Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2018, 23:24   #644
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Po raz kolejny panna Oakenfold zwątpiła, że jest w stanie którekolwiek spośród nich wybrać. Mogła nie przyjąć daru i nikogo nie poświęcać...
Czuła jednak, że była to jedyna możliwość, by dokonać niemożliwego i zmienić bieg wydarzeń, zapobiec temu co zdawało się nieuchronnie dążyć do okrutnego końca, gdzie zniszczenie i śmierć zapanuje nad światem.
- Helmie, w zamian za twój dar, przysięgam ci wierność na wszystko co miłuję - odezwała się w końcu Venora. Ciężar tej decyzji przytłaczał jej duszę, ale wierzyła, że osoba którą poświęca, sama by ją do tego przekonywała. Długo zbierała się w sobie by odpowiedzieć. - Jako dowód mojej lojalności przyjmij duszę Vernera Oakenfolda, mojego ukochanego dziadka, w którego ślady bez wahania poszłam - ledwo była w stanie wypowiedzieć te słowa.
-A zatem stało się.- odparł głos, przeszywając duszę Venory na wskroś. -Przyjmuję duszę twojego przodka jako zapłatę za cząstkę mojej boskości. Z obecną chwilą przestajesz być człowiekiem, jakim byłaś do tej pory i stajesz się nośnikiem mojej mocy. Minie długi czas, nim nauczysz się w pełni z tego korzystać, ale kiedy tak się stanie będziesz niedoścignionym orężem przeciwko naszym wspólnym wrogom. Błogosławię ci Venoro i wysyłam na ziemski padół, gdzie czeka cię zadanie do dokończenia!- zagrzmiał na koniec, a jej dusza wystrzeliła z nieopisaną prędkością, mknąc przez kosmos.

~***~


[media]http://www.youtube.com/watch?v=JGuWb_81als[/media]

Venora zaczerpnęła powietrza łapczywie, jakby ją ktoś wyłowił z wody. Było jej przeraźliwie zimno i z tego powodu cała dygotała. Nie było to jej pierwsze zmartwychwstanie, czego nie omieszkał wypomnieć jej patron, ale nie było to coś do czego można było się przyzwyczaić. Za każdym razem było to uczucie prawie tak okropne jak sama śmierć.
Rycerka otworzyła oczy i ujrzała jak orczy bożek trzyma w swoich pazurzastych łapach pokiereszowaną Segrid, paskudnie się do niej szczerząc. Krasnoludka krwawiła obficie z całego ciała, a z piersi z ostatnimi tchami uciekała z niej reszta nadziei.
-Burshok karpa kfo’trakonar he he he…- warknął Yurtrus, lecz mina szybko mu zrzedła. Powoli odwrócił wzrok w kierunku Venory, zapominając o krasnoludzkiej kapłance. Bóstwo cisnęło Segrid gdzieś w ciemność jaskini, skupiając całą uwagę na Venorze.
Paladynka przełknęła ślinę, przekręcając się z pleców na bok, próbując podnieść się z ziemi, która była aż lepka od krwi. Zapewne jej własnej.
-Zabiłem cię… Jak to możliwe…- warknął gardłowym głosem, pełnym gniewu. Panna Oakenfold czuła się ociężała i zmęczona, mimo że rany, które zadał jej Yurtrus już nie doskwierały i nie krwawiły. Przez chwilę czuła się, jakby jej dusza została umieszczona w nowym ciele, które musi zrozumieć i nauczyć się go. A Yurtrus wyraźnie nie miał zamiaru na to pozwolić i czym prędzej ruszył w jej kierunku.

Ork błyskawicznie pokonał dystans dzielący go od Venory, wyciągając pazurzastą łapę w jej kierunku. Rycerka zdała sobie sprawę, że nie ma przy sobie oręża, jedyne więc co mogła zrobić to osłonić się przed atakiem własnymi rękami. Bóg zarazy już miał ją złapać, gdy ziemia pod nimi zadrżała, a kamienie eksplodowały w powietrze z ogromną energią.
-Xor przybył na wezwanie!- krzyk golema rozniósł się echem po jaskini. Venora przypomniała sobie, że tuż przed potyczką wezwała sługę Onyxa na pomoc. Pomoc, która przybyła w ostatniej chwili. Czarnowłosa wdzięczna była Tymorze za ten drobny uśmiech losu. Golem bez namysłu natarł na Yurtrusa okładając go potężnymi razami, dając Venorze czas na zapanowanie nad jej ciałem. A tego ogromnie potrzebowała. Całe ciało paladynki było odrętwiałe. Leżała na boku pod kolumną, w którą wcześniej uderzył nią bóg zarazy, pozbawiając przytomności i pewnie też życia. Zaparła się rękami o ziemię i podciągając się na łokciach, zaczęła podnosić. Chciałaby mieć czas rozchodzić swoje członki, ale nie miała takiej możliwości i musiała jak najszybciej się zebrać z ziemi. Najważniejsze było by jak najszybciej doprowadziła się do stanu bojowego.

- Miecz... Miecz… - westchnęła panna Oakenfold, rozglądając za orężem. Dostrzegła go nieopodal. Leżał tam gdzie wypadł jej z ręki. Nie był trudny był do zauważenia, bo zimno bijące od broni oszroniło podłoże w promieniu metra od klingi. Tuż obok niej leżała również mała kolczasta tarcza, Bastion Rycerza. Na czworaka, wciąż potrzebując czasu nim stanie na nogi, ruszyła po swoją broń.

Odetchnęła z ulgą gdy zacisnęła z całych sił dłoń na Szponie Zimy. Zimno bijące z rękojeści poczuła nawet przez rękawicę. W tej sytuacji było to nieziemsko przyjemne doznanie. Wtedy też zebrała się w sobie i opierając się na klindze jak na lasce, w końcu wyprostowała się. Stanęła na nogi chwiejnie i z szeroko rozstawionymi stopami. Nie zastanawiała się nawet czy stoi siłą mięśni czy wyłącznie siłą woli. Przestąpiła dwa kroki i znów musiała podeprzeć się na mieczu, bo zakręciło jej się w głowie. Jej ciało zachowywało się w sposób trudny do opisania. Nie czuła w mięśniach bólu ani zmęczenia, a jednak czuła się daleka od pełni władzy nad swoimi członkami. Przypominało to trochę jak pierwsza przymiarka nowego ciężkiego pancerza, gdzie wszystko uwiera i każdy ruch jest skrępowany.

Tak, bo było najlepsze określenie.

Walka golema z bogiem odbijała się echem po całej jaskini. Xor skutecznie zajmował sobą Yurthusa, dla którego był trudniejszym przeciwnikiem niż wszyscy kompani czarnowłosej razem wzięci i odciągnął go od paladynki. Raz po raz rozchodziły się dudniące ciosy, rozłupujące skały, rozsypujące je wszędzie w koło. Można było odnieść wrażenie, że sklepienie jaskini zawali się lada chwila... Venora zacisnęła szczęki i zakręciła młynek Szponem Mrozu, przyzwyczajając swoje “nowe” ciało do jego nietypowego wyważenia. Panna Oakenfold odniosła wrażenie, że jej ciało było jej jeszcze bardziej obce niż, gdy “obudziła się” w swojej pierwszej wizji.
Wciąż była daleka od gotowości do walki z bogiem, ale widok poległych przyjaciół motywował ją jak nic innego. Chęć pokonania go, zemszczenia się za poległych rozpalała ją od środka. Musiała doprowadzić to do końca, a tego Xor, ani nikt inny za nią nie zrobi… Paladynka, ostrożnie stawiając kroki, ruszyła ku walczącym, jednocześnie aktywowała moc tarczy.

- Pożałujesz, że postawiłeś stopy na tej ziemi! - krzyknęła oznajmiając przy tym golemowi, że idzie do niego wsparcie. Venora choć opanowana, to w jej głosie gniew był wyraźny. Jej osoba zawsze roztaczała wokół siebie aurę dodającą pewności siebie, ale teraz było coś jeszcze, złota poświata połyskująca na jej ciele. Paladynka uniosła miecz, by wziąć zamach i wtedy również klinga zajaśniała boską energią.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline