Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2018, 18:43   #72
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
GATE - 1

- Nie. - Claude-Henri odpowiedział na pytanie Bello. - Inny smok. Tak przynajmniej sądzę. Tylko nie wiem, czy to na pewno jest serdeczne powitanie. Nie wiem, czy tutejsze smoki są stworzeniami stadnymi, czy terytorialnymi. I jak się będą odnosić do Alex, która nie do końca jest smokiem.

Kapral Flanigan zdawał się nieporuszony kolejnym rykiem. Zamiast tego wsparł kolbę Famasa na ramieniu, którego lufę wymierzył w niebo. Rzucił okiem po otoczeniu, skupiając się najbardziej na zebranych a zwłaszcza smoczycy.
- Uwaga! - zawołał Erick, starając się zwrócić uwagę pozostałych. - Oficjalnie oznaczam to miejsce jako miejsce potencjalnego zagrożenia. Koniec przeprowadzania badań, dopóki Legia nie zabezpieczy okolicy. Zrozumiano? - mężczyzna odezwał się głośniej, jakby pouczał niesforne dzieci. Nim jednak “podopieczni” mieli okazję mu odpowiedzieć, kontynuował. - Czy sama Alexis, lub ktoś z was wie już, jak odmienić naszą towarzyszkę w ludzką formę? Jeśli nie, to zalecam mojemu przełożonemu natychmiastowy odwrót do bazy.
- Chcesz ją zostawić samą? Cywila? - spytał Claude-Henri.
- Nie wiemy. Dopiero tu przyszliśmy, potrzeba na to czasu. Czy jesteś w stanie zidentyfikować gdzieś wśród łusek naszyjnik czy medalik, który dotknęła? - zapytała Leokadia.

- Chcę uchować waszą większą część - Erick odparł bez krzty zniechęcenia mężczyźnie. Po słowach Leokadii podszedł bliżej smoka, patrząc na niego wciąż z rezerwą.
- Był bardzo delikatny. Właściwe sam kamień ledwo dotknięty oprawą. Jednak wątpię, że nie zniszczył się po takiej transformacji - odezwał się jeszcze Flanigan, zerkając na szyję smoczej Alexis.
- Jeśli przepadł, to może ta zmiana jest jednostronna? - Claude-Henri spojrzał na smoczycę z pewnym niepokojem. - Ale może właśnie dzięki Alex zdołamy nawiązać porozumienie z przedstawicielami tutejszej cywilizacji? - zwrócił się do Ericka.

Alexis nie wiedziała co zrobić. Nie umiała się z nimi porozumieć, a Erick najwyraźniej chciał zobaczyć jaki ma kolor krwi. I jeszcze drugi smok, który może być zagrożeniem i dla niej, i dla nich. Popatrzyła na ludzi, którzy ją otaczali. Cóż, będą mogli podziwiać, jak się drze. Skoro nie umie dogadać się z nimi, może przynajmniej umie w smoczym. Wyprostowała się i wyciągnęła głowę do góry, zamachała skrzydłami i wydarła się tak, jak umiała. “Nie jestem wrogiem!”
Claude-Henri skrzywił się odrobinę, gdy wydany przez Alex ryk rozdarł powietrze.
- Płuca to ty masz - przyznał. - Krzyczysz na nas, czy mówisz coś do tamtego smoka? Kiwnij głową raz, albo dwa razy.
Smoczyca dwukrotnie kiwnęła głową i przysiadła czekając na odpowiedź drugiego smoka.
- Chociaż coś wiemy - stwierdził Claude-Henri. - Teraz przynajmniej coś wiemy. Poczekajmy, może Alex zdoła się z nim dogadać - zaproponował.
- Właśnie! Może to okazać się to ważne dla naszej ekspedycji! - Henrietta żywo przyklasnęła słowom Kanadyjczyka.

- Nie, nie ma mowy! Japończycy przeciw smokom musieli używać śmigłowców z wyrzutniami rakiet, a my nie mamy środków, żeby się z czymś takim mierzyć - postawił się Dada, który wreszcie zakończył proces oceny zagrożenia. - Wynosimy się stąd i to natychmiast. Wszyscy - mówiąc to skierował wzrok również na smoczycę, w której ewidentnie nie widział bestii tylko tą sympatyczną dziewczynę, którą znał.

Karger już coś chciał powiedzieć, ale dowódca spojrzał na niego wymownie.
- Alex, będziesz musiała trzymać się nisko przy ziemi, żeby to coś nie wypatrzyło ciebie między drzewami - polecił Bello. - A chorąży... Będzie musiał sobie poradzić - dodał z trudem o tym oznajmiając.

Póki co na niebie było cicho, żadna odpowiedź na słowa Sorel nie pojawiła się.


GATE - 2

Mayers parsknął pod nosem po tym jak Mikhail zaczął rozdawać rozkazy.
- Zostańcie tu, ja pójdę na górę - stwierdził i podszedł do schodów, po których ostrożnie zaczął wspinać się na górę. Pozostali czekali.

- Czysto - zameldował z góry Legionista. - Są kolejne schody, i jeszcze jedne na jeszcze wyższy poziom
- Idziemy do ciebie - odparł Young i skinął głową na Claire, która już nie mogła ustać w miejscu. Dziewczyna zwinnie niczym sarenka przeskoczyła po stopniach wchodząc na wyższy poziom. Wkrótce wszyscy znaleźli się na drugim poziomie biblioteki. Wąski korytarz przedzielał półki na lewą i prawą stronę, a po jego środku stały schody.
- No to idziemy dalej... - powiedział Dave i ruszył przed siebie.

Oddalali się coraz bardziej od miejsca z portalem, lecz nie znajdowali niczego poza schludnie ułożonymi na półkach książkami. Mayers szedł na przodzie, sprawdzając każdą alejkę nim pozostali do niej doszli.
- Co... - Dave, zatrzymał się, zaskoczony czymś co zobaczył. Już zrobił krok w prawą alejkę, kiedy coś rzuciło nim w przeciwną stronę. Legionista poleciał w lewą alejkę, jakby uderzony przez wielką niewidzialną rękę i upadł z jękiem na plecy.
Young zareagował natychmiast unosząc karabin.

- Schować się i nisko! - syknął do cywili i zaczął skradać się do alejki w której było coś co zobaczył Mayers.
- Uważajcie to nie jest przyjazne! - warknął Dave, dając przy okazji znać, że żyje.
Normand ściągnął ciężki plecak i odstawił go ostrożnie na ziemię, starając się przy tym nie narobić hałasu. Jego zaufany rewolwer leżał już wygodnie w dłoni, odbezpieczył go więc tylko i wycofał się nieco w tył, tak aby mieć baczenie na alejki równoległe do tej w której krył się przeciwnik. Nie chciał by zostali oflankowani.
Mikail zrzucił plecak na podłogę i rzucił krótko do legionistów.
- Pamiętajcie, że jesteśmy gośćmi! - Następnie wziął głęboki wdech i zamknął oczy. Otwarta prawica powędrowała w kierunku alejki w której “coś” było. Mamrotał cicho w łacinie. Ot, “komendy” dla ugruntowania podświadomości na rzeczywistości i starał się rozszerzyć swoją aurę w kierunku tego “czegoś” wypełnioną spokojem i ciekawością.

Starania Niemca przyniosły efekt. W myślach zobaczył swoje otoczenie, które gęsto utkane było energią. Magią. A tam, za półkami stała sylwetka, której aura nie przywodziła na myśl nic dobrego. Istota natychmiast spojrzała na niego.
- O kurwa! - zostało przerwane solidnym wybuchem. To co stało za półkami musiało to wywołać. Na podłogę posypały się książki i drzazgi z półek. Oczom wszystkich ukazał się tajemniczy osobnik.


Łysa czaszka, długie szpiczaste uszy, czarne białka oczu i siny kolor skóry. Ubrany był w ciemnobrązową szatę. Wyciągnął w kierunku Mikhaila rękę i wystawił tylko dwa palce - wskazujący środkowy - zupełnie jak dzieci kiedy bawią się, że mają w dłoni wyimaginowany pistolet. Niemiec poczuł, że ma ostro przesrane i instynktownie rzucił się na podłogę.
Ale nim cokolwiek się wydarzyło, rozległ się strzał.
Czarne plamy zaczęły rosnąć na boku ciała nieznanego osobnika. On sam w pierwszej chwili nie wyglądał na przejętego, że seria z karabinu Yunga poszatkowała mu ciało. Wziął do ręki fiolkę, którą do tej pory zwisała na sznurku u jego pasa i jednym haustem wypił jej zawartość. Upuścił fiolkę, która zbiła się jak tylko dotknęła podłogi i zrobił krok w kierunku Mikhaila. Ale noga się pod nim ugięła.

Obcy miał minę jakby po raz pierwszy w życiu coś go zaskoczyło. Upadł na podłogę, zalewając ją własną krwią, która była czarna jak smoła. Przyłożył dłoń do ran i... skonał, ale na jego twarzy pozostał grymas niedowierzania.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline