Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2018, 12:14   #500
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Możesz na mnie liczyć pani - odparła czarnowłosa i poczuła jak robi jej się gorąco. Skinęła szybko głową, pokłoniła się nisko i czym prędzej opuściła namiot Regentki. Rozejrzała się po obozowisku by zlokalizować skąd przyszła i gdzie stoi jej namiot, a gdy udało jej się to wypatrzeć, ruszyła we właściwym kierunku. Była pod dużym wrażeniem po rozmowie z władczynią i czuła, że musi po tym ochłonąć zanim zacznie cokolwiek robić.

Najbardziej wyczekiwał jej Dundein. Od samego wejścia doskoczył do niej tak szybko, że trudno było uwierzyć, że krasnolud może być tak zwinny.
- I co? I co? - dopytywał.
- Daj mi się najpierw rozebrać ze zbroi - westchnęła rycerka. Nie musiała nawet się prosić o pomoc, bo brodacz z miejsca zabrał się za rozwiązywanie rzemieni. Venora stojąc w bezruchu czuła na sobie wyczekujące spojrzenia towarzyszy.
- Plany się nieco zmieniły i wyklarowały zarazem - zaczęła panna Oakenfold gdy pozbyła się napierśnika. Spojrzała na Anger i Gustava. - Regentka chce żebyście w Espar zorganizowali modlitwy, o których poinformowani zostaną wszyscy wojownicy. Wierzymy, że wspólne modlenie się do boga wojny o powodzenie w bitwie wzmocni morale wojska. Oznacza to też, że będziecie w walce wspierać główne siły ataku - opowiedziała prawie jednym tchem.

Uwolniona od ciężaru zbroi usiadła sobie na posłaniu.
- Za to ja, kilku ludzi Regentki, ten mag z którym odnalazłam tarczę oraz wasza dwójka - wskazała na Agness i Dundeina. - Ruszymy na zwiad. Trzeba dowiedzieć się czy orkowie nie kombinują czegoś-
- A artefakt? - niecierpliwił się kapłan Moradina.
Venora westchnęła i lekko uśmiechnęła się do Dundeina. Na szczęście regentka dała jej zapewnienie, które teraz mogło ucieszyć i zmotywować krasnoluda.
- Po odbiciu twierdzy, wraz z delegacją poselską, ty Dundeinie zostaniesz wysłany by dostarczyć tarczę prawowitemu właściecielowi - wyjawiła w końcu.
-To żem chciał usłyszeć! Dobra robota młoda damo!- odpowiedział z zadowoleniem.
- Niestety najpewniej nie będzie mi dane tobie towarzyszyć... Z tonu jakim mówiła to Regentka chyba mogę wnioskować, że ma już dla mnie po tej krucjacie zajęcie - powiedziała z nieco mieszanymi uczuciami bo chciałaby wraz z kompanem udać się do Mithrilowej Hali, ale wiedziała, że cokolwiek Regentka ma na myśli, było to ważne dla królestwa.

21 dzień opadania liści. Królewski las. Miasto Espar

Ogromne, wiekowe i potężne dęby powoli ustępowały zwykłym iglastym drzewom. Las z każdą pokonaną milą przerzedzał się, a na północy majaczyły górskie szczyty, które były celem całej krucjaty. To Właśnie po drugiej stronie Burzowych Rogów, na obrzeżach Moczar Odległego Morza znajdowała się ważna fortyfikacja, okupowana przez orków i bogowie wiedzą co jeszcze. Historia znała wiele takich wypraw, a najsłynniejszą z nim było odzyskanie Mithrilowej Hali przez króla Bruneora Battlehammera, jego armię krasnoludów i towarzyszącej im grupy mrocznego elfa Drizzta Do’Urdena. Krasnoludy były jednak znane na całym świecie ze swej nienawiści i zaciekłości w boju z orkami. Ludzie mimo podobnych odczuć czuli lęk, gdyż ich nienawiść do orków nie sięgała poziomu fanatyzmu. Venora miała wiele przemyśleń na ten temat i na szczęście mogła o wszystko pytać Dundeina, który wszak miał korzenie w rodzie służącym od wieków Battlehammerom.
Espar ujrzeli na szczycie wzniesienia. Było to miasto, przez środek którego przechodził królewski trakt. Znacznie większe od Waymoot, otoczone kamiennym murem, wzmocnionym basztami od północy w kierunku gór. Zmęczeni po wielu dniach marszu żołnierze z wielką ulgą przyjęli wieści o dotarciu do tego miejsca. Kolumna wojskowych z karocą regentki zdążyła już przekroczyć bramy miasta a pierwsi żołnierze zabrali się za rozbijanie obozowiska pod murami Espar.

-No to ostatnia okazja by się schlać i wyspać w wygodnym łóżku!- krzyknął Dundein.
-Warto będzie popytać o kogoś kto zna się na tych górach i wie, jak powinniśmy się tam przedostać najszybciej i najbezpieczniej jak to tylko możliwe.- wtrąciła Agness.
-Tak! Ale najpierw gospoda! Mój bukłak świeci pustkami… I drugi również… No a o trzecim nawet nie wspomnę…- krasnolud mówił zupełnie poważnie.
-No i może spotkasz tam swojego blondaska w sukni…- zaśmiała się Agness.
Venora przewróciła oczami i cicho westchnęła.
- Proszę cię Agness, tylko nie zrób mi przed nim wstydu. My musimy przygotować się do współpracy, a nie zajmować jakimiś głupotami - odparła towarzyszce, choć skłamałaby gdyby powiedziała, że nie liczy na to, że spotka czarodzieja. Oczywiście po to by pomówić o szczegółach ich wspólnej misji. -Dundeinie, w twoim przypadku lepiej będzie jak popytasz o bimbrowników - mrugnęła do brodacza.
-A ja ci mówię! Wpuść go do łoża! Ty w końcu poczujesz, że żyjesz, a on będzie do końca wyprawy dbać o twoje tyły… Znaczy będzie chronił…- uśmiechnęła się szeroko ex kultystka.
Spojrzenie Venory jasno wskazywało, że miała ochotę udusić Agness.
- Na pewno nie zrobię tego z takiego powodu! - obruszyła się. - Łożę dzielić będę tylko z mężem... Z resztą nie jestem nawet w typie Arla - dodała naburmuszona i w sumie sama nie wiedziała czemu jej ten temat tak przeszkadza.

-To młody mężczyzna, każda pizda jest w jego typie…- skomentowała śmiejąc się z naiwnego podejścia Venory. Agness pokręciła głową i spojrzała na towarzyszkę z politowaniem.
-Jeśli chcesz czekać na męża to prędzej umrzesz dziewicą. W twoim życiu nie ma i nie będzie czasu dla męża, doskonale o tym wiesz.- wzruszyła ramionami. -Prowadzisz taki tryb życia, że nie znasz dnia ani godziny, kiedy przyjdzie ci udać się na tamten świat. Tym bardziej nie rozumiem, na co czekasz skoro noc z mężczyzną jest tak przyjemna… Dzień też… A z dwoma mężczyznami to już w ogóle…- zamyśliła się na krótką chwilę.
- Już miałam okazję umrzeć... - mruknęła posępnie panna Oakenfold. - Nie mogę sobie pozwolić na... Rozwiązłość. Mam reputację, o którą muszę dbać i nie mogę tak po prostu... - wzruszyła ramionami, odwracając zakłopotane spojrzenie. - No po prostu nie mogę - westchnęła ciężko. - Chodźmy już do tej karczmy - rzuciła wstając nagle, chcąc zakończyć temat.
-Reputacja…- prychnęła Agness, już nie ciągnąc dłużej rozmowy.
Paladynka wiedziała, że Agness tego nie zrozumie i choć bardzo chciała by ta to w końcu pojęła to nie łudziła się, że ten dzień nastąpi. To chyba była właśnie ta różnica w wychowani jakie otrzymały. Venora od spotkania awataru swego boga wiedziała, że to już nie są tylko podejrzenia starych kapłanów, mędrców i rycerzy. Sam Helm nazwał ją swym wybrańcem i teraz zawsze już będzie stała na piedestale, oceniana za swoje wybory i zachowanie. Chciała czy nie, musiała zachowywać się wzorowo, tak by nie dawać pretekstów do ostrej krytyki. Wcale nie dziwiło ją teraz to jak wychowywali ją rodzice i mentorzy, dbając by wpoić jej odpowiednie priorytety i godne zachowanie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline