Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2018, 14:59   #492
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
13 dzień Opadania Liści. Królewski Las, miasteczko Waymoot

Przespała prawie cały dzień. Ale nie ona jedna. Dundein i Gustav również chrapali w najlepsze, bo gdy kapłan Tempusa znalazł krasnoluda to zamiast go przyprowadzić do namiotu, to dał się namówić kapłanowi Moradina na kilka kufli piwa więc wrócili niewiele przed panną Oakenfold.
Ale kiedy w końcu Anger i Agness zgoniły ich do posiłku, cała trójka wyglądała jakby zmartwychwstała z pomocą mało zdolnego kapłana.
- Mamy co najmniej dwa dni wolnego... - powiedziała Venora popijając wodę, bo na jedzenie nie mogła patrzeć.
- Teraz już tylko jeden - zauważyła Anger, kręcąc głową z niezadowoleniem, gdy patrzyła po skacowanych.
- Venoro nie sądziłam, że wykażesz się taką samą nieodpowiedzialnością co i oni - odezwała się Agness, ale jej rozbawiona mina jednoznacznie wskazywała, że robi sobie z niej żarty.
- Ciii... Nie musisz kszyczećć - pouczył ją zaraz Dundein.

- Wiem... Następnym razem się będę pilnować - jęknęła zaraz Venora, kryjąc twarz w dłoniach. Głowa jeszcze ją bolała, ale pokrzepiała się tym, że przynajmniej nie załatwiła się aż tak jak świętując pasowanie na rycerza. Miała chociaż nadzieję, że ten który ją rozpijał przez tamten czas był chociaż w podobnym teraz stanie co i ona.
Dzień minął im bardzo leniwie. Venora, Dundein i Gustav tylko przekręcali się z boku na bok w swoich śpiworach odzyskując powoli wolę do życia. Za to Anger i Agness donosiły im ze studni świeżej wody do picia.
Dopiero po zmroku i zjedzeniu zupy, którą Anger odkupiła od tutejszego gospodarza, zaczęli normalnie funkcjonować.
- Ten wypoczynek to prawdziwy dar od bogów. Nie wyobrażam sobie w takim stanie jechać konno - rycerka aż wzdrygnęła się na wspomnienie o tym.
- Dobry dowódca wie, że wojsku trzeba dać chwilę wytchnienia - zaśmiał się Dundein.
Reszta wieczoru minęła im na tematy około alkoholowe, w których prym wiódł krasnolud, tłumacząc między innymi skuteczne techniki zapobiegania upojeniu alkoholowemu. Niestety jego stan sprawiał, że był mało przekonujący w tym co mówił.

Venora jeszcze zdobyła się na to by ubrać się i wyjść na spacer byle tylko choć trochę się przewietrzyć. Zimny wiatr szarpał jej płaszczem w każdą stronę. Chłód nieco ją orzeźwił, więc mogła skupić się na analizowaniu tego co działo się na uczcie u Trollobójcy, bo musiała ocenić, czy przypadkiem nie zachowała się jakkolwiek nieodpowiednio. Tego wieczoru było znacznie ciszej i spokojniej w obozowisku. Był to jasny sygnał, że każdy w jakiś sposób sobie pofolgował i teraz wolał wypoczywać. Rycerka opatulona płaszczem zrobiła rundkę dookoła obozowiska i wróciła do namiotu. W międzyczasie z rozmów między wartującymi wyszło, że kolejny dzień również miał być przeznaczony na odpoczynek. Zmarznięta dopadła do swojego śpiwora i owinęła kocem. Choć przespała cały dzień, to zasnęła prawie natychmiast.

14 dzień Opadania Liści. Królewski Las, miasteczko Waymoot

Venora przebudziła się, kiedy grupka zbrojnych przemaszerowała dziarskim krokiem obok jej namiotu. Po nakrapianym bankiecie rycerce zostały jedynie wspomnienia. Spędzony na odpoczynku dzień doskonale wpłynął na jej formę i nastrój. Kompani w namiocie słodko spali, za wyjątkiem Anger i Agness, które wspólnie modliły się do Tempusa klęcząc przed własnym orężem, jak mieli to w zwyczaju Tempusyci. Venora wyściubiła głowę spod śpiwora i od razu usłyszała krople deszczu uderzające o poszycie namiotu. Można się było tego spodziewać, wszak zima była już tuż tuż. Powoli wygramoliła się z posłania i już miała przywitać się z kobietami, ale powstrzymała się. Przerywanie im w modłach byłoby bardzo niegrzeczne, więc przyglądała się im. Cieszyło ją niezmiernie, że Agness znalazła sobie nowego patrona i teraz z takim zaangażowaniem uczyła się od Anger.
W końcu cicho, by nie rozpraszać ich, Venora ubrała się i pomimo deszczu stukającego w materiał namiotu, wymknęła się na zewnątrz. Zdecydowała przed śniadaniem zajrzeć do koni i sprawdzić czy niczego im nie brakuje.

Wierzchowce były bezpieczne i zadbane. Miejsce, gdzie znajdowała się zagroda, chroniły ogromne, wiekowe dęby. Większość rumaków była przykryta narzutami, bądź kocami by za bardzo nie zmarznąć w taką pogodę. Młot był spokojny i zadowolony, ale kiedy tylko poczuł obecność swej pani od razu pobudził się i zaczął energicznie poruszać łbem.
-Ho ho!- krzyknął młody mieszkaniec Waymoot, widząc zbliżającą się Venorę. -Ja tu pilnuję cały czas! Nie trza doglądać, bo zajmuje się końmi bez przerwy!- oznajmił pogodnym tonem.
- Bardzo dziękuję za pracę jaką wkładasz w opiekę nad nimi. Przyszłam się tylko przywitać z moim łobuzem - odparła mu panna Oakenfold. Podeszła do zagrody i poczochrała Młota po łbie, który wyciągnął najdalej jak mógł w jej kierunku. Prawie straciła równowagę gdy szturchnął ją domagając się pieszczot. - Mam nadzieję, że nie rozrabia za bardzo - przytuliła w końcu końska głowę i rozejrzała się za resztą stada.
-Nie, nic a nic. Ten jest wyjątkowy. Kiedy jakiś zwierz mi tu wierzga albo zaczyna być niegrzeczny to ten tupnie raz czy dwa i od razu jest spokój…- odparł, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Tak, to bardzo wyjątkowy rumak i niczego się nie boi - pochwaliła Młota, głaszcząc go między uszami. - Już niedługo będziesz się nudził, jutro w końcu ruszymy w drogę... A jak nie to zabiorę cię na przejażdżkę - zapewniła, a zwierz bardzo rozumnie pokiwał łbem. Postała z nim jeszcze jakaś chwilę, aż w końcu musiała odejść. Miała zamiar od tutejszych gospodarzy zakupić coś na śniadanie dla całej jej drużyny.

Zanim Venora zaczęła wprowadzać swój plan w życie i wybrała sobie docelowe domostwo, gdzie miała zamiar pytać o strawę w oddali, pomiędzy wielkimi dębami dostrzegła grupkę bawiących się dzieci oraz małą Kattie pośród nich. Dzieciaki ganiały się i krzyczały wesoło piskliwymi głosikami. Panna Oakenfold zastanawiała się co jest powodem, że to miejsce jest takie spokojne i bezpieczne, mimo iż znajduje się w miejscu otoczonym z każdej strony gęstym lasem na pozór groźnym i mrocznym.
~Może mają dobry układ z druidem?~ przeszło rycerce przez myśl. W końcu ktoś już wspominał, że tutejsi mieszkańcy zawsze gdy wycinają jedno drzewo to na jego miejsce sadzą dwa nowe. Paladynka już miała iść do upatrzonego gospodarza, który już od kilku dni chętnie im sprzedawał jedzenie, ale zawahała się. Postanowiła wpierw upewnić się czy dzieci aby nie poszły zbyt daleko w las.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline