Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2017, 16:47   #396
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Gaj był nietypowym miejsce. Od skraju lasu i krzaków z jeżynami do najbliższego domostwa było jakieś dwadzieścia kroków. Gospodarz tego miejsca mógł codziennie rano zbierać grzyby do śniadania. Las był rzadki, a drzewa rosły w kilkumetrowej odległości od siebie. Widać było z tego miejsca oba krańce palisady, oraz gęstniejącą poza granicami Highmoon resztę lasu.
-Czego szukamy?- spytało smoczydło.
Venora miała nietęgą minę gdy rozglądała się po całej okolicy. Skrzyżowała ramiona przed sobą.
- Ta kapliczka Shaundakula. Przechodzili obok niej, gdy niedźwiedź wyszedł z lasu. Może by tak kawałek wejść między drzewa? Znasz się na tropieniu, może coś zauważysz. Ja to mam do tego dwie lewe ręce... - westchnęła. - Jeśli nic nie znajdziemy, co by potwierdzało, że ktoś jeszcze jest zamieszany w ten atak to nie widzę dobrze przyszłości druida... Jedyne o co mogę prosić sędziego to by w najlepszym wypadku oszczędził życie druida, ale wygnał go z nakazem by nigdy nie pojawiał się przy miejskich murach... - rycerka wyraźnie szykowała się na najgorsze.

Rekonesans Balthazaara trwał niecałą godzinę. Smoczydło obwąchiwało drzewa oraz krzaki, dokładnie przyglądając się też leśnej ściółce. W końcu jednak wrócił do Venory i wzruszył ramionami. -Czuję niedźwiedzie piżmo, oraz intensywny aromat jakiegoś perfumu- spojrzał na rycerkę -ale nie wiem jak określić ten zapach, ani jego składników- wyglądał na zrezygnowanego.
- Może to jest to? Byłbyś w stanie... wywąchać czy ten zapach niesie się dokądś? - zapytała go.
-Aż taki dobry nie jestem…- pokręcił głową. - Ale jeśli znów go poczuję, rozpoznam na pewno- dodał.
- Tylko czy będziemy mieli okazję na to... Chyba trzeba by się przejść po... Alchemikach? Tak, to chyba byłoby wyjście... Ach. Obiad... Jesteś bardzo głodny? - zapytała smoczydło, przypominając sobie, że on w przeciwieństwie do niej musi jeść.

-Coś bym zeżarł…- odpowiedział gładząc się szponiastą łapą po głowie.
- To wróćmy odpocząć do szynku. Obiad pewnie już tam stygnie. A głodne smoczydło to złe smoczydło - mrugnęła do niego i nawet lekko się uśmiechnęła. Bez zwłoki ruszyli prosto do swojego miejsca noclegu.

~***~

Od progu przywitał ich przyjemny zapach jedzenia. Pieczone mięsiwo i uparowane ziemniaki z pajdą chleba od razu wylądowały na wielkich misach, które zaraz przyniesiono na ławę przy której rozsiadło się miedziane smoczydło. Talerze postawiono również przed towarzyszącą mu paladynką. Venora miała już odsunąć naczynie od siebie, ale zdecydowała się przynajmniej spróbować jadła. Za to dzban wina przywitała z dużym zadowoleniem od razu nalewając sobie go do kielicha.
- Eh, to miasto jest pechowe jakieś. Kuzyn Dundeina się z niego wyprowadził, miejscowy druid siedzi w celi oskarżony o celowe wyrządzenie krzywdy strażnikowi - podsumowała wszystko, a pomiędzy słowami sączyła sobie rubinowy trunek.


Niespodziewanie do stolika przyszedł młody chłopak. Mógł mieć może dwanaście wiosen.
-Mogę czymś jeszcze służyć?- spytał grzecznie.
Venora skierowała spojrzenie na niego, a następnie na Balthazaara.
- Wystarczy ci to co dostałeś? - zapytała jaszczura. - Przynieś proszę piwo, w dzbanie. Nie ma potrzeby kufla - odparła znów spoglądając na chłopca. Uśmiechnęła się przy tym do niego miło. Zdumiała się, kiedy po chwili dziecko samo przyniósł ciężki, sękaty dzban ociekający piwem.
-Proszę!- odpowiedział uprzejmie.
- Och, silny z ciebie chłopak - skomentowała rycerka, nie ukrywając swojego zaskoczenia. -To musiało być ciężkie
-Babcia mówi, że on jest potomkiem smoków…- pokazał palcem na Balthazaara, który tylko buchnął parą z nosa w odpowiedzi.
Venora spojrzała kątem oka na jaszczura.
- Tak, to prawda. Jest potomkiem dobrych, metalicznych smoków - odpowiadając mu, oparła się łokciem o blat stołu. - Widzisz jak jego łuski się mienią w świetle? Zupełnie jak płytka zbroi

-A ty jesteś aniołem?- spytał niespodziewanie uśmiechając się do niej ciepło.
Słowa dziecka rozczuliły ją. Wyciągnęła rękę i poczochrała chłopca po głowie.
- Trochę tak. Jestem dalekim potomkiem niebian - wyjaśniła mu. - Jak ci na imię?
-Jestem Kemil- przedstawił się i zbliżył się o krok
-Chłopcze! Gdzie ty jesteś?! Miałeś babci pomagać w kuchni!- usłyszeli krzyk gospodyni z zaplecza. Chłopak posłał rycerce ostatnie spojrzenie i pobiegł do kuchni.
- Uroczy chłopiec... - skomentowała panna Oakenfold do smoczydła, wpatrując się w drzwi na zaplecze, za którymi zniknął Kemil.

~***~

W czasie kiedy smoczydło kończyło posiłek, Venora wywiedziała się od gospodyni szynku, że w mieście nie ma zielarza, natomiast mikstury można było zakupić w dwóch miejscach. Jednym była kaplica Shaundakula, którą już mieli okazję widzieć. Była jeszcze kapłanka Chauntei. Towarzysze zdecydowali się wpierw udać tam, gdzie już znali drogę. I tam też skierowali się gdy opuścili Boski Poranek.
Kleryk Shaundakula był starszym człowiekiem w długiej szacie, w kolorze porannego nieba. Siwe włosy spięte w koński ogon sięgały do ramion. Mężczyzna miał wąską i podłużną twarz o cechach Rhashameńczyka. Świątynia była mała i bardzo skromna. Trzy ławy, oraz mały ołtarzyk nad którym wisiała drewniana figura hulającego z wiatrem pyłu oznaczającego symbol nieustannej tułaczki. Kapłan miał kilka mikstur na zbyciu. Większość głównie wspomagała w podróży, jak lewitacja, chodzenie po wodzie oraz napary odporności na żywioły. Była też mikstura przyspieszająca krok oraz taka, która wzmacniała ciało na wysiłek fizyczny.
-Z ceną się dogadamy- miał pogodny charakter i nie był wyniosłą osobą.
Paladynka wymownie spojrzała na smoczydło dając mu tym samym znak by zaczął węszyć, ona natomiast zbliżyła się do kapłana głównie w celu zagadania go.
- Potrzebuję trochę mikstur na drogę. Najbardziej zależy mi na leczniczych - Venora mówiła powoli, rozglądając się po kaplicy. - Może coś na zwiększenie siły... - zastanawiała się i to szczerze mając w zamiarze zakupienie ich. - Czeka nas długa droga przez lasy i zastanawiałam się czy nie znalazłoby się coś odstraszającego dzikiej zwierzyny
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline