-
Poczułem zawirowania magii. Ktoś tutaj korzystał ze splotu kilka chwil temu, tylko nie wiem jeszcze kto i czemu się przede mną kryje…- odparł, po czym powoli zszedł z końskiego grzbietu. Arlo podpierając się na włóczni powoli zaczął chodzić wokół miejsca, gdzie zatrzymał wierzchowca uważnie się rozglądając.
-
I uznałeś, że to świetny pomysł ruszyć sprawdzić to samemu? - skomentowała z ironią jego zachowanie Venora, spoglądając przez ramię w kierunku skąd przybyli. Na wszelki wypadek sama zaraz przymknęła oczy i skupiła się na wyczuciu negatywnej energii w otoczeniu.
Cztery ogniska złej energii kryły się w zasięgu kilku metrów. Trzy zdawały się ukrywać pod poszyciem lasu, a jedno nieopodal Arla. Venora swoim szóstym zmysłem dostrzegała małe istoty o podobnej energii, jaka towarzyszyła Agness.
-
Uznałem, że dam sobie świetnie radę w pojedynkę, ale skoro już tutaj jesteś…- rzekł Arlo, po czym wypowiedział kilka fraz zaklęcia i czerwona aura tajemniczej istoty przestała być niewidzialna.
Młody czarodziej złapał goblińskiego szamana za gardziel, a ten od razu zaczął się wyrywać i szamotać.
-
Zostawić szefa, bo zabijem!- piskliwe okrzyki pozostałej trójki goblinów poniosły się echem pomiędzy drzewami. Pokurcze wyskoczyły spomiędzy korzeni wielkiego drzewa.
Każdy z nich trzymał krótki, pordzewiały i wyszczerbiony miecz. Ich ciała chroniło zaledwie kilka mizernych elementów pancerzy, które wspólnie na niewiele się zdawały. Trójka goblinów trzymała miecze uniesione ostrzami w górę, ale panna Oakenfold zdawała sobie sprawę, że nawet w całej grupie nie sprawiali zagrożenia ani dla niej samej, ani dla Arla.
-
Zostaliśmy otoczeni - sarknęła paladynka przyglądając się goblinom. Dopiero teraz zeskoczyła z konia i dobywając lodowego miecza w dłoń, podeszła bliżej do czarodzieja. -
Co tu robicie? - rzuciła ostrym tonem do zielonych.
-
Tyyy!- krzyknął szaman, a jego twarz wyrażała tak wielkie przerażenie, jakby miał przed sobą samego Grumsha, czy inne plugawe bóstwo. Jego krótkie członki w momencie przestały wierzgać a goblin zawisł w bezruchu.
-
To ty! To… T… T… To… To ty…- łkał próbując nie udusić się ze strachu.
Pladynka zrobiła zaskoczoną minę, ale szybko założyła, że może brzydal kojarzy ją z walki pod Grumgish.
-
Trzymaj go mocno! A tych trzeba zabić! - nakazała Venora i natychmiast skoczyła ku świcie szamana. Zamachnęła się mieczem na pierwszego z brzegu goblina.
-
Nie! Nie zabija ich! Oni nie groźni! My nie robim nikomu krzywdy!- krzyczał szaman, który znów zaczął wierzgać nogami.
Venora nie wykonała cięcia, zatrzymując zimne ostrze nad głową goblina. Nie wyczuwała by w pobliżu znajdowało się więcej tych pokrak, a też wydawało jej się, że szaman będzie bardziej rozmowny zanim zabije jego towarzyszy. Rycerka skierowała zimne spojrzenie na tego gadającego goblina.
-
Skąd mnie znasz? - zapytała.
-
Ty zabić moja pani! Gigantka! Na wzgórzach! My kiedyś należeć do horda! Ale my cie widzieć jak ty odcinać łeb wielka generał! Ty tam być i zabić wszystkich! My uciec i już nie służyć zła generał! My już nie robić ludzie krzywdy!- wycedził przez zęby w panice.
Panna Oakenfold uśmiechnęła się mimowolnie. Widać sława zaczęła już ją wyprzedzać. Nie miała ochoty zostawiać zielonych żywych, bo nie było wykluczone mogą oni być zwadowcami orczej hordy albo czegoś jeszcze.
-
Myślisz, że to ten wywołał to... zawirowanie czy jak to nazwałeś? - zwróciła się do Arla.
-
Bez wątpienia.- odrzekł mag.
-
Co tu robicie? - ponownie zadała pytanie gobliniemu szamanowi. -
Co za czary rzucałeś?
-
My tu żyjemy! Tylko żyjemy! Daleko od ludzi! Daleko! My w ukryciu zostajemy! My nikomu nie robimy krzywdy! Jaskinia! W jaskini! Wielkie wejście do krasnoludzkiego grobu! My tam mieszkamy! Tam mamy grzyby i tam trzymamy zajonce!- wyśpiewał wszystko bez chwili zawahania. -
Opuścić broń! Opuścić!- krzyczał szaman, choć nie wiadomo czy do Venory, czy raczej do swoich współplemieńców.
-
Ja tylko kilka czarów zna! Tylko kilka! Wszystkie wykorzystujemy żeby żyć daleko od oczu ludzi! Daleko!- wyjaśniał.
Paladynka westchnęła. Słysząc tłumaczenia pokurczy nawet odechciało jej się ich wycinać. Szaman wydawał się mówić szczerze, ale kto by tam pojął co w tych łebkach im siedzi.
-
No i bardzo dobrze. Im dalej będziecie się trzymać ludzi tym lepiej dla was. Każdy kto tak nie zrobi skończy jak gigantka - powiedziała groźnym tonem. -
Gdzie jest ten grób krasnoludów? - dopytała, bo zastanowiła ją obecność czegoś takiego w tym miejscu.
-
To tylko wejście do grup! To tylko wejście! Wy oszczędzić Blot i jego chopoki, a Blot pokaże wam grup! Tam “brama bzium-bzium”, ale brama zamknięta! Gobliny nie otwierać, one nie chciały złościć duchy krasnoluda! One tylko żyjom w grup i trzymajom grzyby i zajonce!- mówił szybko, piskliwym tonem.
-
Brama? - Venora wyraźnie się zainteresowała. -
Skoro już wybiegłeś tak chętnie do goblinów to można by sprawdzić ten grobowiec - zaproponowała czarodziejowi, żartując sobie z jego szaleńczego rajdu przez las.
-
Regentka chyba nawet się nie dowie…- wzruszył ramionami mag.
-
Wypuszczę cię, ale bez żadnych sztuczek!- pogroził palcem goblinowi.
-
Blot żadnych sztuczek nie zrobi! Blot nie chce zwady z ludzie!- odparł. Arlo spojrzał na Venorę szukając potwierdzenia w jej oczach.
Czarnowłosa skinęła głową, podejmując ostateczną decyzję. Cofnęła też ostrze swojego miecza od goblina.
-
Prowadź - ponagliła Blota.
-
Blot prowadzi! Wy nie zrobić błont, że wy nie zabijać! My dobre gobosy! My pokazać grup krasnoluda! Chopoki! Idziem! Idziem!- trójka pokurczy towarzyszących szamanowi ruszyła za swym przywódcą, choć miny mieli nietęgie. Marsz poprzez gęste chaszcze trwał kilkanaście dobrych minut.