Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2018, 23:29   #560
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Panna Oakenfold zacisnęła zęby i wyprowadziła kontratak. Do końca nie wiedziała jak się zabrać za tą kreaturę, więc wpierw dźgnęła przeciwnika w szyję. Chyba udało jej się dość dobrze wbić ostrze między łuski, ale konstrukt nie wyglądał jakby bardzo go to zabolało. Szarpnął się tylko w bok i kolejne ciosy paladynki ześlizgnęły się po łuskach, zostawiając na nich oszronione ślady. Rycerka ponowiła starania, znów próbując trafić ostrym końcem Szponu Zimy w jego szyję.
Dziwne smoczysko zaryczało przeraźliwie i rzuciło się w pełnej krasie na rycerkę. Jego paszcza wgryzła się w udo Venory. Rycerka poczuła potworne szarpnięcie, ale to był dopiero początek. W kilka sekund bestia zasypała ją gradem ciosów. Śmiertelnie niebezpieczne pazury, wielkie i potężne skrzydła oraz umięśniony ogon poobijały rycerkę tak, jak dawno nikt inny. Venora już teraz wiedziała, że musi wejść na wyżyny swoich umiejętności szermierczych by pokonać potwora.
Rycerka zachowała skupienie i skutecznie udało jej się sięgnąć do szyi stwora. Dwa ciosy raniły go ale po braku reakcji na ból Venora znów nie mogła ocenić czy oberwał on równie mocno co ona od niego. Czarnowłosa postanowiła nie cackać się z nim. Zrobiła zwód w tył i osłoniła się tarczą.

- Helmie, ześlij na mój oręż potęgę raniącą dotkliwie konstrukty - wypowiedziała słowa modlitwy, po której cały jej miecz na chwilę rozbłysnął pomarańczowym blaskiem i przygasł. Wtedy Venora ruszyła ponownie na paskudnego przeciwnika.
Smoczy golem zdawał się być równie groźny co prawdziwy smok, a może nawet jeszcze bardziej, gdyż w ogóle się nie męczył. Stwór na szczęście zdawał się nie dysponować bronią oddechową, lecz to nie umniejszało jego umiejętnościom bojowym. Kolejny raz powtórzył atak gryząc, bijąc ogonem, oraz skrzydłami i pazurami. Venora już powoli zaczynała rozumieć jego taktykę i tym razem udało jej się uskoczyć przed zamaszystym ciosem ogona. Pazury stwora sparowała na tarczę ale i tak oberwała dość mocno.
- Mówiłam, że to się tak skończy! - warknęła paladynka, kierując te słowa do Farafira. Ręka którą trzymała tarczę bardzo mocno już ją bolała w barku, o ile nie miała jej już wytrąconej. Mimo bólu Venora działała dalej. Dźgnęła mieczem w jego pachwinę, którą odsłonił po ostatnim ataku na nią i ostrze całkiem mocno wgryzło się w jego ciało. Niestety nawet nie towarzyszył temu ryk, który zawsze jakoś dopinguje w walce z potworami.

Rycerka wyszarpnęła broń i zamachnęłą się na łeb przeciwnika, ale ostrze tylko zaszurało po jego wygiętych w przód rogach. Wtedy Venora zaatakowała od dołu i celnie uderzyła w gardziel konstrukta, zostawiając wyraźne ślady na jego ciele. Po tej serii paladynka tchnęła w swoją broń boską energię, a ostrze rozświetliło się lekkim blaskiem, który nieco rozegnał mrok tego miejsca.
Smoczy golem stanął na tylnych łapach i natarł kolejny raz. Promieniujący ból otępiał zmysły Venory. Rycerka po raz kolejny przyjęła serię druzgocąco silnych uderzeń. Panna Oakenfold miała świadomość, że bitwa toczy się nie po jej myśli. Farafir wspierał ją z tyłu, ostrzeliwując potwora, lecz nie robiło to na nim żadnego wrażenia.
Bolało ją jak cholera i tylko miała nadzieję, że po skroni spływa jej pot, a nie krew. Wyczekała odpowiedniego momentu i celowała, uderzając mieczem w już napoczęte jej ostrzem partie ciała przeciwnika. Głębokie wkłucie sprawiło, że zmrożone brzegi rozcięcia zaczęły kruszyć się. Venora wyszarpnęła broń i ponownie uderzyła, ale tak niefortunnie wycelowała, że ostrze ześlizgując się po nierównej smoczej skórze o włos, a wypadłoby jej z ręki. Zimny dreszcz przeszedł paladynce przez plecy, ale na szczęście udało jej się utrzymać rękojeść w dłoni.

Rycerka nie traciła jednak zimnej krwi i mimo tego potknięcia, jeszcze raz próbowała uderzyć w przeciwnika. Jej cios był silny i wyraźnie rozłupał ciało na piersi smoczego konstrukta.
Smoczy konstrukt odsunął głowę w tył zginając przy tym długą szyję. Venora przez chwilę myślała, że bestia zaczyna wahać się czy aby wygra tę potyczkę. To były jednak złudne nadzieje. Bestia natarła po raz kolejny, gryząc mocno w prawą nogę. Stwór szarpnął Venorą, lecz na szczęście udało jej się wyrwać z uścisku, ale to nie był koniec. Kolejne ciosy spadły na rycerkę błyskawicznie. Najpierw szponiaste łapy ugodziły ją w bok i bark, a następnie silne skrzydła bodły ją w Bastion Rycerza i choć tarcza ochroniła rycerkę, to mimo wszystko poczuła silny ból w ręce, która ją trzymała.
~ Długo tak nie wytrwam... ~ przeszło przez myśl obolałej Venorze. Niestety krew już zaczęła czuć w ustach co jasno dawało do zrozumienia jej, że jest źle. Jednak nie zdecydowała się jeszcze na uleczenie się, choć było to niezwykle ryzykowne.

Paladynka natchniona boską mocą kontynuowała wymianę ciosów z dziwacznym smoczym konstruktem. Ruchy panny Oakenfold były pewne, choć wyraźnie było w nich znać zmęczenie tą walką. Rycerka zrobiła zamach od góry, prowadząc cięcie pod skosem, bardziej z powodu bolących ramion niż wyższej taktyki. Trafiła w ranę, którą od początku walki niezmordowanie dźgała i cięła, a ostrze jej lodowego miecza wgryzło się głęboko, aż miała problem by je wyszarpać. Klinga zawirowała wokół głowy stwora, ale ten skutecznie odbił ją swym rogiem. Venora nie dawała za wygraną i wykonując młynek mieczem, by nadać siły swojemu atakowi, spuściła znów od góry cios w przeciwnika. Ostrze szczęknęło na kręgosłupie konstrukta i przecięło go, oddzielając łeb od reszty ciała. Panna Oakenfold uskoczyła w tył, uważnie i w napięciu przyglądając się czy jej wróg padł już całkiem czy jeszcze powstanie.
-Wycelowałem w niego chyba z połowę kołczanu!- krzyknął Farafir, podbiegając do towarzyszki i martwego stwora. -Ale go sprałaś!- klepnął rycerkę w plecy. -Jak się trzymasz?- spytał, lecz wciąż przyglądał się pokonanej bestii.

- Ajj... - Venora syknęła, gdy łucznik ją szturchnął w przypływie euforii po zabiciu przeciwnika. Ona nie podzielała jego entuzjazmu. Podparła się na mieczu niczym laską i zaczęła łapać oddech po walce. Bolało jak diabli.
- Mówiłam, żeby nie iść, bo znajdziemy jakieś cholerstwo... - syknęła i położyła rękę na swojej piersi. Jasne światło pojawiło się pod jej dłonią, a na twarzy pojawiła się ulga jaką odczuła kiedy lecznicza moc ulżyła jej w bólu. - Wracajmy - dodała.
-Widzisz to?- spytał i wskazał palcem lekką poświatę o różowym kolorze wydobywającą się w głębi jaskini, z jednej z cel.
- Niech to szlag... - paladynka była zdenerwowana tym spostrzeżeniem. Obawiała się, że tam czekały na nich jeszcze większe problemy. Ale nie mogli przecież zostawić tego bez sprawdzenia, bo planowali niewiele dalej stąd odpoczywać i bogowie tylko wiedzieli ile jeszcze dni spędzić. Musieli sprawdzić co to było.
- Chodźmy tam... - powiedziała i powoli ruszyła w tamto miejsce.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline