Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2018, 10:46   #606
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Po którymś takim pytaniu dla Venory stało się to w pewien sposób irytujące, ale nie okazywała tego, wiedząc, że to po prostu troska i gdyby któreś z jej kompanów było na jej miejscu, to sama zachowywała by się względem nich dokładnie tak samo. Obok rycerki i maga na zmianę szło któreś z pozostałych członków drużyny, na wypadek, gdyby była konieczność łapać paladynkę, zanim spadnie ze szlaku.
Wlekli się tak dobre kilka godzin, a noc robiła się tylko ciemniejsza. Szczęśliwie pogoda im sprzyjała i droga była sucha, a chłodny wiatr, wiejący im w twarz, był przyjemny dla rozgrzanych marszem. W tym wszystkim na pewno dobre było dla Venory to, że zmęczenie fizyczne skutecznie uniemożliwiało jej myślenie o problemach. Wizje senne i śmierć przyjaciela wypierane były przez pełne skupienie nad stawianiem stóp tak na kamieniach, by nie potknąć się i nie polecieć w przepaść. Rycerka miała kilka momentów, kiedy była bliska by po prostu położyć się na trakcie i odmówić uczestniczenia w dalszej drodze, ale na szczęście każdą taką chwilę słabości udało jej się w sobie zwalczyć, ograniczając się do kilkuminutowego postoju.

~***~

- Jesteśmy - oznajmiła w końcu Segrid. Widok charakterystycznych skał, kryjących za sobą przejście ucieszył wszystkich.
- Jak dobrze... - westchnęła Venora, która ledwie czuła własne nogi. - Marzę już tylko o tym, żeby położyć się... Choćby na gołej ziemi - rozmarzyła się.
Czujni chłopcy z górskiego plemienia, wypatrzyli ich już wcześniej, bo na powitanie wyszedł im sam wódz Niedźwiedzia Łapa. Barczysty mąż tym razem narzucił na plecy futro, ale było ono pozbawione rękawów i możliwości zapięcia na froncie.
-Moi synowie donieśli mi, że udało wam się pozbyć kamiennego ludu- rzekł bardzo poważnie. -Zatem czas świętować!- dodał po krótkiej chwili milczenia ze szczerym uśmiechem i entuzjazmem.
- Dziękujemy. Teraz bardzo potrzebujemy odpoczynku i ciepłego posiłku - odpowiedziała mu Venora, która oparła się na magu jeszcze bardziej niż dotychczas. Zagryzła mocniej zęby obiecując sobie w duchu, że już to będą tylko ostatnie kroki, a później będzie już mogła się wylegiwać co najmniej pół dnia, bo teraz jej ciało było przeciążone dużo ponad ludzką siłę.

Podróżnicy skierowali swoje kroki za wodzem, wchodząc w głąb osady. Im bliżej obozu tym głośniejsze słychać było dudnienie. Dwa masywne bębny równocześnie podawały dziki rytm dla tańczących wokół ognisk mieszkańców górskiej osady. Młodzi bracia bliźniacy zdawali się być urodzonymi doboszami.
W zabawie brali udział wszyscy. Kobiety, dzieci, mężczyźni. Ci starsi i młode podrostki, dziewczęta zmieniające się w kobiety i mężowie o siwiejących włosach z wolna. Każdy tańczył dziko do skocznej melodii. Ogniska wyrzucały w powietrze miliony iskierek, które już po kilku metrach znikały z oczu.
Był też ork. Ten, który dla misji królowej regentki zdawał się być tak ważnym celem. Informator, którego pomoc mogła przechylić szalę zwycięstwa. Odziany jedynie w szare bryczesy, rosły i barczysty ork. Typowy przedstawiciel swej rasy o wysuniętym czole i wystającej żuchwie, zdobionej dwoma wielkimi kłami. Tańczył pomiędzy górskim ludem jakby bawił się wśród swoich.
-Możecie spać w mej jaskini. Wybierzcie dla siebie posłania, które wam odpowiadają i tak też staną się waszymi.- rzekł herszt wskazując im jamę, gdzie mieli odpoczywać.


Zaproszenie ich do swojego domu było dla Venory jasnym znakiem, że udało im się zdobyć zaufanie wodza, a tym samym przychylność całej społeczności.
- Dziękujemy, od razu tam się udamy - odpowiedziała mężczyźnie. Zdawała sobie sprawę że w takim hałasie nie było szans zasnąć, ale na tą chwilę dla niej wystarczyło po prostu położyć się i nic nie robić.
- Dołączcie do świętujących, ja wpierw muszę odetchnąć po drodze - powiedziała do swoich kompanów, kiedy skierowali swoje kroki do jaskini.
-Ciekawe czy mają tu wino…- syknęła Gritta.
-Albo gorzałę!- dodał Dundein.
-Zostanę z tobą. Pogłaszczę cię po głowie, może uda ci się przymknąć oko chociaż na chwilę.- rzekł Arlo, kładąc dłoń na ramieniu ukochanej.
Panna Oakenfold spojrzała na niego i uśmiechnęła się z wdzięcznością, bo nie miała ochoty zostawać sama. Podejrzewała też, że mag zwyczajnie nie gustował w tak prymitywnej formie rozrywki.
- Raczej na pewno mają bimber. Zostało mi też coś z tego co kupiliśmy w Espar - powiedziała do krasnoluda. Dotarli do właściwej jaskini, w której nikogo nie było, gdyż wszyscy świętowali. Każdy znalazł dla siebie kąt i zaczął się rytuał zdejmowania pancerzy i całego rynsztunku.

~ Na bogów, czuję się znacznie gorzej jak po wskrzeszeniu z martwych~ pomyślała Venora, gdy ucieszyła się na widok sterty skór, która miała robić za posłanie. Paladynka zrzuciła z pleców magiczną torbę i od razu padła na legowisko, rozciągając się na nim.
- Moje nogi... - westchnęła panna Oakenfold, czując znaczną ulgę, gdy nie musiała już stać na nich.
Dundein, wraz z Segrid szybko pozbyli się sprzętu i pancerzy, zostawiając to pod czujnym okiem Arla, po czym od razu udali się na zewnątrz świętować z miejscowym ludem swoje małe zwycięstwo.
-Pójdę ich przypilnować.- rzuciła Gritta, która sama była najzwyczajniej w świecie ciekawa jak wyglądała zabawa wśród ludzi gór.
-Ja zostanę z wami… Jeśli nie macie nic przeciwko.- rzuciła Agness. Ex kultystka była chyba równie wycieńczona podróżą co Venora, ale nie było się co dziwić, skoro przez tyle godzin taszczyła na barkach ciężką, płytową zbroję. Venora widziała w tym jeszcze jeden powód: Agness mogła nie chcieć przebywać w towarzystwie Gritty, która wciąż posyłała w jej stronę podejrzliwe spojrzenia.
Paladynka podpierając się na łokciach usiadła na posłaniu. Sięgnęła po swoją torbę i wygrzebała z niej butelkę likieru.


- Będzie się lepiej spało - powiedziała tonem wyjaśnienia i odkorkowała. Powąchała i pokiwała głową, zadowolona z tego co czuje. - Chyba jest z jeżyn. Jeszcze takiej nie piłam - stwierdziła i wzięła pierwszy łyk. Poczuła przyjemne, słodkie ciepło w ustach, a gdy przełknęła rozlało się ono po przełyku i zawirowało w żołądku. - Uuuu, mocne - odetchnęła i podała butelkę Arlowi.
Czarodziej chwilę przyglądał się flaszy, jakby się zastanawiał czy chce otępiać swój umysł, ale koniec końców wziął do ręki butelkę i upił kilka łyków. Mężczyzna skrzywił się lekko i odkaszlnął, po czym podał butelkę Agness. Kapłanka przyjęłą ją bez zastanowienia i szybko wzięła kilka większych łyków, otarła usta rękawem i oddała butelkę Venorze.
-Będzie się lepiej spało.- wzruszyła ramionami.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline