Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2018, 22:41   #530
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-A to my jeszcze nie odnieśliśmy sukcesu?- zapytał robiąc zdziwioną minę.
- Hymm... To jeszcze kwestia do ustalenia. Na trzeźwo - odparła mu i usiadła sobie na balustradzie. - Wypadałoby wrócić do orszaku. Ale możemy też tu zostać i poczekać na resztę
-Zrobię co każesz!- rzekł głośno, pokłaniając się przed Venorą teatralnie.
Paladynka wypiła kolejny łyk wina kręcąc głową na jego wygłupy.
- To mi powiedz co to za okazja, że się tak ubzdryngoliłeś - posłała mu wyzywające spojrzenie.
-Ubzzz… Ub… Upiłem się przez ciebie!- wskazał Venorę palcem, po czym zbliżył się by powąchać aromat trunku z butli.
-Ja? - czarnowłosa uniosła brew w niedowierzaniu na to oskarżenie. - Co ja ci więc takiego zrobiłam? - ciągnęła go za język i schowała butelkę za siebie, dając mu do zrozumienia, że podzieli się z nim dopiero jak jej odpowie.
-Odebrałaś mi moje beztroskie życie, anielska wredoto!- pomachał przed nią palcem. -Jak cię nie było to martwiłem się tym jaką księgę będę czytał wieczorem albo które zaklęcie przepisać na zwój. Jak wyruszałem poza Suzail to martwiłem się tylko o siebie! A teraz? A teraz oglądam się za siebie i za ciebie.- naburmuszył się lekko.
Venora przekrzywiła głowę, a na jej twarzy pojawiło się zadowolenie.
- To chyba dobrze, że martwisz się o dowódcę - odparła drocząc się z nim.

-To nie na widok dowódcy czuję ucisk o tutaj…- dotknął się palcem w brzuch. Arlo spojrzał na Venorę i podszedł bliżej próbując złapać butelkę.
Panna Oakenfold przyglądała mu się chwilę, aż w końcu spuściła spojrzenie. Uśmiechnęła się sama do siebie. Czuła się w tej chwili tak bardzo beztrosko, a piwo i teraz też również wino, przyjemnie szumiało jej w głowie. Nieśpiesznie wyciągnęła wino zza swoich pleców i wręczyła blondynowi do rąk.
- Ty też nie jesteś bez winy, wiesz? - odparła. - W końcu rzuciłeś na mnie potajemnie czary - wytknęła mu ze szczerym uśmiechem.
Arlo uśmiechnął się blado i zbliżył się jeszcze bardziej do rycerki, tak że czuła na policzku i szyi jego ciepły oddech.
-Gdybym tylko mógł, to na pewno bym rzucił na ciebie jakieś zaklęcie.- wyszeptał.
Pannie Oakenfold nagle zrobiło się potwornie gorąco i zaczęły ogarniać ją dziwne emocje, których nic a nic nie rozumiała. Wzdrygnęła się i poczuła jak leci w tył. Otworzyła szeroko oczy i odruchowo złapała się Arla, odzyskując równowagę.
- Nie wiem jak to robisz, ale przez ciebie tracę głowę - powiedziała, również szeptem, a w jej spojrzeniu było coś jakby pretensja, ale też i zawstydzenie.

Arlo zbliżył się jeszcze bardziej nie czując protestów z jej strony lekko musnął ją ustami w usta. Venora czuła jak robi jej się ciepło w całym ciele i na policzkach.
Nagle w korytarzu usłyszała dudniące kroki.
-Panienko Venoro! Lord! Został otruty!- krzyk kasztelana w otoczeniu trzech zbrojnych niósł się echem po dziedzińcu. Towarzyszyło temu uczucie jakby oblano ją wiadrem lodowatej wody. Wiedziała, że to z czym szedł do niej kasztelan było ważne jak nie najważniejsze, ale w tej chwili Venora była nieziemsko zła, że przeszkodzono im w takim momencie. Przygryzając wargę panna Oakenfold odsunęła się od Arla i popatrzyła czarodziejowi głęboko w oczy. Ale nim mężczyźni pojawili się jeszcze przy komnatach zajmowanych przez nią i jej kompanów, poddała się temu czego najbardziej w tej chwili chciała. Położyła dłonie na policzkach maga i tym razem z własnej inicjatywy pocałowała blondyna. Dopiero po tym wstała z barierki i po przeczesaniu włosów palcami stanęła przed Arlem, który nadal dzielnie dzierżył butelkę z winem.
- Jak otruty? Mów wszystko co wiesz i prowadź mnie do niego! - odezwała paladynka się gdy tylko kasztelan stanął przed nią.
-Medycy doglądają jego stanu regularnie co jakiś czas. No i kiedy weszli do komnaty był cały rozpalony. Z nosa ciekła mu stróżka krwi i nie dało się go dobudzić. Medycy podali napar leczniczy, ale to tylko spowolni chorobę!- wyjaśnił ciężko dysząc. -Okno do jego komnaty było otwarte! Toż to nic innego jak napaść! Szubienica dla truciciela!- krzyknął mężczyzna wykrzesając z siebie resztki sił.

- Niech to jasna cholera - syknęła rycerka i odwróciła się do maga. Złapała go za ramię i poprowadziła do swojej komnaty. Puściła go gdy podeszła do swojej torby. Wpierw chciała z niej wybierać zawartość, ale w końcu zdecydowała się na zabranie jej całej. - Jesteś w stanie się ogarnąć? - zapytała Arla z nadzieją w głosie.
-Tak!- odparł w momencie trzeźwiejąc. -Poślę Dundeina po Segrid, daj mi chwilę!- dodał od razu myśląc z sensem. Pomoc krasnoludki przy uleczeniu lorda mogła być wysoce wskazana.
-Morderca wciąż tu gdzieś musi być! Może spróbujesz go pani poszukać?- dopytywał starzec.
- Najpierw spróbuję sprawić, żeby oskarżenie ograniczyło się tylko do usiłowania morderstwa - odparła rycerka wyciągając magowi z ręki butelkę wina, którą postawiła przy swoim łóżku. - Ja już biegnę z nimi do lorda, a ty szybko do mnie dołącz - powiedziała do Arla i zabrała się z pokoju.
- Prowadźcie do lorda, natychmiast! - nakazała kasztelanowi.
Nim wbiegła na schody odwróciła się za siebie i ujrzała jak Arlo przekazuje zadanie Dundeinowi i od razu rusza w ślad za grupą ratunkową. Po pokonaniu setki schodów dotarli na najwyższe piętra zamczyska, gdzie Venora od razu dostrzegła masywne drzwi otwarte na oścież i zamieszanie wśród obecnych tam strażników. Rycerka wyjrzała odruchowo za balustradę i dostrzegła blady cień Arla rzucony przez pochodnię na ścianie. Czarodziej był tuż za nimi.

Kasztelan poprowadził służkę Helma do otwartej komnaty, gdzie panował silny zaduch. Górski wiatr trzaskał ramą szklanego okna, a w izbie panował półmrok nie licząc ognia w kominku. Na środku wielkiego łoża z baldachimem leżał mężczyzna, naznaczony piętnem ospy. Był blady, miał podkrążone oczy, a biała pościel pod nim była ubrudzona z jego własnej krwi. Przy łóżku kotłowała się dwójka medyków, zmieniając okłady lorda i przysłuchując się biciu jego serca w pierśi.
Venora zgarnęła sobie najbliższy stołek i z nim podeszła do łóżka z chorym. Na spojrzenia medyków od razu uniosła rękę.
- Jestem paladynem i mam odtrutkę - postawiła swoją torbę na taborecie i otworzyła ją szukając odpowiedniego flakonu. Znalazła ją. -Mikstura neutralizacji trucizny - powiedziała trzymając w dłoni butelkę i pochyliła się nad lordem, by mu ją podać.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline