Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2018, 13:24   #596
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora zbiegła z piaskowej wydmy, prawie tracąc równowagę. Do drzwi wejściowych budowli dzieliło ją zaledwie kilkanaście kroków. Venora słyszała tuż za sobą brzęczenie pancerzy oraz ciężkie sapanie towarzyszy. Rycerka już czuła satysfakcję z pokonania pierwszego fragmentu drogi do Tiamat, gdy niespodziewanie na przeciw jej, z wnętrza budynku wyskoczyło dziecko. Venora poczuła ukłucie w sercu i zanim zdążyła cokolwiek zrobić, czy powiedzieć do dzieciaka dołączyło kolejne i następne. Wychudzone, blade, bite i przede wszystkim przykute łańcuchem do zbroi krzepkiego woja o długich i czarnych włosach. Mężczyzna przywitał Venorę skinieniem głowy i szelmowskim uśmiechem. W ręku dzierżył zakrzywione ostrze oraz ciężką, stalową tarczę, a w jego pancerzu znajdowało się wiele ogniw, do których przyczepione były łańcuchy z łącznie dziewiątką dzieci.
-Dzień dobry helmia kurwo!- krzyknął uśmiechając się pod nosem.
-Ciekaw jestem jak masz zamiar wejść do środka!- dodał szybko.
- Po twoim trupie śmieciu... - warknęła ze złością panna Oakenfold. Wyglądało na to, że zwiadowca Karthosa dostał się w łapska Kultu Smoka, bo jak inaczej przygotowany dokładnie na Venorę kultysta mógł się tu znaleźć? Ale paladynka nie mogła się zatrzymać. Te dzieci były i tak stracone jeśli nie dotrze do celu.
Rycerka, która dobyła już miecza gdy ruszył na nich smok, nie czekając na nic pognała na przeciwnika. Jedyne co mogła teraz zrobić to próbować nie trafić żadnego z dzieci, celując ostrzem wprost w szyję oponenta.


Mężczyzna w pierwszej chwili miał zaskoczoną minę, gdy Venora ruszyła do ataku. Szybko jednak się pozbierał i szarpnął dwoma łańcuchami sprawiając, że dwóch chłopców wpadło wprost pod nogi paladynki, która by nie przewrócić się na nich, musiała zrobić zwód i podeprzeć na mieczu by nie stracić równowagi. Kultysta zasłonił się przed nią tarczą i uniósł miecz, ale nie na nią. Ostrze wbiło się w bok jednego z dzieci po jego prawej. Drobne ciało zostało przebite na wylot, krew chlusnęła na piasek, a dziecięcy, pełen bólu wrzask rozległ się po całej okolicy.
Venora aż się wzdrygnęła, a na to rozproszenie czekał kultysta, który niezwłocznie ciął w nią szablą. Paladynka już wiedziała, że za każdy jej cios, mężczyzna będzie ranił dzieci, więc musiała jak najszybciej go zabić. Ciało rycerki zareagowało samo, gdy lewą ręką uniosła tarczę, zbijając cios w górę i stając nisko na nogach, błyskawicznie zmniejszyła dystans do niego, znajdując się pod jego wyciągniętą ręką trzymającą miecz. W tym momencie bycie skutym z dziewiątką dzieci szarpiących się w każdą stronę mocno ograniczyło ruchy mężczyźnie. Venora lewym łokciem uderzyła od dołu w rękę przeciwnika z taką siłą, że wybiła mu broń z dłoni, jednocześnie sprawiając, że kończyna wygięła mu się pod nieodpowiednim kątem. Kultysta ryknął z bólu, lecz zamilkł tak szybko jak ostrze miecza paladynki oddzieliło jego głowę od korpusu, po tym Venora pchnęła mieczem prosto w odsłoniętą krtań kultysty.

Głowa mężczyzny upadła głucho na piasek, a zaplątana przy okazji w łańcuchy Venora, runęła razem z bezgłowym ciałem na ziemię. Paladynka jak najszybciej próbowała oswobodzić się, ale płacze i szarpanie się dzieci teraz jej sprawiały problem.
- Spokojnie, już nie żyje... - próbowała je opanować, starając się jednocześnie w tym zamieszaniu dostrzec to dziecko, które było ranne.
- Matko! - pierwsza doskoczyła do niej Kalasir i natychmiast zaczęła ją rozplątywać z łańcuchów.
- Tamto jest ranne, nie mogę do niego sięgnąć - wskazała Venora, gorączkowo starając się wygramolić. Wtem coś pociągnęło ją i prawie uniosło w powietrze.
- Ruszamy! - warknął Balthazaar, który to wraz z Xalaz'sirem postawili ją na nogi i zaczęli ciągnąć do wejścia.
- Nie zostawimy ich tu! - Venora wyszarpnęła się im i wróciła do zwłok z przykutymi do nich dziećmi.
- Nie weźmiemy ze sobą! - ryknął na nią Balthazaar.
- Przynajmniej do korytarza! - odparła paladynka nie tracąc zapału. Kalasir widząc determinację rodzicielki nie zastanawiała się dłużej i uleczyła dziewczynkę, zasklepiając jej ranę. Panna Oakenfold złapała bezgłowe zwłoki i zaczęła je ciągnąć do wejścia. Kalasir bez słowa wspomogła ją w tym. Smoczydła złorzecząc w swojej mowie na zachowanie Venory też ruszyły im pomóc, bo to było szybsze niż zmuszenie rycerki do pozostawienia dzieciaków na zewnątrz. Wspólnymi siłami dość sprawnie dotarli do drzwi i zatopili się w cieniu korytarza.

Dziećmi od razu zaopiekowała się jedna z kobiet, z tłumu ludzi idących do walki za Venorą. Niewiasta najwyraźniej znała się na medycynie i bez namysłu zajęła się doglądaniem ich najpoważniejszych ran. Paladynka skinęła jej głową z wdzięcznością i odstąpiła od dzieci przypiętych do trupa, rozglądając się po pomieszczeniu. Korytarz miał zaledwie trzy metry długości, prowadząc powstańców do wielkiego pomieszczenia o półokrągłym sklepieniu. Na środku marmurowej posadzki znajdowała się ogromna wyrwa. Kupa gruzu na dnie dziury była stosunkowo wysoko i zeskoczenie na nią nie groziło nieszczęśliwym upadkiem.
-Pójdę przodem.- zaapelował Balthazaar.
- Dobrze. Xalaz'sir idź z nim - nakazała Venora nie chcąc by miedziany jaszczur szedł sam w nieznane. Kobieta stanęła na skraju podłogi, mając krótką chwilę na złapanie oddechu po morderczym biegu i walce z kultystą. Panna Oakenfold kątem oka zerkała ku wejściu w którym pojawiały się kolejne osoby. Była zadowolona, że żadne z dzieci nie straciło życia w tym starciu, bo zdawała sobie jak ryzykowne było to co tam u wejścia zrobiła.
~Pierwsze koty za płoty ~ pomyślała.
Strofowała się jednak w cieszeniu z tego drobnego zwycięstwa, bo była to dopiero jedna z pierwszych przeszkód na drodze do łbów Tiamat. Ale na pewno to jak poradziła sobie z kultystą dodawało jej nadziei, że da radę ze smoczym bóstwem, bo choć nie miała pamięci swojego starszego ja, to ciało wciąż miało jej odruchy. W końcu również i ona ruszyła za smoczydłami.

Venora maszerowała dziarskim krokiem. Po kilku chwilach dotarła do wielkiej komnaty, w której trwała batalia między Xalaz’sirem i Balthazaarem, a szkaradną istotą przypominającą gabarytami giganta. Niebieskołuski sieknął zakrzywionym ostrzem w udo wielkiego czarta. Potwór zawył tak głośno, że echo zatrzęsło ścianami, ale wtedy właśnie Balthazaar przebił go na wylot swym mieczem przez brzuch i plecy. Wielkolud o rogatym łbie przyklęknął na jedno kolano, a wtedy niebieskołuski wywinął potężnego młyńca, odcinając głowę oponenta. Masywny trup padł na kamienną posadzkę, a jego krew obficie trysnęła pod nogi przechodzących tym pomieszczeniem śmiałków. Smoczydła prędko dołączyły do Venory i ruszyli dalej.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline