Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2018, 22:13   #172
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Siedząc wciśnięta pomiędzy Dot a kurakami na... siedzisku 2cvki - bo przecież fotelem tego czegoś nazwać nie można było, Alice raz na jakiś czas zerkała w tył. Płomienie miały w sobie coś urzekającego, co zawsze przyciągało wzrok. Zdecydowanie Halsey wracała w dobrym humorze, którego nie psuł nawet ból w ręce.
Tępo jakim poruszali się, było ślamazarne i zapewne Alice ucięła by sobie w jej trakcie drzemkę gdyby nie fakt, że była główną siłą obrony tej grupy. Dlatego jak to miała w zwyczaju - nuciła sobie różne piosenki. Jej głos był przyjemny i nadawał się do śpiewu. Niestety zdecydowana większość znanych przez nią nie nadawały się dla uszu dziecka, dlatego często zmieniała "utwory" gdy dochodziła do nieodpowiedniej części tekstu. Na jakiś czas zamilkła szukając w pamięci czegoś dobrego.

Uśmiechnęła się do siebie gdy wspomniała jej się pewna piosenka.

- (...) Are we not wise enough to give all we are, surely we're bright enough to outshine the stars, but human kind gets so lost in finding its way, but we have a chance to make a difference til our dying day, and you might pray to God or say it's destiny, but I think we're just hiding all that we can be (...) - Alice bardzo lubiła tą piosenkę i nie raz ją śpiewała. Nucenie Halsey nie było głośnie, jedynie na tyle by wybić się ponad warkot silnika samochodu, więc głównie kury, Dot i Dave mieli okazję dokładnie usłyszeć słowa.

***

Na końcu podróży czekał na nich komitet powitalny. Zwykle Alice używała tego określenia w sarkastycznej formie, ale nie tym razem. Przywitano ich z ulgą i zadowoleniem, do którego też dołączyła konsternacja na widok obcych kobiet.
Kiedy tylko więc Halsey wygramoliła się z 2cvki, co było nie lada wyzwaniem przy takim załadowaniu i gabarytom samego pojazdu - blondynka wyszła naprzeciw Trevora. Już chciała skrzyżować ręce przed sobą, ale ból w ręce ją od tego odwiódł, więc jedynie zdrową ręką oparła się o biodro.

- Poniekąd - odparła ex-wojskowa i wskazała na kobiety. - To jest Chery, a to Amanda. Chcą was wesprzeć. Ten cały inwentarz... - machnęła ranną ręką na kury gdakające w samochodzie i konie. -...oraz trochę broni i amunicji, to tak jakby ich wkupne w wasze łaski, byście pozwolili im zostać u was jako wasza pomoc. Zadośćuczynienie za to co zrobili. Jednak decyzja co z nimi zrobicie należy tylko do was - dodała z naciskiem, przyglądając się Trevorowi. - Dot jak widać nic się nie stało, a z tego co mówiła, krzywdy od nich nie uświadczyła, choć powód jej porwania był jednoznaczny
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline