-Ano nie odmawia się. Ja z kolei wolałbym siedzieć nad swoją księgą zaklęć z szklaneczką elfiej brandy.- nieznacznie wzruszył ramionami.
-Napijesz się czegoś? Jesteś spięta, jakbyś właśnie spotkała tę swoją hordę nieumarłych…- dodał żartobliwym tonem.
- Nie odmówię - skinęła głową i wydawała się być wdzięczna za tą propozycję.
Grajkowie niedługo potem zakończyli powolny utwór i zagrali coś bardziej żywiołowego. Arlo w tym czasie zabrał dwa puchary ze słodkim winem ze srebrnej tacy jednego ze sług, wręczając jeden Venorze, a drugi zostawiając dla siebie. Mężczyzna upił łyk i skinął głową z uznaniem.
-Wyśmienite. Uwielbiam calishyckie wina. Zupełnie jakby ktoś zamknął w butli kwintesencję lata.- skomentował i upił drugi łyk wina.
Panna Oakenfold nigdy nie rozprawiała nad smakiem alkoholu bardziej niż "dobry" czy "niedobry". Z tego względu jeszcze bardziej odczuwała jak mocno nie pasuje do tego miejsca. Zastanawiała się czy teraz częściej będzie musiała bywać na takich wydarzeniach i spotykać się z ludźmi z wyższych sfer. Niby była córką właściciela tartaku, ale też wnuczką rycerza więc nie powinna jednoznacznie określać się jako osoba pochodząca z niższych warstw społecznych.
Venora upiła wina i musiała przyznać, że było ono jednym z lepszych jakie kosztowała. Na dworze Simona miała okazję popróbować dobrych trunków których większość osuszał oczywiście Dundein.
- Zawsze obracałeś się w takim towarzystwie? - zapytała czarodzieja, spoglądając na niego. Venora zdawała się z każdą chwilą być coraz mniej spięta i bardziej pewna siebie, jakby szybko przyzwyczaja się do nowych okoliczności. - Wspominałeś też o swoim planarnym pochodzeniu. Zechcesz powiedzieć coś więcej w tym temacie? - zapytała z zainteresowaniem.
-Po prawdzie to nie wiele wiem o swojej rodzinie. Mistrz przygarnął mnie podczas wizyty w Calimporcie. Magią władałem odkąd pamiętam. Przeganiałem grupkę złodziejaszków, kiedy mistrz odwiedzał pobliski bazar. Dopiero z czasem wyszło na jaw, że moje ciało przejawia nienaturalne dla ludzi cechy.- wyjaśnił ze spokojem.
- Tobie też jakieś smoczydło plunęło kwasem w twarz? - zapytała z rozbawieniem paladynka. Po tym jego wyznaniu spojrzenie jakim patrzyła na Arla wydawało się być przyjaźniejsze, cieplejsze niż do tej pory.
Mężczyzna otworzył szeroko oczy nie kryjąc zdziwienia.
-Sugerujesz, że moja twarz jest oszpecona?!- teatralnie udawał oburzenie.
-Czy pan jest czarodziejem?- piskliwy głosik młodego dziewczęcia zwrócił uwagę rozmawiającej dwójki towarzyszy.
-Tak kochanie!- odparł Arlo.
-To prawda, że potrafisz przyzwać jednorożca?- spytała uśmiechając się szeroko. Arlo wziął dziewczynkę na ręce i udawał, że tańczy obracając się w koło.
-Nie potrafię wyczarować jednorożca, ale potrafię inne rzeczy wyczarować.- puścił dziewczynce oczko.
Venora stanęła w pewnej odległości od nich i przyglądała im się z rozbawieniem malującym się na jej twarzy.
- Lepiej żeby nie była to kula magicznego ognia - skomentowała panna Oakenfold popijając wino z kielicha. - Ale szkoda, że nie umiesz przywołać jednorożca. Sama bym chętnie to zobaczyła - dodała żartobliwym tonem.
-A ty też jesteś magiem?- dziewczynka zwróciła się do Venory.
Rycerka pokręciła przecząco głową.
- Nie, nie jestem - dodała i na tym miała skończyć, ale nie mogła się powstrzymać. - Ale znam jedną sztuczkę - powiedziała i wychyliła do końca zawartość kielicha, po czym trzymając go w dłoni przed sobą sprawiła, że nagle rozświetlił się on silnym światłem.
-Ale piękne!- krzyknęła zafascynowana podskakując w miejscu.
-Kim jesteś, jeśli nie magiem?- spytała z szerokim uśmiechem.
Venora zgasiła światło i mrugnęła do dziewczynki.
- Paladynem - odpowiedziała jej. - A gdzie twoja mama? Nie powinnaś tak sama tu przebywać - dodała tonem pouczenia.
-A co to jest paladyn?- spytała dziewczynka. -Mój tata stoi tam…- wskazała dowódcę straży przybocznej lorda Trollobójcy.
-Paladyni to rycerze walczący o dobro i przestrzeganie praw. Niestraszne jest im żadne zło - Venora znacząco spojrzała na Arla.
- Są szczególnymi wojownikami, którzy postępują według honorowego kodeksu. Są przekaźnikami woli swych bogów tak jak i kapłani, i podobnie jak oni potrafią leczyć, a ci najbardziej wprawieni są w stanie przełamać nawet najcięższe choroby - spojrzenie rycerki skierowało się ku osobie, którą wskazała dziewczynka. - Na pewno jesteś dumna z taty. Jak ci na imię? - zapytała uśmiechając się przyjacielsko.- Ja nazywam się Venora, a mój towarzysz czarodziej ma na imię Arlo - dodała.
-Jestem Kattie.- uśmiechnęła się uroczo. -A raz jak bawiłam się w lesie i się zraniłam o cierniste krzaki, to przyszedł pan Blot i mnie uleczył. Czy on też jest paladynem?- spytała.
- Może tak, a może po prostu kapłanem. Powinnaś go zapytać sama - odparła jej Venora z ciepłym uśmiechem. Panna Oakenfold zawsze miała słabość do dzieci i było to teraz po niej widać.
-Następnym razem go spytam hi hi…- zaśmiała się piskliwie.
- Lubisz takie przyjęcia? - zapytała rycerka.
-Wolę bawić się w lesie.- odparła patrząc Venorze głęboko w oczy.
- Tak jak i ja - zgodziła się z nią rycerka.
-Kat dziecko!- oczom Venory ukazała się starsza kobieta, która bez skrupułów podeszła i odebrała czarodziejowi dziewczynkę z rąk.
-Najmocniej przepraszam, ale trudno upilnować tak żywiołowe dziecię…- tłumaczyła się skruszonym tonem.
- Nie szkodzi - zapewniła ją paladynka. -Najwidoczniej ciągnie swój do swego - mrugnęła do małej. Kobieta pokłoniła się nisko Venorze i Arlo, po czym odeszła w kierunku jednego z korytarzy.
-Do twarzy ci w towarzystwie dziecka.- skomentował mag. -Idę po więcej wina. Przynieść tobie również?- upewniał się.
Panna Oakenfold powiodła spojrzeniem za kobietą z dzieckiem i dopiero jak zniknęli zwróciła uwagę na Arla.
- Tak, nie mam problemu, żeby złapać kontakt z dziećmi - odparła. - Ale na własne się raczej nie zdecyduje - dodała w zamyśleniu. - Tak, chętnie wypiję więcej. O tam zajmę nam miejsce - powiedziała i skierowała kroki do wolnych miejsc na skraju stołu.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |