Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2018, 03:46   #36
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację

Słońce zaszło całkowicie, a na niebie ukazał się błyszczący nieboskłon bogato usiany gwiazdami. Zupełny brak chmur tej nocy sprawiał, że księżyc oraz towarzyszące mu pięć mniejszych ciał niebieskich dawały wystarczająco światła by w miarę dobrze widzieć otoczenie, nawet bez latarni czy pochodni.
Maelstorm jeszcze tego wieczoru wziął na siebie dowodzenie, by Arthur mógł wypocząć po drodze. Wartujący Legioniści nie rzucali się w oczy przez co nikt nie odczuwał dyskomfortu z bycia obserwowanym.
Było też dość czasu przed "wieczorkiem zapoznawczym" by każdy mógł zająć sobie łóżko w jednym z wielu namiotów i nieco się zadomowić, rozpakowując plecak. Oraz dowiedzieć o znacznych brakach w tym co każdemu wydawało się być podstawą egzystowania, jak choćby pralka, którą w tym miejscu zastępowała balia z tarką.

Claude-Henri i Leokadia nie od razu trafili na namiot, w którym mogliby wspólnie zamieszkać. Ale gdy już znaleźli to był cały dla nich - przynajmniej tymczasowo, bo gdy dziewczyna o fioletowych włosach zasnęła, to w wejściu pojawiły się Jaqueline Summer. Kobieta obojętnym spojrzeniem rozejrzała się i bez słowa podeszła do pierwszego wolnego łóżka. Rzuciła plecak na łóżko, rozpięła go i starając się być jak najciszej zaczęła wypakowywać jego zawartość.

Mikail mocno się zawiódł, bo okazało się, że namiot panny Sorel miał już komplet. Alexis prawie zrezygnowała z tej miejscówki, ale znajoma twarz Łukasza Różewicza zachęciła ją, by rozłoży się na łóżku obok tego, które zajmowała dziewczyna o azjatyckiej urodzie, z którą to blondyn był w trakcie rozmowy gdy Sorel pojawiła się w wejściu.
- Jestem Marie Marbot - przedstawiła się jej i z szerokim uśmiechem na twarzy wyciągnęła rękę na powitanie. Jak na swój wygląd mówiła bardzo płynnie po francusku. - Tam są rzeczy mojego taty - dodała wskazując na ostatnie z łóżek.

Maelstrom polecił Higginsonowi udać się na sam koniec pola namiotowego. Tam znajdował się jedyny namiot, który miał wstawione wyłącznie dwa łóżka, specjalnie dla dwóch chorążych. Erickowi natomiast po trzech próbach w końcu udało się znaleźć dla siebie miejsce. Namiot przyszło mu dzielić z jakąś nową twarzą, Mayersem oraz Wilczewskim.
- Kapral Tom Dice. Jestem tu kwatermistrzem - przedstawił się mu się chłopak o szczupłej twarzy.
- No no, zdobywca chaszczy nam się wprosił do chaty - zażartował sobie Dave podnosząc spojrzenie na Flanigana. Widać między Legionistami już zaczynały krążyć plotki. Mayers siedział po turecku na swoim łóżku i układał z kart pasjansa na kocu.

Zaglądając od namiotu do namiotu Mikail natrafił na taki z pustym jednym łóżkiem. Głowy trzech kobiet skierowały się na niego gdy jedna z nich, blondynka, dostrzegła go kątem oka.
- Nie nie, zajęte. Tu tylko babski klub i lepiej żeby tak zostało - skomentowała blondynka i machnęła w jego kierunku ręką by sobie poszedł.
- Henrietto, nie przesadzaj - odezwała się brunetka. Ta wstała i podeszła do niemca. - Laura de Rivaux, psycholog wyprawy - przedstawiła mu się. - Zapraszam, tu mamy wolne łóżko.
- Już widzę jak się Nicole ucieszy - sarknęła Henrietta kręcąc głową.
- Ta urocza dama to Henriette de Vauban, reporterka - mówiła dalej nie zrażona jej komentarzami Laura. - Tamto łóżko zajmuje Nicole de Foix i na pewno nie będzie miała nic przeciw temu by pan tu z nami został.

Po powitaniu Normand nie znajdując zajęcia w lazarecie, wrócił do swojego namiotu by założyć coś cieplejszego niż zwykły polar. Za dnia było przyjemnie ciepło, ale nocą warto było już ubrać na siebie kurtkę by się nie przeziębić. Swoje płócienne cztery kąty dzielił z drugim lekarzem wyprawy Stéphanem Lullierem oraz Johnem Savillem. Obaj byli wyróżniającymi się personami. Mężczyzna o białej brodzie lubił wspominać swoje przygody z udziału w wojnach, gdzie łatał żołnierzy w tak dziwacznych warunkach, że operowanie tu pod namiotem uznałby za luksus. Za to Brytyjczyk był najbardziej radosną osobą w całej Bazie 1. Jego ulubionym zajęciem w ciągu dnia było droczenie się z panią biolog, Nicole de Foix. Pan Saville z dumą mówił że jest kryptozoologiem, a na jego skrzyni leżało kilka książek w grubej oprawie oraz notesy. Wszystkie tematyką dotyczyły baśniowych istot występujących w świecie fantastyki. Kolejną ważną dla społeczności cechą Johna było to, że potrafił destylować alkohol. Jak udało mu się przemycić w to miejsce całą aparaturę, nie chciał mówić. Jedynie wspominał, że jest winien przysługę Durandom.




Ognisko trzaskało radośnie i w rytm muzyki wygrywanej na gitarze przez Jean-Pierra. Każdy kto wyszedł z namiotu na kolację dostał drewnianą łyżkę i równie drewnianą miskę pełną aromatycznego gulaszu z koziny. Do przegryzienia mieli już niestety tylko suchary. Wyżeł kręcił się pomiędzy wszystkimi, robiąc smutną minę do każdego, licząc zapewne, że podzielą się z nim jakimś kawałkiem. Ambroise przestrzegł, że każdy ma sobie swojej zastawy pilnować i sam dbać o jej czystość.
Nie licząc Legionistów pełniących wartę, przy ognisku zebrali się chyba wszyscy. Jedni milczeli, wpatrując się w ogień, inni żywiołowo rozmawiali. Każdemu jednak było przyjemnie mieć w końcu w żołądku coś świeżo przygotowanego, zamiast ciągle jeść racje żywieniowe.
Co bardziej zaradni nawet byli w stanie zaopatrzyć się w bimber, co jednak nie było tanią zabawą. John Saville przyjmował wyłącznie barter, nawet przysługi, ale nie dawał się namówić na płatność w euro, szczególnie na zasadzie “gdy wrócimy na naszą stronę”.

Po jakimś czasie, kiedy wszyscy już znaleźli dla siebie miejsce do siedzenia na ziemi, ławce czy wyłożonej deskami ścieżce, na środek wyszedł znany już niektórym mężczyzna.
- Chciałem przywitać się z wami wszystkimi, już oficjalnie - zaczął. - Nazywam się Xavier Cartier. Podobnie jak pan Higginson przejął dowodzenie nad Legionistami, tak samo ja przejmuję wodze całej wyprawy, tym samym odciążając panią Nicole de Foix na tym polu - po tych słowach uśmiechnął się uprzejmie do wspomnianej kobiety, którą z łatwością wypatrzył w tłumie.
- Niektórzy z was wiedzą, że moja rodzina wspiera tą wyprawę od samego początku, rad jestem więc, że mogę tu być ciałem i wspólnie z wami odkrywać ten niezwykły świat - powiedział z uśmiechem, który wyglądał na całkiem szczery. - Odprężycie się dziś, wypocznijcie jutro, a już od następnego dnia rozpoczynamy naszą eksplorację na wyższych obrotach - skinął głową do zebranych i… podszedł po dokładkę gulaszu.
W jego miejsce wyszedł jeden z Legionistów.
- Jestem kapral Tom Dice i pełnię w bazie funkcję kwatermistrza. Informuję, że pobieranie wszystkich narzędzi należy potwierdzać podpisem u mnie, informować mnie o przekazaniu przedmiotów komuś innemu. U mnie znajdują się piły łańcuchowe i paliwo do nich. W ciągu dnia można mnie znaleźć w baraku Legii - po tym komunikacie mężczyzna skinął głową i wrócił na swoje miejsce.


 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline