- Szybko, szybko ! Trzeba pomóc klanowi! Bez klanu wszyscy zdechną! - gorączował się Blop machając rękoma nad głową, chcąc popędzić swoich kamratów by biegli czym prędzej na ratunek.
Najbardziej w tym momencie martwił się o swój kącik, gdzie miał wszystkie garnki i składował znalezione przez siebie unikaty ziół i grzybów. Dopiero w dalszej kolejności lękał się o życie wodza. O szamana w ogóle się nie martwił, bo jego nie lubił i mógłby chętnie zobaczyć jego łeb nadziany na dzidę.