Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2018, 13:13   #570
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Kalasir!- zawołał Arlo, a dziewczynka spojrzała w ich kierunku.
-Mamo!- krzyknęła prędko biegnąc do Venory, która miała wielce zdumioną minę. Dziecko rzuciło się w ramiona zaskoczonej kobiety mocną ją tuląc.
-Mistrz Menes uczy mnie dzisiaj jak mieć oczy z tyłu głowy!- krzyknęła podekscytowana. Venora przyglądała jej się jak w transie. Dziecko miało bladą cerę i ciemne włosy. Na wydatnych policzkach malował się najbardziej niewinny uśmiech, jaki Venora w ogóle widziała na oczy. Dziewczynka miała zielone oczy, w których zdawał się kryć cały kosmos.
Paladynka pogładziła dziecko po policzku i w końcu się lekko uśmiechnęła, choć był to niepewny uśmiech, wyrażający zaskoczenie, z którym wciąż się zmagała. Kobieta spojrzała przelotnie na maga ze zmieszaną miną, ale bała się o cokolwiek zapytać. Więc po prostu objęła małą.
- ...I jak ci idzie? - wydusiła w końcu z siebie Venora i nieco pewniej objęła dziewczynkę. Jej imię dźwięczało jej w uszach niczym dzwony bijące w jakiejś odległej świątynnej wieży.
-Dobrze mamo! Mistrz Menes mówi, że będę jak mała sówka, która będzie mogła patrzeć nawet na to, co dzieje się za jej plecami wiesz?- odparła jednym tchem.
-Już jesteś jak mała sówka kochanie- wtrącił się czarodziej, odbierając dziecko z rąk Venory. Kalasir objęła blondyna za szyję i pocałowała w policzek.
-Mamo pójdziemy dzisiaj na plażę?- spytała zerkając na Venorę z rąk Arla.

Kobieta przyglądała się im, a to co widziała, bardzo ją radowało. W twarzy dziewczynki dostrzegała rysy zarówno własne jak i czarodzieja. Uniosła spojrzenie w niebo, błękitne i takie spokojne, a po chwili obróciła się w koło, rozglądając po tym malowniczym placu ćwiczeń jej córki. Dziwnie czuła się myśląc o niej tak, ale rosło w niej również coś co chyba można było nazwać rodzicielską dumą z własnego dziecka. Kiedy Venora wykonała pełen obrót na pięcie, zatrzymała spojrzenie na osobach najbliższych jej sercu. Starała się przypomnieć sobie coś, ale poległa na tym. Nie pamiętała nawet co robiła poprzedniego wieczoru.
~Co się ze mną dzieje? ~ zapytała samą siebie. Ale swoje zagubienie starała się skryć przed dzieckiem najlepiej jak potrafiła.
- Tak. Pójdziemy. Wszyscy razem - odparła nareszcie Venora i pokiwała lekko głową, na potwierdzenie swoich słów. Oparła ręce na biodrach i zdała sobie sprawę, że czegoś jej brakuje. Spojrzała w dół, na swoją talię, starając sobie przypomnieć o co mogło chodzić.
~ Pas... Rękojeść... ~ przetarła ręką po swoim boku. Pokręciła głową i znów skupiła swoją uwagę na Arlu i Kalasir.
- A śniadanie zjadłaś? - zapytała małą Venora.

-Mamusiu mistrz mówi, że bez śniadania nie ma wojownika!- odparła dziewczynka, na co Arlo pokręcił głową uśmiechając się pod nosem.
-Mistrz Menes to mądry człowiek. Słuchaj się jego rad.- polecił córce, która energicznie przytaknęła mu głową. Arlo odstawił dziecko na ziemię i spojrzał na Venorę.
-Ćwiczcie. Kiedy skończycie Tywin będzie nauczał cię czytania, a kiedy słońce nieco osłabnie pójdziemy na plażę.- rzekł i poklepał delikatnie dziecko w plecy dodając mu motywacji.
-Kochanie!- zawołał, kiedy była już blisko nauczyciela. Kalasir odwróciła się w kierunku ojca, a ten puścił jej oczko -Tata jest z ciebie dumny!- rzekł. Arlo złapał Venorę za dłoń i poprowadził ukochaną pomiędzy ściany labiryntu żywopłotu, która do ostatniej chwili nie spuszczała spojrzenia z dziewczynki.
-Wdała się zupełnie w ciebie…- skomentował uśmiechając się pod nosem.
Paladynka wciąż zerkała za siebie. Miała ochotę wrócić tam i znów wziąć dziecko w ramiona, może nawet nigdy go nie puszczając z nich. Zdawała sobie oczywiście sprawę jak absurdalne były to myśli.

- Tak... - odpowiedziała Venora rozkojarzeniem. Faktycznie gdy patrzyła na małą czuła się jakby widziała samą siebie, ten zapał i radość jaką emanowała Kalasir był znajomy i przywodził paladynce skojarzenie z własnym dzieciństwem. Czarnowłosa uniosła wzrok na Arla. Był jedynym elementem w tym miejscu, który był jej znajomy, bo choć jego wygląd odbiegał od tego jak powinien jej zdaniem wyglądać, to jego zachowanie, sposób poruszania się, to jak mówił i patrzył na nią było dokładnie takie jak być powinno. Wszystko inne tylko wprawiało ją w coraz większe zakłopotanie co jeszcze była gotowa usilnie ignorować. Jednak to co teraz doświadczyła gnębiło ją tak bardzo, że nie mogła przestać o tym myśleć.
~ Jak można nie poznać własnego dziecka? Jak?! - zamartwiała się i spuściła głowę.
- Arlo... - odezwała się niepewnym głosem, gdy oddalili się znacząco od placu ćwiczeń. - Ja naprawdę nic nie pamiętam. Nic - ściszyła ton do szeptu, czując, że głos się jej łamie. - Nawet nie wiem o czym ty mówiłeś, gdy wspomniałeś o jakiś snach - dodała, bo już wspomnienie o tym, że nie poznała własnego dziecka nie przeszłoby jej przez gardło.

-Ale mnie pamiętasz?- spytał, choć to bardziej brzmiało jak stwierdzenie. -Przecież mi ufasz i czujesz się bezpieczna.- dodał i zbliżył się do ukochanej czule ją przytulając. Venora pokiwała głową z przekonaniem. Miał zupełną rację, darzyła go bezgranicznym zaufaniem i wiedziała, że z nim mogła pójść nawet w piekielny ogień.
-Przypomnisz sobie, tylko musisz sięgnąć głęboko do swojej duszy.- wyszeptał jej na ucho. -Chodź pomogę ci.- rzekł pogodnym tonem i skierował kroki w kierunku domu. Para weszła przez szklane drzwi do holu, a następnie udała się do drzwi, pod schodami. Arlo otworzył je przed ukochaną i wpuścił przodem. Venora ujrzała ponure schody w dół do podziemi, oświetlone niewielkim kagankiem, który mag zdjął z haka i zabrał ze sobą.
-Chodź.- skinął głową i ruszył przodem. Po kilku chwilach dotarli do chłodnych katakumb, po których Arlo poruszał się swobodnie i bez zastanowienia, czy wybiera dobry korytarz na rozwidleniu.
Mężczyzna zatrzymał się przed żelaznymi drzwiami, na których nie było ani zamka, ani nawet klamki. Pod nosem wymruczał kilka szybkich słów, a na framudze zalśniła czerwona runa. Drzwi drgnęły i powoli otworzyły się do środka. Arlo zaprosił Venorę gestem ręki. To było niewielkie pomieszczenie, przypominające zbrojownię. Drewniane uchwyty, szafy i wiele innych nie przypominało formy zdobienia, jak na piętrze.

Venora nadal czuła się zagubiona, aż do momentu gdy w głębi pomieszczenia dostrzegła płytowy pancerz na drewnianym manekinie. Coś jej w głowie zaświtało. Nie oglądała jej pierwszy raz, ale czuła ekscytację jakby tak właśnie było. Misternie wykonana zbroja, musiała być wykonana w elfiej kuźni. Pancerz był tak poskładany, że naramienniki były wysunięte do przodu, a na usztywnionych rękawicach znajdowało się ostrze długiego miecza.
-Pożoga…- mruknęła mimowolnie Venora i nagle z widokiem tego miecza wróciło jej kilka wspomnień z potyczek, które zwyciężała.
- Poznaję ten miecz - powiedziała i spojrzała na maga. - Chyba też poznaję kobietę w złotej zbroi, tą na obrazie w holu. - Na jej twarzy pojawiła się odrobina ulgi. Wróciła wzrokiem na miecz i podeszła do niego bliżej. - Wiele razy nim walczyłam. Czemu tu jest zamknięty? - zapytała i wyciągnęła rękę do miecz, ostrożnie kładąc dłoń na jego rękojeści. Ostrze buchnęło płomieniami, co wywołało mimowolnie uśmiech na twarzy Venory.
-Sama go tu zamknęłaś. Jak i całą resztę.- odparł, wskazując rękami otaczający ich sprzęt.
- Dlaczego? - zmarszczyła brwi, bo z jakiegoś powodu wydawało jej się to dziwne i nie na miejscu. Cofnęła rękę od broni, której magiczny ogień natychmiast zgasł i rozejrzała się po całym pomieszczeniu.
-Bo to symbole przeszłości, których nie chciałaś oglądać.- wyjaśnił, uważnie przyglądając się ukochanej.
- Czemu nie chciałam? - zmarszczyła brwi, nic nie rozumiejąc jak można było tak piękne bronie i pancerze ukryć tak głęboko w jaskini.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline