Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2018, 12:12   #482
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Kiedy zniknęłaś za magiczną bramą uznaliśmy, że najlepiej będzie wrócić do lochu i tu na ciebie czekać. Kiedy jednak tu dotarliśmy kraty były otwarte, a smoczydła już nie było.- odparł Dundein.
-Jesteś cała? Jaki on był? Twój Helm?- wtrąciła Agness.
-Niezły mieczyk. Można?- spytał Gustav, przyglądając się wydobytemu ze smoczej piersi orężu.
Paladynka wyglądała na zawiedzioną, że smoczydło uciekło, ale tak po prawdzie nie dziwiła się mu, bo dobrze wiedziała jak frustrujące jest siedzenie w celi.
- Może go jeszcze spotkamy - skomentowała zniknięcie Xalaz'sira. - Tak jestem cała - zapewniła Venora z uśmiechem. - Co więcej, czuję się lepiej niż kiedykolwiek! - na zainteresowanie Gustava bronią, pozwoliła mu wziąć miecz do ręki. - Helm polecił mi go wyciągnąć ze smoczych trzewi. W nim skryta była energia witalna po tym jak serce zostało oddzielone od ciała - wyjaśniła. - A mój bóg... Jego awatar był wspaniały! Wysoki, silny i emanował tą niesamowitą aurą... - stwierdziła rozanielonym tonem. - A jego zbroja nawet po ciężkiej walce ze smokiem była nieskazitelna... Nawet nazwał mnie swoim wybrańcem - dodała na koniec z wypiekami na twarzy.

-No to już wiemy jakiego mężczyzny ci trzeba…- zażartowała Agness, na co Venora posłała jej oburzone spojrzenie, lecz szampański nastrój po zwycięstwie wyparował w jednej chwili. Kiedy Gustav tylko złapał za rękojeść miecza Venory krzyknął z bólu i upuścił oręż, który upadł z głośnym łoskotem.
-Na bogów! Moja ręka!- warknął, na prędce ściągając stalową rękawicę. Dłoń kapłana była sina i opuchnięta.
-Co się stało?!- Anger od razu doskoczyła do cierpiącego brata.
-Nie wiem, zupełnie jakby mi ją odmroziło…- odparł zerkając na Venorę.
Paladynka zmarszczyła brwi zmartwiona tym co się stało.
- Przepraszam... Dundeinie, ulecz go proszę - mruknęła panna Oakenfold i schyliła się do miecza. Wcześniej nawet nie zastanawiała się, że ta broń może być niebezpieczna dla tego kto jej używa. Niepewnie sięgnęła po nią i ostrożnie chwyciła za rękojeść.
Miecz nie wyrządził jej krzywdy. Dundein skinął Venorze głową i wyrecytował słowa modlitwy, by po chwili załagodzić ból Gustava.

-Chwila… Ja znam to ostrze.- Agness dokładnie mu się przyjrzała, choć nie odważyła wziąć go do ręki.
-To Szpon Zimy lub nazywany przez niektórych Furią Auril. Ten miecz wykuto ponoć dla najwierniejszych sług Auril, ale to tylko spekulacje. Ponoć istnieją tylko dwa takie egzemplarze. Słyszałam, że ten miecz zawiera w sobie pierwiastek zimy i zadaje cierpienie każdemu kto nie jest w jakikolwiek sposób odporny na ten żywioł.- wyjaśniła exkultystka.
- To by wszystko wyjaśniało. Ja mam w sobie nieco krwi niebian, dlatego mnie nie rani. Ale faktycznie rękojeść jest chłodna w dotyku... - skomentowała paladynka i zamachała mieczem. - Ciekawe jak się sprawdzi w walce... - dodała w zamyśleniu, po czym spojrzała po towarzyszach. - Przeszukajmy po raz ostatni to miejsce i wynośmy się. Muszę czym prędzej wracać do Suzail. Muszę o wszystkim opowiedzieć swoim przełożonym

Ponowne przeszukanie zamku niczego nie przyniosło. Poza lodowymi posągami nie było w nim nic, a szabrowanie zamrożonych trupów było niegodne, podchodzące pod bezczeszczenie zwłok. Dlatego też nikt, poza Agness, nie chciał się tego podjąć, a nawet i exkultystka zrezygnowała gdy zdała sobie sprawę ile wysiłku by kosztowało ją rozłupywanie lodowych figur.

Był już wieczór więc kompani podjęli decyzję, że zostają na nocleg w zamku. Przy ognisku rozpalonym w sali tronowej z kilku kawałków drewna jakie znalazły się chyba przypadkiem w tym miejscu, jeszcze przez długi czas Dundein zachęcał Venorę by opowiadała wydarzenia, które nie były ich udziałem i miała koniecznie nie pominąć żadnego szczegółu. W końcu ustalili warty i poszli spać, choć Agness jeszcze przez długą chwilę marudziła jak bardzo jest jej zimno, choć śpiwór miała najbliżej ogniska.

21 dzień Gaśnięcia 1372 roku rachuby dolin. Lodowy zamek Krwi na Śniegu. Bezimienne góry na południowym zachodzie Cormyru

Skoro świt kompani, po szybkim śniadaniu wyszykowali się do drogi. Agness była marudna, ciągle przypominając jak bardzo jest jej zimno. Na ratunek jej i pozostałym który musieli słuchać jej jęków, przyszła Venora, która podczas swoich modłów przed snem, poprosiła swego patrona by zesłał jej moc, którą będzie mogła uchronić towarzyszkę przed zamarznięciem. Krótka modlitwa sprawiła, że exkultystka poczuła się znacznie lepiej.

Z zamku przeszli ścieżką do obozowiska gigantów. Trupy pokonanych olbrzymów były zmrożone i leżały w tych samych miejscach co je pozostawili dnia poprzedniego. Stamtąd weszli na drogę, którą już znali. Podróż poszła im przez to znacznie sprawniej również z powodu braku mgły. Dotarli w końcu do miejsca gdzie zostawili wierzchowce. Anger i Gustav nie widząc zwierząt nigdzie w zasięgu wzroku już spisali je na straty, zamartwiając się ile czasu zajmie im pieszy powrót. Lecz paladynka nie przestawała nawoływać swojego rumaka. Po godzinie, którą reszta kompanów przeznaczyła na odpoczynek, Venora wskazała punkt w oddali.
- Młot już jest blisko - zapewniła, a pozostali spojrzeli tylko po sobie, ale z zaciekawieniem wyczekiwali. Czarny ogier galopował na czele małego stadka koni, które posłusznie pilnowały się go. Dundein i Agness chyba już przywykli do bycia zaskakiwanym przez młodą rycerkę więc nawet dużo się nie zdziwili. Za to kapłani Tempusa nie mogli uwierzyć własnym oczom.

- Jak ty to robisz? - spytała ją zdumiona Anger.
- Jestem bardzo zżyta z moim wierzchowcem - odparła panna Oakenfold jakby to miało wszystko tłumaczyć.
-Nie lepiej byłoby zżyć się z jakimś mężem?- Agness trąciła młodszą towarzyszkę, łokciem w bok, puszczając jej oczko.
- Zaczynasz brzmieć jak moja matka... - fuknęła Venora w odpowiedzi.

Nareszcie mogli ruszyć w dalszą drogę. Na trakcie nic nie niepokoiło ich, a gdy przyszedł zmierzch, zdecydowali się kontynuować podróż, bo teraz już każde z nich marzyło o położeniu się spać w ciepłym łóżku pod dachem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline