Anielicy przeszły dreszcze po plecach na wspomnienie o ślubie, a pragnienie ucieczki wzmogło się. Księżniczka zaczęła kręcić głową.
- Nie, to się nie dzieje... - mruknęła cicho i doskoczyła do okna. Wyciągnęła ręce z zamiarem podjęcia próby otworzenia swojej drogi ku wolności, gdy jej uwagę zwrócił widok rozpościerający się za nim. Znała go na pamięć i mogłaby z zamkniętymi oczami go namalować. Gdyby potrafiła malować.
- Ale... Co... - Origa opuściła ręce, które jeszcze chwilę temu miała wyciągnięte w kierunku okiennych ram. Mina na jej twarzy wskazyłała na zagubienie.
Księżniczka skierowała pytające spojrzenie na dziecko. Choć dziewczynka mówiła w znanym jej języku to Origa zupełnie nic nie rozumiała z tego.
- Dlaczego? Po co? - rzuciła odruchowo, ale pokręciła głową. - Nie będzie żadnej wojny! A ja nie będę siedzieć, na żadnym tronie! - odparła ze złością w głosie.
Anielica wzdrygnęła się i jeszcze bardziej w sobie skuliła gdy drzwi nagle się roztwarły. Widok jaki tam ujrzała przeraził ją, jednocześnie napawając obrzydzeniem. Odruchowo zaczęła się cofać kiedy strumień krwi popłynął ku niej.
- Nie! Koniec! - krzyknęła i wyciągając rękę przed siebie, uwolniła swoją magię, chcąc zniszczyć nią plugawy tron, a w szczególności lejącą się od niego krew.