Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2018, 11:33   #522
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Miałam szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Myślę, że zawdzięczam to właśnie Helmowi. Dopóki nie skończyłam dziesięciu czy dwunastu lat... sama już nie pamiętam w jakim byłam wieku, gdy przybył do gospodarstwa mojego ojca sir Morimond, nic nie zaprzątało mojej głowy poza zwykłym, prostym, codziennym życiem. Wtedy myślałam, że to przypadek, że paladyn wyczuł we mnie to coś. Bo paladynem musisz się urodzić, nie możesz się tego wyuczyć, wymodlić czy wyćwiczyć. A ja byłam taka szczęśliwa, że to mam w sobie. Sama namówiłam tatę by pozwolił mi udać się do zakonu Helma w stolicy. Pamiętam, że nawet wprowadziłam strajk głodowy, gdy on zarządził, że świątynia Helma to nie jest miejsce dla dziewczynek - spojrzała kątem oka na Arla. - Teraz kiedy już wiem jak to było naprawdę to nie mam do nikogo pretensji, że mój los był już z góry ustalony, a zgodnie z przepowiednią miało to miejsce wiele pokoleń przed moimi narodzinami. Ja wiem, że wybrałam sama tą drogę. Owszem bywa cholernie ciężko, ale mam satysfakcję, że swoimi rękami mogę zmieniać świat na lepsze
-Rozumiem…- odrzekł chłodno czarodziej. -A przynajmniej staram się z całych sił zrozumieć. Oddaję cześć Azuthowi. Składam regularnie ofiarę na rzecz kleru, ale nie jestem zbyt pobożny. Może dlatego trudno mi pojąć aspekty wiary, które są podstawą waszego życia.- wyjaśnił spokojnie.

- Chyba nie ma tu za wiele do rozumienia, niektóre rzeczy po prostu trzeba przyjąć takie jakimi są... Szczególnie, gdy może się okazać, że sprawy są jeszcze bardziej zagmatwane niż by się to mogło wydawać - spojrzenie paladynki mimowolnie spoczęło na śpiącej Agness. - Szczerze mówiąc to ja nie uważam, żeby mój los był jakkolwiek zły. Mam wyjątkową swobodę w działaniu jak chyba nikt inny w moim zakonie... Myślę, że dużo gorzej jest choćby urodzić się szlachetnej krwi i mieć narzucony ożenek z kimś tylko dla politycznych koneksji czy zyskania większego bogactwa - dodała żartobliwym tonem, kierując wzrok na Arla i dopiero teraz zdała sobie sprawę jak blisko niego usiadła. Nie odsunęła się jednak. Rozmowa wyraźnie poprawiła jej nastrój. A ta zeszła na nieco mniej poważne tematy, a na sam koniec ustalili, że nie ma sensu ruszać wraz ze świtem, skoro niemal całą noc harcowali po ruinach krasnoludzkiej budowli. Jeśli mieli być efektywni w swoim zwiadzie, musieli być wypoczęci.
-Ty też się połóż.- zasugerowała Segrid pokazując efekt swojej dłubaniny, która trwała w trakcie ich rozmowy przy ognisku. Na kamieniu wielkości ludzkiej ręki znajdowało się kilka tajemniczych symboli, które krasnoludka wyryła w ciągu kilku chwil.

Segrid cisnęła kamieniem nieopodal ich obozu i spojrzała na Venorę.
-Jeśli ktoś się zbliży do obozu usłyszycie dzwony.- wyjaśniła, odkładając na bok swój sprzęt i buty. Arlo ułożył się na śpiworze, który przy ognisku nieco przeschnął. Mężczyzna szybko usnął.
Rycerka nie wyglądała na w pełni przekonaną co do metody krasnoludki, ale była już wykończona.
- Dobrze, chętnie już pójdę spać... - odpowiedziała Venora i zaczęła siłować się z wiązaniami pancerza. - Pomożesz mi? - poprosiła Segrid, a ta skinęła głową. Z pomocą szybko uporała się ze zdjęciem ciężaru. Uwolniona dopiero zdała sobie sprawę z tego jak bardzo ma sztywny kark od prawie całej doby spędzonej w zbroi. Płyty ułożyła na kocu pod skalną ścianą i wyciągnęła swój śpiwór z magicznej torby. Dzięki magii był on suchy tak samo jak ubrania na zmianę. Przebrała się szybko, przemywając tylko twarz i ręce wodą z bukłaku. W końcu rozłożyła się ze śpiworem i wsunęła w niego. Nim jednak zamknęła oczy chwilę przyglądała się czarodziejowi.

Jego oburzenie jej losem wybrańca było zaskakujące. Wydawał się nawet tym faktem poirytowany. Nie spodziewała się po nim, że będzie jej współczuł. Do tej pory zakładała, że jego zachowanie względem niej było po prostu jego stylem bycia. Lecz ten komplement i drobna czułość z początku... Choć początek ich znajomości nie był najlepszy, to po uroczystości na zamku u Trollobójcy naprawdę go polubiła. Niewiadomą jednak dla niej było co Arlo tak naprawdę o niej sądzi i czego by od niej chciał.
~ A czego ja bym chciała? ~ zastanowiła się panna Oakenfold i wróciła wspomnieniami do tamtej zabawy, kiedy tak dobrze spędzało jej się z nim czas, że była w stanie zapomnieć o swoich problemach. ~ Może... ~ uśmiechnęła się lekko pod nosem i zamknęła oczy. Owinęła się mocno i zasnęła.

~***~

Słońce unosiło się nad zalesioną wyspą, w centrum której wysoko ponad wszystkim wypiętrzał się dymiący wulkan. Rajskie ptaki o kolorowych skrzydłach obserwowały okolice z koron drzew. Życie tutaj płynęło spokojnie, a harmonii mieszkańców wyspy z okoliczną fauną i florą nic nie zakłócało. Aż do teraz. Na południowym zboczu wulkanu, nie było roślinności, a jedynie kupa kamieni i bazaltowej masy, która była pozostałością po poprzedniej erupcji. Na skalnym występie stał człekokształtny stwór o cechach jaszczura. Podobne do niego stwory gromadziły się na polanie, tuż pod jego nogami słuchając uważnie co ich przywódca ma do powiedzenia.
Jaszczuroczłek o dużych, żółtych oczach poruszał się nerwowo, raz po raz wystawiając z gadziej paszczy swój jęzor. W końcu tłum rozstąpił się na boki, a oczom jaszczuroczłeka ukazało się rosłe smoczydło o czerwonych łuskach. Potężnie zbudowany osobnik miał rogaty łeb. U boku przy pasie spoczywał półtotaręczny topór. Jego krok był gibki i żółnierski, ale zarazem niezwykle dostojny. Smoczydło z łatwością wdrapało się po wielkich głazach na skalny występ i stanęło obok jaszczuroczłeka.



Teraz dało się zobaczyć jak bardzo góruje nad mizerniejszym kuzynem. Smoczydło było dwa razy cięższe od jaszczuroczłeka, a każdy z rogów wyrastających z jego ciała mógł zabić dorosłego człowieka. Czerwony gad położył opancerzoną łuskami rękę na głowie znacznie niższego jaszczuroczłeka nie kryjąc pogardy w stosunku do tej istoty. Jego krzyk uciszył szepty zebranej gawiedzi, a przemówienie w smoczej mowie budziło coraz większe poruszenie w tłumie obserwatorów. Po kilku chwilach przemowy smoczydło niespodziewanie sięgnęło po topór i jednym, płynnym ruchem obcięło łeb jaszczuroczłeka. Rozczłonkowane ciało osunęło się i spadło ze skał, tryskając obficie krwią, a smoczydło unosząc obcięty łeb lokalnego władcy zaryczało coś w swym dialekcie i cisnęło głową pomiędzy obserwujących to zdarzenie. Czerwonołuski skierował wskazujący palec w tłum a jaszczuroludzie powoli zaczęli klękać przed nim, lecz w ich oczach tliła się nienawiść i złość...
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline