Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2018, 11:32   #66
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Przez kilka sekund w obcym samochodzie nie było widać żadnego ruchu. Wyglądało to tak jakby kierowca zastanawiał się co począć w tej sytuacji. Po chwili jednak drzwi się otworzyły i nad dachem pojawiła się głowa w kaszkietówce. Postać zamknęła drzwi pojazdu i ruszyła w kierunku inspektor. Postura i ruchy były znajome. Przypominały jej sierżanta Ramseya. Koleś na pewno był w wojsku. Ciężkie buty, jeansy i luźna kurtka mogły ukrywać dobrze zbudowanego mężczyznę. Po kilku metrach Corday poznała twarz skrytą daszkiem. Była pewna. To był Anderson. Szedł wolno i był bardzo czujny. Ręce trzymał w kieszeniach kurtki, ale jego swobodna postawa mogła być myląca. Anderson podszedł na odległość niecałych dwóch metrów i przysiadł w milczeniu na masce pobliskiego samochodu.
Inspektor przez drobną chwilę miała ochotę wycofać się z tego pomysłu i zwyczajnie uciec. Ale to tylko szczątkowy instynkt przetrwania przez nią przemawiał. A raczej tak to sobie tłumaczyła. Odetchnęła ciężko, ale zachowała swoją pewną siebie postawę. Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że Anderson gdyby chciał ją zabić już dawno to zrobił. Dlatego podjęła takie, a nie inne decyzje, sprawdzając go po drodze kilka razy. Miała więc prawie pewność, że nie miał co do niej złych zamiarów.
- Nie przepadam za kawą - przerwał ciszę mężczyzna patrząc Iryi prosto w oczy.
- Najwidoczniej nigdy nie pił pan dobrej kawy - odparła Irya, zdobywając się na nieznaczny uśmiech. Powolnym ruchem sięgnęła po torbę z kanapkami, leżącą na dachu jej auta i rzuciła ją mężczyźnie. - Zapewne nie jadł pan jeszcze śniadania - stwierdziła.

Corday mimo, że była na to przygotowana, to jednak zaskoczyła ją szybkość reakcji Andersona. Dłoń płynnym ruchem wyskoczyła z kieszeni i złapała torbę. Były wojskowy zaglądnął do wnętrza i trochę wybrzydzając znalazł w końcu coś co go zainteresowało.
Nachylił się niebezpiecznie blisko blondynki, aby jednak tylko odłożyć torbę na maskę jej samochodu, po czym prostując się odwinął papier i wgryzł się w swoje zdobyczne śniadanie.
Irya w myślach dała sobie plusa, że przezornie zamówiła kilka różnych rodzajów kanapek.
- Niezła - docenił jeszcze z pełnymi ustami, ale przełykając na tyle aby móc wydobyć z siebie słowo.
Corday uważnie mu się przyglądając popijała swoją kawę. Nie odsunęła się i powstrzymała się od wzdrygnięcia, gdy mężczyzna nadto zbliżył się do niej.
Dłuższą chwilę stali tak w milczeniu. Było to wystarczająco czasu by Anderson zjadł, a Irya dotarła do dna w swoim kubku.
- Czym sobie zasłużyłam na pana zainteresowanie? - zapytała Inspektor, przerywając w końcu ciszę. Mężczyzna był postawny, więc musiała nieco zadrzeć głowę, żeby spoglądać mu w twarz.
Anderson przyglądał się chwile dziewczynie jakby szukając odpowiednich słów.
- Interesowaniem się pewnymi sprawami i osobami - odparł w końcu.
- Spektrum moich zainteresowań jest dość szerokie - powiedziała Corday. - Więc przydała by się bardziej konkretna odpowiedź z pana strony.

- Morgan, Hill, Crimeshield, Parker, White, zwłaszcza Morgan - doprecyzował.
- Długa ta pana lista - skomentowała Irya i skrzyżowała ręce przed sobą. - Znał pan Hilla?
- Tylko, że tak powiem, służbowo, ale teraz to już raczej nie ma znaczenia. Jeśli chodzi o mnie to nie mam żalu, że go pani zabiła.
Nie dało się ukryć, że była to w pewien sposób pokrzepiająca informacja.
- Cleaner w krematorium wyczuł z jego ciała Mroczną Harmonię - odpowiedziała uważnie przyglądając się jego reakcji. - Ma pan jakieś sugestie jak mógł się tego nabawić?
Ledwo zauważalne zmiany w mimice Andersona zdradzały wahanie.
- Nie mam pojęcia, ale jakbym miał obstawiać to postawiłbym na Morgana.
- Chyba nie szczególnie się panowie lubicie - skomentowała Corday. - Niestety, ale bycie adwokatem nie czyni z automatu z osoby wyznawcą Mrocznej Harmonii - dodała z lekkim rozbawieniem. - A z tego co zauważyłam to pan Morgan był bardzo zaangażowany by wyciągnąć pana z aresztu.
- Czyli nasłanie na mnie tajniaków i to, że potem próbowali mnie wykończyć to jednak jego sprawka? Dzięki za cynk. Tego nie byłem pewien. Owszem, nie lubimy się, ale teraz nie lubimy się bardziej.

Irya stanęła przed ogromną pokusą by pozostawić ten temat w niedopowiedzeniu, które Anderson już sobie odpowiednio tłumaczył. Byłby to jej mały rewanż za nasłanie na nią Hilla, gdyby to Morgan był za niego odpowiedzialny. Nic jednak w temacie Crimeshield nie było proste i takie jakie wydawało się być na pierwszy rzut oka. Poznała prawnika na tyle by zasiała się w niej ta drobna niepewność i niejednoznaczność. Kobieta potrząsnęła kubkiem w nadziei, że jeszcze było w nim trochę kawy. Był pusty.
- Pan Morgan jest wybitnie ambitną osobą. Swoją markę, pozycję i majątek zbudował na skuteczności i byciu bezwzględnym - zaczęła Corday. - Zapewne była to droga po trupach. Mogę spokojnie założyć, że wrogów ma więcej niż może sobie pan wyobrazić. Proszę mnie źle nie zrozumieć, wcale go nie bronię - sięgnęła po drugi kubek stojący na dachu, ten którego Anderson usilnie nie chciał. - Po prostu Morgan jest zbyt inteligentny by zostawiać po sobie ślady prowadzące do niego. Może komuś zależy by wykorzystać pana niechęć do niego? - powiedziała i upiła łyk. - Ale proszę, chętnie usłyszę wersję z pana perspektywy - zachęciła go do mówienia.
- Sam fakt, że teraz tutaj gadamy ze sobą to jakaś chora abstrakcja, ale skoro mam okazję to głupio by było z niej nie skorzystać - przyznał mężczyzna. - Moja perspektywa jest taka, że ktoś w Crimeshield mnie wystawił i próbował wyeliminować. Dopóki w Crimeshied rządził White nie miałem żadnych problemów. Wszystko zaczęło się niedługo przed tym jak Parker i Morgan się skumali. Teraz White i Parker mają równie silną pozycję i ten stan nie potrwa długo. Tylko jeden z nich zostanie na polu bitwy. Różnica jest taka, że Parker nadal ma Morgana, a White nie może już na mnie liczyć w takim stopniu jak kiedyś.

- Dobrze... - Irya miała twarz pokerzysty, by nie zdradzić się, że dobrze wie jak Parker zdobył swoje bonusowe udziały. - Może więc zanim się wypowiem to zacznijmy od początku... Czy współpracował pan z wydziałem wewnętrznym policji i szpiegował dla nich w Crimeshield? - zapytała z powagą w głosie.
- Co?! - prawie krzyknął Anderson z mieszaniną zaskoczenia i urazy na twarzy. - Nigdy nie wchodziłem w żadne układy z wewnętrznymi. Z tego co wiem to White też trzymał się od nich z daleka.
Irya zapewne roześmiałaby się gdyby nie to, że stojący przy niej mężczyzna był zdesperowany. Mógł też jednym ruchem ręki złamać jej kark.
- Mogę zapewnić, że nakaz przeniesienia pana nie został podrobiony. Osobiście to sprawdziłam - zapewniła go. - Jakikolwiek był powód przeniesienia pana, rozkaz został wydany u wewnętrznych z wyższego szczebla - dodała i spojrzała na zegarek. Skrzywiła się widząc, że straciła szansę na to by zdążyć na czas do swojego biura. Teraz będzie musiała jechać prosto do Parkera. - Czy agenci którzy pana eskortowali mówili coś znaczącego?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline