Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2018, 22:45   #185
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Proxy, kurwa! - milion myśli na raz uderzyły do głowy Eriki.

Pierwsze skojarzenie jakie jej się pojawiło to złowieszczy przydomek. Izanagi. Węgierka wstrzymała oddech przerażona, że powiernik złego żywiołu jakimś cudem przedarł się przez misterne zabezpieczenia bazy.
Logika jednak wyraźnie wskazywała, że zabezpieczenia były niezawodne i gdyby ów członek mroku chciał dostać się do bazy, to skończyłoby się to dla niego choćby śmiercią z powodu braku miejsca w serwerowni.

Ale kiedy przed nimi stanął zupełnie obcy Obdarzony, Erika pobladła całkiem. Pomimo dobrego rozeznania w sylwetkach zbroi Węgierka nie kojarzyła tej sylwetki ani spośród “swoich”, ani spośród wrogów. Szybko spojrzała na Proxyego, w obawie o jego życie. Mężczyzna nie wrócił do ludzkiej postaci, co oznaczało, że żyje. Kalipso pomimo bólu w barku rzuciła się na Drwala.
- Nie ma tu na ciebie miejsca! - syknęła do Polaka, łapiąc go mocno za ramię, w próbie powstrzymania go przed samobójstwem. - Ochrona! - krzyknęła.

Uzbrojeni oficerowie SPdO wparowali do pomieszczenia, mierząc z broni w żółtą zbroję. Nie pociągnęli za spusty, bo istniało zagrożenie, że Nadzorca i jej ochroniarz mogli oberwać rykoszetem. Widok pistoletów w rękach SPdO od razu uświadomił Erikę o tym problemie.
- Wróć do ludzkiej postaci i padnij na ziemię! - krzyknęła Kalipso przez zaciśnięte zęby, bo wybity bark mocno jej doskwierał.

- Gdzie jestem?! - wydobyło się wreszcie z głębi żółtej zbroi, dosłownie w tej samej chwili gdy zaczęły się pojawiać na niej niewielkie, ale częste wyładowania.

Erika nie miała pojęcia co zwiastuje to co działo się na pancerzu obcego, ale miała przeczucie, że nie jest to nic dobrego. W pomieszczeniu zrobiło się bardzo gorąco od napiętej atmosfery jaka w nim zapanowała. Węgierka musiała szybko coś zrobić.

- Jestem Kalipso powiernik żywiołu wody, Nadzorca Obdarzonych w Europie. Wróć do ludzkiej postaci albo otworzymy ogień! - krzyknęła, licząc że na Obdarzonego zadziała groźba jaka kryła się za jej pseudonimem, stanowiskiem i mocą, z której słynęła jej sylwetka zbroi.

Wydawało się, że ich nieoczekiwany gość odetchnął z ulgą. Podniósł ręce w górę w oczywistym geście poddania się i po sekundzie przemienił się. Na miejscu żółtej zbroi stała naga i równie śliczna co przestraszona blondynka.


Drwal podniósł brew zaskoczony i bezceremonialnie zlustrował ją z góry na dół.
- Proxy ściągnął sobie z internetu laskę. Niezły nerd - mruknął pod nosem.

- Isobell Beckett, pseudonim Flash, południowo-amerykański oddział Światła - blondynka zdołała wydusić z siebie samej, ciągle drżąc ze strachu. Skuliła się, w bezskutecznej próbie zasłonięcia się samymi rękami.


Erika zapatrzyła się na pierś blondynki, ale w przeciwieństwie do Drwala ona nie oceniała jej kobiecych walorów, a uważnie oceniała kryształ jaki miała nieznajoma. Węgierka z ulgą określiła odcień jako jasny. Od razu rozejrzała się za ubraniem i dostrzegła bluzę Proxyego. Złapała ją w rękę i podeszła do Beckett, zarzucając na jej nagie plecy.
- Paweł, sprawdź co z Proxym. Przynieść mi tu komplet ubrań - nakazała spoglądając po swoich podwładnych, a sama została już przy dziewczynie. - Jak się tu znalazłaś? - zapytała roztrzęsioną Isobel, zdobywając się w końcu na cieplejszy ton głosu.

- Mazzentrop - wymamrotała otulając się bluzą. - Zaatakował… - była bliska płaczu. - Chciał mnie zabić. Cheza kazała mi uciekać - założyła ubranie i skuliła się w sobie. - Void wrzucił mnie do wody, tam… - przełknęła łzy. - Tam się przemieniłam i po kablach uciekłam na ślepo. Coś… Coś mnie ściągnęło tutaj.

- Jesteś tu bezpieczna - Erika odruchowo przytuliła dziewczynę, obejmując ją jedną ręką i kątem oka spojrzała na Proxyego. Nie miała pojęcia jak, ale faktycznie ściągnął on Beckett w to miejsce. Nic a nic też nie rozumiała z tego co powiedziała dziewczyna i założyła, że dramatyzuje i może zwyczajnie miała traumę po tym jak znalazła się w promieniu działania mocy Mazzentropa.
Zaraz pojawił się przy niej oficer SPdO z kompletem ubrań. Węgierka przejęła to od niego i podała nagiej kobiecie.
- Isobel, ubierz się, pójdziemy do mojego biura - Kalipso korciło żeby już wymusić na niej by opowiedziała co się do cholery działo, ale widziała, że dopóki jej nie uspokoi to niczego z niej nie wyciągnie. - Proxy, żyjesz? - rzuciła przez ramię.


- Ledwo… - wymamrotał Lenny. Jego cały pancerz kopcił się od przegrzania. - Czuję się jakbym przyjął na klatę piorun… Chcę urlop na jutro - stęknął.

Kalipso odetchnęła w duchu słysząc swojego podwładnego. Teraz odrobinę spokojniejsza mogła zająć się przybyszem.

- Przyprowadzić tu lekarza, natychmiast! Saber, ma stawić się w moim biurze - warknęła Erika do funkcjonariuszy SPdO, których liczebność w pomieszczeniu stale rosła. - Proxy zostań w miejscu i nie przemieniaj się dopóki opieka medyczna tu się nie pojawi. Paweł, zostań z nim i przyjdź gdy lekarz oceni jego stan.

Po wydaniu dyspozycji spojrzała na Beckett. Nowa pociągając nosem szybko założyła na siebie komplet dresów. Erika wyraźnie widziała, że kobieta nie nawykła do nagości, co było typowe dla osób nie pracujących w terenie.
- Chodźmy - rzuciła Węgierka gdy Isobel zapięła bluzę.



[media]https://usercontent1.hubstatic.com/13448150.jpg[/media]

Wielkie morskie akwarium stojące przyciągało wzrok i w jakiś dziwny sposób hipnotyzowało kojącym spokojem, gdy patrzyło się jak rybki leniwie sobie w nim pływały. W gabinecie Nadzorcy Europy panował półmrok, który rozświetlały jedynie lampy w akwarium i monitor laptopa Nadzorcy. Beckett siedziała skulona na dużej skórzanej kanapie, owinięta kocem, który Erika miała tu wraz z poduszką na okoliczność zarwania nocy w pracy. W dłoniach Isobel trzymała kubek gorącej kawy i wpatrywała się w kolorowe zwierzątka. Lekarz już przebadał kobietę i podał jej leki uspokajające, a Erika potwierdziła w bazie jej tożsamość. Co oczywiście z niczym się nie zgadzało. Szczególnie z tym, że według bełkotliwego rzucania wypowiedzi przez Beckett, to wychodziło jasno po nią przybył Mazzentrop, żeby przejąć jej moc. To co Obdarzona wyczytała z bazy podstawowych danych o zarejestrowanych Obdarzonych, Beckett była posiadaczem jednej mocy o małej "wartości". Za nic Mazzentrop dla takiej mocy nie pofatygowałby się osobiście. Ale był pewien zgrzyt, bo Węgierka wyraźnie widziała, że kobieta w formie zbroi miała powyżej trzech metrów co nie zgadzało się z zapisami w rejestrach. Co więcej ktoś o jednej mocy nie mógł posiadać tak dużego rozmiaru. “Flash” wyraźnie dorównywała wysokością Lennyemu, który był Dwójką.

Bark wciąż bolał Kalipso jak jasna cholera, ale teraz z powodu nastawienia wybicia, a rękę miała w temblaku. Odprawiła lekarza odmawiając wzięcia morfiny tłumacząc się, że nie ma czasu na przemianę i musi mieć czystą głowę. Najchętniej by teraz wzięła coś na ból, a następnie przemieniła się. Niestety nie mogła. A to w obecnej sytuacji stanowiło ogromne problemy. Erika, wygodnie oparta na fotelu wpatrywała się w kubek kawy i unoszącą się nad nim parą. Uniosła wzrok na Beckett. W pokoju były teraz same i bez zgody nikt nie mógł wchodzić do jej gabinetu, a jedynym odstępstwem miały być informacje lub połączenie prosto z K2. Kalipso nałożyła zakaz na powielanie informacji o tym co wydarzyło się w serwerowni. Oficjalnie Proxy powstrzymał próbę infiltracji systemów, a naoczni świadkowie mieli milczeć w sprawie pojawienia się Obcego obdarzonego.
Saber wraz z Pawłem stali przed drzwiami do jej gabinetu i pewnie próbowali podsłuchać o czym rozmawiały kobiety. Niestety to uniemożliwiały wygłuszenie pomieszczenia i wielkie akwarium, którego filtry dość głośno szumiały, stanowiąc dodatkowe “zabezpieczenie” przed podsłuchem.

Kalipso zalogowała się głębiej w system bazy danych Światła, tam gdzie tylko osoby o najwyższym poziomie dostępu miały dostęp do dokładniejszych informacji. Rejestry w kartotece Beckett od pierwszego spojrzenia zdziwiły Erikę. 25 letnia kobieta pochodząca z Nowej Zelandii zarejestrowana została w Wielkiej Brytanii. Przez wiele lat nic nie działo się aż do tego roku. Na początku 2017, na własny wniosek Beckett zgłosiła się do pracy dla Światła, a ten został opatrzony rekomendacją z wewnątrz Światła. Kalipso aż musiała przetrzeć oczy gdy zobaczyła nazwisko osoby, która podpisała się pod wnioskiem o przyjęcie Isobel do Światła.
" Jack?!"

Dalej było jeszcze ciekawiej. Smaug zalecił skierowanie panny Beckett do Argentyny i... Sprawdzenie jej przez Dove.
" Poświadczył za nią to po cholerę kazał jej przeszukać głowę?" Erika nie miała pojęcia co o tym myśleć, a pierwszy pomysł jaki jej przyszedł to zadzwonienie do Vallenhauera.
" Cholera, nie odbierze, bo jest na pewno w drodze do Mazzentropa" Węgierka bezgłośnie westchnęła i dopiero teraz dostrzegła dokument załączony do tego wniosku.

Opisane w nim było, że panna Beckett zapierała się iż "nauczyła się" nowej mocy. Po sprawdzeniu jej po przemianie, okazało się, że jej rozmiar urósł do 3 metrów. Pani Beckett zaprezentowała nową moc, która objawiała się pod postacią zdolności do przenoszenia się w inne miejsce po dotknięciu jakiegoś metalowego elementu. Zarzekała się również, że "nigdy nikogo nie zabiła".
Testy psychologiczne jasno mówiły, że kobieta nie kłamie. W podsumowaniu było opisane by Dove sprawdziła ją, gdyż istniało niebezpieczeństwo, że Beckett była kretem. Zalecono by panna Beckett nie była świadoma bycia poddaną działaniu mocy Dove, gdyż istniało prawdopodobieństwo, że podobnie jak testy, kobiecie może udać się oszukać również telepatkę.

"To sporo tłumaczy. Dziwne, że nie zmieniono jej danych głównych o wielkości, choć zdjęcia zaktualizowano... Niczym się nie różnią... Czemu Jack był w to zamieszany?" Erika zmarszczyła brwi. Musiała później o to dopytać. Dalsze zapisy w aktach mówiły, że obawy nie zostały potwierdzone i Beckett oczyszczono ze stawianych jej za plecami zarzutów. Otrzymała stanowisko informatyka w oddziale północnoamerykańskim. Dalej już nic się nie działo. “ Może Lenny dopatrzy się czegoś więcej…”

- Isobel, ja rozumiem, że czujesz się teraz okropnie, ale jesteś w tej chwili jedyną osobą, która może powiedzieć co tam się wydarzyło. Przepraszam, ale nie możemy dłużej czekać. To ważne bym mogła tobie zapewnić ochronę skoro Mazzentrop chciał cię zabić - Erika wypowiedziała te słowa najdelikatniejszym tonem na jaki było ją stać. - Opowiedz po kolei co się działo - dodała .

Beckett nieśmiało spojrzała w jej kierunku i powoli pokiwała głową. Wbiła wzrok w trzymany kubek i zasępiła się myśląc o tym od czego zacząć.


- Najpierw… To znaczy sam atak zaczął się od tego, że miałam akurat dzień wolnego po nocce i obudził mnie taki jeden co wbił mi się przez okno do mieszkania - mówiła tonem pozbawionym emocji, co zawdzięczała działaniu leków uspokajających. - To znaczy to był Obdarzony, który jak po chwili się okazało potrafił używać mocy bez przemiany, to znaczy jako człowiek - mówiła chaotycznie, ale nie na tyle by utrudniało to w zrozumieniu tego co miała do przekazania. - I jak tak stał w salonie, to spanikowałam i się przemieniłam, i razem z nim wypadliśmy na ulicę. Z czwartego piętra. I wtedy okazało się, że jest śnieżyca w mieście. Wtedy też spotkałam, tam na trawniku przed blokiem, szefową, to znaczy Chezę, Jack Dove - powiedziała to jednym tchem, aż musiała odsapnąć po tej wypowiedzi. Upiła odrobinę kawy. - I wtedy właśnie wyszło z rozmowy z nią i tym zamaskowanym gościem, co mi okno wybił, że Mazzentrop przyleciał po mnie, bo niby mam żywioł.
Erika, która słuchała jej uważnie, bo o ile wspomnienie o osobie używającej mocy bez przemiany nie zrobiło na niej wrażenia to słysząc ostatnie słowo, aż przestała oddychać. Uniosła w górę brwi w zaskoczeniu, ale nie przerwała wypowiedzi, choć już ugryzła się w język, żeby nie zapytać jaki niby ma żywioł.

Beckett nawet nie zauważyła zdziwienia na twarzy Nadzorcy, bo jej wzrok cały czas wbity był w kubek z kawą.
- Cheza kazała nam iść do portu, żebym tam mogła przez kabel podmorski uciec. Ten dziwny otoczył nas jakimś polem ochronnym, że niby Mazzentrop nas miał w ten sposób nie wyczuć. Potem… Jak już dotarliśmy do portu…On już tam czekał. Ludzie z naszych sił szybkiego reagowania z Jakiro na czele go zaatakowali, Cheza do nich dołączyła, a mnie ten nieznajomy, ten co mi okno wybił, zaciągnął na zamarzniętą zatokę. Tam już się potoczyło szybko. Przez pęknięcie w lodzie wskoczyłam do wody, przepłynęłam chwilę i dotknęłam sieci, potem… Znalazłam się tutaj.

Erika pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie wyraziła jednak tego w słowach, wpierw w myślach dokładnie analizując wersję wydarzeń opisaną przez Isobel. Dopiero wtedy zmarszczyła brwi na wspomnienie o Obdarzonym w masce, który używał mocy bez przemiany. Ale jednocześnie Kalipso miała pustkę w głowie co do pytań dodatkowych. Najwyraźniej sama potrzebowała dłuższej chwili, żeby przyswoić te informacje.

Starając się wszystko ogarnąć w logiczną całość wypiła porządny łyk kawy. Nie musiała pytać Beckett o jaki żywioł chodzi. Doskonale wiedziała jakiego brakowało. Mimowolnie połączyła ją ze sprawą Informatora, którą to badała z Lennym od czasu uratowania Elliota w Londynie. Erika wbiła nieobecne spojrzenie w ekran swojego laptopa. Możliwe było, że poszukiwana przez nią osoba, czy też osoby, sprzedały informacje o Beckett i jej domniemanym żywiole do Mazzentropa. A to już był wystarczający powód, żeby... Zrobić to co zrobił w Argentynie.
- Na tą chwilę nikt poza obecnymi w serwerowni nie ma wiedzy o twoim istnieniu - Erika w końcu zabrała głos. - To na szczęście garstka sprawdzonych i zaufanych osób - dodała i powoli wypuściła powietrze z płuc. - Bardzo dobrze, że Proxy ciebie tu ściągnął - pokiwała głową w zamyśleniu. - Czy czujesz się na siłach, żeby odpowiadać na moje pytania? - Erika spojrzała na Isobel ze współczuciem bijącym z jej oczu.

Przez chwilę nowozelandka się wahała, ale ostatecznie nad zmęczeniem i strachem górę wzięło poczucie obowiązku, więc kiwnęła potakująco głową.

- Wspominałaś o Obdarzonym bez zbroi co używał mocy - Erika wpierw przytoczyła wypowiedź dziewczyny. - Możesz o nim coś więcej powiedzieć? Widziałaś go kiedyś? Czy ktoś w oddziale go zna?

Flash pokręciła przecząco głową.
- Cheza musiała go chyba spotkać wcześniej, ale też nie wydaje mi się… To znaczy chwilę przed tym jak się pojawił w moim mieszkaniu. Bo później ona się go pytała czy się czasem już nie spotkali, ale on zaprzeczył.
- Skąd się wziął? Czemu wam pomógł? - Węgierka pytała dalej.
Isobell się zamyśliła.
- W sumie, to nie wiem. Może Cheza będzie wiedzieć więcej. Może.
- Skąd pewność, że nie był w formie zbroi? Mógł przecież być po prostu niski - Nadzorczyni drążyła dalej temat. - Używanie mocy bez przemiany nie jest możliwe - dodała a w jej głosie nawet odrobiny fałszu nie dało się wyczuć.
- Był mojego wzrostu, no może trochę wyższy. Nosił kurtkę i buty… Normalne ubranie… - wyliczała. - I jego głos, był zupełnie… normalny. Choć może rzeczywiście był tak mały jak się przemieniał - widać sugestia Eriki zasiała w niej ziarno niepewności. - Ale jak go o to zapytałam, czy używa mocy w ludzkiej postaci, to… Potwierdził.

- Mamy tu jednego lekarza, którego forma zbroi jest tak drobna, że spokojnie mieści się w szerokim białym fartuchu, stąd moje pytania - wyjaśniła Erika. - Możliwe, że odpowiedział ci tak dla zbycia cię - dodała, ale ton wskazywał, że były to po prostu jej przemyślenia, które nieopatrznie wypowiedziała na głos. - Jakoś się przedstawił?

- Nie… Nie pomyślałam, żeby zapytać, tyle się działo…

Erika pokiwała głową, choć wcale jej nie ucieszył brak odpowiedzi. Ostrożnie oparła się na swoim fotelu, podsuwając bliżej siebie laptop. To, że miała przed sobą powiernika dobrego żywiołu elektryczności wciąż było dla Węgierki ogromną abstrakcją. Ze skupioną miną myślała nad sposobem potwierdzenia tego w praktyce. Nie mogła jednak tego zrobić jeśli chciała udawać, że Beckett nie istnieje. Wtem do głowy wpadł jej głupi pomysł. Żeby jednak nie przedłużać milczenia Kalipso zadała kolejne pytanie.
- Czy były jakieś wcześniejsze wydarzenia, które teraz wydają ci się być związane z tym atakiem?

W czasie kiedy Beckett rozmyślała nad odpowiedzią, Erika zaczęła przeszukiwać pliki w swoim komputerze. Notatki w które chciała spojrzeć były teraz w jej mieszkaniu, ale na komputerze wciąż miała zdjęcia.
" Ha... Pasuje" poczuła aż ciarki na plecach i przygryzła wargę patrząc na zdjęcie dysku, który wydobyła z dna jeziora, kiedy współpracowała z profesorem Massashim.

- To znaczy… Razem z Chezą pracowałyśmy nad tym… Bo chyba wpadłam na jakiś przeciek, i to… - przełknęła ślinę. - Nie chcę… Rzucać jakiś oskarżeń, myślę, ja tylko pliki sprawdzałam, to znaczy… - zaplatała się tym co chciała powiedzieć. - Chyba wpadłyśmy na przeciek, ale… Chyba błędny, ja już nie wiem, naprawdę.

Słowo "przeciek" od razu zwrócił uwagę Eriki, która raptownie wyprostowała się.
- Spokojnie. Powiedz mi po prostu to co wiesz. Po kolei - zachęciła ją Kalipso, opierając się łokciem zdrowej ręki na blacie biurka.

- Kilka dni wcześniej… Mój program do monitorowania przepływu danych wykrył coś niepokojącego i wraz z Chezą sprawdzaliśmy sprzęt pracowników, by wykryć kto mógł to zrobić. Wypadło, że chodziło o Davida Lovana. Ale zaznaczam, że nie wiem co było wysyłane, tylko coś było nie tak. Cheza miała się tym zająć, ale potem sprawy inaczej się potoczyły… W każdym razie Jakiro walczył z Mazzentropem jak uciekałam.

Erika zastukała paznokciami o blat. Lovan Informatorem? Jeśli miałoby to zostać udowodnione to była to obrzydliwa wiadomość.
- Przekażę informacje Proxyemu, który jest administratorem i twórcą całego systemu informatycznego Światła. Jeśli ktoś ma tą wiadomość potwierdzić lub zanegować to tylko on - po tych słowach Węgierka wstała i podeszła do Isobel. Usiadła obok niej na kanapie. - Bardzo, naprawdę bardzo dobrze się stało, że uciekłaś. Gdyby cię dopadł i przejął twoją moc... Skutki tego byłyby katastrofalne dla całego świata - skomentowała przyglądając się dziewczynie.

Nowozelandka ważyła sobie w głowie słowa, które właśnie wypowiedziała Kalipso i aż zbladła. Chyba dopiero teraz dotarło do niej, że rzeczywiście ma żywioł.
- I co teraz ze mną będzie? - zapytała Isobel bardzo cicho.
- Na razie zostaniesz pod moją opieką. Będę musiała wymyślić powód dlaczego wszędzie ciebie będę ze sobą ciągać - powiedziała Erika, uśmiechając się do niej ciepło. - Później w obstawie trafisz do głównej bazy na K2 gdzie pozostaniesz pod ochroną Białego. Będziesz tam dopóki nie nauczysz się skutecznie sama siebie bronić. Wiem, brzmi nieciekawie, ale sama jestem przykładem, że da się to przetrwać i wrócić w miarę do normalności - dodała pokrzepiającym tonem.
- Jak się poznano na tym, że mam żywioł? Po czym to… widać?

Węgierka chwilę myślała nad tym co jej odpowiedzieć.
- Zdecydowana większość mocy posiadanych przez Obdarzonych to ułamki tego co potrafią żywioły - zaczęła Erika. - Przeglądałam twoje akta osobowe... Teraz pewnie już wiesz jak zyskuje się nowe moce? - zapytała retorycznie. - Mocy nie można się nauczyć. Je można wyłącznie... Pozyskać pozbywając życia innego Obdarzonego i to też tylko w konkretnych okolicznościach. Jednakże jeśli, tak jak to było z tobą, faktycznie pojawia się coś na kształt nowej mocy to może świadczyć o posiadaniu żywiołu. Żywioł jest potęgą, którą ogranicza wyłącznie wyobraźnia jego posiadacza. Główna jednak rzecz, która powinna rzucić się w oczy to rozmiar twojej postaci zbroi. Jak na posiadacza tylko bazowej mocy jest ona za duża. Ja sama po zyskaniu żywiołu urosłam tak bardzo, że przez pierwsze tygodnie treningu uczyłam się zachowywać równowagę - pokręciła głową. - Także jeśli Lovan faktycznie był tym kto sprzedał ciebie do Mroku to... Miał dostęp do danych, których nawet zastępca nie może oglądać... Powinnaś była od razu trafić na K2, a nie do Argentyny.

Beckett skuliła się w sobie.
- Wszyscy… Wszyscy którzy mają więcej niż jedną moc zabijali. Ja też teraz będę musiała? - to pytanie było po części retoryczne i skierowane do siebie samej. - Inaczej zawsze będą na mnie... polować?

Erika powoli pokiwała głową, potwierdzając obawy Isobel.
- Sama rozumiesz czemu informacja o tym jest skrzętnie przez nas pomijana. Nikt z nas nie będzie ciebie zmuszał do pozyskiwania nowych mocy. Nikt też nie zostawi ciebie bez ochrony - zapewniła. - Paradoksalnie największym zagrożeniem dla życia Obdarzonego jest drugi Obdarzony. Ja pierwszą moc przejęłam w obronie własnej, gdy dwie zbroje zaatakowały mnie by przejąć moją podstawową moc. Nie pamiętam czy miałam wtedy wyrzuty sumienia, bo wspomnienie bólu złamanej ręki i radość ze uszłam z życiem przyćmiło wszystko inne - westchnęła.
Isobell tępo wpatrywała się przed siebie trzymając przy twarzy kubek z resztką kawy. Na pewno nie tak wyobrażała sobie ten dzień, a jeszcze nie minęło południe. Przynajmniej dla niej samej.

Do drzwi gabinetu rozległo się pukanie.
- Wejść - rzuciła Erika i wstała z kanapy. Przeszła obok akwarium i stanęła w wąskim korytarzu jaki wygradzał zbiornik z morską wodą, czekając na tego kto stał za drzwiami.
Po chwili do środka wszedł Irlandczyk Rollins.
- Szefowo, mamy informacje z Buenos Aires, wygląda na to, że już po wszystkim.
Kalipso pokiwała głową. Nie była zdziwiona, skoro powód całego zamieszania zniknął.
- Jakieś wiadomości z K2? - dopytała Erika. - Wiadomo czy kogoś tam posłano?
- Smaug chyba jeszcze nie dotarł, ale… Szef wszystkich szefów tam się udał. Tylko Mazzentrop zdążył zwiać.
- Czyli już po wszystkim... - skomentowała pod nosem Erika. - Jeszcze przez dobę podtrzymuję stan wyjątkowy w Europie. Zrzucajcie do mnie wszystkie informacje o tym co się tam działo. Jak się ma Proxy?
- Poparzenia drugiego i trzeciego stopnia. Lekarze mówią, że nawet po przemianie zostaną mu blizny, ale poza tym wszystko w porządku.

- Cholera, to niedobrze... - Erika pokręciła z niezadowoleniem głową. - Ah, z resztą... Trzeba się cieszyć bo oberwał takim ładunkiem że cud że żyje. Kiedy będzie mógł się przemieniać?
- Za tydzień najwcześniej - Kurt zrobił kwaśną minę. Wiedział, że w tej sytuacji nie była to najlepsza wiadomość.
- Nie, niech wypoczywa i nawet nie myśli o wcześniejszej przemianie. Na tą chwilę już nic pilnego nie ma do robienia. Przekaż mu, że jak będzie kombinował to nakaże by dostał bloker - odpowiedziała Kalipso tonem zdradzającym, że nie żartuje. - Pójdę do niego później. A teraz możesz odejść.
Saber zasalutował i opuścił pomieszczenie, zostawiając kobiety same.

Węgierka wróciła do Beckett.
- Mam pomysł jak cię ukryć i od razu wytłumaczyć skąd się tu wzięłaś - na twarzy Eriki pojawił się triumfalny uśmiech. - Lenny może być niezadowolony, ale pójdzie na to... - usiadła na kanapie zadowolona z rozwiązania jakie wpadło jej do głowy. - Ale punkt pierwszy to załatwienie ci nowej tożsamości.
- Co się z tym wiąże? - zapytała odruchowo powierniczka żywiołu błyskawicy. Już bezwiednie przyjmowała kolejne zmiany w swoim życiu. Ten dzień ponownie okazywał się być takim, który najlepiej było przespać.

- Za jakiś czas zostaniesz w swoich aktach uznana za zaginioną, a na dniach wszystkie oddziały SPdO dostaną komunikat by poszukiwali ciebie. Dokladnie nie wiem kiedy to się stanie, bo status musi nadać ktoś spoza Europy aby nawet cienia podejrzeń nie było że cokolwiek wiemy w tej sprawie - zaczęła odpowiadać. - Mam znajomego, który winny mi jest przysługę, załatwi ci lewą tożsamość zwykłego człowieka, a ty zaczniesz się malować i zmienisz fryzurę, nie ma opcji, żeby po tym cię ktoś rozpoznał. Doskonale jestem świadoma, że mamy w bazie przecieki, więc nawet Whistlera sprowadzę tu bez uświadamiania go czy kogokolwiek, że ciebie tu mam. A do czasu przeniesienia cię na K2 ja zrobię z ciebie swoją asystentką, żeby nikogo nie zdziwiło, że wszędzie ciebie za sobą ciągam.

- Niech będzie - potwierdziła zrezygnowana. Jej świat już nie mógł się bardziej wywrócić do góry nogami. Zgodziłaby się pewnie na każdą propozycję Eriki.
Kalipso położyła dłoń na ramieniu dziewczyny.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować to mów. A teraz spróbuj się przespać - dodała na koniec i wstała. - Na chwile muszę wyjść. Kurt będzie tu z tobą pod moją nieobecność.

Beckett pokiwała głową, odstawiła pusty kubek na podłogę i ułożyła się na kanapie.


Kolejne godziny minęły Erice na skrupulatnym realizowaniu planu jaki sobie ustaliła. Nie mogła działać za szybko, co odrobinę ją irytowało. Szybko okazało się, że musiała wtajemniczyć kilka osób jeśli to wszystko miało się udać i po nerwowych przemyśleniach zdecydowała się na tych którym ufała nawet w temacie własnego bezpieczeństwa. Boyard był jej zastępcą i ukrywanie tego tematu przed nim tylko by wzbudziło jego podejrzenie bo do tej pory Węgierka wtajemniczała go w każdą swoją decyzję i powody dla których je podejmowała. Proxy... W końcu to on się przysłużył ściągnięciu do bazy żywiołu i własnym zdrowiem to przypłacił. Perceptor był tym, który przebadał Isobel i widział jej kryształ, a Saber... Cóż, okazało się że Proxy akurat jemu zdążył się pochwalić, że ściągnął laskę z netu.
W tym całym bałaganie nawet nie chciała myśleć już o tym, że nie zobaczy rodziny dopóki Beckett jest pod jej ochroną.

Wielkim problemem nagle stał się dla niej Drwal. Musiała przenieść go na czas pobytu Beckett w Europie. Był on niczym średnio oswojona hiena - póki trzymała go na smyczy pewna ręka to było w porządku, ale obawiała się, że w jego pokrętnym umyśle zrodzi się chętka na bezbronny żywioł. Teraz tym bardziej informacja o jej ciąży nie mogła wyjść na jaw. A ręka w temblaku jej w tym niestety nie pomagała. Na teraz wymówkę miała taką, że po wybiciu barku odezwały się uszkodzenia nerwów do jakich doszło u niej po za szybkiej przemianie, z czasów rekonwalescencji po walce z Desolatorem. Na najbliższe dwa tygodnie, według zalecenia Perceptora, miała wymówkę żeby nie przyjmować formy zbroi. Niestety Kalipso zaraz zaczęła snuć podejrzenia, że on może się już domyślać...

Najprostszą z rozmów jakie przeprowadziła był telefon do starego znajomego. Borys gdy tylko usłyszał głos Eriki, jak zawsze zmienił ton na typowy dla dobrego wujka.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 21-02-2018 o 19:17.
Mag jest offline