Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2018, 22:31   #13
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Milczek druid nie odezwał się w ogóle, ale widać było po jego minie, że “zaliczkę” ocenił pozytywnie.

- Najpóźniej jutro, do południa? Dziś czas negocjacji i.. zabawy? - Dziewczyna znów jakoś tak słabo się uśmiechnęła…

- Negocjacje to chyba mamy już za sobą - powiedział Ramas. - Zostało do ustalenia tylko parę drobiazgów... Proponowałbym spotkać się tutaj, o dziesiątej. Albo jeszcze lepiej, jedenastej. To wystarczy dla największego śpiocha... Konie dla wszystkich, zdaje się, załatwisz. A jak wygląda sprawa z prowiantem i ekwipunkiem, takim jak namioty? I co tam potrzeba do wykopania tego, co szukamy...
- Oddział borsuków - wtrącił z poważną miną druid, więc trudno było stwierdzić, czy mówi na serio czy tylko żartuje.

- Nooo, tak - zgodziła się z Ramasem Hena. - Przyjdzie nam po drodze nocować i wśród natury, więc coś by się przydało, prowiant, namioty… no chyba, że ktoś umie magią zapewnić nam schronienie na noc? Tylko mi nie mówcie, że wszyscy jesteście tak spłukani, że nawet na żywność nie macie? - Dziewczyna nadąsała usteczka.

- Nie bardzo rozumiem - zwróciła się również do Shargoza, wzruszając ramionami.
- On, zdaje się, trochę żartował - wyjaśnił Ramas. - A nocleg pod namiotem jest bardziej romantyczny, niż w jakiejś magicznej chatce. Poza tym w takiej chatce jest tłok i w ogóle... Zero prywatności. Jeśli zaś chodzi o samą wyprawę, to czasami wszystko załatwia pracodawca, a czasami każdy na własną rękę kupuje prowiant.
- A na co ci prywatność na wyprawie ?- zapytał druid sięgając po kielich.- I tak pewnikiem czasu będzie co najwyżej na randkę z dłonią. Lochy to nie miejsce na prywatność. Trzeba w kupie się trzymać, bo zgubić się łatwo, a i o wypadek nietrudno. Posłania obok siebie, co jeden słyszał jak sąsiada mordować potwory zaczną.
Rita zachichotała na tą wymianę opinii jaka nastąpiła między panami.
- Widać, że się nie znasz na niektórych sprawach - stwierdził Ramas - a na innych wprost przeciwnie.
Wydawało się że druid, albo nie zrozumiał przytyku Ramasa, albo… obszedł go tyle co zeszłoroczny śnieg. Co nie było nowiną dla drużyny. Shargoz bowiem nie dbał o to jaką ma opinię u innych. Nic więc dziwnego że wielbiciel natury w ogóle słów wojennego maga nie skomentował.

Uczennica postanowiła się nie wtrącać w tą wymianę uprzejmości między Druida a Maga Wojennego, jedynie uśmiechając się pod nosem i popijając wino.
- Ja bym musiała niedługo was opuścić, i przygotować jeszcze kilka rzeczy na jutro... - Hena rzuciła to tak bardziej ogólnie, niż do kogoś konkretnego.

- Można cię odprowadzić? - spytał Ramas. - Mały spacer przed pójściem spać? - zaproponował.
- Muszę jeszcze odwiedzić parę miejsc, zanim pójdę spać… ale w sumie nie, dziękuję, obejdzie się - Hena zrobiła poważną minę - Tak będzie lepiej.

- Skoro nie chcesz... Trudno. W takim razie przyjemności. - Ramas nie zamierzał powtarzać propozycji. Miał, jak by nie było, z kim spędzić resztę wieczoru. I tym kimś bynajmniej nie byli przyszli towarzysze wyprawy. - Polecam się na przyszłość - dodał po sekundzie czy dwóch.
- Jeszcze jedna rzecz - zadudnił tubalnie głos krasnoluda. - Żadnemu z mych towarzyszy nie będę żałował leczniczej magii, ale moja boska posługa trwa stosunkowo niedługo - wyjaśnił z nadzieją, że Hena domyśli się o co może mu chodzić. - Jestem pewien, że twój mistrz dysponuje naparami leczenia. Będą takie potrzebne. Dla dobra wszystkich - dokończył, patrząc kobiecie głęboko w oczy.

Złotowłosa elfka, zakryła dłonią usta i pochyliła się do Glaiscav'a.
- Oho, ktoś tu przetracił całe złoto i nie ma na dziwki - szepnęła konspiracyjnie Rita do barda niby poważnym tonem, komentując zaloty Ramasa względem ich pracodawczyni. - Prędzej takiego zachowania spodziewałabym się po Khalimie - dodała równie cicho i uśmiechnęła się uroczo w kierunku wspomnianego.

Zadowolony i podchmielony kilkoma kieliszkami Khalim (który zresztą ciągle czuł efekt zeszłej nocy), odłożył swoje nowe, cudowne rękawice i uśmiechnął się uroczo do Henny:
- Otrzymać taki prezent i to od tak uroczej niewiasty, to podwójna rozkosz. - Przeleciał spojrzeniem po prezentach, które otrzymali jego towarzysze, również robiących wrażenie. O ile zazwyczaj nie lubił czarodziejów, to do Heny zaczął się powoli przekonywać.

- Chociaż człowiek bardziej cyniczny niż ja, mógłby stwierdzić, że taka hojność przy zaliczce oznacza, że misja może być straceńcza… ciekawe cóż kryje się w mrokach twierdzy... niedługo się przekonamy.- Zaklinacz wzruszył ramionami z pozorną nonszalancją. - -Zgadzam się z Ramasem, że nocleg pod namiotem może być przyjemny, a pod gwiazdami może być jeszcze milej gdy pogoda dopisuje, myślę że nasi elfi przyjaciele to potwierdzą. Co do wyruszenia, spotkajmy się jutro koło południa, ja muszę się przecież pożegnać z moją złotowłosą Dandarrą… czy ktoś mógłby być taki miły i kupić prowiant na drogę?

- Komu potrzebne są pieniądze, żeby uprawiać seks? - odszepnął bard - Na pewno nie tak pięknym mężczyznom jak ja. Albo Khalim - dodał po chwili namysłu znów nie do końca poważnie.
- Ale, Khalimie, jeśli wędrować to o pierwszym słońcu. Pożegnaj się ze swoją złotowłosą już dziś i wstań wcześnie. A ja w zamian za twoje poświęcenie wybiorę się na jarmark i zaprowiantuję nas wszystkich. Rito, pójdziesz ze mną? Chciałbym pożegnać się godnie z moją Lairą, a ona ma dość prezentów, które jej kupuję. Potrzebny jest kobiecy gust. Pójdziemy?

- Jedziemy drogą… wzdłuż drogi są karczmy, są miasta- stwierdził krótko druid drapiąc się po karku.-Z zakupem prowiantu można poczekać, aż ruszymy w dzicz. Bo póki trzymamy się drogi, raczej posilać się będziemy u miejscowych.

To choćby na czarną godzinę zostawmy ten prowiant. Zużyjemy w razie trudności. - zaproponował bard. - Ale ty tu jesteś od spraw dziczy i wędrówki, władco leśnych ścieżek. Zrobimy jak mówisz.

Rita pokiwała głową na słowa Shargoza.
- No właśnie są karczmy i najlepiej tak planować drogę, żeby jak najczęściej korzystać z nich - skomentowała elfka tonem zdradzającym, że sama myśl o spaniu na gołej ziemi jest dla niej nieprzyjemna. - A i od bólu to Fin z Shargozem coś nam upolują... Ja mogę zawsze ustrzelić jakiegoś jelenia - zaśmiała się lekko. Szpiczastoucha oparła się jednym łokciem na blacie stołu i spojrzała na barda. Przyłożyła palec do ust zastanawiając się nad jego prośbą. - Czemu nie. Będzie zabawnie - odpowiedziała w końcu Glaiscavowi.

- Faktycznie najlepszym rozwiązaniem będzie zakup jedzenia w ostatniej gospodzie, tuż przed ruszeniem w głuszę. - Ramas skinął głową. - Z jedzeniem nie jest tak, jak z winem, że im starsze, tym lepsze.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline