Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2018, 11:17   #524
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Venoro, ty nie potrafisz dostrzegać niczego po za swoim bogiem, wiarą i misją, którą cię obarczył…- pokręcił głową i wyjął dłoń z uścisku rycerki.
-Wracajmy. Pora ruszać w drogę.- dodał Arlo, po czym ruszył w kierunku obozu.
- Arlo, poczekaj. To nie tak - jęknęła Venora zła na siebie, że tylko pogorszyła sprawę. - Powiedziałam tak, bo chciałam, żebyś się tak bardzo o mnie nie martwił, zapewnić cię, że nie jestem tak całkiem bezbronna - zaczęła się tłumaczyć. - Skupiam się na misji i swoim zadaniu, bo do tej pory tylko to miałam, ale to nie znaczy, że nie chciałabym czegoś więcej od swojego życia-
Czarodziej zatrzymał się wpół kroku i spojrzał przez ramię na Venorę.
-A masz czas na coś więcej od swojego życia?- spytał odwracając się w kierunku panny Oakenfold.

Venora powoli do niego podeszła i stanęła przed nim. Nie zamierzała się teraz wycofywać, chciała dokończyć ten temat, nawet jeśli miałaby zostać odtrącona.
- Nie wiem - odparła szczerze. - Chyba żadne z nas nie może dać takiego zapewnienia, bo i ty masz swoje obowiązki względem królestwa jako cormyrski mag wojenny. Ale nie dać sobie szansy na coś poza obowiązkami, to jak złożyć miecz zanim walka się w ogóle zacznie - mówiła wpatrując mu się prosto w oczy.
Mężczyzna skinął jej głową, a na jego twarzy w końcu pojawił się ciepły uśmiech.
-Chodź już.- ponaglił ją.
Na obliczu Venory pojawiła się ulga i zaraz odwzajemniła uśmiech. Czarnowłosa niewiele myśląc, szybko zbliżyła się do Arla i lekko pocałowała maga w policzek. Samej czując, że zapiekły ją policzki, szybko po tym spuściła spojrzenie, zakłopotane własną bezpośredniością i pierwsza skierowała swoje kroki w drogę powrotną do obozu.

Kiedy Venora i Arlo wrócili do obozu, panowała tam dziwna cisza. Venora kątem oka wyłapała szczery uśmiech Agness, która od razu odwróciła wzrok i wzięła się za przygotowywanie swojego konia do wyprawy. Rycerce zaraz zaczęła się zastanawiać ile z rozmowy oni mogli podsłuchać, była jednak zbyt rozkojarzona by jakkolwiek zareagować na to bardzo przecież niestosowne zachowanie.
Młot również wyczuwał dziwne nastawienie swej pani i od razu zbliżył się do niej, prosząc się o atencję. Niedługo później grupa była gotowa do drogi.

-Możemy przemknąć doliną o tam!- wskazała Segrid -I wtedy ominiemy tę przeklętą wioskę. Ale traktem będzie wygodniej wierzchowcom. Po kilku dniach deszczu wszystkie te polany zamieniły się w wielkie bagniska.- oznajmiła Venorze, licząc że to ona podejmie decyzję związaną z drogą.
~ A pomyśleć że cieszyłam się na tą wyprawę, bo liczyłam, że będę mogła w spokoju tylko wypełniać rozkazy doświadczonych dowódców, samej nie musząc o niczym decydować ~ wspomniało się paladynce z rozrzewnieniem.
- Ruszymy traktem będzie bezpieczniej, skoro i tak demony rozlazły się na całą okolicę - zdecydowała panna Oakenfold. Decyzja zapadła, a Segrid ruszyła przodem. Jak na krasnoludkę to całkiem nieźle radziła sobie w siodle. A na pewno lepiej niż to szło Dundeinowi. Venora ruszyła zaraz za nią, jak przystało na dowódcę, ale teraz musiała się bronić przed zbyt częstym zerkaniem za siebie. Sama ciągle nie mogła uwierzyć w to jak się zachowała. Zupełnie jakby w tamtej chwili straciła głowę.
~ Skup się ~ zganiła się w myślach panna Oakenfold, ale nie było jej łatwo kiedy w głowie za dużo myśli jej krążyło na raz.

~***~

Zgliszcza w niektórych miejscach, wciąż jeszcze nie dogasły. Deszcz ustąpił nocą, kiedy udało się Venorze wypędzić demona z ciała chłopca na chwilę. Pogoda nie przyszła z ratunkiem. Ciała wieśniaków były zmasakrowane, jakby dopadła je wataha przerośniętych hien. Wszędzie znajdowały się szczątki, podarte ubrania i krew, którą nasiąkła już gleba.
-Co za masakra…- skomentował Dundein kurczowo trzymając trzonek młota.
-Tak działają demony. Skoro nie potrafiły nas pokonać, poszczuły bezbronne istoty swoimi sługami. Venorze czy Segrid Bal’rugowie nie są w stanie wyrządzić większej krzywdy.- odezwał się Arlo, patrząc na trupy dookoła. -Ale z nimi poradziły sobie bez problemu. Nienawidzę demonów…- syknął pospieszając swego wierzchowca.
- W końcu się z nimi rozprawimy - powiedziała paladynka, uznając że to one stoją za tą dziwną magią którą wyczuwał mag. - Zachowajcie czujność, na wypadek gdyby jeszcze jakieś paskudztwa tu zostały - dodała trzymając jedną ręką wodze, a dłoń drugiej mając na rękojeści miecza. Młot praktycznie nie potrzebował prowadzenia, więc Venora mogła się skupić na wyczuwaniu negatywnej energii w otoczeniu.
Tragiczne okoliczności tej rzezi sprawiły, że gleba nasiąknęła aurą zła i cierpienia, co Venora wyraźnie poczuła, ale to kolejny raz mogło tylko kamuflować złe istoty.

Grupie udało się przebrnąć przez spaloną osadę cało i bezpiecznie. Na widoku nigdzie nie było czartów, ale wszyscy doskonale wiedzieli, że to nie oznaczało iż ich tam nie ma. Z czasem góra robiła się coraz bardziej stroma, a trakt zwężał się tak bardzo, że Venora nie mogła sobie wyobrazić pochodu tak wielkiej kolumny wojsk.
-Jesteśmy tu bezpieczni.- uspokoiła ich Segrid. -Orkowie nie wyrządzą nam większej krzywdy, nawet jeśli kilku tam się w ogóle wdrapie.- niewzruszona takim scenariuszem nawet się nie rozglądała. Segrid, jednak wyglądała na kogoś kto wie co mówi. Kompani w końcu dostrzegli oddaloną na szczycie wzniesienia - najwyższym punkcie królewskiego traktu w całym Cormyrze.
-Jest już dość późno. Jeśli uda nam się tam dotrzeć, to nie robiąc przerw, po ciemku… Przed świtem.- po raz kolejny Segrid spojrzała na Venorę.
-Albo możemy tu odpocząć do rana i ruszyć tam o świcie.-
-Tam będzie czekał szpieg Kaliego. To on przekaże nasze raporty regentce zanim w ogóle wrócimy do orszaku.- wyjaśnił Arlo. -Jest tu bezpiecznie, żeby nocować?-

-Dla nas nie, ale może oszczędzimy koniom połamanych nóg. Znam tę trasę i wiem, że jest trudna.- odparła krasnoludka.
- Ranny koń nas będzie bardziej opóźniał niż warte jest ryzykowanie ich zdrowiem by dotrzeć tam już o świcie - stwierdziła paladynka. - Droga była męcząca i nie mam ochoty znów całą dobę być na nogach. Odpoczniemy tu - zadecydowała.
-No nie wiem, czy to dobry pomysł…- Agness rozejrzała się wokół. Skały nad ich głowami nie stawiały ich w korzystnej sytuacji, ale nikt poza exkultystką nie protestował. Kompani mogli zająć się swoimi sprawami, a Arlo zastanawiał się jak rozpalić ogień, a w zasadzie skąd wziąć drewno.
-A co z tą twoją chatką?- spytał Dundein, widząc głowiącego się czarodzieja.
-Nie mam materiałów do stworzenia… Chyba, że magia ukształtuje kryjówkę ze skał…- zastanowił się i w końcu sięgnął po komponenty potrzebne do rzucenia tego zaklęcia. Słowa wyzwalacz dźwięczały w ustach maga, a kamienie dookoła zaczęły powoli drżeć i przysuwać się ku sobie. Najpierw te duże, a potem te mniejsze i na samym końcu te największe, które sklinowały się razem pełniąc rolę dachu.
-Smok musiałby na tym usiąść, żeby pospadały nam na głowę.- zapewnił towarzyszy, patrząc z dumą na kamienny dom.
- Wygląda naprawdę solidnie - powiedziała panna Oakenfold z uznaniem w głosie. - I dobrze wtapia się w okolicę, przez co może nie będzie się rzucał w oczy - dodała rozglądając się.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 10-03-2018 o 23:24.
Mag jest offline