Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2017, 23:32   #416
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Żywiołak stał nieruchomo przyglądając się skrytej w półmroku Venorze. Przez niewielkie, strzeliste okienko wpadał blady blask księżyca w pełni. Venora wiedziała, że gdzieś w pobliżu czaił się Bulwin, nie mogła pozwolić się oszukać. Rycerka ostrożnie zbliżyła się do żywiołaka gotując się na potyczkę. Z dołu słyszała kroki biegnących Balthazaara i Agness. Venora natarła na przyzwaną istotę. Dwa cięcia Pożogi wystarczyły by rozpłatać przyzwańca w kupę parującym kawałków lodu. Venora uśmiechnęła się mimowolnie po błyskawicznym zwycięstwie nad żywiołakiem. Nagle usłyszała ryk Bulwina, który wybiegł zza jednego z dywanów. Jego ciało nie nosiło żadnego śladu po ranach, które mu niedawno zadała. Mężczyzna w ułamku sekundy przybrał formę hybrydy i natarł na rycerkę. Venora próbowała dźgnąć szarżującego likantropa Pożogą, lecz ten uchylił się w ostatniej chwili i złapał ją wielką, kudłatą łapą przebijając paladynką drewnianą ścianę i skrawek dachu. Venora upadła z wysokości pierwszego piętra na ziemię uderzając w nią plecami. Choć potężnie gruchnęła, elfi pancerz w jakiś sposób uchronił jej ciało przed większymi obrażeniami. Rycerka znów ujrzała świecącą na niebie Selune, ale nie było czasu na podziwianie uroków natury, gdyż przemieniony Bulwin już się podnosił by kontynuować bój z panną Oakenfold.

Rycerka po upadku łapczywie złapała zimnego powietrza w płuca i aż stęknęła, gdy przeszył ją ból przez obite plecy. Nie miała niestety okazji by poużalać się nad sobą i póki adrenalina krążyła jej w żyłach, czym prędzej zaczęła się podnosić.
- To koniec twojego kłamliwego żywota w tym mieście kultysto Malara! - krzyknęła Venora na całe gardło szykując się, by ponownie stanąć do walki z niedźwiedziołakiem.
-Tylko tak ci się wydaje!- warknął niedźwiedziołak, trudnym do zrozumienia tonem. Stwór zawył głośno i natarł na rycerkę, lecz tym razem uderzenia łap były za słabe by chociażby pozostawić siniaki na ciele Venory. Kątem oka dostrzegła w dziurze w ścianie Balthazaara i Agness, ale nie było czasu by zrobić cokolwiek innego jak skupienie się na walce z likantropem.
- Nie dopuszczę byś siał zarazę! Skończę z tobą tu i teraz! - wykrzykując te słowa, Venora zrobiła szeroki zamach Pożogą, której płomień błyszczał żółto-pomarańczową łuną. Oczy paladynki aż błyszczały w tym świetle, gdy ze zdeterminowaną miną panna Oakenfold wyprowadziła cios w bok kultysty.

Niedźwiedziołak był nie tylko wielką i masywną istotą, ale również niezwykle szybką. Po raz kolejny uniknął ciosów paladynki, szczerząc przy tym wielkie zębiska.
-Na bogów!- usłyszała gdzieś zza pleców nieznajomy głos oraz dźwięk brzęczących pancerzy. Niedźwiedziołak uderzył od góry trafiając bezbłędnie w bark panny Oakenfold. Rycerka poczuła jak coś jej przeskoczyło w kościach, ale nie przejmowała się tym. Przed drugim ciosem zdążyła się zasłonić, ale niewiele to pomogło, gdyż silny ból w ręce doskwierał mimo wszystko. Na szczęście jak zwykle ze wsparciem przybył Balthazaar, który wyskoczył za nimi przez dziurę w ścianie i skupił na sobie uwagę likantropa.
Paladynka nie zamierzała marnować rozproszenia przeciwnika i rzuciła się na niego, wyprowadzając cios Pożogi od dołu w zad niedźwiedziołaka.
Smród palonego futra i mięsa poniósł się między domami, rozproszony północnym wiatrem. Ostrze miecza przebiło grubą skórę bestii i chyba uszkodziło jej kręgosłup. Zanim stwór padł na kolana, panna Oakenfold zdążyła raz jeszcze go ciąć w plecy. Ostatecznie jednak walkę zakończył Balthazaar, który wskoczył na likantropa, powalając go na plecy, a jedno z ostrzy nowego miecza przebiło pierś bestii odbierając jej ostatni dech.

Smoczydło stoczyło się bezwładnie na ziemię, pozbawione wszystkich sił. Jego pierś energicznie się ruszała gdy łapczywie łapał powietrze przez nos.
-U… Udało się…- syknął do rycerki. Chwilę później otoczyła ich grupka strażników miejskich. Na szczęście nie mieli wrogich zamiarów, gdy ujrzeli odmienione ciało Bulwina.
- Balthazaar! - natychmiast oblicze Venory się zmieniło na zatroskane. Z przerażeniem w oczach doskoczyła do ledwo żywego jaszczura. Przyklękła przy nim, położyła jego głowę na swoje kolana i zaczęła inkantować modlitwę do Helma, by zesłał na smoczydło leczącą energię.
-Dajże spokój, załatw żeby tej pomalowanej na mordzie przybłędy strażnicy nie pochlastali…- spojrzał na dziurę w ścianie, przez którą wyskoczył za Venorą. Agness, skryta w półmroku przyglądała im się i chociaż strażnicy miejscy jej nie dostrzegali w ciemności, Venora i Balthazaar doskonale zdawali sobie sprawę z jej obecności tam. Jaszczur podniósł się wartko na nogi.

W grupce otaczających ich strażników pojawiły się również twarze burmistrza i dowódcy straży, który widząc całą scenę schował tylko miecz do pochwy i skinął głową na jednego ze swoich podwładnych.
-Uwolnijcie Klarena- rzekł chłodno i odwrócił się na pięcie.

Venora nie wyglądała jakby miała zamiar przejąć się kultystką Bane'a, która przecież sama się za nimi w to miejsce udała. Uważnie przyglądała się smoczydłu.
- Nie pogryzły cię te szczurołaki? Musimy zdobyć belladonny... Żeby mieć pewność, że nie tknie cię zaraza - paladynka była bardzo zmartwiona.
-Nie- odparł krótko. -Jednego wypatroszyłem gołymi łapami- podniósł prawicę ukazując zaschniętą krew na dłoni. -Drugiego zabiła ta dziwka…- skinął głową w kierunku czarnej kapłanki. -Ona chyba też jest cała-
- No dobrze... - spojrzenie Venory starało się przeszyć Balthazaara na wylot. W końcu odpuściła i również wstała. - Nie mam już siły na nic - westchnęła ciężko spoglądając na martwe ciało Bulwina. Powolnym krokiem zbliżyła się do niego i zamachnęła mieczem w szyję, oddzielając głowę kupca od jego ciała. - To tak dla pewności - powiedziała do stojących w koło strażników. - W domu były jeszcze przynajmniej dwa szczurołaki. Przeszukując dom Bulwina zachowajcie szczególną ostrożność - przestrzegła ich.

-Zabiją ją…- syknął Balthazaar, gdy troje strażników wbiegło do domu likantropa.
- Raczej ona zabije ich... - mruknęła paldynka i kręcąc głową udała się w ślad za mężczyznami.

- Stójcie - rzuciła do strażników miejskich, gdy weszła ponownie do budynku. Musiała ich w jakiś sposób powstrzymać przed wejściem w głąb domostwa i prędko znalazła rozwiązanie, które mogło się udać. - Poczekajcie, sprawdzę czy nie kryją się tam inne likantropy. Jako paladyn jestem odporna na ich chorobę i mogę wyczuć ich obecność - wyjaśniła powód powstrzymywania ich przed przeszukaniem. Inny powód, ten do którego nie chciałaby się musieć przyznawać, dotyczył znalezienia Agness i dania jej czasu na ulotnienie się z tego miejsca. - Wrócę za kwadrans, a wy tu czekajcie w gotowości, aż was zawołam.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline