~"To skoro masz wpływ na przeszłość… To nie pozwól odejść wybrańcowi”~
Paladynka wstrzymała oddech wpatrując się prosto w gadzie ślepia niebieskiego smoczydła, które nawet przygarbione z przemarznięcia, górowało swą posturą nad jej sylwetką. Nie wątpiła, była pewna tego kogo miała przed sobą. Czuła dziwną mieszankę ekscytacji i zmartwienia spowodowane tym spotkaniem. Po raz kolejny miała przed sobą namacalny dowód prawdziwości tego co pokazywały jej senne koszmary.
~ A więc to tak się spotkaliśmy…? Nie... To nie tak… Wtedy musiało być inaczej… Co to oznacza? ~ przeszło jej przez myśl, a serce mocniej zabiło, bo przecież wedle słów niebieskiego z jej snów mieli się poznać dopiero parę lat po powstaniu Tiamat. Bez słowa zbliżyła się do krat celi więziennej, nawet na chwilę nie odrywając spojrzenia od jaszczura.
- Xalaz'sir... - jego imię Venora wypowiedziała powoli, wyraźnie i na tyle głośno, że jej kompani nie mieli problemu usłyszeć. Mimika smoczydeł przestała być już dla niej taką zagadką, odkąd spędziła z Balthazaarem tyle tygodni w podróży, dlatego uważnie badała reakcję wymienionego. Skupiła się też na tym by wyczuć jego aurę lecz bardziej zrobiła to z nawyku, niż celowego działania. W śnie co prawda nie czuła od niego zła, ale podobnie przecież było z Agness.
-Asskbener kalahat ponurd!- krzyknął jaszczuroczłek, błyskawicznie doskakując bliżej krat. -Aż tylu was przysłał by mnie zabić?- warknął już nieco spokojniej przyglądając się przez oblodzone kraty celi Venorze i jej towarzyszom.
-Ja znam ten symbol…- zatrzymał wzrok na napierśniku Anger, gdzie widniał emblemat Tempusa - Młota na wrogów. -Nie wiedziałem, że tacy jak wy paktują ze smokami…- skomentował z szyderczym uśmiechem. -Róbcie co do was należy i oszczędźcie mi tylko waszego biadolenia…- odsunął się od krat czekając cierpliwie.
Paladynka mimowolnie uśmiechnęła się. Dłonią sięgnęła do swojej szyi i spod pancerza wyciągnęła na wierzch swój medalion. Symbol Helma ukazał się oczom smoczydła.
- Czyżbyś naraził się Kultowi Smoka? - zapytała Venora.
-Naraziłem się wielu tyranom… Po co wypytujesz, zabij mnie i skończmy tę farsę.- odparł rycerce.
- Dziś może być twój szczęśliwy dzień - Venora położyła rękę na lodowej kracie. - Myślę, że moglibyśmy się dogadać, bo też mam z nimi zatargi
-Więc nie przybyłaś mnie zabić?- spytał zdziwiony.
Panna Oakenfold pokręciła głową.
- Biorąc pod uwagę okoliczności... Stawiałabym, że bogowie mnie przysłali by cię odnaleźć - odparła mu z pełną powagą w głosie i spojrzała przez ramię na kompanów. - Wydaje się, że wystarczy walnąć w kratę kilka razy młotem, żeby otworzyć - spytała patrząc na Dundeina i Gustava.
-Jak to?- Gustav rzucił Venorze chłodne spojrzenie. -Mamy go wypuścić?- dopytywał.
-Postradałaś zmysły?- smoczydło zwróciło się do panny Oakenfold. -Jest szalona, tak?- spojrzał na Anger stojącą najbliżej krat.
Panna Oakenfold była najbardziej zaskoczona reakcją smoczydła.
- Tak wypuścimy go i nie, nie jestem szalona - odpowiedziała paladynka niezrażona ich komentarzami. - Nie stójcie jak kołki. Anger masz może jeszcze jedną Ciszę? - dodała.
-Tak, ale powinniśmy zachować to zaklęcie. Smok sam powiedział, że czuł cię na wiele mil. Pewnie wie, że udało nam się przeżyć.- odrzekła kapłanka.
-Skoro nie przysłał cię ten przeklęty gad… To skąd znasz moje imię?- Xalaz’sir uniósł brew nachylając się nieco bliżej krat.
- Odpowiem ci na to pytanie, gdy się stąd wszyscy wydostaniemy - odpowiedziała rycerka i spojrzała na Anger. - Skoro i tak mnie wyczuwa to Cisza w niczym nie pomoże. Jak spotkamy białego to Agness pośle na niego Cień. A teraz przynajmniej nie zleci się tu cokolwiek kręci się po tych korytarzach jak zaczniemy się tłuc w tą kratę
-W tej części zamku nie ma nic po za tym białym skurwielem…- odparł z złością w głosie. -Walenie na nic wam się zda. Próbowałem wiele razy. To jak grochem o ścia…- w pół zdania przerwał mu krasnolud, który po prostu wziął zamach młotem i uderzył z łoskotem. Lód ze stalowej kraty rozprysnął się po całej celi i korytarzu, ale krata jedynie lekko zadrżała.
-Mówiłem…- skomentował nieudolną próbę oswobodzenia go.
- Hymm. Macie magiczne młoty to jakby się postarać to w końcu puści... Albo wspólnymi siłami podważymy kratę - Venora wskazała na zawiasy drzwi celi. - Chyba, że gdzieś tu znajdziemy klucze - po tych słowach odeszła od uwięzionego i zaczęła rozglądać się za czymś w rodzaju posterunku strażników. Sama pamiętała, że gdy była zamknięta w lochu to klucze do jej celi mieli strażnicy czuwający nad osadzonymi.
-Ten zamek powstał w kilka dni. Myślisz, że ulegnie orężu ze skromną esencją magii?- zakpił Xalaz’sir.
-Te cele otwierały się tylko kiedy on tu przychodził. Tylko on je potrafił otworzyć. Z resztą nie widziałem tu nikogo poza nim i tymi cholernymi golemami…- dodał kręcąc głową.
-Faktycznie… Tu nie ma zamka…- krasnolud nie mógł wyjść z podziwu.
- Skoro powstał tak szybko to na pewno znajdzie się jakaś niedoróbka - stwierdziła Venora, niezrażona pesymizmem towarzyszy i osadzonego. - Nie ma rzeczy niemożliwych, damy radę znaleźć rozwiązanie - dodała. - Spróbujcie rozbić tą ścianę - wskazała bok celi, który wyglądał jakby był stworzony z lodu podobnie jak przegroda, którą zagrodził ich wcześniej biały smok. - Chyba, że któreś z was zna czary, które mogłyby teraz okazać się przydatne? - paladynka z nadzieją spojrzała po towarzyszach.
-Nie jesteś szalona a naiwna…- smoczydło pokręciło łbem. -Twoje proste czary mary nic tu nie pomogą. Żeby otworzyć tę przeklętą celę musisz przyprowadzić tu gospodarza tego zamku. W swej ludzkiej postaci...- ukazał skrawek kłów w karykaturze uśmiechu. Venora znała ten uśmiech. Widziała go w snach.
Paladynka dziwnie się poczuła widząc jego grymas.
- Jak niby miałabym tu przyprowadzić smoka i to jeszcze w ludzkiej postaci? - panna Oakenfold pokręciła głową. - Odnoszę wrażenie, że wcale nie zależy ci na opuszczeniu tego miejsca - powiedziała Venora wyzywającym tonem. - Jakby tak go pomniejszyć magią to by się zmieścił między kratami... Albo przyzwać jakąś ognistą istotę to by podgrzała pręty i dało się je wygiąć... Nie, tego chyba już nie mamy. Hymm albo roztrzaskanie? Rdzewienie? - rzucała pomysłami patrząc po towarzyszach.
-To chyba, prędzej sprowadzimy tu tego smoka niż maga, który za sprawą magii otworzy te kraty…- pokręcił głową Gustav.
- Najpierw spróbujcie rozbić tą ścianę lodu - nakazała Venora, tak jak wcześniej już wspomniała by młotami rozkruszyć lód, z którego wydawały się być zrobione ściany celi smoczydła. - Jak się tu w ogóle znalazłeś? - zapytała wracając spojrzeniem na Xalaz’sira.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |