Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2018, 23:54   #616
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Tak wyszło... - mruknęła Venora, bo przyjaciółka nie myliła się. Faktycznie tak wyglądały dalekosiężne plany panny Oakenfold. A że życie potoczyło się inaczej. Ale niczego nie żałowała. - Jednego dnia wprosił się do mojego łoża... A ja… Nawet nie próbowałam mu się oprzeć - wyznała. - W końcu wyznaliśmy sobie miłość... Nie sądziłam, że można kogoś darzyć uczuciem tak silnym, że traci się głowę - dodała i nawet uśmiechnęła się ciepło.
Gritta chwilę milczała w zamyśleniu, przyglądając się czarnowłosej.
- Ostatni raz tak radosną widziałam cię, gdy znalazłyśmy twoich bratanków - powiedziała uśmiechając się szeroko i podeszła do paladynki. - Tylko nie zapomnij mnie zaprosić na wasz ślub - dodała i ją objęła.
- Będziesz pierwsza na liście gości - odparła jej Venora, kręcąc głową. Paladynka w każdym razie nie zamierzała jakkolwiek naciskać na ukochanego. Sny, choć przynosiły wizje trudnej przyszłości, to jednak dawały jej pewność co do tego jakie plany względem jej miał mag. Jeśli były one zapowiedzią przeszłości to po prostu musiała sprawić, by pewne rzeczy nie miały szansy się wydarzyć. Na pewno więc nie mogła utracić swych paladyńskich mocy, które mogły uchronić ich przed tym co widziała w snach.

12 dzień Gnicia. Twierdza Wysoki Róg.

Paladynka nie potrafiła przypomnieć sobie kiedy ostatni raz miała okazję aż tyle dni spędzić w spokoju. Codziennie wstawali z Arlem dopiero późnym rankiem. Przywykła do jego obecności w łóżku tak bardzo, że pewnie miałaby już problemy zasnąć bez jego ciepła. Skutecznie udawało się jej na razie ignorować myśli o tym co będzie, gdy zakończy się kampania Regentki i wrócą do Suzail. Skupiała się, więc na tym co miała tu i teraz. Arlo co prawda raz na jakiś czas marudził, że przydałoby się większe i wygodniejsze łóżko, ale dla Venory było idealnie.
Wolny czas spędzali przeważnie razem. Mag okazał się być nie tylko wprawnym kochankiem, ale też był bardzo cierpliwym nauczycielem jeśli chodziło o uczenie paladynki używania magicznych przedmiotów. Z początku szło jej topornie, czego można było się spodziewać po całkowitym laiku, ale gdy już załapała podstawy to okazało się, że całkiem nieźle jej wychodzi.

Przez te kilka dni Venora nawet zaczęła bardziej regularnie modlić się do Helma i dbać o swój oręż. Jej pancerz lśnił bardziej niż kiedykolwiek, co było nie lada wyczynem, przy licznych zdobieniach jakie na nim się znajdowały, a wypielęgnowana broń cieszyła oko. Jedynie Szpon Zimy nie wymagał uwagi, bo nie rdzewiał, a brud z niego zwyczajnie sam odpadał. Na to wszystko wykorzystywała czas, kiedy mag spędzał skupiony nad swoimi księgami, czy pisał coś na zwojach. Zwykle paladynka swoje obowiązki kończyła długo przed nim, dlatego miała dużo czasu na rozmowy z pozostałymi członkami jej drużyny, krótkie sparingi z Agness, doglądanie koni czy zwykłe rozmyślanie o przyszłości. Zaczęła się przez to zastanawiała czy zaproponować magowi, by w drodze powrotnej odwiedził razem z nią jej rodzinne strony. Na pewno to by ucieszyło jej matkę, która już zapewne postawiła krzyżyk na swojej córce, uznając, że tej nikt już nie zechce.

Wieczorami, zaraz po kolacji, zwykle spędzała nieco czasu z Grittą, przechadzając się po murach twierdzy i opowiadając o wydarzeniach, które miały miejsce od czasu jak Venora opuściła Smocze Wybrzeże.

13 dzień Gnicia. Twierdza Wysoki Róg.

Tego dnia wyczekiwał już każdy. Lord Marduck i jego ludzie od dekadnia przygotowywali się na powitanie Alusair i jej wojsk. To oczekiwanie było niczym w porównaniu z niecierpliwością Venory, która już chciała zdać raport i przyjąć nowe rozkazy. Opinia służki Helma była bardzo ważna w przygotowaniach do bitwy, gdyż to właśnie ona osobiście zarządzała zwiadem. Posłańcy, którzy przybyli rankiem uprzedzali, że królewski kordon dotrze do twierdzy jeszcze przed południem, a to oznaczało lada moment.
Venora, czując na sobie całą odpowiedzialność za powodzenie walki o odbicie zamku z rąk orków, chodziła jak nakręcona od samego świtu, przypominając sobie wszystkie najważniejsze informacje jakie zdobyła jej grupa podczas wyprawy. I na nowo je przeżywając. Całe szczęście nie cierpiała z tego powodu na bezsenność, ale to zawdzięczała magowi, który dbał by wieczorami jej myśli były skupione tylko na przyjemnych rzeczach.

Paladynce i jej towarzyszom przypadł zaszczyt oczekiwania na Regentkę u boku Lorda Twierdzy Wysoki Róg. Panna Oakenfold pierwszy raz miała okazję widzieć przygotowania na przyjęcie królewskiego orszaku. Wszyscy byli schludnie ubrani z paradną bronią u boku. Nawet Venora przy pasie miała nie swoje lodowe ostrze, a miecz z białej stali, który znacznie lepiej się prezentował. Po raz kolejny paladynka zaczęła czuć jak trema zjada ją od środka, zupełnie jakby pierwszy raz miała mówić z Regentką.
- W takich momentach jak raportowanie przełożonym, cieszę się, że paladyni mają zakazane by kłamać, pod groźbą utraty błogosławieństw - mruknęła cicho do stojących najbliżej niej Arla i Gritty. - To czyni moje życie nieco łatwiejszym. Wam mogliby nie uwierzyć - dodała z lekkim uśmiechem.
Dundein, Segrid i Agness stali nieco dalej, za plecami gwardzistów. Stary krasnolud skinął lekko głową do Venory, kiedy ich spojrzenia na moment się spotkały. Panna Oakenfold zawsze mogła liczyć na wsparcie Moradinity, obojętnie od powagi sytuacji.
Mieszkańcy zamku szeptali, aż do momentu jak czworo trębaczy na szczycie wież strażniczych, przyległych do wschodniej bramy zagrało wzniosłą melodię.
Gwardziści jak jeden mąż stanęli na baczność, szepty ucichły, a z kamiennego pomostu doszedł ich równomierny tętent kopyt. Alusair i jej przyboczni wjechali na zamek w pierwszej kolejności, tak jak Venora się tego spodziewała. Regentka siedziała postawnie w siodle z dumą reprezentując sztandar Purpurowego Smoka. Jej wyniosłość była jedynie pozorem, który musiała prezentować przed gawiedzią.


Rycerze i doradcy otaczający królową zajęli swoje miejsca na dziedzińcu oddzielając swoją panią od licznej grupy witającej gości. Krandon Marduck skinął lekko głową Venorze i wyszedł na przeciw Alusair. Stary Lathanderyta powitał swą panią wyniosłą przemową, lecz ona jedynie skinęła lekko głową, po czym omiotła wzrokiem otaczający ją tłum.
Jej wzrok zatrzymał się na Venorze, czego w ogóle nie ukrywała. Regentka zeszła z konia, co również uczynili jej ludzie. Alusair powiedziała kilka słów do lorda markiza i ruszyła żołnierskim krokiem w kierunku komnat. Krandon ruszył błyskawicznie za nią. Mężczyzna spojrzał ukradkiem na Venorę i lekko skinął jej głową na znak, że jest oczekiwana. Służba wartko zajęła się rycerzami i ich wierzchowcami, a liczne wojska powoli rozbijały obóz za murami twierdzy.

Panna Oakenfold chwilę się zawahała, czując jak trema przed rozmową z Regentką znów zaczyna zjadać ją od środka. Jeszcze ostatni raz rozejrzała się po swoich towarzyszach, jakby szukając jakiejś wymówki by nie iść. W końcu zawiesiła spojrzenie na magu.
- Chodź, ze mną - powiedziała do Arla i zebrała się w sobie, by w podążyć za Alusair i lordem twierdzy.
~ Czemu ja się tak zawsze stresuję rozmową z nią... ~ zaczęła ganić się w myślach, gdy szybkim krokiem starała się nadrobić dystans.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline