Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2018, 18:46   #526
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rycerka okryła się kocem aż po czubek głowy, żeby światło nie przeszkadzało jej. Ale nie potrafiła zasnąć od razu. Nawet cały dzień drogi nie wystarczył pannie Oakenfold, żeby zapanować nad mętlikiem jaki miała w głowie. Wciąż próbowała zrozumieć swoje zachowanie z poranka. Uważała, że nie powinna była tak się zachowywać, ale w tamtym momencie zupełnie straciła głowę i nie potrafiła powstrzymać się by nie okazać Arlowi tej drobnej czułości. Na czynniki pierwsze też zaczęła rozkładać zachowanie blondyna. Po rozbiciu obozu, gdy podszedł do niej, był wyraźnie zafascynowany nią. Wiedziała, że jego komplement był szczery. Później ta jego złość na to jaki los był jej przypisany i irytacja gdy wyznała, że jej to nie przeszkadza. Nie spodziewała się, że będzie tak bezpośredni przy wyznaniu jej co go boli. Jak przez mgłę pamiętała ich luźną rozmowę na zamku w Waymoot, ale faktem było, że nie był chętny do opowiadania o tym jak żył w Calimshanie. Pewne było, że nie miał lekko i każdego dnia zmagał się z rzeczywistością by jakoś się utrzymać i przetrwać.

Poniekąd paladynka rozumiała jego obawy tym, że jak raz martwi się o kogoś innego niż tylko własną skórę, bo dla niej zamartwianie się o innych było chlebem powszednim i nie raz przez głowę przechodziła jej myśl, że byłoby jej łatwiej gdyby się nie przywiązywała do osób, które jej towarzyszą. Ale tego nie potrafiła. Może to tylko kwestia czasu i w końcu zdystansuje się, uodporni na nieszczęścia, na które musiała patrzeć i brać w nich udział. Ale była też wielka szansa, że po prostu taka już była i nic tego nie zmieni.
Mag dziś zadał jej pytania, na które nie była przygotowana. Jeszcze kilka miesięcy temu była pewna, że za jakiś czas uda jej się założyć własną rodzinę, tak jak wielu rycerzy to przecież robiło. Ale Arlo chyba trafił w sedno. Wydarzenia jakie działy się z udziałem młodej paladynki w pełni ją pochłaniały. Była w ciągłym biegu, ledwo jeden problem rozwiązywała, a w jego miejsce pojawiał się kolejny, a stare nie chciały się same rozwiązać. Nie miała pojęcia co ją czekało nazajutrz ani nawet, w którym kierunku poniesie ją los. Czy miała, więc szansę na "coś więcej z życia"? Może więc tylko oszukiwała się i powinna wziąć przykład z Marret, w pełni oddając się tylko swojej służbie, nie szukać szczęścia w niczym innym jak spełnianiu się jako narzędzie w rękach boga. Ukłucie w sercu na samą myśl o tym jasno dało Venorze do zrozumienia, że nie taką ścieżką chce kroczyć.

~ Czy wszyscy tak mają? Czy tylko ja jestem nieudolna z poradzeniem sobie z własnymi uczuciami? ~ paladynka bezgłośnie westchnęła i stwierdziła, że musi przestać się teraz zadręczać, bo nigdy nie zaśnie. Nie było prosto oczyścić myśli. Tym bardziej, że jak nie myślała o Arlu to zaczynała głowić się nad snem o czerwonym smoczydle. Co on oznaczał? Czy on był tym, który sprowadzi Tiamat, czy tylko jednym z wielu sług Kultu Smoka?
Venora bezsilnie zakryła twarz dłońmi. Miała zdecydowanie za dużo na głowie. Spróbowała więc inaczej. Zaczęła sobie wyobrażać spokojny letni dzień na gospodarce swoich rodziców, jak po obiedzie leniwie wylegiwała się na trawie w cieniu wielkiego starego dębu. Skupiła się na tym wspomnieniu i powoli spokój tamtego dnia zaczął ją pochłaniać. Nareszcie mogła odetchnąć z ulgą, aż w końcu nadszedł upragniony sen.

26 dzień opadania liści. Wschodnie zbocze góry Wysoki Róg.

Noc minęła spokojnie. Zgodnie z podejrzeniami Arla, przywołany sługa nie zdążył wrócić z drewnem przed upływem działania zaklęcia. Mimo wszystko stworzone przez czarodzieja prycze w połączeniu ze śpiworami dały grupce komfortowe warunki i żadnych powodów do narzekania. Kiedy Dundein zbudził Venorę na jej wartę, pogoda na zewnątrz znów była kapryśna, a rzęsisty deszcz zapowiadał jeszcze trudniejsze warunki wspinaczki do Twierdzy Wysoki Róg. Masy błota spływały ze skalnych zboczy, a niebo zasłane było czarnymi chmurami, które sprowadziły przerażającą ciemność na całe krainy wokół gór. Venora czuwała do świtu mając sporo czasu na rozmyślanie i planowanie. Rycerka nie zapomniała również zbudzić Segrid, tak jak krasnoludka sobie tego życzyła. Kapłanka powitała pannę Oakenfold skinieniem głowy i w milczeniu zabrała się do codziennych modłów do swego boga. Paladynka po krótkiej modlitwie, w które przede wszystkim dziękowała Helmowi za opiekę, postanowiła resztę czasu spędzić na tym co było ważne dla każdego Helmity czyli dbaniu o swój sprzęt. Wyjęła przybory potrzebne jej do polerowania zbroi.
Niedługo później cała grupa powoli budziła się do życia i kiedy tylko zrobiło się dość widno ruszyli pod strome zbocze prostą drogą do twierdzy.
Zaciągnięte na twarze kaptury i opatulenie płaszczami niewiele pomagało na mroźny deszcz, ale fakt że następną noc spędzą już bezpiecznie w komnatach dodawał im sił i otuchy.

~***~

Po kilku godzinach trudnej wspinaczki deszcz w końcu ustał, ale wtedy pojawił się potworny mróz. Agness drżała z zimna i wycieńczenia, lecz była zatwardziałą kobietą, która nie miała w zwyczaju narzekać. Do twierdzy udało im się dotrzeć jeszcze przed zmierzchem. Dopiero teraz Venora zrozumiała, dlaczego zamek był ostatnim bastionem w tych nieprzyjaznych terenach.
-A nie mówiłam, że robi wrażenie?- Segrid wzięła głęboki wdech patrząc z podziwem na budowlę. -To jeden z nielicznych zamków zbudowanych przez ludzi, który robi na mnie wrażenie.- dodała.
Od wschodu do bram zamku prowadził most na ogromnych kolumnach, szeroki na pięć metrów i długi na około sto. Tutaj z łatwością można było kontrolować tę część traktu. Sama królewska droga przebiegała przez środek budowli o grubych murach. Strzeliste okna ułatwiały obronę murów kusznikom.
-No to co? Dziś na kolację dziczyzna a nie suszone mięso!- Dundein ucieszył się na samą myśl.
-Ciekawe czy nas w ogóle wpuszczą…- wyszeptała Agness pesymistycznym tonem.
-Wpuszczą, wpuszczą. Jesteście posłańcami samej regentki.- odparła krasnoludka.


- To nie ulega wątpliwościom, że nas wpuszczą - zapewniła z przekonaniem Venora. Dla niej wątpliwości wojowniczki, przyszłej kapłanki Tempusa, nie były czymś dziwnym. Nie tak przecież dawno temu exkultystka omijała takie miejsca szerokim łukiem, marząc o tym by puścić taką twierdzę z dymem. - Na pewno odpowiednio nas ugoszczą - dodała wbijając spojrzenie w monumentalną budowlę. Również paladynka nie mogła doczekać się wjechania za mury. Była zmęczona podróżą i byciem w ciągłej gotowości do walki.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline