Chaos jaki wywołało pojawienie się ognistej ściany bardzo sprzyjał grupie atakujących. Nawet Venora była pod wrażeniem tego efektu. Nie miała jednak czasu podziwiać, więc prędko dobyła lodowego ostrza i cięła nim w najbliższego goblina, stając się jednocześnie widzialną dla zielonych pokurczy.
Gobliny były wielce poruszone takim obrotem spraw. Sprawnie skoordynowana i przeprowadzona akcja agresorów niemal od razu złamała morale zielonoskóry. Kilkunastu widząc zbliżających się wrogów od razu postanowiło dać nogę zostawiając swych współplemieńców na pewną śmierć. Kilku goblinów uciekło znikając gdzieś w krzakach, a kilku padło od śmiercionośnych strzał Gritty.
Venora i Dundein również nie próżnowali, skupiając na sobie uwagę tych przeciwników, którzy znajdowali się najgłębiej w obozie. Lodowe ostrze cięło śmierdzących goblińców nie szczędząc nikogo. Ich krew zamarzała nim zdążyła chlusnąć na ziemię i skały. Dundein wcale nie pozostawał z tyłu. Jego młot dosłownie zmiażdżył czaszkę najbliższego stwora, a drugiemu prawdopodobnie połamał większość żeber, co dało się rozpoznać po donośnym chrupnięciu.
Kilku goblinów próbowało walczyć i stawiać się, ale ich prowizoryczne włócznie i stara, pordzewiała broń na niewiele się zdały przeciwko takim przeciwnikom jak Venora. Kilka chwil później do boju dołączyli pozostali i sprawę goblinów wyjaśniono do końca nie oszczędzając żadnego z pokonanych stworów.
-
Haaaa!- warknął kapłan Moradina, gdy ostatnim ciosem powalił zielonoskórego w grząskie błoto. -
Pozdrówcie Grumsha, czy komu tam ścierwa cześć oddajecie!- warknął.
-
Poszło dobrze i sprawnie!- Gritta rozejrzała się po polu bitwy.
-
Zostało z nich tyle, że nawet wprawny nekromanta nie miałby z nich pożytku - skomentowała z zadowoleniem paladynka i potrząsnęła swoim mieczem, z którego spadło sporo brunatnych kryształków lodu powstałych z zamrożonej krwi goblinów. Spojrzała w kierunku ściany ognia. -
Wcale nie pogniewałabym się gdyby dalej było równie prosto - dodała, ale skrzywiła się wiedząc jak płonne zapewne będą to nadzieje.
-
Gritta, rozejrzyj się czy nie mają jakiś symboli klanowych. Jak reszta do nas dołączy i Arlo zdejmie czar to ruszymy dalej - dodała, wracając spojrzeniem na kompanów.
-
Może powinniśmy odpocząć?- syknęła Agness. -
W końcu, że tak to ujmę…- dodała, nie odrywając spojrzenia od rycerki.
-
No... - Rycerka zawahała się. Była wciąż pod wpływem bitewnej euforii i najlepiej ruszyłaby dalej. Ale Agness miała rację, trzeba było odetchnąć. -
Dobrze, schowamy się tylko przed niepogodą w jaskini
-
Wreszcie!- ucieszyła się akolitka.
-
Pójdę po konie.- zaproponowała elfka.
-
Poradzisz sobie?- Gustav posłał jej blady uśmiech, na co Gritta odpowiedziała rozbawioną miną.
Arlo skupił się na płonącej ścianie, którą w końcu rozproszył siłą woli, odkrywając przed grupą głęboki korytarz. Venora nie czuła aury zła w pobliżu, a to był dobry znak.
-
Wydaje się być bezpiecznie. Nie wyczuwam już żadnej negatywnej energii w pobliżu - oznajmiła towarzyszom paladynka.
-
Przeniosę trochę drewna głębiej. Będzie przynajmniej ciepło i w miarę widno.- oznajmił Dundein.
-
Pomogę mu.- dodała Segrid. Kompani szybko i sprawnie rozbili obóz nieco głębiej w jamie. Korytarz był szeroki na cztery metry, wysoki na dwa i ciągnął się wijąc niczym wąż, pod lekkim kątem w dół.
-
Aż dziw pomyśleć, że jesteśmy tak daleko od zamku, a można tam dotrzeć przez tę jaskinię…- zachwycał się Arlo.
-
Tak, brzmi niewiarygodnie - zgodziła się z nim Venora i podeszła do niego. -
Ale z tego co mi opowiadał mój mentor, to takie fortyfikacje zwykle mają jakieś mniej lub bardziej tajne przejścia podziemne - powiedziała, wpatrując się w głąb jaskini.
-
Wiem kochana. Nas też o tym uczą podczas długich przygotowań do służby wojennego maga.- odpowiedział czarodziej.
Kompani wspólnymi siłami rozbili obóz i rozsiedli się przy ognisku. Ubrania rozłożone nieopodal kamieni odgradzających obszar paleniska suszyły się, a zmarznięci towarzysze w końcu mogli odpocząć. Agness czy Segrid od razu udały się na spoczynek. Gritta rozsiadła się wygodnie na wielkim kamieniu, patrząc w milczeniu w głęboką czeluść jaskini. Gustav jadł suszone mięso, a Anger modliła się w ciszy do Tempusa.
-
Nie zostało nam wiele czasu. O świcie powinniśmy ruszyć w dalszą drogę, bo armia na nas nie zaczeka.- oznajmił Arlo.
-
Lepiej byłoby nawet wcześniej ruszyć - powiedziała Venora, która jako że czuła się najlepiej, zaoferowała się na pierwszą wartę, więc wciąż pozostawała w swojej zbroi. -
I tak będziemy pod ziemią, więc światło dnia nic nam nie da - siedziała na wielkim kamieniu z założonymi rękami, jednym uchem słuchając rozmów kompanów, a drugim odgłosów dobiegających z głębi jaskini.
-
Hola hola…- Gustav uniósł przypominającą kowalskimi rozmiarami dłoń.
-
Jest już dawno po północy.- kontynuował -
Tylko ulubieńcom bogów i elfom wystarcza odpoczynek długości czterech godzin…- uniósł krzaczastą brew. -
My ludzie potrzebujemy nieco dłużej pospać.- zapostulował.
Venora uniosła brwi w zdziwieniu. Chciała oczywiście sprostować, że to nie bogu, a magii pierścienia zawdzięczała krótki sen. Niestety, jak już miała okazję się przekonać, nie zawsze się to sprawdzało i kończyło się spaniem wiele godzin ponad to co powinno jej wystarczyć. W każdym razie przynajmniej nie musiała jeść.
-
Nie sądziłam, że już jest tak późno... - przyznała się młoda rycerka. -
No dobrze. Wyśpijcie się. Jak jeszcze Gritta weźmie wartę po mnie to wszyscy będą mogli w pełni wypocząć - zaproponowała.
Gustav przytaknął głową, zgadzając się z propozycją panny Oakenfold. Gritta spojrzała na rozmówców przy ognisku i wzruszyła ramionami.
-
Mi też odpowiada ten układ.- rzekła krótko, znów kierując wzrok w otchłań nieznanej pieczary.
-
Zbudź mnie trochę wcześniej. Muszę przygotować odpowiednie zaklęcia…- Arlo poprosił ukochaną, odgarniając jej kosmyk włosów z czoła.
-
Dobrze, tak zrobię - odparła i pocałowała go czule w usta.