- Dotrzymam danego ci słowa - odparła Sybill na prośbę Vylony. Była nawet półelfce wdzięczna, że ta zechciała jej opowiedzieć historię Rhelli, choć mniszka z pewnością robiła to tylko by wzbudzić współczucie w Walkirii. Teraz Arunsun łatwiej było myśleć o kapłance plugawej bogini jak o ofierze, która nie miała ratunku przed tym co ją spotkało. Poniekąd Sybill mogła się z nią utoższamiać, bo podobnie jak Rhella wcześnie straciła rodziców i wylądowała w sierocińcu. Sama jednak miała o tyle lepiej, że zawsze mogła liczyć na Irmę, starszą siostrę, która była gotowa jej we wszystkim pomóc. A Rhella najzwyczajniej mogła nie mieć takiej dobrej duszy nad sobą.
Walkiria i jej towarzyszki w końcu dołączyły do pozostałych, przy uratowanych więźniach. Chwilę słuchała ich rozmów, również goblinów, które zdawały się nie być świadome, że Arunsun ich rozumie. Sybill rozejrzała się w koło. Było tu względnie bezpiecznie, bo ostatni z goblinów został dobity, a skupiska zła które wyczuwała, nie zmieniały swojego położenia.
- Pozwólcie, że was nakarmię. Nedio, opatrz ich rany. Gobliny również - powiedziała i wbiła na chwilę spojrzenie w grupkę wychudzonych zielonych. W końcu Sybill przyklękła, składając dłonie do modlitwy. Przymknęła oczy i skupiła się na objawionej magii, by użyć czarów, które pierwszy i jedyny raz użyła podczas swoich prób w świątyni Wszechstwórcy.
- Stwórco Wszystkiego co znamy, ześlij na mnie swą moc, bym mogła nakarmić głodnych - wyszeptała pod nosem.
Akcja: użycie zaklęcia "Stworzenie jedzenia"