Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2017, 16:01   #388
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rycerka ruszyła za Balthaazarem, nie dając mu uciec przed jej nagabywaniem. Mijając maga i kapłana na chwilę przystanęła przy nich.
- Ruszamy jutro, skoro świt. Najpierw do twoich ziomków - odpowiedziała spoglądając na Dundeina, a następnie ruszyła za smoczydłem. - Obrażasz się jak małe dziecko - rzuciła idąc w ślad za nim. - No daj mi się zrewanżować za to, że mi tyle pomagasz!
-Zejdź mi z oczu- odparł chłodno, nawet na nią nie spoglądając. Szedł szybko i ciężko go było dogonić.
- Czemu to jest taki drażliwy dla ciebie temat? - rycerka nie dawała się zbyć. Żeby nadążyć za nim musiała raz po raz podbiegać, by zrównać się z nim krokiem. - Mam cię przepraszać za to, że troszczę się o ciebie? Że chcę, żebyś był w pełni zdrowia, skoro mam możliwość o to zadbać?
-Ale to nie jest drażliwy temat!- warknął z groźną miną. -Ty mnie drażnisz tym swoim nagabywaniem! Nie potrzebuje leczenia, a jeśli potrzebujesz się spełnić to odwiedź pierwszą, lepszą świątynię Ilmatera. Tam medyków nigdy za wiele!- dotknął szponiastym palcem ramienia Venory -Nie chce i koniec- dodał i znów ruszył przed siebie.

Panna Oakenfold złapała go za ramię by się zatrzymał.
- To nie chodzi o moje spełnianie się - zaczęła mu się tłumaczyć. - Ja po prostu... Chce zrobić wszystko, żeby zadbać o bliskie mi osoby. Żeby nie spotkał was los jaki śni mi się w koszmarach - wyznała szczerze.
-Rozumiem to! Ale nie możesz narzucać swojej woli innym tylko dlatego, że wydaje ci się to słuszne. Gdybym chciał, już dawno mógłbym znaleźć sposób na przywrócenie mi wzroku. Ale nie potrzebuje tego. A ty mnie nie przekonasz- odparł gromko.
- Wiem, że nie powinnam się narzucać... - przyznała przepraszającym tonem. - Ale co jeśli akurat to, uleczenie cię, jest tą drobną rzeczą, która sprawi, że nie zginiesz w walce z czerwonym smokiem? - zapytała go. Balthazaar wysłuchał słów towarzyszki i pacnął się dłonią w czoło. Argumenty Venory wybitnie do niego nie trafiały i chyba nawet nie potrafił znaleźć na nie odpowiedzi.
-Nie- odparł cierpliwie i przechodząc dziedziniec wszedł w końcu do głównego holu wielkiego zamczyska.

Rycerka weszła tam w ślad za nim.
- To przynajmniej noś ten pierścień, który ci dałam, dobrze? - rzuciła do jego pleców, a w jej głosie wyraźne było zrezygnowanie uporem jaszczura. Zatrzymała się, bo nie musiała przy nim iść by ją słyszał, gdyż głos dobrze niósł się po korytarzu. Sięgnęła po dwuostrzowy miecz, który na pasku miała przewieszony przez ramię. - Mam też dla ciebie ciekawą broń. Myślę, że ci się spodoba. Nazywa się Cierpienie zmiennych - dodała i wyciągnęłą przed siebie broń, chcąc tym gestem ugłaskać zezłoszczone smoczydło.
Balthazaar wziął miecz do ręki i spojrzał uważnie na ostrze, następnie rzucił chłodne spojrzenie Venorze i znów skupił się na mieczu.
-To piękna broń…- pogładził elegancką oraz bardzo poręczną rękojeść. -Nie pogardzę twoim darem. Przyjmę go z wdzięcznością, ale jeśli jeszcze raz napomnisz o moim oku, to cię tym mieczem wypatroszę…- rzekł do rycerki, lecz ostatnie słowa już wypowiedział bardziej pogodnym tonem.
Venora poczuła nieco ulgi widząc, że "podarek" spodobał się jaszczurowi. Zaśmiała się lekko na jego groźbę. Pokręciła głową dając za wygraną.
- Ale pamiętaj, jak zmienisz zdanie to nie wahaj się mnie nigdy poprosić o uleczenie - mruknęła do niego już całkiem sobie namawianie go. - A układem ze smokiem nie musisz się martwić. Obiecałam mu przyjść z pomocą gdy będzie tego bardzo potrzebował, lecz umowa traci ważność jeśli narusza mój kodeks postępowania - powiedziała jeszcze, by uspokoić smoczydło. - I obiecuję, że na dziś, zejdę ci już z oczu - dodała i odwróciła się na pięcie, by wrócić do swojej komnaty.

~***~

Komnata Venory wyglądała niczym zbrojownia. Broń i elementy pancerza leżały rozłożone na każdej wolnej przestrzeni, a paladynka siedząc na brzegu łóżka przyglądała się temu i już teraz zastanawiała się, które przedmioty przeznaczy do sprzedania a które zabierze ze sobą aż do Suzail.
W dłoni trzymała pierścień, który pewna była, że nadaje się na prezent dla kapłana, który miała nadzieję, że czekał już na nią w stolicy.
- Broń mu nie przypadnie do gustu, bo jego buzdygan jest niesamowitym orężem - wspomniała przyglądając się biżuterii. Schowała w końcu pierścień do sakiewki i zaczęła się pakować. Część rzeczy, zmieściło się do magicznej torby. Pozostałe owinęła w materiał i przeważała sznurkiem tworząc z nich podłużne tobołki.
Pakowanie nie zajęło jej wiele czasu, więc jeszcze przed obiadem poszła do stajni zająć się wierzchowcem. Wyczesanie mu grzbietu należało się Młotowi za to, że był tak pomocnym stworzeniem. Przynajmniej tyle. Na koniec wypuściła go luzem do ogrodu na tyłach zamku, by nie siedział cały dzień w boksie. Wierzchowiec potrafił się zachować, więc paladynka nie obawiała się o wypielęgnowane krzewy i trawnik zamkowego ogrodu.

Po obiedzie, aż do kolacji czas spędziła w towarzystwie Simona, który chciał by opowiedziała mu o swoich przygodach i to nie tylko tych ostatnich oraz miejscach, które odwiedziła. Ten temat był na tyle obszerny by zastała ich noc za oknem. Niebianin ostatecznie uprzejmie wyprosił Venorę z komnaty tłumacząc że starzec potrzebuje odpoczynku. Paladynka wtedy pożegnała się z Simonem. Zdawała sobie sprawę, że pewnie już nigdy się z nim nie spotka.

Podczas kolacji kompani omówili trasę jaka ich czekała. Balthazaar rozłożył swoją mapę i z jej pomocą ustalili którędy wrócą do Suzail. Wpierw jednak musieli cofnąć się nieco by dotrzeć do Highmoon, ale stamtąd już mieli prostą drogę traktem do znanego im już przesmyku grzmotu. Teraz, gdy nekromanci zostali pokonani, trasa ta powinna im przebiec bezpiecznie i szybko. Oczywiście nie licząc przypadkowych bandytów którzy mogli im wszędzie wyskoczyć z chęcią ograbienia.
Była jednak nadzieja, że aparycja smoczydła zrobi swoje i będzie trzymać na odpowiedni dystans takich awanturników.
Po zakończeniu posiłku Venora poprosiła Lusiana by wstąpił do jej komnaty, pomóc jej zidentyfikować magiczne przedmioty.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline