Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2018, 18:55   #594
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladyńskie zmysły Venory były zbyt wyostrzone by mogła ignorować aurę Karthosa. Cała jego sylwetka promieniowała negatywną energią - dużo bardziej niż Agness kiedykolwiek. To po prostu było w jego naturze. Kiedy tak czarnowłosa przyglądała się synowi jej ukochanego oceniła, że ewidentnie był on wyrachowaną istotą, która ma swoje odchylenia od norm wyznawanych przez ludzi, a już szczególnie rycerzy.
Jednak mimo to młoda panna Oakenfold czuła, że miał on dobre intencje względem jej osoby jak też ewidentnie zależało mu na powodzeniu tego ataku. Paradoksalnie istota z piekła rodem miała większą świadomość tego jak myślą i reagują ich wspólny wróg.
- Nie dobrze, że nie posłuchałeś nakazu, ale w tej chwili niczego już z tym nie zrobimy - stwierdziła paladynka. - Miejmy nadzieję, że twoja decyzja była słuszna, a uzyskane informacje nam pomogą - dodała i przetarła twarz z potu.
- Balthazaarze, Kalasir, przekażcie pozostałym, że przed wyruszeniem przez portale, robimy tu nieco dłuższy postój, by wszyscy mogli zregenerować się po marszu przed atakiem. Za kwadrans chce, by Gromwald i Agness dołączyli do nas by ustalić kto za co będzie odpowiadał - powiedziała Venora i spojrzała na diablę, z którym odsyłając jaszczura i córkę chciała zostać sam na sam. - Skoro posłałeś zwiadowcę… To powiedz czego się od niego dowiedziałeś? Jak jest chroniony teren? Jak duże straże są wystawione?

-Lady Venoro…- syknęło diablęcie. -Nikt nie stoi na straży tej świątyni. Portal prowadzi do świątyni Helma w sercu Suzail…- stęknął, jakby spodziewał się, że ta informacja może wstrząsnąć kobietą.
-A raczej miejsca, gdzie niegdyś stał. Kult Tiamat postawił swoją najważniejszą świątynię tam, gdzie zamordowali Purpurowego Smoka…- warknął Balthazaar.
Venora zadrżała, czego na szczęście nie było widać po jej sylwetce zakutej w pełną zbroję płytową. Lecz zbolała mina mówiła wszystko. Paladynka sama była świadkiem ataku jednego smoka i smoczydła na główną katedrę, to co dopiero mogły uczynić główne siły kultystów Tiamat. Ale nawet mimo to panna Oakenfold nie była w stanie wyobrazić sobie by jej rodzima świątynia, którą zawsze miała za swój dom, mogła zostać zrównana z ziemią. Paladynka nerwowo przeczesała włosy.
- Purpurowego Smoka? - Venora uniosła brew w zdziwieniu, kierując spojrzenie na miedziane smoczydło, które wspomniało o tej bajce dla dzieci.

Każdy Cormyrczyk znał legendę o Purpurowym Smoku. Jaszczur o purpurowych łuskach, który potrafił przybrać ludzką postać. Nikt nie znał wszystkich mocy Purpurowego Smoka, wiadome było jedynie to, że nienawidził nadmiernego wycinania drzew, zbyt wielu polowań i chciwości. Miał on kochać dzikie istoty zamieszkujące Leśne Królestwo. Chciał by jego lud mógł marzyć bez ograniczeń, a w czynach swych dawać dowody męstwa. Jaszczur ten był samotnikiem, trzymający się od innych na dystans. Nikt nie znał jego zamysłów: potrafił on być przyjacielski i troskliwy, albo srogi i zabójczy. W jednej chwili ratuje zaginione dziecko, by w następnej wyrwać z pancerzy, jedna po drugiej zakrwawione kości okrutnych rycerzy.
Zupełnie dziwny to był smok, zważywszy że pochodzić miał od czerwonołuskich jaszczurów, których wybarwienie łusek miało być spowodowane elficką magią, która dawno temu wsączyła się w krew gadów Leśnego Królestwa.
Pytaniem pozostawało gdzie kryły się te istoty. Wielu uważało, że byli nimi członkowie rodziny królewskiej, krwi króla Azouna. Ale to co było najważniejsze w legendzie o Purpurowym Smoku to przepowiednia, że gdy zginie ostatni, przepadnie wtedy też i cały Cormyr.
- Kim był smok? - zapytała Balthazaara.

-Legendy i bajdy. Nie przybrał żadnej, ludzkiej postaci. Jego leżę było ukryte pod królewskimi katakumbami. Spał wiele lat przed powrotem Tiamat. Spał tak głęboko, że nie poczuł zła które panoszyło się po królestwie…- smoczydło pokręciło głową.
- Tak samo Bahamut przespał wszystko... - syknęła Venora ledwo panując nad swoim oburzeniem skierowanym na ignorancję smoków.
~ Tiamat wszystkich wzięła na przeczekanie i trafiła idealnie ~ na tą myśl paladynka zagotowała się w sobie. Przymknęła na chwilę oczy, by opanować w sobie gniew. Obiecywała sobie, że z wiedzą jaką pozyskała w tej wizji rosły szanse na niedopuszczenie do tej zagłady. Dopiero po chwili spojrzała ponownie na Karthosa.
- Jakie są szanse, że twój zwiadowca jeszcze żyje, albo na to że jednak nie udało mu się spożyć trucizny? - spytała.
-Nigdy mnie nie zawiódł, choć współpracujemy stosunkowo krótko, wiem, że mogę na nim polegać.- odparło diablęcie. -Liczę, że po prostu czeka na nasze przybycie w ukryciu.- dodał szybko.
- Też mam taką nadzieję - mruknęła do siebie Venora.

- Jak sprawiłeś, że Krąg Aradosa przyjął twoje przywództwo? Ze mną nie chcieli się ułożyć - zapytała, bo w sumie zaintrygował ją ten fakt.
-Nie jesteś wybitnie uzdolnionym magiem…- odparł nieśmiało, ale szybko spuścił wzrok, gdy dotarło do niego, że odpowiedź była dość zuchwała.
-Wybacz. Zagalopowałem się… Ci magowie nie słuchają nikogo. Nawet mnie. Nie jestem ich przywódcą. Raczej kimś, kto ich zlepia w całość.- dodał.
- Jednoczyć indywidua by osiągnąć wspólny cel to właśnie rola przywódcy - Venora położyła dłoń na ramieniu diablęcia i uśmiechnęła się do niego miło. - Chcę żebyś trzymał się blisko mnie po przejściu przez portal - dodała wracając do poważnego tonu i cofając od niego swoją rękę.
-Tak pani. Jestem tu po to by cię strzec. Wszyscy tutaj wiedzą, że to ty jesteś kluczem do powrotu normalności.- odparł bez namysłu.
-Ruszamy? Moi ludzie są żądni smoczej krwi!- krzyknął z oddali Silnoręki, zaś jego barbarzyńcy aż wstali z miejsc, by dać dowód swej gotowości.

Venora miała wrażenie, że Karthos ma na myśli coś więcej niż tylko zwycięstwo. Może nawet był świadom, że paladynka przenosiła się w tą przyszłość, przejmując ciało starszej wersji siebie. A może to tylko było jej wyobrażenie i diablę nic nie wiedział. Na pewno Xalaz'sir postarał się by nie wyszła ta informacja poza najbardziej zaufanych, do których rogaty młodzieniec z wielu powodów nie należał.
Rycerka spojrzała na Gromwalda.
- Niebawem ruszamy. Wszyscy szykujcie się do przejścia przez portal - krzyknęła by każdy ją usłyszał.
Zebrana horda ludzi powoli zaczynała wstawać z miejsca i szykować się do dalszego wymarszu.
-Portale są blisko.- wyjaśnił Karthos. -Tam za wzniesieniem. Ukryte w jaskini, by smoki z powietrza nie mogły ich wypatrzyć.- dodał mężczyzna.
-Ruszaj. Obstawcie tę jaskinię i czekajcie na nas. Xalaz’sir i rycerze byka przejdą ostatni, zamykając nasz pochód. My z Venorą, ludźmi i twoimi magami przejdziemy przodem. Za nami barbarzyńcy. Inaczej nie zapanujemy nad nimi.- polecił Balthazaar. Diablęcie skinęło głową i ruszyło przodem.
-Mam nadzieję, że twoje właściwe “ja” niebawem tu wróci, bo czeka nas cholernie trudna przeprawa…- rzekł Balthazaar.
Panna Oakenfold spojrzała na smoczydło z wyrzutem.
- A jak nie wróci to co, zawrócisz wszystkich? - szepnęła na tyle cicho, że nawet on miał problem z dosłyszeniem jej słów. - Dobrze machać mieczem potrafię już teraz - dodała, nie patrząc już na jaszczura.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline