Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2018, 01:22   #458
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
19 dzień Gaśnięcia 1372 roku rachuby dolin. Suzail, Górne miasto

Prowadząc konie, Venora dotarła do gospody jakiś czas przed świtem. Niebo było jeszcze nocne, a przenikliwy chłód zwiastował srogą zimę. Na miejscu okazało się, że to na nią wszyscy czekają gotowi do drogi. Gustav i Anger oraz Dundein wraz z najbardziej podekscytowaną wyprawą Agness. Ex kultystka z tatuażami na twarzy chodziła tam i z powrotem pod frontowymi drzwiami do gospody, a kiedy tylko usłyszała zbliżającego się Młota z Venorą na grzbiecie od razu oprzytomniała i ożywiła się jeszcze bardziej.
-No! To już jesteśmy w pełnym składzie! Ruszajmy! Ruszajmy!- wycedziła z uśmiechem, po czym od razu wspięła się na swego rumaka. Kompani przywitali się i po szybkim rekonesansie doszli do wniosku, że są gotowi i mogą ruszać. Korzystając z jeszcze pustych uliczek Suzail pognali do zachodniej bramy. Jak zawsze obecność sługi Helma zapewniła strażników, że zatrzymywanie grupki i kontrola mija się z celem. Jako, że słońce powoli wynurzało się ponad horyzont, zbrojni otworzyli żeliwną kratę na bramie i Venora z kompanami miała otwartą drogę.

~***~


[media]http://www.youtube.com/watch?v=zBqcugvdi-w[/media]

Kompani jechali cały dzień robiąc tylko niezbędne przerwy dla bezpieczeństwa i zdrowia wierzchowców. Plecy oraz członki bolały ich od ciążących pancerzy, oraz od siedzącej pozycji. Na zachodnie krańce królewstwa prowadziła jedynie udeptana ścieżka.
Po za kapryśną pogodą i nocnymi mrozami jesień przyniosła przede wszystkim krótkie dni, co towarzysze Venory odczuwali najbardziej.
-Niebawem zapadnie zmrok. Musimy rozbić obóz…- oznajmił Gustav zerkając na północ w kierunku górskich szczytów, które w tej części pasma były i tak najmniejsze. Na południe rozciągało się piękne wybrzeże Smoczego Morza, pełne dzikich plaż i pnących się ku niebiosom zielonych wyżyn.
-W górach lepiej będzie nie rozpalać ognia, ale tu jesteśmy w miarę bezpieczni, więc proponuję się nazbierać drwa i rozpalić- odezwała się Anger, schodząc ze swego konia.


Venora rozejrzała się wkoło, a następnie zeskoczyła z grzbietu czarnego wierzchowca. Młot zarżał i szturchnął rycerkę głową, a ta odruchowo już zaczęła go głaskać po łbie.
- Wystarczy mi cztery godziny snu i w ciemności dobrze widzę, więc wezmę drugą wartę, jak już będzie czarna noc. Dundeinie weźmiesz pierwszą? - zaproponowała paladynka. - Anger, Agness, zajmiecie się ogniskiem? Ja zajmę się końmi - dodała.
-Podzielimy warty na trzy. To interesujące, że wystarczają ci tylko cztery godziny snu, ale twój kompan pewnie z chęcią pospałby dłużej…- wtrącił się Gustav. Był szorstkim i prostym człowiekiem, lecz tacy już byli ludzie z Północy. Mężczyzna miał szerokie bary i zadbaną brodę, a w jego piwnych oczach kryła się długa i zawiła historia.
Kapłan Tempusa odłożył na bok swój bojowy młot i tarczę, po czym jak gdyby nigdy nic wręczył uzdy swego wierzchowca Venorze. Na jej nieco zmieszane spojrzenie tylko wzruszył ramionami -Przecież mówiłaś, że zajmiesz się końmi?- dopytał by się upewnić.
-Bracie, bądźże trochę milszy…- zrugała go Anger.
-Czyżbym cię uraził?- spytał pochylając głowę bliżej rycerki.
Panna Oakenfold pokręciła głową.
- Nie ma problemu - odparła i przejęła od mężczyzny wodze. Jedynie Młot wyprostował się, jakby nie podobało mu się, że ktoś nieznajomy zbliżył się do jego pani.
Venora odeszła trochę od miejsca gdzie miało być rozpalone ognisko i tam zabrała się za rozsiodłanie koni, zaczynając od swojego wierzchowca. Zwierzęta były spokojne, a nawet gdy któreś zaczynało się wiercić, to wystarczyło jedno tupnięcie Młota by się uspokajały. Paladynka pomyślała sobie, że jej rumak poczuwał się do bycia przywódcą tego całkiem już sporego stada.
-Tutaj mgła nie powinna nas niepokoić.- Anger przyglądała się górom, podobnie jak jej brat. Robili wrażenie, jakby spotkanie z gigantami naprawdę było dla nich silnym przeżyciem.
-Trzeba się zastanowić jak ich rozdzielić. Kiedy będą w grupie, nie podołamy im- dodała po krótkiej chwili.
-Ciekawe ilu ich w ogóle będzie...- Agness wzruszyła ramionami.

-Ilu by ich nie było, zetniemy łby każdego! Nienawidzę gigantów, tfu!- wtrącił się krasnolud, spluwając pod nogi.
- Mój przełożony powiedział mi kilka słów o gigantach mgielnych - odezwała się Venora, nie przerywając swojej czynności. - Grupy łupieżcze liczą do pięciu sztuk, czasem nawet może im towarzyszyć gigant chmurowy, atakują z ukrycia, obrzucając przeciwnika głazami... - rozpięła ostatnie mocowanie siodła i zrzuciła je na ziemię z grzbietu Młota. - Mówi się, że wywołują mgłę, ale to nie prawda. One tylko z niej korzystają by się ukrywać, bo ich mlecznobiała skóra daje im wrodzoną zdolność wtapiania się w mgłę - po tych słowach zabrała się za siodło Kamy. - Mierzą siedem metrów i nie noszą pancerzy. To akurat dla nas dobra wiadomość - skomentowała i poklepała po łbie klacz za to, że grzecznie stała gdy zdejmowała z niej sprzęt. - Gorzej z gigantami chmurowymi. Te potrafią lewitować i magią roztaczać mgłę - skrzywiła się pod nosem. - Są za to mniejsze, "raptem" pięciometrowe - mówiąc to przeszła do ostatniego ze swoich koni. Bułat nieco się boczył, ale Młot prychnięciem szybko przywołał go do porządku. - Raz walczyłam z gigantem innym razem byłam w poselstwie w enklawie wzgórzowych gigantów. Obie sytuacje dobrze się skończyły - wspomniało jej się i od razu poczuła się winna, że nie zdążyła odwiedzić brata w siedzibie Purpurowych Smoków. Kiedy skończyła z Kasztankiem, zabrała się za konie nowych towarzyszy.
-Proszę, proszę. Odrobiła lekcje- rzekł z dumą Dundein, uśmiechając się pod nosem.
-Jeśli jakoś skupicie ich uwagę, lub odciągniecie od obozowiska, zatruję ich zapasy wody- zaproponowała bez ogródek Agness. Nie krępowała się z taką opcją, wszak trucizny są domeną kobiet.
Venora zgromiła wzrokiem koleżankę.
- Mało ci trucia? - odezwała się zgryźliwie panna Oakenfold. Jakby nie patrzeć ich znajomość zaczęła się od chęci zatrucia świętej dla Ilmaterytów studni. - I nie mów mi, że wzięłaś ze sobą truciznę?! - żachnęła się dopiero po chwili i natychmiast odwróciła w kierunku ex kultystki.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline