Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2018, 23:08   #40
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
post poczyniony przez Mag i Dh :)


Stołówka była oblegana prawie o każdej porze. Zmianowy system pracy który obowiązywał na statkach sprawiał, że w jednym momencie zbierały się osoby na śniadanie, obiad czy kolację. Dla jednych dzień się kończył, a dla innych zaczynał. Lidia po perturbacjach związanych z całym tym zamieszaniem poprzedzającym start Pragi, po tym jak nadrobiła braki w śnie, jej ciało zaczęło się domagać by spełnić kolejne jego potrzeby, a teraz najważniejszą był posiłek. Tym razem, po przespaniu ciągiem 14 godzin nawet nie zaszła wpierw do maszynowni, jak to miała w zwyczaju, tylko siedziała samotnie przy jednym z wielu stolików. Zajadając się przypadkowo wybranym daniem, jej spojrzenie skupione było na datapadzie, z którego sczytywać dane diagnostyczne z czasu kiedy odpoczywała. Jej postawa wielce zapracowanej osoby zniechęcała do przysiadania się do niej, bo groziło to podjęciem jakiegoś trudnego tematu, którego najczęściej jej podwładni nie chcieli musieć rozważać w swoim wolnym czasie.

Do odstawienia datapadu zmotywowało ją dopiero pojawienie się kapitana. Lidia zauważyła go kątem oka i od razu odwróciła ku niemu swoją uwagę. Położyła urządzenie obok siebie i kiedy Dellare zbliżył się do jej stolika, zwróciła na siebie jego uwagę.
- Kapitanie, chciałabym podziękować za tą laurkę dla mojego zespołu - powiedziała i miło się do niego uśmiechnęła.

Kapitan niósł swoją tacę i uniósł nieznacznie brew na słowa głównej inżynier.
- Ah… - powiedział z namysłem - ...rzeczywiście mogłem takową wysłać, ale zasłużyliście na pochwałę. W końcu jeszcze jesteśmy w jednym kawałku, nieprawdaż?
Wolną dłonią wykonał gest w kierunku krzesła przy jej stoliku.
- Czy można?
- Oczywiście - odparła i sięgnęła po datapad, który zajmował dotychczas miejsce na blacie. Położyła sobie urządzenie na kolanach i oparła łokciami o stolik. - Mieliśmy istne szczęście w nieszczęściu - pokręciła głową. - Na szczęście nasza jednostka była dotychczas mniej wysilona niż feralna siostra Pragi, choć powiem szczerze, że fart Wrocławia mnie mocno zadziwił - rozwinęła temat, ale po chwili zdała sobie sprawę że mężczyzna może nie mieć tak szczegółowych informacji technicznych jak ona. - Czytał pan może raporty z awarii na Olomouc i uszkodzeniach Wrocławia po konfrontacji z piratami?
Delikatny uśmiech zawitał na ustach kapitana. Czy czytał? A czy to miało znaczenie?
- Prawdę mówiąc wolałbym usłyszeć to z pani ust, panno Honeywell.
- Niestety, ale takie wady jak ta to w nowych konstrukcjach będą się pojawiać - zaczęła, bo nie była osobą którą trzeba było namawiać do rozmawiania o jej pasji. - Najbezpieczniejsze są zawsze sprawdzone konstrukcje. Niestety postęp nie idzie w parze z "bezpieczne i sprawdzone". Wychodzi więc na to, że musiał to być błąd poczyniony najpewniej jeszcze w fazie projektowej, bo każda jedna jednostka wykazała tą wadę. Z wyjątkiem Wrocławia, który po bitwie z piratami oberwał akurat tak, że wymianie uległy feralne podzespoły.
Kapitan pokiwał powoli głową.
- Rozumiem, że nasze magazyny są dostatecznie wyposażone na wypadek nieuchronnej bitwy?
Przez to pytanie Lidia straciła wątek. Zmarszczyła brwi potrzebując chwili po tej nagłej zmianie tematu. Złapała datapad w dłoń i zaczęła intensywnie przeglądać coś na nim.
- Taak... Wygląda na to, że dostaliśmy wszystko co niezbędne. Po raz pierwszy jestem na statku który nie musi czekać w kolejce na załadunek - wyznała.
- Widać nasza misja miała priorytet - odpowiedział zdawkowo Dellare - Mam prośbę… - zawiesił głos po tych słowach wpatrując się w nią.
- Zdecydowanie. Jeszcze nigdy nie widziałam by udzielono tak dużego wsparcia przy usuwaniu usterki - stwierdziła i przechyliła lekko głowę w pytającym geście. - O co chodzi kapitanie?

- Chciałbym, byś prowadziła dziennik inżynieryjny, a w nim wszystko, od awarii po naprawy, na rekomendacjach członków sekcji inżynieryjnej kończąc - odpowiedział Arthos.
Uśmiechnęła się na to chyba jego omyłkowie przejście na "ty". Po jej minie za to było widać, że niekoniecznie przypadło jej do gustu wprowadzanie dodatkowej papierologii.
- Oczywiście mogę coś takiego sporządzić, jeśli taka jest pana wola - odpowiedziała wielce dyplomatycznie.
Samotna brew kapitana uniosła się lekko do góry.
- Doświadczenie w pisaniu raportów jest kluczowe w przypadku oficerów wyższego szczebla. O rozwoju zdolności przywódczych i zwięzłej komunikacji faktów nie wspominając. - powiedział po czym uśmiechnął się kącikiem ust - Oczekuję zadowalających wyników.
Nie wyglądało na to by komandor poczuła jakąś urazę, ani by się przejęła jakkolwiek tą uwagą.
- Mogę zapewnić, że będą nawet kolorowe wykresy by zwiększyć przejrzystość raportu - odpowiedziała tonem pełnym powagi, ale zaraz się lekko uśmiechnęła.
- Doskonale. Zatem przejdźmy do zapomnianego punkt pierwszego tego posiedzenia. - odpowiedział mężczyzna z nieznikającym uśmieszkiem - Nim całkowicie wystygnie.
- Cóż, ja jestem daleko przed panem - skinęła na swój talerz, na którym już prawie nic nie było.
- Zatem, czy mogę liczyć, że dotrzyma mi pani towarzystwo? - zapytał kapitan - Z chęcią usłyszę wieści z pierwszej ręki o możliwościach tego okrętu.
- Jeśli tylko Praga nagle nie zacznie domagać się mojej uwagi to chwilowo mogę posiedzieć tu z panem - odpowiedziała z lekkim rozbawieniem. - Za wiele wieści nie mam, ledwo co wypoczęłam po tym szaleństwie z wymianami i sama nadrabiam co się działo w tym czasie. Statek jest w jednym kawałku, więc mogę uznać, że wszystko sprawnie działa.
- Stawiam moje Latinum, że z taką pierwszą inżynier jak pani nic temu okrętowi w kwestii technicznych nie grozi. - odpowiedział kapitan z uśmiechem po czym zaczął nieśpiesznie spożywać dobrze wysmażony stek.
- I to jest dopiero komplement - skomentowała Lidia z rozbawieniem. Wzięła do ręki szklankę z jakimś napojem i zwilżyła usta. - Naprawdę nie spodziewałam się, że będzie pan kapitanem. I to na statku gdzie mi się dostała posada Głównego Inżyniera - powiedziała w końcu decydując się podjąć ten temat.
Arthos przegryzł i połknął kawałek mięsa po czym uniósł brew.
- Czy to nienaturalne dla kapitana, by pracować z ludźmi spełniającymi jego wymagania?
Uśmiechnął się nieznacznie. Fakt, to, że znał Lidię tylko ułatwiło mu podjęcie decyzji.
- Jak wojarze po galaktyce po przystanku na Ferenginarze? Coś ciekawego wydarzyło się w pani życiu?

- Po prostu bardziej spodziewałam się, że pójdzie pan w ślady ojca i będzie działał w korpusie dyplomatycznym - odpowiedziała Honeywell uśmiechając się szerzej. - Cóż jako kapitan ma pan tą wygodę, że posiada pan dostęp do pełnych akt personalnych, a tam wszystkie najciekawsze epizody z mojego życia są zawarte. .. - zrobiła niby zbolałą minę. - No chyba, że nie czytał pan akt głównego inżyniera - jej uśmiech zrobił się jakby wyzywający w wyrazie.
- Zdecydowanie preferuję rozmowę, niż suche fakty zawarte w aktach. - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem krojąc stek - Dokumentacje mają to do siebie, że są pełne suchych faktów, a brakuje w nich tych subtelnych oznak człowieczeństwa i przyjemności z bycia z drugą osobą w tym konkretnym momencie… czyż nie?
- Skoro tak pan stawia sprawę - uśmiech Lidii z uprzejmie oficjalnego zmienił się na przyjacielski. Odsunęła na bok swój talerz, z którego nic już nie tknęła odkąd dosiadł się do niej kapitan. Rozsiadła się wygodniej na swoim krześle co zapowiadało nie krótką opowieść. - Czas spędzony w ambasadzie Federacji na Ferenginar był najdłuższym jaki spędziłam w swoim życiu na powierzchni jakiejś planety. Przez pozostały czas albo siedzę na jakiejś stacji albo statku. Tak się zresztą lepiej czuję. Zdecydowanie kosmos jest moim miejscem. Czasy akademickie minęły mi nie wiadomo kiedy i zaczęła się moja inżynierska kariera, awanse i różne projekty badawcze robione w międzyczasie. Specjalizuje się w kilku dziedzinach. Systemy komputerowe i ich zabezpieczenia, systemy napędowe, diagnostyczne... - wymieniając to ostatnie lekko się zaśmiała. - Oraz ogólnie pojęte nowe technologie. To akurat miałam okazję praktykować na stacji badawczej z której przeniosłam się tu - zrobiła pauzę i napiła się ze swojej szklanki.
Arthos w ciszy wsłuchiwał się w słowa Lidii nieśpiesznie konsumując swoje pieczyste.
- Brzmi ciekawie. - powiedział w końcu po krótkiej przerwie - Nad jakimi technologiami pracowaliście?
- To nie jest tak, że my tam sobie siedzimy i z kondensatorów robimy gwiezdne wrota - zaśmiała się. - Głowimy się całymi dniami jak zrobić by przyśpieszyć statek o kolejny Warp, jak wzmocnić bronie by przebijały tarcze i zarazem jak wzmocnić tarcze by nie przebijały ich znane bronie.
Kapitan mruknął w zadumie.
- Co z technologiami innych ras? Czy prowadziliście również nad nimi badania celem wykorzystania przez flotę?
Honeywell przekrzywiła głowę i zmrużyła oczy.
- Poniekąd... - odparła zastanawiając się. - Co prawda inny wydział zajmuje się badaniem technologii ras Federacji i ras nowo napotkanych, ale czasem jak coś obiecującego znajdą to może trafić to do nas... Znaczy do stacji, na której wcześniej pracowałam - poprawiła się. - Ale zdecydowana większość po symulacjach jest odrzucana jako ślepe uliczki.
Delikatny tajemniczy uśmiech nie schodził z ust Dellare’a.
- Rozumiem… dobrze wiedzieć. Sam interesuję się… technologią Ferengich, ale, cóż, nie miałem jakiś większych sukcesów. Nie jestem pełnoprawnym naukowcem, czy inżynierem.
- Szczerze to praca przy nowych technologiach w głównej mierze to nadzieje, które najczęściej okazują się płonne. Za to gdy w końcu się uda to jest to wyjątkowe uczucie satysfakcji, nieporównywalne z niczym innym.
Kapitan uśmiechnął się szeroko. Tak, jak on dobrze znał to uczucie!
- Nie mniej zbieram Ferengijski “złom” w nadziei, że coś skompletuję.
- Widzę, że zamiłowanie do kultury Ferengi pozostało - odparła z lekkim rozbawieniem.
- Wbrew pozorom, to bardzo pragmatyczna kultura. - odpowiedział z miłym uśmiechem. - Nie przenaszalna w większości na Federację, ale nadal uważam, że moglibyśmy się wiele od nich nauczyć.
- Tak, zdecydowanie - odparła tonem podszytym sarkazmem. - Na przykład jak sprzedać własną matkę by dostać za nią dobrą cenę.
- To akurat ciemna strona ich kultury, ale patrząc na większy obrazek… - zrobił pauzę, niezrażony - ...nasz korpus dyplomatyczny mógłby wiele zyskać.
- Nie wiem. Może, ja tam się nie znam - stwierdziła i nie wyglądała by jakkolwiek jej to przeszkadzało.
Arthos pokiwał powoli głową i wziął ostatni kęs mięsiwa.
- Nie mniej, wszyscy mamy swoje obowiązki panno Honeywell. Proszę mnie informować jeśli coś by się działo. Mam cichą nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie.
- To raczej niemożliwe. Mamy przecież te nasze spotkania na szczycie co je pan organizuje - przypomniała mu rozbawionym tonem. - Gorzej z czasem wolnym. Praga jak to małe dziecko, domaga się bardzo dużo uwagi od swoich opiekunów.
Brew kapitana powędrowała ku górze w geście zaciekawienia.
- Zatem miejmy nadzieję, że te dziecko nie będzie zbyt… - zawiesił głos po raz kolejny - ... wymagające i kapryśne, a teraz raczy pani wybaczyć. Obowiązki wzywają.
Lidia westchnęła.
- Racja, też powinnam zrobić swój obchód i zajrzeć do maszynowni - zgodziła się z nim.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline