Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-03-2018, 22:45   #521
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Nikt nie sprzeciwił się decyzji panny Oakenfold i wszyscy w milczeniu dosiedli swoich koni. Ostał im się jeszcze jeden, należący do poległego, ale ten sam z siebie pilnował się Młota, gdy w końcu wyruszyli, by zostawić za sobą pogorzelisko. Niewielka łuna, która unosiła się nad nimi, na ciemnych nocnych chmurach tylko popędzała ich czym dalej od tego przeklętego miejsca. W drodze padła decyzja, że Farafir jednak nie może się od nich odłączyć, a wiadomość przekażą zostawiająć ją dla szpiegów, którzy szli daleko przed czołem głównych sił Regentki. Z resztą wiedząc co czyha w tych górach, obecność dodatkowej pary rąk dzierżącej miecz i łuk była bardzo całej grupie potrzebna.
Po godzinie to przede wszystkim konie zaczęły dawać znać, że są wykończone. Szybko więc Segrid zaczęła rozglądać się za miejscem na postój. Wytypowane zostało do tego osłonięty od wiatru skalny wyłom, dający nieco dachu nad głową, by za mocno nie zmoknąć, gdyby wrócił rzęsisty deszcz. Miejsca niestety było tyle, że musieli się ścisnąć, aby wszyscy się zmieścili. Para krasnoludów zaczęła szykować ognisko i uprzątać nieco klepisko, by zmieścić śpiwory, a w tym czasie pozostali rozsiodłali zmęczone wierzchowce. Uwolnione od siodeł i reszty, skupiły się wokół Młota, którego obecność wyraźnie je uspokajała.

- Wezmę nocną wartę - oznajmiła Venora i podeszła do Agness by pomóc jej zdjąć pancerz.
- Ja wezmę pierwszą wartę, ty odpocznij, walczyłaś tam najbardziej zaciekle - odparł dobrodusznie Dundein, otrzepując ręce z kory gałęzi, którą połamał i dorzucił do ogniska.
- Nie - powiedziała ostrym tonem Venora. -Jestem jedyną osobą, która wyczuje, gdy demony zbliżą się do naszego obozowiska. Nie będziemy powtarzać błędu z wampirami
Kapłan Moradina po tych słowach miał bardzo nietęgą minę.
- Jak sobie chcesz... - mruknął i odwrócił się do Segrid, która tylko na chwilę podniosła spojrzenie na paladynkę, by zaraz wrócić do rozpalania ognia. Za to Agness wyglądała na żywo zaciekawioną tym o czym wspomniała paladynka i po jej minie można było poznać wahanie czy zapytać o szczegóły czy odpuścić. Na razie jednak skupiła się na rozwiązywaniu rzemieni swojej zbroi.

~***~

Po krótkiej kolacji popitej dla zdrowotności Dundeinową nalewką, wszyscy pokładli się do śpiworów, zostawiając Venorę na straży. Paladynka jako jedyna nie jadła i nawet odmówiła alkoholu, tłumacząc, że musi być trzeźwa by czuwać. Usadowiła się w strategicznym miejscu, na obalonym pniu i wsłuchiwała się w odgłosy nocy, wpatrując w ciemność. Do świtu było jeszcze trochę czasu, lecz północ była już tuż tuż.
- Wiecznie Czujne Oko... - mruknęła panna Oakenfold pod nosem. Jak nic, teraz by jej się najbardziej przydało błogosławieństwo, którego doświadczyła po wskrzeszeniu, gdy poległa w katakumbach, w walce z demonem. Niewygodna pozycja w jakiej siedziała, do tego ciężka zbroja… To musiało teraz być dla niej gwarantem, że nie zmorzy jej sen. Dla skupienia myśli na czymś innym niż złość z niepowodzenia, szmatką czyściła swój pancerz z resztek po walce. Pomimo ciężkiego starcia, zbroja poza brudem, nie miała, żadnych innych śladów. Ku zdziwieniu samej paladynki, długo nie zadręczała się, że za jej sprawą zginęli wieśniacy. Prędko zdała sobie sprawę, że oni tak naprawdę byli martwi już od jakiegoś czasu, cierpieli męki za sprawą demonów, które odbierały im po kolei bliskich. Venorze pozostawało modlić się za tych nieszczęśników, by chociaż po śmierci zaznali ukojenia.

Kompani ułożyli się do snu. Pogoda nadal nie sprzyjała i nie zapowiadało się na zmiany.W oddali z północny niebo przecinały jaskrawe błyskawice, choć los oszczędził im moknięcia tej nocy. Do świtu zostało już niewiele czasu. Co najwyżej trzy godziny. Dundein i Agness usnęli w mgnieniu oka, mimo iż mokre od deszczu śpiwory nawet blisko ogniska, wolno schnęły. Farafir usnął niedługo później, tylko Segrid czuwała niczym medytujący mnich, modląc się do swojego patrona.
Venora siedziała na straży, głęboko zamyślona o wieśniakach zamordowanych przez demony, wspominała Balthazaara i początki swojej służby w klasztorze Helma. Niespodziewanie z tego stanu wyrwał ją dotyk zimnej dłoni Arla na policzku. Mężczyzna stał za nią spoglądając z góry na jej czarne włosy.
-Pamiętasz, kiedy na balu powiedziałem ci, że pięknie wyglądasz w swojej sukni? Umazana krwią i błotem wyglądasz jeszcze piękniej…- rzekł zupełnie poważnym tonem.
Paladynka uniosła spojrzenie na niego i zamrugała oczami przypatrując mu się ze sporym zaskoczeniem. Chyba tylko cudem nie sięgnęła po miecz. Za to jego słowa wprawiły ją w niemałe zakłopotanie.
- Ja... Dziękuję, to miłe co mówisz - wydusiła z siebie Venora i rumieniąc się na policzkach spuściła wzrok. - Nie miałam okazji ci przez to wszystko podziękować, za tą ognistą tarczę. Pomogła mi w walce z tamtym nieumarłym

-Na niewiele się zdała. Nie dziękuj. Jestem tu by ci pomóc.- odparł kładąc Venorze dłonie na barkach. -Nie zamartwiaj się tak. Mam cię na oku.- uśmiechnął się blado. Widząc, jak panna Oakenfold zmieniła temat po jego komplemencie, chyba zrezygnował z dalszych zalotów, czy czymkolwiek to było. Arlo usiadł obok ogniska grzejąc sobie dłonie przy strzelającym ogniu.
Rycerka chwilę wahała się co zrobić, aż w końcu wstała z pnia, na którym siedziała i podeszła za magiem do ogniska. Przysiadła się obok niego.
- Wszystko w porządku? - zapytała go z troską w głosie, bo mina jaką miał nie pasowała do niego.
-To ciebie powinienem o to spytać.- odrzekł, nie odwracając wzroku od jaskrawych płomieni.
Venora westchnęła przeciągle i wbiła spojrzenie w płomienie.
- To co się wydarzyło... Do tego chyba nie da się przywyknąć. Za każdym razem mnie to mocno boli... - pokręciła głową bezradnie. - Ale pozwolenie sobie by mnie to złamało, to tak jakbym złożyła rękawice i poddała się bez walki - sięgnęła po gałąź, przełamała ją i wrzuciła do ognia. - Wiem, że z czasem będzie tylko trudniej... Jakby już nie było - prychnęła pod nosem. - Ale ja nie z tych co się poddaje, gdy robi się ciężko - łokciem szturchnęła lekko Arla w bok i nawet zdobyła się na ciepły uśmiech.

-To dobrze.- skinął jej głową. -Jeśli twój los jest w rękach Helma, to na pewno doświadczysz jeszcze wiele krzywdy i cierpienia na swej drodze. Szkoda tylko, że twój bóg nie raczył spytać ciebie o zdanie.- skomentował ponurym tonem, a po tych słowach Segrid zaprzestała swych medytacji i odłożyła srebrny symbol buta, z wystającym z niego buzdyganem, po czym dosiadła się do ogniska.
-Dlaczego myślisz, że bogowie powinni nas pytać o zdanie w takich sprawach?- spytała czarodzieja.
-Dlatego, że może najzwyczajniej w świecie Venora sobie tego nie życzyła?- odparł pytaniem, spoglądając na siedzącą obok rycerkę.
Ta nie odpowiedziała od razu, zastanawiając się chwilę.
- Mój bóg troszczy się o mnie. Obrał mnie na swego wybrańca i kieruje mnie na coraz to trudniejsze zadania, ale naprawdę się o mnie troszczy. Niczym sprawiedliwy ojciec. Niektórzy nawet myślą, że mój pierwszy mentor był wcieleniem Helma. Dla mnie on był tym który wskazał mi moją drogę, miejsce na tym świecie. Był wspaniałym człowiekiem - powiedziała z nostalgią w głosie. - Nie czuję się jakkolwiek przymuszona do tej roli. Poniekąd sama tego chciałam - uśmiechnęła się lekko.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 09-03-2018, 11:33   #522
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Miałam szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Myślę, że zawdzięczam to właśnie Helmowi. Dopóki nie skończyłam dziesięciu czy dwunastu lat... sama już nie pamiętam w jakim byłam wieku, gdy przybył do gospodarstwa mojego ojca sir Morimond, nic nie zaprzątało mojej głowy poza zwykłym, prostym, codziennym życiem. Wtedy myślałam, że to przypadek, że paladyn wyczuł we mnie to coś. Bo paladynem musisz się urodzić, nie możesz się tego wyuczyć, wymodlić czy wyćwiczyć. A ja byłam taka szczęśliwa, że to mam w sobie. Sama namówiłam tatę by pozwolił mi udać się do zakonu Helma w stolicy. Pamiętam, że nawet wprowadziłam strajk głodowy, gdy on zarządził, że świątynia Helma to nie jest miejsce dla dziewczynek - spojrzała kątem oka na Arla. - Teraz kiedy już wiem jak to było naprawdę to nie mam do nikogo pretensji, że mój los był już z góry ustalony, a zgodnie z przepowiednią miało to miejsce wiele pokoleń przed moimi narodzinami. Ja wiem, że wybrałam sama tą drogę. Owszem bywa cholernie ciężko, ale mam satysfakcję, że swoimi rękami mogę zmieniać świat na lepsze
-Rozumiem…- odrzekł chłodno czarodziej. -A przynajmniej staram się z całych sił zrozumieć. Oddaję cześć Azuthowi. Składam regularnie ofiarę na rzecz kleru, ale nie jestem zbyt pobożny. Może dlatego trudno mi pojąć aspekty wiary, które są podstawą waszego życia.- wyjaśnił spokojnie.

- Chyba nie ma tu za wiele do rozumienia, niektóre rzeczy po prostu trzeba przyjąć takie jakimi są... Szczególnie, gdy może się okazać, że sprawy są jeszcze bardziej zagmatwane niż by się to mogło wydawać - spojrzenie paladynki mimowolnie spoczęło na śpiącej Agness. - Szczerze mówiąc to ja nie uważam, żeby mój los był jakkolwiek zły. Mam wyjątkową swobodę w działaniu jak chyba nikt inny w moim zakonie... Myślę, że dużo gorzej jest choćby urodzić się szlachetnej krwi i mieć narzucony ożenek z kimś tylko dla politycznych koneksji czy zyskania większego bogactwa - dodała żartobliwym tonem, kierując wzrok na Arla i dopiero teraz zdała sobie sprawę jak blisko niego usiadła. Nie odsunęła się jednak. Rozmowa wyraźnie poprawiła jej nastrój. A ta zeszła na nieco mniej poważne tematy, a na sam koniec ustalili, że nie ma sensu ruszać wraz ze świtem, skoro niemal całą noc harcowali po ruinach krasnoludzkiej budowli. Jeśli mieli być efektywni w swoim zwiadzie, musieli być wypoczęci.
-Ty też się połóż.- zasugerowała Segrid pokazując efekt swojej dłubaniny, która trwała w trakcie ich rozmowy przy ognisku. Na kamieniu wielkości ludzkiej ręki znajdowało się kilka tajemniczych symboli, które krasnoludka wyryła w ciągu kilku chwil.

Segrid cisnęła kamieniem nieopodal ich obozu i spojrzała na Venorę.
-Jeśli ktoś się zbliży do obozu usłyszycie dzwony.- wyjaśniła, odkładając na bok swój sprzęt i buty. Arlo ułożył się na śpiworze, który przy ognisku nieco przeschnął. Mężczyzna szybko usnął.
Rycerka nie wyglądała na w pełni przekonaną co do metody krasnoludki, ale była już wykończona.
- Dobrze, chętnie już pójdę spać... - odpowiedziała Venora i zaczęła siłować się z wiązaniami pancerza. - Pomożesz mi? - poprosiła Segrid, a ta skinęła głową. Z pomocą szybko uporała się ze zdjęciem ciężaru. Uwolniona dopiero zdała sobie sprawę z tego jak bardzo ma sztywny kark od prawie całej doby spędzonej w zbroi. Płyty ułożyła na kocu pod skalną ścianą i wyciągnęła swój śpiwór z magicznej torby. Dzięki magii był on suchy tak samo jak ubrania na zmianę. Przebrała się szybko, przemywając tylko twarz i ręce wodą z bukłaku. W końcu rozłożyła się ze śpiworem i wsunęła w niego. Nim jednak zamknęła oczy chwilę przyglądała się czarodziejowi.

Jego oburzenie jej losem wybrańca było zaskakujące. Wydawał się nawet tym faktem poirytowany. Nie spodziewała się po nim, że będzie jej współczuł. Do tej pory zakładała, że jego zachowanie względem niej było po prostu jego stylem bycia. Lecz ten komplement i drobna czułość z początku... Choć początek ich znajomości nie był najlepszy, to po uroczystości na zamku u Trollobójcy naprawdę go polubiła. Niewiadomą jednak dla niej było co Arlo tak naprawdę o niej sądzi i czego by od niej chciał.
~ A czego ja bym chciała? ~ zastanowiła się panna Oakenfold i wróciła wspomnieniami do tamtej zabawy, kiedy tak dobrze spędzało jej się z nim czas, że była w stanie zapomnieć o swoich problemach. ~ Może... ~ uśmiechnęła się lekko pod nosem i zamknęła oczy. Owinęła się mocno i zasnęła.

~***~

Słońce unosiło się nad zalesioną wyspą, w centrum której wysoko ponad wszystkim wypiętrzał się dymiący wulkan. Rajskie ptaki o kolorowych skrzydłach obserwowały okolice z koron drzew. Życie tutaj płynęło spokojnie, a harmonii mieszkańców wyspy z okoliczną fauną i florą nic nie zakłócało. Aż do teraz. Na południowym zboczu wulkanu, nie było roślinności, a jedynie kupa kamieni i bazaltowej masy, która była pozostałością po poprzedniej erupcji. Na skalnym występie stał człekokształtny stwór o cechach jaszczura. Podobne do niego stwory gromadziły się na polanie, tuż pod jego nogami słuchając uważnie co ich przywódca ma do powiedzenia.
Jaszczuroczłek o dużych, żółtych oczach poruszał się nerwowo, raz po raz wystawiając z gadziej paszczy swój jęzor. W końcu tłum rozstąpił się na boki, a oczom jaszczuroczłeka ukazało się rosłe smoczydło o czerwonych łuskach. Potężnie zbudowany osobnik miał rogaty łeb. U boku przy pasie spoczywał półtotaręczny topór. Jego krok był gibki i żółnierski, ale zarazem niezwykle dostojny. Smoczydło z łatwością wdrapało się po wielkich głazach na skalny występ i stanęło obok jaszczuroczłeka.



Teraz dało się zobaczyć jak bardzo góruje nad mizerniejszym kuzynem. Smoczydło było dwa razy cięższe od jaszczuroczłeka, a każdy z rogów wyrastających z jego ciała mógł zabić dorosłego człowieka. Czerwony gad położył opancerzoną łuskami rękę na głowie znacznie niższego jaszczuroczłeka nie kryjąc pogardy w stosunku do tej istoty. Jego krzyk uciszył szepty zebranej gawiedzi, a przemówienie w smoczej mowie budziło coraz większe poruszenie w tłumie obserwatorów. Po kilku chwilach przemowy smoczydło niespodziewanie sięgnęło po topór i jednym, płynnym ruchem obcięło łeb jaszczuroczłeka. Rozczłonkowane ciało osunęło się i spadło ze skał, tryskając obficie krwią, a smoczydło unosząc obcięty łeb lokalnego władcy zaryczało coś w swym dialekcie i cisnęło głową pomiędzy obserwujących to zdarzenie. Czerwonołuski skierował wskazujący palec w tłum a jaszczuroludzie powoli zaczęli klękać przed nim, lecz w ich oczach tliła się nienawiść i złość...
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 09-03-2018, 23:54   #523
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
25 dzień opadania liści. Godzina drogi od spalonej wioski Iern

-Wstawaj młoda damo.- Venora usłyszała odległy głos, który sekundę później okazał się należeć do Dundeina. Krasnolud pochylając się nad nią, trącał delikatnie jej ramię.
-Tyle się nagadała o czuwaniu i wartowaniu, a najdłużej z nas wszystkich śpi…- prychnęła Segrid.
-Ej ty! Nie wymęczyłeś ty jej w nocy?- odezwała się też i Agness kierując słowa do studiującego swoją księgę zaklęć Arla, lecz czarodziej zignorował zaczepkę w pełni skupiając się na medytacji.
-Wstawaj, już prawie południe.- Dundein ostatni raz potrząsnął ramieniem Venory.
Paladynka powoli usiadła i przetarła oczy.
~ Co to było? Wizja tego co będzie, czy tego co było?~ zaspanym wzrokiem powiodła po kompanach, ale myślami była przy sennym widzie, przez co dopiero po chwili dotarło do niej co powiedziała exkultystka. Rycerka nie omieszkała posłać jej gniewne spojrzenie za to.
- Już wstaję... - mruknęła i zaczęła wychodzić ze swojego śpiwora. - Już jesteście po śniadaniu? - zapytała spoglądając na Duneina, ale widać było po niej, że myślami jest zupełnie gdzie indziej.

-Tak, my już zjedliśmy. Myślałem, że wstaniesz wcześniej, ale nawet nasze rozmowy nie były w stanie cię dobudzić.- wyjaśnił, pakując swój plecak w tym czasie.
-Mamy szczęście. Pogoda nam dzisiaj dopisuje. Jeśli demony znów nie pokrzyżują nam planów powinniśmy dotrzeć w góry.- dodał Dundein.
-Następny przystanek to twierdza Wysoki Róg. Jeśli dobrze pójdzie dotrzemy na miejsce za trzy dni. Te góry są bardzo zdradliwe. Trzeba będzie uważać na każdy krok pod nogami.- wyjaśniła Segrid.
- Miałam zajmujący sen... - odparła Venora głównie sobie tłumacząc powód, dla którego tak długo spała.
~ Przynajmniej nie był to koszmar... Chyba... ~ przetarła twarz i potrząsnęła głową, chcąc się w pełni wybudzić.
- Tak, pamiętam. Arlo już wspominał, że wspinaczka będzie najtrudniejszym etapem drogi - powiedziała rycerka. ~ Choć po wczorajszych wydarzeniach to pewnie już będzie z górki ~ dodała w myślach.

- Jak wy się czujecie? - panna Oakenfold spojrzała po towarzyszach. - Mieliście koszmary? - dopytała z powagą w głosie.
-Ja to mam co noc koszmary.- odparł Farafir.
-A mnie to się nigdy nic nie śni.- wtrąciła Segrid. Arlo jedynie wzruszył ramionami, a Dundein pokręcił tylko głową.
-A mnie się śnił Tempus. Śniłam o wielkiej bitwie, którą przegrywaliśmy i wtedy przybył on. Miał pancerz umazany we krwi, a w ręku trzymał dwuręczny topór jakby ważył tylko kilka kilo. Zstąpił z niebios na wielkim dziku, tratując wrogów.- opowiedziała Agness w skrócie zafascynowana swoim snem.
Venora zamrugała oczami przyglądając się wojowniczce. Zaskoczyło ją to, ale nie było w tym nic złego.
- Ciekawe… - skomentowała po chwili. Następnie spojrzała na czarodzieja, którego zachowanie zaczęło ją martwić. Ale wpierw zdecydowała się dopytać łucznika.
- W jakim sensie? Koszmary to często objaw próby zatrucia umysłu przez złe duchy i czarcie istoty - wyjaśniła. - Czy dzisiejszy koszmar różnił się od poprzednich?

-To nie żadne duchy, ani demony rycerko. Po prostu śnię o moim płonącym domu, kiedy byłem jeszcze młodzieńcem.- Farafir wyjaśnił obojętnym tonem. Teraz stało się to zrozumiałe dla Venory, że płonąca wioska musiała przypomnieć mu o tamtym wydarzeniu, w którym pewnie stracił kogoś bliskiego.
- Przepraszam, po prostu nie chcę, żeby coś mi umknęło - wytłumaczyła się pokrótce. Sięgnęła po swoje buty i założyła je. Wstała rozciągając zastane mięśnie. Plecy nadal miała sztywne i obawiała się, że to się zmieni dopiero gdy uda się jej je wygrzać. W końcu paladynka spojrzała na milczącego czarodzieja.
- Arlo, przejdziesz się ze mną? - zaproponowała mu, narzucając sobie płaszcz na plecy.
Młody mag zamknął opasne tomiszczę i schował do swego plecaka.
-Czemu nie.- odparł i podszedł do niej nieco bliżej.
-Nie oddalajcie się za bardzo. Niebawem ruszamy w drogę.- pouczyła ich krasnoludka.
Venora odetchnęła w duchu, ciesząc się, że mag jej nie odmówił, bo miała drogą obawę, że nie zechce.
- Będziemy niedaleko - zapewniła przewodniczkę, odruchowo biorąc ze sobą miecz. - Chodźmy - powiedziała do maga i ruszyła przodem.

Wkrótce para oddaliła się obozowiska na tyle, że odgłosy z niego były przytłumione i sami mogli mieć poczucie, że nikt ich nie podsłucha. Venora zrównała się z blondynem i chwytając go za rękę zatrzymała się.
-Widzę, że coś jest nie tak, coś cię trapi. Powiedz mi szczerze co się dzieje. Proszę - powiedziała wpatrując się w niego swoimi błękitnymi oczami, których spojrzenie miało niespotykaną głębię.
-Dzieciństwo spędziłem samotnie. Większość dorosłego życia u boku mego mistrza. Jedyną osobą, o którą przyszło mi się troszczyć to ja sam. Właśnie czuję jak to jest martwić się o kogoś innego i trochę mnie to przytłacza.- wyjaśnił bez ogródek mag.
- Ja... Uh... - Paladynka zaniemówiła na to zwierzenie.
~ No dalej. Mam odwagę walczyć z demonami, rozmawiać z Regentką i nawet przeciwstawić się rozkazom przeora. Czemu miałabym się martwić szczerą rozmową? ~ zganiła się w myślach. Venora odetchnęła i jakoś tak odruchowo już zacisnęła mocniej dłoń, którą nadal trzymała na ręce Arla.

- Wiesz... Zaskoczyłeś mnie tamtym komplementem... Bardzo. Zakładałam, że jest tak jak mówiłeś, że interesują cię strojne kobiety. Ale tamto... - rycerka gorączkowo szukała najbardziej odpowiednich słów. - Chciałabym jeszcze kiedyś pójść z tobą na tańce - wypowiedziała, czerwieniąc się na twarzy. Arlo drugą dłonią dotknął policzka Venory, patrząc jej głęboko w oczy.
-Oby była ku temu sposobność. Podążasz niebezpieczną ścieżką.- powiedział bardzo spokojnie, wręcz bez emocji, po czym odsunął dłoń i spojrzał w stronę gór. -Tam czeka na nas straszliwa moc. Czuję jej obecność. Czuję, jak splot koncentruje się gdzieś tam.- zmienił nieco temat.
Panna Oakenfold nie odrywała wzroku od maga. Czuła jak serce bije jej tak mocno, jakby w pełnym rynsztunku obiegła kilka okrążeń po placu ćwiczebnym świątyni Helma.
- Zaufaj moim umiejętnościom. Zaufaj mojemu bogu - powiedziała i dopiero wtedy spojrzała tam gdzie i on. - Gdyby nie on, nie byłoby mnie tu. Umarłabym miesiące temu w katakumbach, od śmiertelnego ciosu, którym demon roztrzaskał mi pierś
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 10-03-2018, 11:17   #524
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Venoro, ty nie potrafisz dostrzegać niczego po za swoim bogiem, wiarą i misją, którą cię obarczył…- pokręcił głową i wyjął dłoń z uścisku rycerki.
-Wracajmy. Pora ruszać w drogę.- dodał Arlo, po czym ruszył w kierunku obozu.
- Arlo, poczekaj. To nie tak - jęknęła Venora zła na siebie, że tylko pogorszyła sprawę. - Powiedziałam tak, bo chciałam, żebyś się tak bardzo o mnie nie martwił, zapewnić cię, że nie jestem tak całkiem bezbronna - zaczęła się tłumaczyć. - Skupiam się na misji i swoim zadaniu, bo do tej pory tylko to miałam, ale to nie znaczy, że nie chciałabym czegoś więcej od swojego życia-
Czarodziej zatrzymał się wpół kroku i spojrzał przez ramię na Venorę.
-A masz czas na coś więcej od swojego życia?- spytał odwracając się w kierunku panny Oakenfold.

Venora powoli do niego podeszła i stanęła przed nim. Nie zamierzała się teraz wycofywać, chciała dokończyć ten temat, nawet jeśli miałaby zostać odtrącona.
- Nie wiem - odparła szczerze. - Chyba żadne z nas nie może dać takiego zapewnienia, bo i ty masz swoje obowiązki względem królestwa jako cormyrski mag wojenny. Ale nie dać sobie szansy na coś poza obowiązkami, to jak złożyć miecz zanim walka się w ogóle zacznie - mówiła wpatrując mu się prosto w oczy.
Mężczyzna skinął jej głową, a na jego twarzy w końcu pojawił się ciepły uśmiech.
-Chodź już.- ponaglił ją.
Na obliczu Venory pojawiła się ulga i zaraz odwzajemniła uśmiech. Czarnowłosa niewiele myśląc, szybko zbliżyła się do Arla i lekko pocałowała maga w policzek. Samej czując, że zapiekły ją policzki, szybko po tym spuściła spojrzenie, zakłopotane własną bezpośredniością i pierwsza skierowała swoje kroki w drogę powrotną do obozu.

Kiedy Venora i Arlo wrócili do obozu, panowała tam dziwna cisza. Venora kątem oka wyłapała szczery uśmiech Agness, która od razu odwróciła wzrok i wzięła się za przygotowywanie swojego konia do wyprawy. Rycerce zaraz zaczęła się zastanawiać ile z rozmowy oni mogli podsłuchać, była jednak zbyt rozkojarzona by jakkolwiek zareagować na to bardzo przecież niestosowne zachowanie.
Młot również wyczuwał dziwne nastawienie swej pani i od razu zbliżył się do niej, prosząc się o atencję. Niedługo później grupa była gotowa do drogi.

-Możemy przemknąć doliną o tam!- wskazała Segrid -I wtedy ominiemy tę przeklętą wioskę. Ale traktem będzie wygodniej wierzchowcom. Po kilku dniach deszczu wszystkie te polany zamieniły się w wielkie bagniska.- oznajmiła Venorze, licząc że to ona podejmie decyzję związaną z drogą.
~ A pomyśleć że cieszyłam się na tą wyprawę, bo liczyłam, że będę mogła w spokoju tylko wypełniać rozkazy doświadczonych dowódców, samej nie musząc o niczym decydować ~ wspomniało się paladynce z rozrzewnieniem.
- Ruszymy traktem będzie bezpieczniej, skoro i tak demony rozlazły się na całą okolicę - zdecydowała panna Oakenfold. Decyzja zapadła, a Segrid ruszyła przodem. Jak na krasnoludkę to całkiem nieźle radziła sobie w siodle. A na pewno lepiej niż to szło Dundeinowi. Venora ruszyła zaraz za nią, jak przystało na dowódcę, ale teraz musiała się bronić przed zbyt częstym zerkaniem za siebie. Sama ciągle nie mogła uwierzyć w to jak się zachowała. Zupełnie jakby w tamtej chwili straciła głowę.
~ Skup się ~ zganiła się w myślach panna Oakenfold, ale nie było jej łatwo kiedy w głowie za dużo myśli jej krążyło na raz.

~***~

Zgliszcza w niektórych miejscach, wciąż jeszcze nie dogasły. Deszcz ustąpił nocą, kiedy udało się Venorze wypędzić demona z ciała chłopca na chwilę. Pogoda nie przyszła z ratunkiem. Ciała wieśniaków były zmasakrowane, jakby dopadła je wataha przerośniętych hien. Wszędzie znajdowały się szczątki, podarte ubrania i krew, którą nasiąkła już gleba.
-Co za masakra…- skomentował Dundein kurczowo trzymając trzonek młota.
-Tak działają demony. Skoro nie potrafiły nas pokonać, poszczuły bezbronne istoty swoimi sługami. Venorze czy Segrid Bal’rugowie nie są w stanie wyrządzić większej krzywdy.- odezwał się Arlo, patrząc na trupy dookoła. -Ale z nimi poradziły sobie bez problemu. Nienawidzę demonów…- syknął pospieszając swego wierzchowca.
- W końcu się z nimi rozprawimy - powiedziała paladynka, uznając że to one stoją za tą dziwną magią którą wyczuwał mag. - Zachowajcie czujność, na wypadek gdyby jeszcze jakieś paskudztwa tu zostały - dodała trzymając jedną ręką wodze, a dłoń drugiej mając na rękojeści miecza. Młot praktycznie nie potrzebował prowadzenia, więc Venora mogła się skupić na wyczuwaniu negatywnej energii w otoczeniu.
Tragiczne okoliczności tej rzezi sprawiły, że gleba nasiąknęła aurą zła i cierpienia, co Venora wyraźnie poczuła, ale to kolejny raz mogło tylko kamuflować złe istoty.

Grupie udało się przebrnąć przez spaloną osadę cało i bezpiecznie. Na widoku nigdzie nie było czartów, ale wszyscy doskonale wiedzieli, że to nie oznaczało iż ich tam nie ma. Z czasem góra robiła się coraz bardziej stroma, a trakt zwężał się tak bardzo, że Venora nie mogła sobie wyobrazić pochodu tak wielkiej kolumny wojsk.
-Jesteśmy tu bezpieczni.- uspokoiła ich Segrid. -Orkowie nie wyrządzą nam większej krzywdy, nawet jeśli kilku tam się w ogóle wdrapie.- niewzruszona takim scenariuszem nawet się nie rozglądała. Segrid, jednak wyglądała na kogoś kto wie co mówi. Kompani w końcu dostrzegli oddaloną na szczycie wzniesienia - najwyższym punkcie królewskiego traktu w całym Cormyrze.
-Jest już dość późno. Jeśli uda nam się tam dotrzeć, to nie robiąc przerw, po ciemku… Przed świtem.- po raz kolejny Segrid spojrzała na Venorę.
-Albo możemy tu odpocząć do rana i ruszyć tam o świcie.-
-Tam będzie czekał szpieg Kaliego. To on przekaże nasze raporty regentce zanim w ogóle wrócimy do orszaku.- wyjaśnił Arlo. -Jest tu bezpiecznie, żeby nocować?-

-Dla nas nie, ale może oszczędzimy koniom połamanych nóg. Znam tę trasę i wiem, że jest trudna.- odparła krasnoludka.
- Ranny koń nas będzie bardziej opóźniał niż warte jest ryzykowanie ich zdrowiem by dotrzeć tam już o świcie - stwierdziła paladynka. - Droga była męcząca i nie mam ochoty znów całą dobę być na nogach. Odpoczniemy tu - zadecydowała.
-No nie wiem, czy to dobry pomysł…- Agness rozejrzała się wokół. Skały nad ich głowami nie stawiały ich w korzystnej sytuacji, ale nikt poza exkultystką nie protestował. Kompani mogli zająć się swoimi sprawami, a Arlo zastanawiał się jak rozpalić ogień, a w zasadzie skąd wziąć drewno.
-A co z tą twoją chatką?- spytał Dundein, widząc głowiącego się czarodzieja.
-Nie mam materiałów do stworzenia… Chyba, że magia ukształtuje kryjówkę ze skał…- zastanowił się i w końcu sięgnął po komponenty potrzebne do rzucenia tego zaklęcia. Słowa wyzwalacz dźwięczały w ustach maga, a kamienie dookoła zaczęły powoli drżeć i przysuwać się ku sobie. Najpierw te duże, a potem te mniejsze i na samym końcu te największe, które sklinowały się razem pełniąc rolę dachu.
-Smok musiałby na tym usiąść, żeby pospadały nam na głowę.- zapewnił towarzyszy, patrząc z dumą na kamienny dom.
- Wygląda naprawdę solidnie - powiedziała panna Oakenfold z uznaniem w głosie. - I dobrze wtapia się w okolicę, przez co może nie będzie się rzucał w oczy - dodała rozglądając się.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 10-03-2018 o 23:24.
Mag jest offline  
Stary 11-03-2018, 13:24   #525
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Tak blisko, a tak daleko…- rzucił Farafir patrząc na oddaloną twierdzę.
-Chodź do środka. Odpoczniemy i będziemy myśleć co dalej.- Arlo zachęcił towarzysza do wejścia do kamiennej chaty. Czarodziej wartko przywołał niewidzialną istotę, która została wysłana po drewno.
-Nie spodziewajcie się, że szybko wróci.- skomentował mag. -Po drodze nie widziałem nawet patyka, więc bardzo możliwe, że w ogóle nie zdąży przynieść drewna zanim zaklęcie przestanie działać.- pokręcił głową. Mimo wszystko mieli dach nad głowami i ochronę przed wiatrem, a to już był spory sukces.
- Nawet bez ognia będzie nam i tak wygodniej niż poprzedniej nocy - Venora bardzo cieszyła się, że odpoczną w normalnych warunkach. Zaskakujące było to jak szybko można było się przyzwyczaić do takiej wygody jaką był magiczny domek, skoro wcześniej bez marudzenia nocowała w lesie pod gołym niebem. Paladynka weszła do środka i zajęła najbliższą pryczę. Położyła swoją torbę oraz tarczę pod posłaniem i wyprostowała się patrząc po swoich kompanach, którzy tak jak i ona zaczęli zajmować sobie miejsce.
- Póki jest jeszcze trochę widno to prześpię się. W nocy przejmę wartę. Ale wpierw musimy omówić to z czym może przyjść nam za niedługo stawić czoła - stwierdziła paladynka. - Teraz kiedy wiemy, że w okolicy grasują demony, to powinniśmy być przygotowani na najgorsze, że tam w twierdzy też mogły się zalęgnąć tak jak w wiosce. Z Dundeinem przygotujemy modlitwy by ochronić wasze umysły przed czarcimi podszeptami. Segrid byłaś może w tej twierdzy w ostatnim czasie? - zapytała krasnoludkę.

-Byłam.- odparła chłodno. -To ostatnia strażnica traktu i jedyna droga na zachód przez góry. Zamek jest niemal niemożliwy do zdobycia, chyba że ktoś teleportuje tysiąc żołnierzy, albo przerzuci ich katapultą przez wysoki i gruby mur. Na maszyny oblężnicze nie ma tu co liczyć nikt, a dziesiątki kuszników stanowią pierwszą linię obrony.- wymieniała cechy charakterystyczne Twierdzy Wysoki Róg.
-Kim jest lord tego miejsca?- zapytał Arlo z czystej ciekawości.
-To Krandon Marduck. Członek klasztoru Lathandera. Zaciekły wróg nieumarłych. To podstarzały jegomość, który nie bez powodu opiekuje się tym miejscem po tym jak Azaun III odzyskał zamek z rąk sług Malara.- wyjaśniła Segrid.
-Malara?- spytała Agness.
-Tak. Wbrew pozorom malarytów jest w Cormyrze całkiem sporo, szczególnie w górach i Królewskim lesie.- Segrid wzruszyła ramionami.
- To jest pocieszające. Likantropia to paskudna zaraza. Miałyśmy z Agness już okazję zwalczać kult Malara... Akurat Dundein to przespał - stwierdziła Venora z lekkim rozbawieniem w głosie. Wyznawcy Pana Poranku byli zazwyczaj otwarci na paladynów, niezależnie od tego, którego z bogów wyznawali. Nie to co wyznawcy Tyra, z którymi dosyć łatwo dochodziło do niepotrzebnych spięć. - Agness pomóż mi z pancerzem - dodała i zaczęła rozwiązywać mocowania naramiennika.

Exkultystka miała skwaszoną minę. Kobieta leżała wygodnie na swojej pryczy i nie podobał jej się fakt, że ma przyjąć fuchę giermka. Na szczęście z pomocą przyszedł Arlo, który widząc wyraz twarzy Agness, od razu przejął inicjatywę. Rycerka nie spodziewała się po magu, że będzie wiedział jak zdejmuje się pancerz, ale miło zaskoczyła się kiedy blondyn sprawnie radził sobie z wiązaniami. Czuła się tylko nieco skrępowana tym jak blisko przy niej był. Kilka chwil później Venora czuła się oswobodzona z ciężkiej zbroi.
-Obudź mnie godzinę przed świtem.- burknęła Segrid czyszcząc głowicę swojego buzdyganu.
-A ty czym się w ogóle zajmujesz?- spytała ją Agness.
-Ja? Jestem przewodnikiem, dlatego mnie najęliście.- odparła krasnoludka, puszczając oczko towarzyszce niedoli.
-Tam w podziemiach użyłaś magii runicznej, czytałem o niej wiele.- wtrącił się Arlo.
-No proszę, gratuluję oczytania.- skomentowała z rozbawieniem Segrid.
-To twoje runy…- czarodziej nie zrażał się sarkastycznym tonem krasnoludki.
-A skąd ten pomysł?- uniosła brew, odrywając wzrok na moment od czyszczonej broni.
-Widziałem jak wyskrobałaś symbol na kamieniu w wąwozie w nocy.- odrzekł Arlo.
-Coś tam potrafię. Każdy szanujący się krasnolud ma wiedzę na temat run. Prawda Dundeinie?- Segrid spojrzała na rasowego kuzyna.
-Aj aj! Runotwórstwo i pędzenie bimbru wyssaliśmy z cycka naszych matul.- skomentował uśmiechając się szeroko.

- No i jeszcze te twoje zdolności bojowe - zauważyła paladynka, rozmasowując sobie odrętwiałe bark dłonią. - Doskonale sobie radziłaś w walce z tamtym okropnym nieumarłym. Jesteś kapłanką, prawda?
-Tak.- rzekła krótko.
-Marhammor Duin.- wtrącił Dundein.
-Marhammor Duin?- Agness uniosła brew ze zdziwienia. -A co to za bóstwo?- wyraźnie się zainteresowała.
-To krasnoludzki patron podróżników, ale również opiekun wojów.- wyjaśniła w kilku słowach Segrid. -Moje zdolności bojowe są ściśle powiązane z runami, które sama stworzyłam. Jeśli wykorzystam konkretną runę w odpowiednim momencie uleczę wszystkich towarzyszy walki, jednocześnie raniąc przeciwnika jak tamten nieumarły. Niestety tworzenie run to wiele godzin dłubania i ogromne koszta.- dodała krasnoludka. Venora powoli układała wszystko w całość i zaczęła rozumieć, dlaczego Segrid tak wiele złota zażyczyła sobie za swoje usługi.
Paladynka skończyła układać płyty zbroi, zdjęła buty i ułożyła się w końcu na swojej pryczy. Posłała krótkie spojrzenie czarodziejowi, który jeszcze siedział na stołku obok. Mimowolnie się uśmiechnęła.

- To niesamowita zdolność - stwierdziła Venora, kierując wzrok na krasnoludkę, zaintrygowana nowa porcją wiedzy jaką właśnie zyskała. - Powinnaś była od razu mi o tym powiedzieć. Wtedy nasza pierwsza rozmowa wyglądałaby inaczej - powiedziała z przyjacielskim uśmiechem posłanym Segrid.
-Runotwórcy to bardzo zapracowane osoby. Raczej nie obnoszę się z moją profesją i umiejętnościami. Inaczej musiałabym codzień odprawiać kogoś, kto miałby zlecenie. Z resztą wielu już odprawiłam. Kiedy dyktuję im ceny za moje dzieła prawie połykają języki ze zdziwienia. Większość tej ciemnoty myśli, że to kilka chwil dłubania i bum - działa. Po za tym ja lubię łazić po górach i tłuc orkowe ryje. Runami zajmuję się kiedy mam wolny czas, a w górach rzadko się nudzisz.- wyjaśniła krasnoludka.
- Rozumiem - pokiwała głową paladynka w zamyśleniu. Zastanawiała się jak sama by zachowała się na jej miejscu. Rycerze mieli posłuch wśród ludzi, więc nie przychodzili oni do nich o pomoc bez bardzo konkretnego powodu. - Obudźcie mnie za cztery godziny - dodała uznając, że czas w końcu na sen, a obawiała się że sama znów może mieć problem z przebudzeniem się.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 11-03-2018, 18:46   #526
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rycerka okryła się kocem aż po czubek głowy, żeby światło nie przeszkadzało jej. Ale nie potrafiła zasnąć od razu. Nawet cały dzień drogi nie wystarczył pannie Oakenfold, żeby zapanować nad mętlikiem jaki miała w głowie. Wciąż próbowała zrozumieć swoje zachowanie z poranka. Uważała, że nie powinna była tak się zachowywać, ale w tamtym momencie zupełnie straciła głowę i nie potrafiła powstrzymać się by nie okazać Arlowi tej drobnej czułości. Na czynniki pierwsze też zaczęła rozkładać zachowanie blondyna. Po rozbiciu obozu, gdy podszedł do niej, był wyraźnie zafascynowany nią. Wiedziała, że jego komplement był szczery. Później ta jego złość na to jaki los był jej przypisany i irytacja gdy wyznała, że jej to nie przeszkadza. Nie spodziewała się, że będzie tak bezpośredni przy wyznaniu jej co go boli. Jak przez mgłę pamiętała ich luźną rozmowę na zamku w Waymoot, ale faktem było, że nie był chętny do opowiadania o tym jak żył w Calimshanie. Pewne było, że nie miał lekko i każdego dnia zmagał się z rzeczywistością by jakoś się utrzymać i przetrwać.

Poniekąd paladynka rozumiała jego obawy tym, że jak raz martwi się o kogoś innego niż tylko własną skórę, bo dla niej zamartwianie się o innych było chlebem powszednim i nie raz przez głowę przechodziła jej myśl, że byłoby jej łatwiej gdyby się nie przywiązywała do osób, które jej towarzyszą. Ale tego nie potrafiła. Może to tylko kwestia czasu i w końcu zdystansuje się, uodporni na nieszczęścia, na które musiała patrzeć i brać w nich udział. Ale była też wielka szansa, że po prostu taka już była i nic tego nie zmieni.
Mag dziś zadał jej pytania, na które nie była przygotowana. Jeszcze kilka miesięcy temu była pewna, że za jakiś czas uda jej się założyć własną rodzinę, tak jak wielu rycerzy to przecież robiło. Ale Arlo chyba trafił w sedno. Wydarzenia jakie działy się z udziałem młodej paladynki w pełni ją pochłaniały. Była w ciągłym biegu, ledwo jeden problem rozwiązywała, a w jego miejsce pojawiał się kolejny, a stare nie chciały się same rozwiązać. Nie miała pojęcia co ją czekało nazajutrz ani nawet, w którym kierunku poniesie ją los. Czy miała, więc szansę na "coś więcej z życia"? Może więc tylko oszukiwała się i powinna wziąć przykład z Marret, w pełni oddając się tylko swojej służbie, nie szukać szczęścia w niczym innym jak spełnianiu się jako narzędzie w rękach boga. Ukłucie w sercu na samą myśl o tym jasno dało Venorze do zrozumienia, że nie taką ścieżką chce kroczyć.

~ Czy wszyscy tak mają? Czy tylko ja jestem nieudolna z poradzeniem sobie z własnymi uczuciami? ~ paladynka bezgłośnie westchnęła i stwierdziła, że musi przestać się teraz zadręczać, bo nigdy nie zaśnie. Nie było prosto oczyścić myśli. Tym bardziej, że jak nie myślała o Arlu to zaczynała głowić się nad snem o czerwonym smoczydle. Co on oznaczał? Czy on był tym, który sprowadzi Tiamat, czy tylko jednym z wielu sług Kultu Smoka?
Venora bezsilnie zakryła twarz dłońmi. Miała zdecydowanie za dużo na głowie. Spróbowała więc inaczej. Zaczęła sobie wyobrażać spokojny letni dzień na gospodarce swoich rodziców, jak po obiedzie leniwie wylegiwała się na trawie w cieniu wielkiego starego dębu. Skupiła się na tym wspomnieniu i powoli spokój tamtego dnia zaczął ją pochłaniać. Nareszcie mogła odetchnąć z ulgą, aż w końcu nadszedł upragniony sen.

26 dzień opadania liści. Wschodnie zbocze góry Wysoki Róg.

Noc minęła spokojnie. Zgodnie z podejrzeniami Arla, przywołany sługa nie zdążył wrócić z drewnem przed upływem działania zaklęcia. Mimo wszystko stworzone przez czarodzieja prycze w połączeniu ze śpiworami dały grupce komfortowe warunki i żadnych powodów do narzekania. Kiedy Dundein zbudził Venorę na jej wartę, pogoda na zewnątrz znów była kapryśna, a rzęsisty deszcz zapowiadał jeszcze trudniejsze warunki wspinaczki do Twierdzy Wysoki Róg. Masy błota spływały ze skalnych zboczy, a niebo zasłane było czarnymi chmurami, które sprowadziły przerażającą ciemność na całe krainy wokół gór. Venora czuwała do świtu mając sporo czasu na rozmyślanie i planowanie. Rycerka nie zapomniała również zbudzić Segrid, tak jak krasnoludka sobie tego życzyła. Kapłanka powitała pannę Oakenfold skinieniem głowy i w milczeniu zabrała się do codziennych modłów do swego boga. Paladynka po krótkiej modlitwie, w które przede wszystkim dziękowała Helmowi za opiekę, postanowiła resztę czasu spędzić na tym co było ważne dla każdego Helmity czyli dbaniu o swój sprzęt. Wyjęła przybory potrzebne jej do polerowania zbroi.
Niedługo później cała grupa powoli budziła się do życia i kiedy tylko zrobiło się dość widno ruszyli pod strome zbocze prostą drogą do twierdzy.
Zaciągnięte na twarze kaptury i opatulenie płaszczami niewiele pomagało na mroźny deszcz, ale fakt że następną noc spędzą już bezpiecznie w komnatach dodawał im sił i otuchy.

~***~

Po kilku godzinach trudnej wspinaczki deszcz w końcu ustał, ale wtedy pojawił się potworny mróz. Agness drżała z zimna i wycieńczenia, lecz była zatwardziałą kobietą, która nie miała w zwyczaju narzekać. Do twierdzy udało im się dotrzeć jeszcze przed zmierzchem. Dopiero teraz Venora zrozumiała, dlaczego zamek był ostatnim bastionem w tych nieprzyjaznych terenach.
-A nie mówiłam, że robi wrażenie?- Segrid wzięła głęboki wdech patrząc z podziwem na budowlę. -To jeden z nielicznych zamków zbudowanych przez ludzi, który robi na mnie wrażenie.- dodała.
Od wschodu do bram zamku prowadził most na ogromnych kolumnach, szeroki na pięć metrów i długi na około sto. Tutaj z łatwością można było kontrolować tę część traktu. Sama królewska droga przebiegała przez środek budowli o grubych murach. Strzeliste okna ułatwiały obronę murów kusznikom.
-No to co? Dziś na kolację dziczyzna a nie suszone mięso!- Dundein ucieszył się na samą myśl.
-Ciekawe czy nas w ogóle wpuszczą…- wyszeptała Agness pesymistycznym tonem.
-Wpuszczą, wpuszczą. Jesteście posłańcami samej regentki.- odparła krasnoludka.


- To nie ulega wątpliwościom, że nas wpuszczą - zapewniła z przekonaniem Venora. Dla niej wątpliwości wojowniczki, przyszłej kapłanki Tempusa, nie były czymś dziwnym. Nie tak przecież dawno temu exkultystka omijała takie miejsca szerokim łukiem, marząc o tym by puścić taką twierdzę z dymem. - Na pewno odpowiednio nas ugoszczą - dodała wbijając spojrzenie w monumentalną budowlę. Również paladynka nie mogła doczekać się wjechania za mury. Była zmęczona podróżą i byciem w ciągłej gotowości do walki.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 11-03-2018, 19:45   #527
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Grupa przeprawiła się przez kamienny most. Naprzeciw im wyszedł oddział sześciu zbrojnych w brzęczących kolczugach. Kiedy dostrzegli symbol Moradina na piersi Dundeina, napięcie nieco opadło.
-Bądźcie pozdrowieni wędrowcy. W imieniu lorda zamku pozwolę sobie zapytać, co was sprowadza do Twierdzy Wysoki Róg?- spytał urzędowym tonem, jeden z mężczyzn.
- Jestem lady Venora Oakenfold, paladynka Helma. Ja i moi towarzysze jesteśmy w służbie jej królewskiej mości królowej Regentki Alusair Obarskyr i na jej polecenie przybyliśmy do twierdzy - przedstawiła ich czarnowłosa, spoglądając na zbrojnych z góry, z grzbietu jej potężnego rumaka.
-Tak jak my wszyscy pani. Płaci nam lord, lecz wszyscy służymy jej królewskiej mości. Pytam, jaki jest cel waszej wizyty?- spytał łagodnym i uprzejmym tonem.
- Jesteśmy zwiadem jej wojsk, które wkrótce tu dotrą by ruszyć na bitwę przeciw orkom, po drugiej stronie tych gór - wyjaśniła Venora.
Zbrojny krótką chwilę przyglądał się Venorze i towarzyszącym jej osobom, po czym odwrócił się i gestem ręki nakazał strażnikom podnieść wyżej kraty. Masywne kołowrotki zakręciły kilka pełnych obrotów, tak że kompani mogli wjechać na dziedziniec bez pochylania się na końskich grzbietach. Wnętrze budowli było niewielkie. Nie było tu ogrodów, ani pięknych rzeźb. Był za to plac ćwiczebny do trenowania każdego, możliwego wariantu walk.

-Poślij po kasztelana- zbrojny polecił jednemu z młodzików, który bez słowa pognał jak szalony do jednego z korytarzy.
-Nasz lord niestety choruje ostatnimi czasy i nie może was osobiście przywitać, jednak ugości was godnie.- poinformował przybyszów, a kilka chwil później był już obok koniuszy.
-On zajmie się waszymi końmi.- wyjaśnił.
Chwilę później na dziedzińcu pojawił się starszy jegomość w zabawnej czapce na głowie. -Niech żyje król!- powitał ich tubalnym tonem. -Jakie wieści przynosicie z królestwa?- spytał kasztelan.
Venora zeskoczyła z grzbietu Młota i poklepała go by uspokoić rumaka, który narowisty robił się kiedy ktoś obcy miał się przy nim kręcić.
- W samym centrum królestwa jest spokojnie, ludziom dobrze się powodzi - odezwała się panna Oakenfold, podtrzymując luźną rozmowę. -Niestety, niedaleko was, w wiosce na rozstaju dróg wydarzyła się wielka tragedia. Iern opanowały demony. Walczyliśmy z nimi, ale niestety nie udało się uratować wieśniaków, dla nich było już za późno - powiedziała ze smutkiem. - Martwi nas też wieść o stanie zdrowia waszego lorda. Jeśli mogłabym jakoś pomóc to jestem do usług - zapewniła.

-To ospa. Medycy są jednak pewni, że lord pokona chorobę i za kilka tygodni zostanie po niej tylko kilka blizn.- wzruszył ramionami. -Pójdźcie za mną.- polecił kompanom i ruszył przodem. Szerokie schody o niskich i łagodnych stopniach prowadziły na piętro korytarzem, z którego było widać cały dziedziniec. Grupa maszerowała za kasztelanem kilka długich chwil regularnie mijając strażników uzbrojonych w kusze i długie miecze. To wasze komnaty.[/i]- wskazał kilka par drzwi. -Nie powalają wielkością, ale każde z was będzie miało wygodne łóżko, świeży koc i ciepłą wodę na kąpiel.- oznajmił mężczyzna. -Służki są na wasze zawołanie. Jeśli macie jakieś życzenia postarają się je spełnić, lecz proszę pamiętać że dziewczęta mają pełne ręce roboty od wczesnego poranku. Zapewne będą wdzięczne jeśli o swoich preferencjach powiadomicie ich teraz a nie w nocy.- rozłożył ręce wskazując gestem drzwi.
-Komnaty są bardzo podobne, nie ma co przebierać. Jeśli jesteście głodni to zapraszam na kolację. Alari was zaprowadzi.- wskazał ręką kobietę w czarnym fartuchu, czekającą na końcu korytarza. -Macie jakieś pytania?- dopytał.
- Wspomniałeś, że lord cierpi na ospę - odezwała się Venora, która rozmyślała od tym odkąd się dowiedziała. - Myślę, że będę w stanie pomóc waszemu lordowi. Czy mogłabym się z nim w najbliższym czasie spotkać?
-Oczywiście. Spytam go rankiem o audiencję. Pewnie ucieszy się na widok młodej i pięknej damy.- pokłonił się lekko i spojrzał na pozostałych czekając na ewentualnie kolejne pytania.

Venora spojrzała na niego chłodno, za to że sprowadził ją do roli pięknej ozdoby.
- Miałam na myśli, że mogę go uleczyć z choroby, która go nęka - wyjaśniła. - Wtedy będzie lepiej jeśli odwiedzę go jeszcze dziś. Wszyscy będziemy przecież lepiej spali, gdy lord ozdrowieje i już bez gorączki spędzi noc
-Proszę mi wybaczyć pani. Źle się wyraziłem. Nie miałem nic złego na myśli.- kasztelan raz jeszcze się pokłonił. -Mogę pójść sprawdzić czy lord śpi.- dodał szybko uniżonym tonem.
- Tak, proszę sprawdzić - odparła Venora nieustępliwym tonem. - Ja w tym czasie doprowadzę się do porządku po podróży - skierowała wzrok na najbliższe drzwi. - Wezmę ten pokój i będę w nim czekać na twój powrót - dodała i spojrzała po swoich kompanach, już wracając do swojego przyjaznego nastawienia. - Korzystajcie z wygód, to ostatnie takie miejsce przed bitwą - westchnęła.
Kasztelan odszedł szybkim krokiem, a kompani Venory rozeszli się po przygotowanych na prędce izbach. Komnata nie była zbyt wielka, ale i tak było to znacznie lepsze od stworzonej przez Arla chatki. W kominku już palił się ogień, ale i tak panował chłodny klimat.

Rycerka położyła torbę na stołku, a tarczę na podłodze, opierając o ścianę. Zdjęła rękawice i podeszła do kominka by ogrzać dłonie.
- A niech to, przecież sama nie zdejmę zbroi - jęknęła z niezadowoleniem. To było naprawdę irytujące nie móc samemu się z tym uporać, za każdym razem musieć prosić się o pomoc. - Z moją opinią to nigdy nie doproszę się giermka. Ci lepiej urodzeni nie dostaną zgody od swych rodzin, a pozostali po prostu będą się bali o swoje życie - westchnęła i zaczęła się powoli siłować z rzemieniami.
Męczarnię chwilowo przerwało pukanie do drzwi.
- Wejść! - krzyknęła, nadal walcząc z wiązaniem nagolenicy. Zza drzwi Venorze odpowiedziała jedynie cisza. Krótką chwilę później drzwi otworzyły się powoli, a paladynka poczuła na szyi przeciąg wiatru, lecz nikogo nie ujrzała. Venora już miała ruszyć by sprawdzić, kto zakłóca jej spokój, kiedy poczuła lekkie szarpnięcie na plecach odwróciła się prędko, lecz nic nie dostrzegła. Już miała skoczyć do łóżka, by dobyć swego miecza tam leżącego, ale uspokoiła się, kiedy poczuła luźne płytki pancerza na plecach. To niewidzialny służący Arla przybył jej na pomoc z pancerzem, jakby na życzenie.
Odetchnęła z ulgą podwójnie.
~ Chyba się już nerwicy nabawiłam ~ skomentowała swoją reakcję paladynka. Kolejne elementy zbroi lądowały delikatnie na podłodze za sprawą magii. Poraz kolejny Venora przekonała się, jak przydatna była magia, której na dobrą sprawę nie doceniała wcześniej.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 11-03-2018, 23:56   #528
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Ze strony maga było też to miłe i bardzo przemyślane, bo przecież nie wypadało by była sam na sam z nim w komnacie.
~ Hipokrytka... ~ zganiła się w myślach, bo przecież nie wahała się wiele, gdy w Espar blondyn zaprosił ją do swojej izby. Wkrótce paladynka mogła dać swojemu ciału w pełni odpocząć od ciężaru zbroi.
- Dziękuję za pomoc - powiedziała odruchowo do magicznego sługi, choć ten pewnie zniknął w chwili gdy ostatnie wiązanie puściło. Panna Oakenfold poukładała elementy pancerza i przebrała się w chyba ostatnie czyste szaty jakie miała. Pozostałe ubrania ułożyła na podłodze z zamiarem przekazania ich służkom do prania. Już miała wyjść z pokoju, gdy przypomniało jej się, że obiecała czekać w nim na wieści czy dane jej będzie widzieć lorda.
Na szczęście kasztelan nie kazał pannie Oakenfold czekać zbyt długo i niedługo później do jej komnaty przybył młody chłopak z wiadomością od zarządcy zamku. Lord spał, a medycy nalegali by przełożyć sprawę na poranek następnego dnia. Młodzieniec przekazał te wieści i pobiegł ciemnym korytarzem, gdzieś w głąb zamku, a Venora została sama w komnacie.
Venora zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami.
-Niech to szlag z tymi medykami... - skomentowała z niezadowoleniem, zupełnie nie rozumiejąc ich niechęci. Mogła przecież użyć swoich zdolności nawet nie budząc chorego. Ale może faktycznie nie było potrzeby? Lord na pewno był w dobrych rękach i naleganie teraz tylko będzie niepotrzebnym proszeniem się o waśń z medykami Lathandera.

~ Przecież nikt nie uwierzy, że taka małolata jak ja może cokolwiek zrobić w tej sprawie ~ westchnęła. Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Wbiła spojrzenie w stertę brudnych ubrań i uznała, że zajmie się przyziemnymi sprawami, znajdzie służkę, a następnie pójdzie na kolację, może jeszcze któreś z jej "podwładnych" tam będzie się stołować. Upięła do pasa pochwę z mieczem, zostawiając Szpon Zimy pod łóżkiem. Zawinęła ubrania w śpiwór, który też należało odświeżyć i wyszła z komnaty. Idąc korytarzem po kilku chwilach natrafiła na dziewkę idącą z wiadrem wody.
- Proszę to uprać i suche odnieść do mojej komnaty - wręczyła drobnej dziewczynie o włosach w kolorze mysiego blondu, która pokiwała pospiesznie głową i pokłoniła się przed rycerką. Była też pomocna we wskazaniu drogi do stołówki. Venora zgodnie z jej wskazówkami ruszyła w dalszą drogę.
W wielkiej i długiej komnacie pełnej stołów i ław siedziała masa ludzi. Większość stanowili zapewne rycerze i straże. Na miejscu dostrzegła Segrid i Farafira oraz błądzącego między stołami Dundeina, który ewidentnie czegoś szukał. Venora dosiadła się do swoich towarzyszy. Kolacja była dość skromna, ale w miarę pożywna. Obok misy z jajecznicą leżały bochenki chleba oraz znikająca w oczach garść warzyw i owoców.

Po chwili dołączył do nich Dundein niosąc wielki dzban. Po zadowolonym wyrazie twarzy Venora zrozumiała, że krasnolud znalazł swój ulubiony trunek.
-Ciekawe jakie mają tu piwo!- krzyknął by dobrze go usłyszeli w panującym dookoła hałasie.
- Zakładałam, że jedyne czego możesz szukać to alkoholu - odparła mu z rozbawieniem Venora. - Mam chyba jeszcze z dwie butelki bimbru w torbie - mrugnęła do krasnoluda, który już polewał im piwo do kubków. - Gdzie Agness i Arlo? - zapytała paladynka spoglądając na Segrid. O ile zakładała, że mag mógł szukać szpiega Khaliego to nieobecności wojowniczki należało się lepiej przyjrzeć.
-Widziałaś jak ona wygląda? Ledwie trzymała się siodła. Nie wiem czy nie padła trupem w swojej komnacie…- skomentowała z szyderczym uśmiechem na ustach.
- Też racja. Na jej miejscu poszłabym od razu do kąpieli a po niej spać. Nie najlepiej znosi tą zimnicę - pokiwała głową paladynka. Sama nie miała zbytnio apetytu i tylko sięgnęła po jabłko. - Co sądzicie o tym miejscu? - dopytała.
-Zamek jak zamek. Dobrze usytuowany. Rad jestem, że jego mieszkańcy są po naszej stronie, bo nie wyobrażam sobie szturmować tego molocha…- rzekł Farafir z pełnymi ustami.
-Nie czeka ktoś na ciebie?- spytała Segrid trącając lekko Venorę łokciem w bok.
- Co wy z tym szturmowaniem - Venora pokręciła głową z dezaprobatą na słowa łucznika, a następnie spojrzała na krasnoludkę. - Niestety lord mnie dziś nie przyjmie. Medycy uznali, że jeszcze ma się dzisiejszą noc przemęczyć z chorobą - fuknęła, myśląc że o to pyta przewodniczka.

Krasnoludka przewróciła oczami i upiła kilka łyków piwa nie drążąc więcej tematu. Przy stole zapanowała cisza, choć wokół panował gwar. Pierwszy zjadł Dundein. Krasnolud poklepał się po wydętym brzuszysku i z zadowoleniem przetarł rękawem twarz.
-No i to mi się podoba! Brakuje tylko, żeby ta twierdza znajdowała się pod górą a nie na jej szczycie, ale narzekać nie będę ha!- rzekł radosnym tonem.
Sącząca swoje piwo Venora spojrzała na kapłana.
- Nie sądzicie, że to dziwne? Zaoferowałam pomoc, a oni nie chcą jej przyjąć. Przecież jutro lord byłby już zdrów - rycerka wciąż nie mogła pogodzić się z tym faktem.
-I tak będzie jutro zdrów. A może sługi boją się, że się na nich nieziemsko wkurwi, jeśli go zbudzą?- spytała Segrid, wzruszając ramionami. -Co mu tam jest niby? Ospa? Toż to nie zagraża jego życiu, więc co się tak burzysz?- spytała unosząc brew.
Panna Oakenfold westchnęła ciężko. Dopiła resztę piwa i odstawiła kufel. Przetarła dłonią twarz.
- Pewnie masz rację. Niepotrzebnie się tego uczepiłam - oparła się łokciami o blat. - Ospa mi się od razu kojarzy z epidemią jaka nawiedziła lata temu biedne dzielnice w stolicy. Ledwo co do zakonu mnie przyjęli i pomagałam przy leczeniu chorych - wytłumaczyła swoje przewrażliwienie.

-A może po prostu jesteś w gorącej wodzie kompana i wszystko chciałabyś na już?- Segrid uniosła brew po raz kolejny.
-Potwierdzam…- wtrącił Dundein, wstając od stołu. -Szefowo, można jutro pognić na pryczy, czy musim wstać skoroświt?- spytał, zatrzymując się za plecami rycerki.
Czanowłosa spojrzała na krasnoluda, a jej zmęczony wzrok mówił "i ty przeciw mnie?". Ale zaraz się uśmiechnęła przyjaźnie. Teoretycznie mieli sprawdzić trasę do twierdzy. Teraz po prawdzie wystarczyło wysłać gońca i mogliby poczekać, aż dojdzie tu królewski pochód. Była też opcja by ruszyć za bramę. Już jednak widziała marudzenie Agness. Tego to zapewne nawet Arlo by nie poparł. No i ostatnia opcja to powrót do orszaku, by zatwierdzić raporty osobiście, po tym jak wcześniej przyniesie je goniec. To chyba było najbardziej odpowiednie podejście. Tak czy inaczej jutrzejszy dzień powinien być przeznaczony na odpoczynek. Każde z nich na to zasłużyło.
- Dobrze, nie musimy wstawać skoro świt - oznajmiła na tyle głośno by Farafir i Segrid to usłyszeli. - Ale pamiętaj trzymać fason, nie skończyć pod stołem. W końcu po tej wyprawie będziesz posłem w ważnej sprawie, a takiemu nie przystoi źle się zachowywać
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 12-03-2018, 20:22   #529
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Skończyć pod stołem? Ja?!- oburzył się. -Dundein właśnie idzie oddać się w odpoczynek młoda damo!- oznajmił i rechocząc skierował kroki w kierunku holu i korytarza, prowadzącego do ich komnat.
- I teraz jestem mocno zaskoczona - zaśmiała się Venora. Nie pozostawało jej nic innego jak pójść w jego ślady. - Dobranoc więc i wam - powiedziała i wstała od stołu. Nieśpiesznie skierowała swoje kroki tą samą drogą co tu przyszła, wpierw jednak zamierzała sprawdzić co z Agness i podziękować Arlowi za pomoc. Służka Helma zrównała krok z krasnoludem i wspólnie udali się do miejsca, gdzie znajdowały się ich komnaty. Chłodne powietrze orzeźwiło nieco zmęczonych towarzyszy. Po pokonaniu wszystkich schodów Venora wraz z Dundeinem znalazła się we właściwym korytarzu i ku jej zaskoczeniu na przeciwko swojej komnaty ujrzała opartego o balustradę Arla. Młody czarodziej miał na sobie mieszczańskie, wygodne ubranie. Mężczyzna w bezruchu przyglądał się gwieździstemu niebu.
Venora uśmiechnęła się szeroko. Powoli podeszła do maga i zatrzymała się obok niego.
- Nie widziałam ciebie na kolacji - odezwała się. - Dziękuję za pomoc wcześniej
Czarodziej odwrócił się powoli w jej kierunku i Venora od razu dostrzegła jego mętny wzrok. Kątem oka dostrzegła również trzymaną przez niego szklaną butlę.

-Venora Oakenfold!- rzekł donośnym tonem, a echo jego głosu poniosło się zimnymi korytarzami twierdzy.
-Oho! To ja już sobie pójdę…- Dundein od razu uciekł do swej komnaty, przekręcając klucz w zamku.
-Czy ty jesteś aniołem?- spytał Arlo zbliżając się lekko do rycerki. -Może winka? Trochę mi zostało…- podniósł rękę, w której trzymał butelkę.
Paladynka spojrzała za krasnoludem nie rozumiejąc o co mu chodzi. Wzruszyła ramionami jednak na to i na powrót skierowała wzrok na czarodzieja. Pokręciła głową na to, że tak szybko się doprowadził do takiego stanu. Jego pytanie było całkiem zabawne.
- No, jako aasimar można by powiedzieć, że w pewnym stopniu jestem aniołem - odparła mu rozbawionym tonem. - Poczekaj, sprawdzę tylko co z Agness i zaraz do ciebie wrócę. - zapewniła go i poklepała go po ramieniu. - I zostaw dla mnie tego wina - powiedziała rycerka po czym odeszła od niego by zastukać do drzwi pokoju zajmowanego przez wojowniczkę.
-Czegooo?!- przeciągły krzyk zaspanej exkultystki dał Venorze jasno do zrozumienia, że Agness nie ma ochoty na rozmowy.
- Chciałam tylko powiedzieć, że możesz sobie dziś dłużej pospać! - odpowiedziała jej paladynka równie głośno.
-Idź w cholerę!- odparła kąśliwym tonem wojowniczka. Kiedy Venora odwróciła się w stronę Arla ten zaglądał do pustej butelki, trzymając ją nad głową.

-Nie ma wina…- skomentował smutnym tonem.
Venora złapała się pod boki i popatrzyła na niego z udawanym niezadowoleniem.
- Może coś na to poradzę - powiedziała i udała się do swojej kwatery. Tam na stołku leżała jej torba a w niej bardzo dużo różnych przydatnych rzeczy. W tym wino malinowe, które podróżowało z nią od Waymoot. Wyciągnęła je i wróciła się. - Co powiesz na domowe wino, w sumie likier bardziej, biorąc pod uwagę jak słodkie i mocne jest - zaproponowała magowi pokazując pełną butelkę.
-Mmmm…- skomentował kręcąc głową. -Niezawodna Venora Oakenfold.- uśmiechnął się szeroko mrużąc przy tym oczy.
-Zdradzisz mi coś?- spytał się lekko się nadstawiając w jej kierunku. -Kiedy odlecisz?- uśmiechnął się tajemniczo.
- Jesteś tak pijany, że szkoda na ciebie likieru. Musisz to rozchodzić - stwierdziła paladynka i chwytając go za rękę odciągnęła od barierki, prowadząc korytarzem. - Nikt cię nie nauczył, że nie pije się na pusty żołądek? - pouczyła go. - I nie, w najbliższym czasie na pewno nie odlecę... Też masz pomysły
-Czekaj!- zaprotestował i złapał się za balustradę! -Tu jest bardzo nastrojowo! Chcę tutaj zostać.- stanął w miejscu i splótł ręce na piersi.

Czarnowłosa spojrzała na niego z politowaniem.
- No niech ci będzie - odpuściła mu zostając na miejscu, które on sobie upatrzył i odkorkowała swoje wino. Powąchała je. Miało mocny i słodki aromat malin. Upiła nieco i okazało się, że było naprawdę dobre. I mocne. - Jest świetne - oceniła z zadowoleniem. - Wiesz, dopiero co dałam Dundeinowi wykład o prowadzeniu się i piciu na umór, więc i tobie powinnam - stwierdziła starając się nie roześmiać.
-Nie chce wykładów. Ale chcę powąchać twoje włosy.- odparł niespodziewanie.
- Czemu? - uniosła brew zdziwiona tym pytaniem.
-Bo zastanawiam się jak pachną włosy anioła…- wzruszył ramionami, lecz nie ciągnął więcej tematu, odwrócił się w kierunku balustrady i spojrzał w niebo.
Venora zamrugała oczami, przyglądając mu się w zdumieniu przez chwilę. A później odwróciła wzrok. Dłonią przeczesała swoje włosy i przyjrzała się uważnie kilku kosmykom, które zwykle spinała spinką by w walce jej nie wpadały do oczu. Wydawały się być zwyczajne jak zawsze, były tylko nieco dłuższe niż zwykle.
- U prawdziwego anioła zawsze są piękne i nieskazitelne - odpowiedziała mu, wspominając Xayę. - ...No chyba, że są łysi - dodała naprędce przypominając sobie Michaela. Spojrzała na Arla, upiła więcej wina i przysunęła się bliżej niego, podając mu butelkę. - Spróbuj, może nie jest tak wykwintne jak to czym się już zaprawiłeś, ale powinno ci podpasować - stwierdziła.

- A jak to w końcu z tobą jest czarujący magu? Najpierw wspominasz mi o swoim planarnym pochodzeniu, później migasz się powiedzieć więcej, że niewiele o nim wiesz. Jak na mój gust taka oczytana osoba jak ty na pewno znalazła informacje jak ustalić swoje pochodzenie. Sądząc po tym jaki młody i przystojny jesteś z wyglądu to bym obstawiała, że też masz w sobie kilka kropel niebiańskości - mrugnęła do niego.
-A skąd wiesz, że to nie na przykład iluzja?- spytał mrużąc jedno oko. -A może na naszym pierwszym spotkaniu potajemnie cię zaczarowałem?- uśmiechnął się do niej.
- To by było niemiłe - zmrużyła oczy przyglądając mu się uważnie, jakby naprawdę rozpatrywała taką możliwość. Westchnęła i zaśmiała się. - Czary mijają. Ten już by minął. A ty znów się migasz z odpowiedzią na moje pytanie - mrugnęła do niego.
-Ale jakie pytanie?- zapytał zdezorientowany.
- Nie chcesz to nie mów - wzruszyła ramionami panna Oakenfold i zabrała mu butelkę z winem. Wypiła łyk i znów spojrzała na Arla. - Ale i bez tej wiedzy ciebie bardzo lubię - posłała mu ciepły uśmiech. - A dziś piję za sukces naszego zadania
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 12-03-2018, 22:41   #530
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-A to my jeszcze nie odnieśliśmy sukcesu?- zapytał robiąc zdziwioną minę.
- Hymm... To jeszcze kwestia do ustalenia. Na trzeźwo - odparła mu i usiadła sobie na balustradzie. - Wypadałoby wrócić do orszaku. Ale możemy też tu zostać i poczekać na resztę
-Zrobię co każesz!- rzekł głośno, pokłaniając się przed Venorą teatralnie.
Paladynka wypiła kolejny łyk wina kręcąc głową na jego wygłupy.
- To mi powiedz co to za okazja, że się tak ubzdryngoliłeś - posłała mu wyzywające spojrzenie.
-Ubzzz… Ub… Upiłem się przez ciebie!- wskazał Venorę palcem, po czym zbliżył się by powąchać aromat trunku z butli.
-Ja? - czarnowłosa uniosła brew w niedowierzaniu na to oskarżenie. - Co ja ci więc takiego zrobiłam? - ciągnęła go za język i schowała butelkę za siebie, dając mu do zrozumienia, że podzieli się z nim dopiero jak jej odpowie.
-Odebrałaś mi moje beztroskie życie, anielska wredoto!- pomachał przed nią palcem. -Jak cię nie było to martwiłem się tym jaką księgę będę czytał wieczorem albo które zaklęcie przepisać na zwój. Jak wyruszałem poza Suzail to martwiłem się tylko o siebie! A teraz? A teraz oglądam się za siebie i za ciebie.- naburmuszył się lekko.
Venora przekrzywiła głowę, a na jej twarzy pojawiło się zadowolenie.
- To chyba dobrze, że martwisz się o dowódcę - odparła drocząc się z nim.

-To nie na widok dowódcy czuję ucisk o tutaj…- dotknął się palcem w brzuch. Arlo spojrzał na Venorę i podszedł bliżej próbując złapać butelkę.
Panna Oakenfold przyglądała mu się chwilę, aż w końcu spuściła spojrzenie. Uśmiechnęła się sama do siebie. Czuła się w tej chwili tak bardzo beztrosko, a piwo i teraz też również wino, przyjemnie szumiało jej w głowie. Nieśpiesznie wyciągnęła wino zza swoich pleców i wręczyła blondynowi do rąk.
- Ty też nie jesteś bez winy, wiesz? - odparła. - W końcu rzuciłeś na mnie potajemnie czary - wytknęła mu ze szczerym uśmiechem.
Arlo uśmiechnął się blado i zbliżył się jeszcze bardziej do rycerki, tak że czuła na policzku i szyi jego ciepły oddech.
-Gdybym tylko mógł, to na pewno bym rzucił na ciebie jakieś zaklęcie.- wyszeptał.
Pannie Oakenfold nagle zrobiło się potwornie gorąco i zaczęły ogarniać ją dziwne emocje, których nic a nic nie rozumiała. Wzdrygnęła się i poczuła jak leci w tył. Otworzyła szeroko oczy i odruchowo złapała się Arla, odzyskując równowagę.
- Nie wiem jak to robisz, ale przez ciebie tracę głowę - powiedziała, również szeptem, a w jej spojrzeniu było coś jakby pretensja, ale też i zawstydzenie.

Arlo zbliżył się jeszcze bardziej nie czując protestów z jej strony lekko musnął ją ustami w usta. Venora czuła jak robi jej się ciepło w całym ciele i na policzkach.
Nagle w korytarzu usłyszała dudniące kroki.
-Panienko Venoro! Lord! Został otruty!- krzyk kasztelana w otoczeniu trzech zbrojnych niósł się echem po dziedzińcu. Towarzyszyło temu uczucie jakby oblano ją wiadrem lodowatej wody. Wiedziała, że to z czym szedł do niej kasztelan było ważne jak nie najważniejsze, ale w tej chwili Venora była nieziemsko zła, że przeszkodzono im w takim momencie. Przygryzając wargę panna Oakenfold odsunęła się od Arla i popatrzyła czarodziejowi głęboko w oczy. Ale nim mężczyźni pojawili się jeszcze przy komnatach zajmowanych przez nią i jej kompanów, poddała się temu czego najbardziej w tej chwili chciała. Położyła dłonie na policzkach maga i tym razem z własnej inicjatywy pocałowała blondyna. Dopiero po tym wstała z barierki i po przeczesaniu włosów palcami stanęła przed Arlem, który nadal dzielnie dzierżył butelkę z winem.
- Jak otruty? Mów wszystko co wiesz i prowadź mnie do niego! - odezwała paladynka się gdy tylko kasztelan stanął przed nią.
-Medycy doglądają jego stanu regularnie co jakiś czas. No i kiedy weszli do komnaty był cały rozpalony. Z nosa ciekła mu stróżka krwi i nie dało się go dobudzić. Medycy podali napar leczniczy, ale to tylko spowolni chorobę!- wyjaśnił ciężko dysząc. -Okno do jego komnaty było otwarte! Toż to nic innego jak napaść! Szubienica dla truciciela!- krzyknął mężczyzna wykrzesając z siebie resztki sił.

- Niech to jasna cholera - syknęła rycerka i odwróciła się do maga. Złapała go za ramię i poprowadziła do swojej komnaty. Puściła go gdy podeszła do swojej torby. Wpierw chciała z niej wybierać zawartość, ale w końcu zdecydowała się na zabranie jej całej. - Jesteś w stanie się ogarnąć? - zapytała Arla z nadzieją w głosie.
-Tak!- odparł w momencie trzeźwiejąc. -Poślę Dundeina po Segrid, daj mi chwilę!- dodał od razu myśląc z sensem. Pomoc krasnoludki przy uleczeniu lorda mogła być wysoce wskazana.
-Morderca wciąż tu gdzieś musi być! Może spróbujesz go pani poszukać?- dopytywał starzec.
- Najpierw spróbuję sprawić, żeby oskarżenie ograniczyło się tylko do usiłowania morderstwa - odparła rycerka wyciągając magowi z ręki butelkę wina, którą postawiła przy swoim łóżku. - Ja już biegnę z nimi do lorda, a ty szybko do mnie dołącz - powiedziała do Arla i zabrała się z pokoju.
- Prowadźcie do lorda, natychmiast! - nakazała kasztelanowi.
Nim wbiegła na schody odwróciła się za siebie i ujrzała jak Arlo przekazuje zadanie Dundeinowi i od razu rusza w ślad za grupą ratunkową. Po pokonaniu setki schodów dotarli na najwyższe piętra zamczyska, gdzie Venora od razu dostrzegła masywne drzwi otwarte na oścież i zamieszanie wśród obecnych tam strażników. Rycerka wyjrzała odruchowo za balustradę i dostrzegła blady cień Arla rzucony przez pochodnię na ścianie. Czarodziej był tuż za nimi.

Kasztelan poprowadził służkę Helma do otwartej komnaty, gdzie panował silny zaduch. Górski wiatr trzaskał ramą szklanego okna, a w izbie panował półmrok nie licząc ognia w kominku. Na środku wielkiego łoża z baldachimem leżał mężczyzna, naznaczony piętnem ospy. Był blady, miał podkrążone oczy, a biała pościel pod nim była ubrudzona z jego własnej krwi. Przy łóżku kotłowała się dwójka medyków, zmieniając okłady lorda i przysłuchując się biciu jego serca w pierśi.
Venora zgarnęła sobie najbliższy stołek i z nim podeszła do łóżka z chorym. Na spojrzenia medyków od razu uniosła rękę.
- Jestem paladynem i mam odtrutkę - postawiła swoją torbę na taborecie i otworzyła ją szukając odpowiedniego flakonu. Znalazła ją. -Mikstura neutralizacji trucizny - powiedziała trzymając w dłoni butelkę i pochyliła się nad lordem, by mu ją podać.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172