Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2018, 01:16   #480
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Nieproszony gość... - syknął jeden z potworów łamaną, smoczą mową.
-Zabić gość. Zabić.- odparł drugi.
-Chronić serce!-
-Chronić! Chronić!- wymieniły kilka zdań i ruszyły w kierunku Venory.
- Stoicie mi na drodze... - mruknęła Venora i cofnęła się nieco, zwiększając dystans od wrogich istot. Wtedy poprawiła chwyt na rękojeści miecza i wyszeptała słowa modlitwy, która uczyniła jej broń ostrzem zguby. Dopiero teraz, gotowa do walki ruszyła na pierwszego z brzegu.
Przeciwnik skoczył ku rycerce, ale Venora wykonała zwód i wyprowadziła cios w podbrzusze oponenta. Miecz z niewiarygodną szybkością świsnął trzykrotnie, za każdym razem bardzo dotkliwie raniąc smocze wynaturzenie. Rozpaczliwy ryk poniósł się korytarzami jaskini, kiedy pocharatana bestia, plując krwią zatoczyła się w rozdzierającym ją bólu.
Drugi z potworów zawył z rozpaczy widząc jak jego rasowy kuzyn pada martwy pod gradem ciosów Venory. Stwór trzymał w szponiastych łapach dwa oblodzone łańcuchy długości metra. Bestia najwyraźniej była doskonale wyszkolona w walce takiego rodzaju orężem gdyż błyskawicznie zasypała Venorę ciosami.

Kolczaste łańcuchy nie dały rady przebić pancerza paladynki, lecz mimo to ciosy były wyraźnie odczuwalne. Nim Venora zdążyła się zorientować smocza abberacja doskoczyła do niej i ugryzła w ramię. Panna Oakenfold próbowała dźgnąć oponenta w obronie własnej. Stwór dostrzegł to kątem oka i odskoczył na czas, po czym niespodziewanie zakręcił się wokół własnej osi i uderzył ogonem w odsłonięty bok rycerki. Na szczęście nie zaszkodziło to jej aż tak bardzo, a tylko rozjuszyło. Venora posłała mu groźne spojrzenie zwiastujące rychłą zemstę. Skupiona na swoim celu poprowadziła ostrze z białej stali, tak by podobnie jak to zrobiła likwidując pierwszą bestię, znów zatopiło się w podbrzusze tego potwora, który pozostał.
Ostrze lśniącego miecza dwukrotnie dosięgło szkaradnego ciała smoczej abberacji. Krew trysnęła na śliskie podłoże, lecz to było zbyt mało by zabić potwora. Ten wartko przeszedł do ofensywy, choć obficie krwawił ze swych ran. Stwór zaatakował Venorę nie czekając ani chwili.

Panna Oakenfold zdążyła się uchylić przed ciosem kolczastego łańcucha, lecz w następnej chwili bestia uderzyła z drugiej strony. Uderzenie nie było zbyt mocne, ale potwór nie czekał i od razu doskoczył do Venory gryząc ją w przedramię zupełnie jak poprzednim razem. Nim służka Helma zdążyła zareagować, dosięgnął ją świszczący cios ogona, omal wytrącając z równowagi.

Paladynka by utrzymać się na nogach, oparła się tarczą o ścianę jaskini, a zaraz wykorzystała na swoją korzyść, odpychając od niej z całych sił, by z większą siłą uderzyć w oponenta. Miecz rozciął bok wynaturzenia na całej jego długości. Bestia ryknęła wyginając się z bólu, a wtedy rycerka spuściła na przeciwnika cios od góry, wbijajc ostrze w jego łeb. Smoczy pomiot padł na ziemię w konwulsjach, charcząc krwią.

Venora odsunęła się od konającego i oparła się plecami o ścianę jaskini. Zmęczyła się i potrzebowała kilku chwil odpoczynku.
- Helmie... Zaraz będzie po wszystkim... - syknęła obolała podnosząc spojrzenie na to czego poszukiwała. Zaraz też zaczęła recytować modlitwę, która przyniosła jej nieco ulgi w bólu. Po tym wyprostowała się i ruszyła do celu. Ciągle czuła niedogodności warunków atmosferycznych i potwornej wysokości. Mimo to wiedziała, że nieśmiertelny smok wciąż walczył z niebiańskim objawieniem Helma i bez chwili namysłu od razu ruszyła w kierunku serca skrytego w bryle lodu. Serce było większe od głowy panny Oakenfold, jednak najpierw trzeba było rozłupać grubą warstwę lodu.

Venora z nietęgą miną stanęła przy tym. Widziała ile problemów miało dwóch silnych wojów z rozbijaniem lodu. A ona była sama i miała tylko miecz.
- Choćby mi ręce miały odpaść to rozłupię to cholerstwo w strzępy... - warknęła zdeterminowana. Położyła tarczę na ziemi i pochwyciła miecz w obie dłonie. Uznała, że będzie nim uderzać jak szpikulcem, zamiast machać od boków. Uniosła broń nad głowę i robiąc spory zamach, z całych sił cisnęła w lodową powłokę. Rozkruszyła się, ale nie znacząco. Paladynka ponownie uniosła miecz i znów uderzyła krusząc kolejną warstwę. Do serca była gruba warstwa, ale Venora coraz szybciej i szybciej kruszyła mieczem lód. Z jednej strony ta czynność sprawiła, że zrobiło jej się cieplej, ale zarazem zmęczenie coraz bardzej ogarniało jej ciało.

W końcu po jej kolejnym ciosie, które przestała nawet liczyć, odparł spory kawał lodu, odsłaniając serce.
- Nareszcie! - wysapała zadowolona. Nie czekając ani chwili, pchnęła ostrym końcem klingi w nie, z całych pozostałych jej sił, tak by ostrze zagłębiło się po sam sztych.
Serce w jednej sekundzie poszarzało i ewidentnie obumarło. Nagle też ucichły dźwięki walki na powierzchni, co oznaczało, że jej misja się powiodła i zakończyła sukcesem.
Zgodnie z zasadą, że lepiej dmuchać na zimne, Venora jeszcze profilaktycznie ze dwa, a może trzy razy dźgnęła w serce, by mieć całkowitą pewność, że smok jest martwy. Naraz poczuła wielką ulgę, a ze zmęczenia padła na kolana.
- Odpocznę... Chwilę... - - spojrzała za siebie na korytarz, uśmiechając się szeroko. Położyła dłonie na swojej piersi i wyleczyła w pełni z ran i sińców.

Po kilku chwilach, opierając się na mieczu, wstała z podłogi, zebrała z niej tarczę i ruszyła w drogę powrotną. Serce jej kołatało, a w głowie szumiała na samą myśl że znów zobaczy avatar Helma.
Ostatnim problemem jaki ją czekał było wspięcie się na powierzchnię. Na szczęście sprawę ułatwiała kupa gruzu oraz śniegu, po którym rycerka powoli zaczęła się wspinać. Oślepiające promienie słońca nieco utrudniały wspinaczkę, ale wtedy z pomocą przybył jej wyjątkowo sojusznik, który zasłonił swoją zbroją promienie słońca oraz podał Venorze dłoń, by po chwili wciągnąć ją na powierzchnię. Panna Oakenfold poczuła straszliwie mroźny wiatr oraz skrzypiący pod butami śnieg. Kątem oka dostrzegła również powalone cielsko smoka.
-Świetnie się spisałaś- zagrzmiał rozdwojony głos niebiańskiego bytu.

Venora stojąc przed avatarem swojego patrona uśmiechała się szeroko do niego. Sądząc po jego słowach wydarzenia dzisiejszego dnia były jego planem, a jej udział był w nim kluczowy. Została pochwalona przez swego patrona, co sprawiło, że duma przepełniała jej serce. Czuła jednak tak wielką tremę jakiej jeszcze nigdy w swoim życiu nie zaznała. Gardło miała ściśnięte, a głowa była pusta przez co nie wiedziała jak się zachować. Niestety jak tego rozmawiać z bogiem gdy stoi przed tobą w cielesnej powłoce nie uczono jej w świątyni.
- Zrobię wszystko, żeby nie zawieść - wypaliła w końcu z wielkim zaangażowaniem, nie odrywając nawet na chwilę spojrzenia od Helma. - Co będzie dalej? - ośmieliła się zapytać.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline