Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2017, 16:41   #446
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Przecież... To jest gorsze od śmierci... - Venora nie chciała dowierzać temu co widziała. Złapała się za głowę. Zrobiło jej się słabo i musiała usiąść w klęczki na podłodze. Na swoim ramieniu poczuła dłoń Agness, która próbowała nieśmiało pocieszyć towarzyszkę, mimo że sama dopiero co przeżyła ogromną traumę związaną z wspomnieniami z tego co widziała po swojej śmierci.
-Odnajdziemy go. Przysięgam ci, że go odnajdziemy!- wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Rycerka pokręciła głową i zakryła dłońmi twarz. Nie miała już nawet siły płakać. W głowie wciąż mieszały jej się wspomnienia tego wszystkiego czego tu doświadczyła.
- Przeżył tyle lat, by skończyć tak marnie... Bo mi towarzyszył... - użalała się nad jego losem.
-Ej, ej… Co ty opowiadasz? Ja tyle lat służyłam Bane’owi, handlowałam niewolnikami i krzywdziłam niewinnych i bezbronnych aż w końcu spotkałam ciebie i moje życie się zmieniło. Towarzyszył ci świadomie. Wiedział, jaki los ci jest pisany i miał świadomość niebezpieczeństw, które są częścią bycia twoim kompanem- mówiła Venorze na ucho, stojąc tuż za nią.

-Gdyby chcieli go zabić, to by go zabili tutaj. To silny i niezłomny wojownik. Idealny na ochroniarza. Na pewno żyje. Odnajdziemy go i uwolnimy!- dodała szybko poklepując Venorę dłonią po naramienniku.
Venora wyprostowała się i spojrzała na wojowniczkę. Chwilę tak jej się przyglądała.
- Tak... Chyba... - spuściła wzrok, wytężając myśli by znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie. - Może jakiś doświadczony mag będzie wiedział jak go znaleźć... - mruknęła i podniosła się. - Muszę znaleźć cokolwiek co zostało z mojego ekwipunku... - stwierdziła wypranym z emocji głosem i wyszła z pomieszczenia.
-Gdzie idziesz?- spytał Dundein -Przecież zabrali wszystko ze sobą. Ja też nie mam swojego młota.- oznajmił.
-Mój buzdygan się ostał. Zbroja też- wtrąciła się Agness -Choć trzeba będzie ją oddać do naprawy, bo wiele wiązań i rzemieni popękało…- dodała.
Strata ich dobytku bolała paladynkę, ale nie tak jak świadomość, że smoczydło było niewolnikiem łupieżców. Żeby go uratować była gotowa poświęcić znacznie więcej. Venora zatrzymała się w miejscu. Odwróciła się na pięcie.
- Czemu do cholery mnie nie zabił? - zapytała spoglądając po towarzyszach.

Kompani Venory odpowiedzieli milczeniem. Oni również byli zdruzgotani utratą drogocennego sprzętu, oraz jakby na to nie spojrzeć ich porażką w spotkaniu z łupieżcami.
-A jeśli kiedyś spotkamy tego cholernego oszusta, to osobiście roztrzaskam mu łeb…- Agness wspomniała o Kay’u, przez którego to wszystko się wydarzyło.
-Ruszajmy. Nie ma co lamentować. Trzeba stąd wyjść. Udamy się do Suzail i na miejscu pomyślimy co dalej.- zaproponował Dundein.
- Marsember jest bliżej... - stwierdziła paladynka, lecz nim ustanowiła to miasto za ich cel stwierdziła, że jedyne czego teraz chce to wrócić do domu. Nie była w stanie podjąć jakiegokolwiek działania, bo straciła tak wiele, że w tej chwili wszystkie dotychczasowe zwycięstwa były dla niej przysłonięte dzisiejszą porażka. Z tego też powodu nie mała nawet cienia zaufania do własnych decyzji. - Tak, wróćmy do Suzail... - odparła w końcu.

~***~

Kompani w grobowym nastroju ruszyli w drogę powrotną do przejścia, którym się tu dostali. Agness znów miała atak paniki gdy przechodzili przez korytarz pełen pajęczyn, ale tym razem Venora z całych sił trzymała ją za ramię, odganiając pajęczaki. Paladynka przez cały czas musiała walczyć ze sobą i poczuciem winy jakie rozdzierało ją od środka, ignorując opowieści Agness co zrobi Kayowi jeśli tylko dorwie go w swoje ręce.

Po przeciśnięciu się przez wąski korytarz, rycerka i jej towarzysze wrócili na szlak. Młot ucieszył się i prawie przewrócił Venorę gdy ją zobaczył. Panna Oakenfold obejmując wielki łeb swojego wiernego rumaka odrobinę się uspokoiła. Chwilę później przepatrzyła tobołki umocowane na grzbiecie rumaka i to co znalazła rozdzieliła między towarzyszy. Dundein otrzymał młot, a Agness magiczną kolczugę. Venora umocowała przy pasie miecz, który był pamiątką zwycięskiego odwetu jaki przypuścili na wampiry. Pomimo wielkiego zmęczenia jakie dokuczało każdemu, w końcu ruszyli w dalszą drogę.

Paladynka cały czas była skupiona na szukaniu sposobu na znalezienie smoczydła. Wydawało się to być niemożliwe do wykonania, ale przecież tak samo myślała, gdy jej bratankowie zostali porwani. Z każdą kolejną godziną marszu Venora miała coraz bardziej zaciętą minę, a na postojach, o które upominali się jej towarzysze, ona sama nie potrafiła wysiedzieć.

~***~

Trudne było ocenienie ile czasu spędzili w podziemiach. Wychodząc na powierzchnię przywitał ich mrok nocy oraz grupka krasnoludzkich strażników, którym trzeba było oddać glejty. Zimne jesienne powietrze było orzeźwiające, ale przyjemne po takim czasie spędzonym w zaduchu. Najbardziej ucieszył się tym Młot. Rumak wyprostował się i wyrwał galopem przed siebie dając tym samym upust nagromadzonej frustracji. Wściekał się chwilę na polanie otaczającej wejście do jaskini.
- Macie siłę iść dalej? - zapytała Venora, spoglądając na kapłana i wojowniczkę. Jej słowa brzmiały jakby tylko od nich to zależało, bo sama mogłaby iść dalej. Niestety widać było po niej wyraźnie, że paladynka ledwo stała na nogach.
-Nie bądź taka w gorącej wodzie kąpana. Domyślam się co teraz czujesz, ale nic ci to nie da.- odparł z nutką mentorskiego rozsądku w głosie Dundein. -Musimy odpocząć, musimy odzyskać siły. Wędrówka nocą na nic ci się zda jeśli twój koń źle postawi nogę i wtedy dopiero będzie problem!- zaapelował do rozsądku panny Oakenfold.

-Zhentarimowie mieli magów, którzy potrafili wyśledzić oddalone o wiele mil osoby.- wtrąciła się Agness, nadal próbując pocieszyć młodszą towarzyszkę. -Odnajdziemy jakiegoś tak doświadczonego maga, a w stolicy pewnie kilku takich się znajdzie.- dodała ze spokojem, którego brakowało paladynce.

Venora spojrzała na brykajacego niedaleko nich niczym źrebię Młota. Czuła jego radość, a ta w pewnym stopniu nawet paladynce przynosiła nieco ukojenia. Westchnęła ciężko i pokiwała głową.
- Dobrze... - zgodziła się i spojrzała po nich. - Moi mentorzy na pewno będą znali takich magów - stwierdziła w końcu z przekonaniem w głosie. - Znajdźmy jakieś miejsce na odpoczynek - dodała i nieco chwiejnym krokiem ruszyła w kierunku swojego wierzchowca.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline