Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2018, 20:24   #592
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Balthazaar skinął jej głową i razem ruszyli na powrót do wieży. Z każdym kolejnym krokiem Venora coraz bardziej zamartwiała się. Jeszcze nigdy te sny nie trwały tak długo. Pojawiała się w nich nagle i tak samo nagle z nich się wyrywała... A teraz, z jakiegoś powodu nie mogła. Sny same w sobie były dziwne i powód oraz przyczyna ich śnienia nieznane, ale czarnowłosa już miała wrażenie, że jakoś to sobie poukładała. Niestety wszystko wskazywało na to, że wciąż tak naprawdę nic nie wiedziała.
Z takimi myślami paladynka tak mocno zacisnęła pięści, że aż zbielały jej kłykcie i zdrętwiały palce. Popatrzyła na swoje ręce i zaczęła rozcierać sobie dłonie.
~ Muszę coś z tym zrobić... Tylko jak?~ zachodziła w głowę.
Po dotarciu na szczyt od razu zwrócili na siebie uwagę Kalasir i niebieskiego jaszczura. Nie wyglądali oni jednak na zdziwionych, że Venorze i Balthazaarowi nie towarzyszy Agness. Czarnowłosa uznała, że po prostu w tych czasach tak już po prostu jest, każdy z nich bezpowrotnie zmienił się pod naporem nieszczęść i przeciwności obecnego świata.


"Sypialnia", bo tak pomieszczenie znajdujące się za kurtyną można było tylko w bardzo bardzo słabym żarcie nazwać, było duszne i ciasne. Znajdował się tu spory ale bardzo stary siennik i podarte szmaty, robiące za koce, które po bliższym przyjrzeniu się okazały się być gobelinami wyszywanymi w jakieś wzory, zerwanymi ze ścian. Kal przyprowadziła tu swoją matkę i usiadła na sienniku, sięgając po rondel, w którym jakaś breja pokrywała dno. Kobiety nie bardzo miały o czym rozmawiać, ale zmęczenie Kalasir szybko sprawiło, że nie musiały się tym długo zamartwiać i dziewczyna prędko zasnęła ułożona na jednej połowie siennika. Venora nie chciała wciąż uznać, że poprzedni sen nie był tylko iluzją, więc uznawała, że wydarzenia jakie tam widziały nie musiały mieć miejsca, nie mniej poczuła ulgę, że córka śpi, bo bała się poruszać jakikolwiek temat. Bo każdy mógł okazać się problematyczny.

Paladynka przyglądając się śpiącej Kal, tylko mocniej zaczynała się denerwować swoją sytuacją. Wydawało jej się, że coś jest bardzo nie tak i dlatego ciągle tu tkwi. Mogła się już chyba wyłącznie modlić do Helma, by nie zastała tu dnia walki z Tiamat. Ona, młoda panna Oakenfold, a nie doświadczona liderka ocaleńców, nie była gotowa prowadzić swych towarzyszy na śmiertelny bój z demoniczną boginą. Te przemyślenia jeszcze bardziej ją stresowały.
~ Oby do tego nie doszło... Muszę się obudzić...~ z tymi myślami Venora złożyła ręce do modlitwy i zaczęła się modlić do Helma.

~***~

Sen przyszedł późno. Venora nie mogła spać, od natłoku myśli oraz doskwierającej pogody. Silny wiatr wył po wieży, a głośne pioruny raz po raz błyskały gdzieś w oddali. Rycerka zastanawiała się, dlaczego jej sen ciągle trwa. Zastanawiała się, jak przyjdzie jej znieść spotkanie z Tiamat. W końcu jednak zmęczenie zwyciężyło i usnęła.
-Zbudź się.- głos Balthazaara zadudnił jej w głowie. Kiedy otwarła oczy, ujrzała przez wejście na balkon czerwone niebo i szalejącą w oddali burzę piaskową. Smoczydło pochylało się nad nią lekko, przyglądając jej uważnie.
~ Czemu do zarazy wciąż tu jestem?! ~ Venora skrzywiła się, a żeby ukryć swoje zaniepokojenie, zaczęła podnosić się z posłania, nie patrząc w pysk smoczydła.
- Ile mamy czasu? - zapytała, przecierając dłońmi twarz.
-To ty tu dowodzisz…- odparł krótko Balthaazar.
Paladynka przymknęła oczy. Nie było już żadnych złudzeń. Wszystko wskazywało na to, że nie ominie jej to wydarzenie. Miała więc dwa wyjścia... Trzy jeśli wliczyć w to skoczenie z balkonu. Na to nawet prychnęła sama do siebie pod nosem.
~ Co ja gadam? Jest tylko i wyłącznie jedno wyjście. Muszę walczyć. Muszę poprowadzić wszystkich do zwycięstwa... Przecież ja się nigdy nie poddaję ~ pokrzepiła się sama siebie. Otworzyła oczy i spojrzała na smoczydło już bez obawy, która dusiła ją nim zasnęła.
- Będziesz mi musiał jak najszybciej streścić plan jaki miałam - szepnęła cicho do niego, nie chcąc by ktokolwiek inny to usłyszał. - I nie denerwuj się. Tak pewnie jest lepiej

-Nie mamy żadnego planu. To znaczy mamy, ale nie jest ani trochę skomplikowany.- rzekł wojownik. -Stąd ruszamy całą kolumną do Karthosa. Wraz ze swoimi magami otworzą portal, który przeniesie nas nieopodal świątyni Tiamat. Wedrzemy się do środka i wyrżniemy w pień każdego kto stanie nam na drodze…- wyjaśnił.
- Lubię proste plany. W takich trudniej o rozczarowania - stwierdziła Venora z nutką ironii w głosie. - Jak wielu mamy kapłanów pośród nas? Magowie dołączą do nas za portalem? - dopytywała już poważnym tonem.
-Kapłanów nie ma zbyt wielu. Troje Helmitów, dwójka wyznawców Nobaniona. Będzie nam towarzyszył mój przyjaciel, sługa Bahamuta. No i Rycerze Byka. Magów praktycznie nie mamy żadnych. Tylko Krąg i Karthos. Wojna ze smokami wyniszczyła nasze siły tak bardzo… Tak bardzo, że pozostała nas tylko garstka.- rzekł ze spokojem zerkając na zbliżającą się burzę piaskową.
- Ale żyjemy, a to z czym mieliśmy do czynienia pokazało tylko kto z nas jest z najtwardszej stali zrobiony. Tiamat jest po prostu kolejnym parszywym smokiem, którego zabijemy. Nie możemy o niej myśleć inaczej - powiedziała z zacięciem Venora, wstając z posłania. - Pomóż mi założyć zbroję - mówiąc to skierowała swoje spojrzenie na przyszykowany sprzęt. Płytówka, była jej obca, ale nie była byle czym. Widać było na jej powierzchni połysk charakterystyczny umagicznionym przedmiotom. To samo tyczyło się miecza, na którego ostrzu w bladym zielonkawym blasku skąpane były runy. - Opowiedz mi co to za miecz i jaka magia skryta jest w zbroi

-Zbroja jak zbroja.- Balthazaar wzruszył obojętnie ramionami. -Miecz to niezłe cacko. Jeśli dobrze przycelujesz to odcina łeb he he he…- zarechotał na wspomnienie wielu odciętych głów u stóp Venory.
- W takim razie idealne narzędzie na pięciogłowego gada - Venora uśmiechnęła się pod nosem, po czym spojrzała na jaszczura. - Po wszystkim wyleczę ci w końcu to oko - stwierdziła tonem mówiącym, że zainteresowany nie ma w tej kwestii niczego do gadania. Balthazaar wyszczerzył lekko zębiska co przypominało karykaturalny uśmiech. Smoczydło skinął głową by rycerka przygotowała się do zakładania pancerza.
Czarnowłosa usiadła na chybotliwym stołku przy złożonej zbroi i sięgnęła po buty i nagolenice, by nie tracić czasu.
- Kal jest paladynem, tak jak ja? - zapytała jaszczura, wiążąc rzemienie na lewej nodze.
-Paladyni to wymierająca kasta. Filarem waszej profesji były ścisłe związki, oddanie i służba świątyni. Smoki rozdeptały w pył większość znanych im świątyń. Tiamat nawet wysłała swoje sługi na Evermeet i do krasnoludzkich twierdz. Starły w pył Thay oraz sieć twierdz w Wielkiej Rozpadlinie…- Balthazaar wziął głęboki wdech.
- Wszystko da się odbudować - skomentowała z przekonaniem Venora i zamilkła, skupiając się już w pełni na elementach swojej zbroi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline