Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2017, 10:45   #420
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Czas szybko umykał Venorze przez co gdy pojawiła się w wieży maga Madericka musiała odmówić wypicia z nim herbaty i tylko w krótkich słowach opowiedziała jemu i Balerickowi co tak naprawdę się wydarzyło w nocy. W zamian za pomoc w uniewinnieniu druida paladynka poprosiła maga by dostarczył do Toni Yeven wisiorek, który wciąż miała przy sobie, a zgodnie z umową powinna była już dawno oddać właścicielowi. Mag nie widział w tym żadnego problemu i przyjął od niej amulet obiecując zwrócenie go wodnym ludziom.

Burmistrza tym razem odwiedziła w ratuszu. Wystarczyło by się przedstawiła, a od razu zaprowadzono ją do jego gabinetu. Mężczyzna zachęcał ją do wypicia z nim choćby jednego kielicha dobrego wina, lecz czarnowłosa uprzejmie odmówiła, tłumacząc się, że śpieszno jej wyruszyć w drogę już teraz. Venora między pochwałami i podziękowaniami jakimi uraczył ją urzędnik dostała zapewnienie, że ureguluje on koszty ich pobytu w mieście, a gdy zapytana dokąd się wybierają odpowiedziała o enklawie krasnoludów, burmistrz zaproponował im użyczenie koni. Wytłumaczył, że wierzchowce zostaną odebrane gdy kilka dni później uda się tam jego człowiek w poselstwie. Było to na rękę paladynce, bo znacznie skracało czas podróży.
Z zapewnieniem od burmistrza, że zawsze będzie ona i jej towarzysze mile widziani w Highmoon, Venora wróciła do gospody.

Dzięki użyczonym wierzchowcom znalazło się trochę czasu, by jeszcze przed drogą zadbać o sprzęt i go porządnie wyczyścić.

~***~

Highmoon zniknęło za wzgórzem. Kierunek ich wędrówki wytyczył sam Dundein, który dobrze zorientował się co do położenia krasnoludzkiej enklawy. Z opisu świadków i gości tego miejsca wynikało, że był to skryty w cieniu gór kompleks budynków, tworzących bezpieczne i dobrze strzeżone osiedle. Krasnoludy zajęły część naturalnych jaskiń pod górami, oraz zabezpieczyły ukrytą drogę prowadzącą na zachodnią stronę Grzmiących Wierchów. Według relacji świadków brodaty lud zamieszkujący to miejsce nie utożsamiał się z jednym bogiem, ani też jedną rodzimą twierdzą. Cała ta, tajemnicza społeczność nazwała się “Zjednoczonymi dziećmi”. Krasnoludy dzieliły się wszystkim, oraz wspólnie dbali o własne potrzeby. Jedni uprawiali ziemię na powierzchni, inni kuli stal, a kolejni rzeźbili towary na handel wymienny z najbliżej usytuowanym Highmoon. Cała społeczność zamieszkiwała dolinę u źródeł rzeki Arkhen.
Dundein bardzo wiele opowiadał o swoich kuzynach i ich rodzinach, choć tak naprawdę nigdy tam nie był. Venora słuchała słów brodatego kapłana i regularnie zerkała to na Agness, to na Balthazaara. Oboje milczeli, ale panna Oakenfold wiedziała, że przyjacielskich relacji nie buduje się w kilka dni. Doskonale zresztą pamiętała jak długo Balthazaar kazał jej czekać na jakiekolwiek oznaki sympatii.

~***~

Mroźny wiatr przegonił z nieba ciemne, jesienne chmury, a zachodzące słońce przyjemnie grzało ich twarze. Grupa w końcu dotarła do brzegu rzeki Arkhen, lecz do celu nadal mieli kawałek drogi. Na północy i południu otaczały ich wysokie, skaliste wzniesienia, zaś na zachodzie majaczyły najwyższe szczyty Grzmiących Wierchów. Szemrząca rzeka wprawiała podróżników w dobry i wesoły nastrój, a najbardziej z tego wszystkiego cieszył się Dundein, który wiedział, że jeszcze tego dnia zje kolację ze swoimi pobratymcami.
-Ha! Patrzajcie! Widzę strażnicę!- brodacz wskazał paluchem oddaloną o pół mili, skrytą za wzgórzem budowlę o białych, grubych murach. Przed strażnicą płonęło wysokie palenisko, a na około siedziała piątka szczelnie opatulonych płaszczami krasnoludów. Jeden z nich widząc zbliżającą się grupkę wstał i ruszył im na przeciwko. Kiedy już zbliżył się dostatecznie, kompani dokładnie mu się przyjrzeli. Z pod luźnego płaszczu z kapturem, wystawały elementy półpłytowej zbroi. W ręku trzymał masywny młot bojowy, a jego rozpuszczona, ciemno blond broda sięgająca piersi falowała energicznie na wietrze.


-Ai! Ai! Przyjacielu!- krzyknął Moradinita, unosząc rękę z symbolem Kowala Dusz w garści. -Jestem Dundein z Mithrilowej Hali! Szukamy noclegu i schronienia na noc!-
-Niech Morndinsamman błogosławi tobie i twoim przyjaciołom Dundeinie! Słudzy Wszechojca są tu zawsze mile widziani!- odparł strażnik.
-Zejdźmy z koni i przywitajmy się z resztą…- polecił kapłan.
Venora zeskoczyła z Młota i podeszła do ziomka jej towarzysza.
- Witaj, jestem Venora. Miło mi ciebie poznać - powiedziała z ciepłym uśmiechem na ustach.
-Ai ai!- odparł w stylu typowego krasnoluda. -Nazywam się Gorn. Wraz z kamratami strzeżemy ścieżki do naszego domu. Milę stąd znajdziecie nocleg i wyżywienie. Jeśli sobie życzycie, odprowadzę was- zaproponował.
- Ja bardzo chętnie bym rozejrzała się tu - odparła rycerka. -Nie ukrywam też, że jestem zainteresowana zostawieniem trochę złota u was, by zakupić trochę sprzętu - powiedziała i spojrzała wymownie na Agness, dając jej do zrozumienia, żeby ta jej towarzyszyła. No i w końcu to dla niej kompletowali sprzęt.

Krasnolud uśmiechnął się ciepło i przyjacielsko, po czym pokłonił się Venorze i ruszył na zachód w kierunku wzgórza, u podnóża gór. Po kilku krótkich chwilach dotarli na szczyt wzniesienia i tu już zaczynało się osiedle. Toporne budowle zbudowane z konieczności przyjmowania powierzchniowych gości nie były przykładem finezji w architekturze. Mimo wszystko całość robiła silne wrażenie. Na trawiastym zboczu góry pasły się owce i bydło, a w miejscu gdzie ze skały biło źródło rzeki Arkhen znajdował się największy budynek przypominający połączenie stajni i karczmy. Venora zauważyła kuźnię, gdzie (o dziwo nie krasnoludzki) kowal naprawiał podkowy kucowi. Było tu kilka budynków z powiewającymi na wietrze szyldami. “Sklep Darandina, Magazyny Zazurii, oraz Skład towarów Finerina” czytał głośno Lusian, przy okazji zastanawiając się czy w tej społeczności jest jakiś niziołek. No i nie mogło zabraknąć kapliczek krasnoludzkich bogów. A było ich na prawdę wiele, jakby cały panteon tutaj postanowił wspólnie pogłębiać wiarę krzepkiego ludu. Był to piękny widok, a najbardziej radował Dundeina.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline