Po trudach ostatniej bitwy jedyne czego Walkiria w tej chwili chciała, to spędzić kilka chwil spokoju, by odetchnąć od tego, co było już za nią i jej towarzyszami i przygotować się na kolejne starcia, które musiały się wydarzyć. Sybill z zadowoleniem przyjęła zgodę Axima na towarzyszenie jej. Para wspólnie opuściła karczmę "Studnia Rdzy", która była im w ostatnich dniach domem. Arunsun lekko trzymała dłoń na ramieniu mężczyzny, nie powstrzymując się przed okazywaniem swojego przywiązania względem niego. W końcu to był ich czas wolny i nie musiała się tak bardzo powściągać ze swoimi uczuciami.
- Tak po prawdzie to sama nie wiem co chciałabym kupić - zaczęła rozmowę Arunsun. - Chyba przydałyby mi się magiczne przedmioty, które zwiększyłyby moją magiczną moc... Mogłabym wtedy więcej życia wyciągać z przeciwników - zamyśliła się po tych słowach.
Axim szedł raźno z Walkirią u boku. Dla własnej wygody rycerską zbroję zostawił w tawernie, przechadzając się w przeszywanicy, którą nosił pod spodem. Do pasa z kolei miał przytwierdzonego Wyzwoliciela. Magiczne ostrze promieniowało delikatnie światłem bijącym z ogromnych kamieni szlachetnych weń zatopionych.
- Może jakieś pierścienie? Albo amulet? Z pewnością nie zaszkodzi ci więcej biżuterii - zaproponował, zaglądając w płomieniste oczy Sybill, obdarzając ją przy tym ciepłym i oddanym uśmiechem.
Walkiria zaśmiała się lekko. Przybliżyła się do mężczyzny, od którego niezmiennie czuła ciepło jakie towarzyszyło uczuciu, jakim ją obdarzał.
- Tak, świecidełek nigdy za wiele dla kobiety? - odparła z rozbawieniem i mrugnęła do niego. Spojrzała na swoją dłoń na której miała już dwa pierścienie. - Kiedyś gardziłam kobietami, które obsypują się złotem. Przynajmniej moje mają większy sens, niż tylko wzbudzenie zazdrości u innych dam dworu - westchnęła i posmutniała. - Wiesz... Ja naprawdę myślałam, że nie wyjdziemy z tego cało... A to wszystko przez moją decyzję. Gdybym nie rozdzieliła tych orków... Dobrze, że rozeszło się to po kościach i udało się wykonać zadanie - pokręciła głową.
Najemnik przysunął się bliżej Sybill i cmoknął ją delikatnie nad uchem.
- To nie twoja wina. Nie mogłaś przewidzieć ich zachowania. Poza tym wciąż jesteś świeżo upieczoną Walkirią. Minie trochę czasu, nim opanujesz swoje moce, a w tym władanie nad wszystkimi rasami ku chwale Wszechstwórcy - odpowiedział pocieszająco i uśmiechnął się do niej szerzej.
- Najważniejsze, że wszyscy wyszliśmy z tego żywi, a do tego udało nam się uratować tego żałosnego arystokratę. - Na wspomnienie lorda Windsorrowa skrzywił się lekko.
- Szkoda tylko, że nie udało nam się zabić tego... - Arunsun powstrzymała się w ostatniej chwili od użycia przekleństwa. - Mam tylko nadzieję, że ten goblin, którego puściłam sprawdzi się w roli. Oraz by Agako się powiodło w tym, cokolwiek sobie tam umyśliła... Jej ufam - - dodała na koniec, spoglądając na Axima.
- Nie martw się, najdroższa. Prędzej czy później dopadniemy Rozpruwacza. O ile już nie wyzionął ducha. Skubany miał mnóstwo szczęścia, że przeżył odrąbanie ręki i upadek z trzeciego piętra - mruknął pod nosem Axim, kręcąc głową.
- Jednak nie myśl o tym teraz. Skupmy się na tej odrobinie czasu, jaki możemy spędzić prywatnie. Co zamierzamy robić po zakupach? - zagaił, po czym ponownie nachylił się do jej ucha. - Bo ja na pewno mam dobre plany na wieczór - szepnął.
Sybill westchnęła przeciągle i w końcu się rozpogodziła.
- Przyznaj się, wypatrzyłeś sobie jakieś młode dziewczę do towarzystwa - zażartowała sobie, a w ślad za tym przysunęła się do niego bliżej, całując znienacka w policzek. - Jestem wdzięczna ci, że mnie w tym wszystkim wspierasz - dodała uśmiechając się do niego promiennie. Nie czekając na jego odpowiedź, korzystając z chwilowego zakłopotania mężczyzny, pociągnęła go za sobą i zaraz znaleźli się między straganami kupców. Spojrzenie Sybill zatrzymało się na stoisku z orężem.
- Chyba tego nie potrzebujemy? - spojrzała na Jarnara, a następnie na jego miecz, który wisiał mu u pasa.
Mężczyzna rzucił fachowym okiem po stosie mieczy, toporów oraz młotów, zatrzymując się na chwilę. Widocznie broń działała na żołnierza jak biżuteria na kobietę z dworu i nie mógł się powstrzymać przed chwilą zadumy.
- Nie, u mnie w porządku. Wystarczy, że noszę dwa miecze - odparł rozbawiony, wspominając swój oręż legionisty, który zostawił w tawernie razem ze zbroją.
- Myślę jednak nad nową tarczą - kiwnął głową i zerknął za siebie, jakby chciał dostrzec przewieszony za plecami stalowy puklerz. - Ta już trochę przeżyła, a dodatkowo nie była pierwszego sortu - westchnął, po czym ponownie skupił uwagę na Sybill.
- Zdecydowanie - Walkiria powiodła wzrokiem za jego spojrzeniem. - Większa tarcza byłaby dla ciebie bardziej odpowiednia - zgodziła się z nim. - Jakaś duża i porządna tarcza... - dodała i zaczęła się przyglądać temu co oferuje płatnerz.
- Poczekaj, skarbie - rzucił Axim, kładąc jej dłoń na ramieniu i zaraz żywo pochylił się nad stoiskiem, przeglądając kupkę metalu. Sprawdzał jedną tarczę za drugą, wreszcie zatrzymał się na którejś.
- Ile pan za nią chce? - zawołał do sprzedawcy, przykuwając jego uwagę. Starszy krasnolud o długiej, poszarpanej brodzie i ogorzałej twarzy zbliżył się do najemnika i zerknął na trzymany przez niego przedmiot.
- To będzie osiemdziesiąt złotych, szanowny panie - odparł płatnerz z błyskiem w oku. Axim pokiwał głową i zdjął swoją starą tarczę, podając ją krasnoludowi.
- Dam tą na wymianę, co pan na to? - zaproponował Jarnar. Płatnerz przez moment oglądał wręczony mu puklerz z każdej strony, wreszcie westchnął, niezbyt przekonany.
- Zejdę panu piątaka z ceny, może być? - odpowiedział sprzedawca.
- Jak najbardziej - Axim przytaknął ochoczo i zaraz też wyciągnął sakiewkę, odliczając podaną kwotę. Już po chwili najemnik był z powrotem u boku Sybill, uśmiechając się do niej promieniście, najwidoczniej zadowolony z zakupu.
- Więc jak, kontynuujemy zakupy, szanowna pani? - zagaił z uśmiechem, po czym ucałował jej dłoń.
Ta zabawa w "normalność" bardzo odpowiadała Walkirii. Mogła przez ten krótki czas udawać, że nie jest nikim znaczącym, ot tylko zwykłym najemnikiem rozglądającym się po straganach.
- Tak... Kiedy przebierałeś tu, sama też się przyjrzałam, ale niczego lepszego niż to co mam, nie znalazłam. Za to tam widziałam magiczne błyskotki - wskazała Arunsun, po czym ruszyła przodem.
Sprzedawca widząc jej ogniste spojrzenie, zgiął się w pół, kłaniając przed nią.
- Witaj wspaniała Walkirio - wyjąkał, choć nie ze strachu, a wrodzonej niezdolności do płynnego wysławiania się.
Sybill skinęła mu głową i bez słowa zaczęła się rozglądać po jego towarach.
- Wezmę ten... ten... i... ten - sięgnęła po trzy pierścienie, każdy wykonany z innego metalu szlachetnego i ozdobiony kolorowym drogocennym kamieniem.
- Oh... To... To będzie... Sto osiemdziesiąt... - wydukał sprzedawca.
Walkiria sięgnęła po swoją sakiewkę i wysypując z niej nieco monet, odliczyła sumę.
- Niech Wszechstwórca ma cię w swej opiece - powiedziała na odchodne Sybill, zabierając swoje zakupy. Odwróciła się na pięcie i spojrzała na Axima. Ten jednak stał już przy innym straganie, również z pierścieniami. Właśnie kończył transakcję, kiedy spostrzegł Sybill i zaraz ruszył w jej stronę.
- No to chyba będzie tyle... - mruknęła, ale ponad ramieniem mężczyzny dostrzegła coś co ją zainteresowało. Ruszyła w tamtym kierunku i kiedy Jarnar do niej dołączył mógł zobaczyć co to było. Stragan od którego dochodził skrzek zwierząt. A przy nim Sybill stała przyglądając się klatkom, w których owe stworzenia były zamknięte.
- Podoba mi się ten kruk - wskazała ptaszysko, które wyglądało na nieco chorowite. Miało ono chyba białe pióra, ale w tej chwili umorusane było mocno w sadzy czy innym brudzie.
Najemnik stanął za ramieniem Sybill, obserwując uważnie kruka. Jako iż na zwierzętach nie znał się tak dobrze, jak na orężu, wydawał się lekko zagubiony.
- Cóż, bez dwóch zdań jest wyjątkowy… co akurat pasuje do ciebie - odparł, uśmiechnięty. - Tylko czy chcesz go zabierać ze sobą na misję? - zapytał.
- Hymmm... Zawsze możemy go wykorzystać jako wezwanie wsparcia - zaproponowała Arunsun i wyciągnęła rękę do klatki. Ptaszyna skuliła się przez co kobieta cofnęła dłoń. - Jest chory... Albo tak bardzo nieszczęśliwy z powodu zamknięcia - stwierdziła.
- Myślę, że powinnaś się nim zaopiekować. W tak ciężkich czasach zapominamy o tych najmniejszych i najsłabszych - skwitował najemnik, przenosząc spojrzenie z Sybill na kruka-albinosa.
- Masz rację, wezmę go - ucieszyła się, że Axim podziela jej zdanie. Od razu sięgnęła do mieszka i wyciągnęła z niego pięćdziesiąt monet. Bez najmniejszych negocjacji ceny wręczyła pieniądze sprzedawcy, który akurat opowiadał innemu kupującemu o właściwościach jego żab i węży.
- Tego tam biorę - powiedziała Sybill wskazując na kupkę piórek sklejonych nieszczęściem, jaką w tym momencie był wybrany przez nią ptak.
Sprzedawca mocno się zdziwił, ale pieniądze przyjął bez zawahania.
- Tak tak, będzie pani zadowolona, tak - zapewnił ją trochę nerwowym tonem.
Kleryczka wróciła się po klatkę z krukiem i zabrała ją.
- Myślę, że jak go umyję mydłem to będzie wyglądał znacznie lepiej - stwierdziła, gdy odchodzili od straganu gdzie dokonała zakupu. - Podejrzewam, że sprzedawca próbował go czernić sadzą.
- Mogło tak być. Niestety żaden targ nie obejdzie się bez krętaczy - mruknął Axim i wyciągnął rękę po klatkę, oferując pomoc w jej noszeniu.Sybill bez słowa przekazała mu swój ostatni zakup i para ruszyła dalej w tłum, szukając nowego celu.
- To gdzie teraz, płomyczku? Odwiedzałaś już dzisiaj świątynię Wszechstwórcy? - zapytał, zainteresowany.
Sybill wyraźnie spodobało się to jakim zdrobnieniem ją określił.
- To wspaniały pomysł - ucieszyła się na jego propozycję.- Najpierw jednak wróćmy do karczmy zostawić zakupy - zarządziła i tam też się skierowali.
- Muszę ci się przyznać, że teraz wstyd mi za to, jak dawniej podchodziłam do swojej wiary... Trochę traktowałam Wszechstwórcę jak czynnik, który za wszelką cenę utrudnia mój żywot... - wyznała mężczyźnie cichym szeptem, tak by nikt nie podsłuchał słów Walkirii.
- Nie ty jedna, najdroższa - odparł Axim z uśmiechem. - W wojsku, zwłaszcza wśród żołdaków na pierwszej linii mało kto zwracał uwagę na Wszechstwórcę. Trudno się dziwić, skoro ich jedynym przeznaczeniem było przejść jak najwięcej kroków i umrzeć jak najpóźniej. Nawet najbardziej wierzący przestali dostrzegać w tym sens, kiedy zostali zrzuceni do tego piekła - Jarnar skrzywił się lekko i pokręcił głową. - Ostatnim pocieszeniem był dla nas Gorum. On rozumiał naszą dolę i stąpał u naszego boku za każdym razem, kiedy wychodziliśmy w bój. Każdy żołnierz, czy tego chciał czy nie, zwracał się do niego z modłami. Dziękował za przeżyty dzień i prosił o następny, a kiedy przychodził na niego czas… błagał, by zabrał go ze sobą. - Najemnik spojrzał zamyślony przed siebie, nie zwalniając kroku.
- Tak… to trudny czas na wiarę i gdyby nie ty… - mężczyzna zerknął w oczy swojej wybranki. - Pomyślałbym, że bóg opuścił nas już dawno.
- Taaak, wskrzeszenie że zmarłych jest bardzo wyraźnym znakiem, że bóg istnieje i jednak trzyma rękę na pulsie. Nawet gdy obwiniamy go za własne nieszczęścia... - na koniec wypowiedzi Sybill odwróciła zawstydzone spojrzenie, wbijając wzrok w ziemię. -Teraz już myślę inaczej... Nawet jeśli moja siostra zginęła w ataku demona na króla Jerzego, to jestem spokojna o jej duszę, Wszechstwórca na pewno przyjął ją do siebie - dodała cicho.
- Jestem pewien, że grzeje już u niego stołek i obserwuje swoją siostrę z góry - odparł ciepło Axim i na chwilę objął jej ramię, które potarł dłonią, jakby chciał ją rozgrzać.
- W takim razie resztę dnia spędzamy w świątyni i wśród twoich wyznawców. Może znajdziemy jeszcze chwilę, by potrenować wspólnie? - zaproponował, z lekką nutą ekscytacji.
Sybill spojrzała na Janrara z zainteresowaniem.
- To wspaniały pomysł! - stwierdziła z entuzjazmem.