Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2019, 13:08   #74
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***



Corday zgodnie uprzedzeniem Morgana dotarła do lokalu pierwsza. Wnętrze restauracji Mercer’s było bardzo przytulne i miało ciekawy klimat. Iryi spodobało się tu od razu. Wiele miejsc było zajętych. Gdy zapytana o rezerwację podała nazwisko prawnika momentalnie została poprowadzona do stolika na uboczu. Zajmując miejsce oceniła, że ma co najmniej 5 minut do przybycia towarzysza. Oczywiście jeśli wierzyć w jego punktualność.
Zamówiła na początek jedynie coś do picia chcąc zaczekać na główne zamówienie, aż pojawi się prawnik. Po tym jak kelner odszedł od stolika, Irya wygodnie rozsiadła się na skórzanym fotelu, który był na tyle rozłożysty, że oparta na nim nie czuła żeby uwierała ją kabura z pistoletem. Corday założyła nogę na nogę i zaczęła obojętnym spojrzeniem dyskretnie rozglądać się po gościach restauracji. Miała ten komfort, że nie gonił ja czas i mogła się nie spieszyć.
Nie było żadnego wspólnego mianownika dla gości lokalu. Przy stolikach siedziały pary, grupki dużych facetów z talerzami pełnymi tłustego żarcia, kobiety preferujące sałatki i owoce morza, były też wyjątki od tych standardów. Wspólną cechę Irya znalazła dopiero gdy z ciekawości zajrzała do menu i zwróciła uwagę na ceny. Składniki sprowadzane z Marsa czy Wenus były przecież nieosiągalne dla kieszeni przeciętnego człowieka.
Gdy inspektor podniosła wzrok i skierowała go w stronę wejścia zobaczyła tam już stojącego i wpatrującego się w nią prawnika, który ruszył w jej kierunku. Irya posłała mu lekki uśmiech, jaki mimowolnie pojawił się na jej obliczu.


Po chwili był już przy stoliku i zajął pozostawione dla niego miejsce.
- Dawno się nie widzieliśmy - zagaił przysuwając fotel.
Słowa prawnika wymusiły na Corday krótką refleksję. Faktycznie ostatni raz, nie licząc spotkania z nim w biurze Parkera, widzieli się dosyć dawno temu. Przypomniałam sobie nawet że miała mu nieco za złe, że sam nie wykazał się w tym czasie inicjatywą, a później zwyczajnie zapomniała o temacie.
- Cóż... - wzruszyła ramionami, a jej uśmiech przybrał wyzywający wyraz. - Ma pan do mnie numer na wypadek, gdyby się pan stęsknił za moim towarzystwem - stwierdziła i wzięła do ręki menu. - Co może mi pan polecić? Ostrzegam tylko, że na odpowiedź zawierającą słowo "sałatka" mogę się obrazić - dodała w żartobliwym tonie.
- To może… - Morgan zaczął zerkając do menu, a jego usta ułożyły się w wąski uśmiech jakby do głowy przyszła mu propozycja za jaką mógłby oberwać. - ... pozycja numer 16? Kanapka z grillowaną jagnięciną - odpowiedział w końcu, gdy jego spojrzenie przeskoczyło w inny obszar menu. Irya przeczytała opis dania. Zapowiadał się obiecująco i nie mogła się nie zaśmiać jak doczytała się co najmniej trzech różnych rodzajów sałat wchodzących w skład kanapki.

- Ja już wybrałem. Mam ochotę na coś czego bardzo dawno nie jadłem - dodał prawnik zamykając menu.
- To zdam się na pana - odparła Irya idąc na łatwiznę, choć sama nie przepadała za jagnięciną, bo nawet w najlepszych restauracjach kucharzom wychodziła ona mdła. Odłożyła swoją kartę dań na jego i przysunęła się bliżej stolika, opierając się łokciami na blacie. - Męczące jest to ciągłe "pan" i "pani". Przejdźmy na "ty" - zaproponowała bez skrępowania.
- Jak najbardziej. Nie mam z tym najmniejszego problemu - odparł prawnik z rozbawieniem w oczach i uśmiechając się półgębkiem. Corday miała wrażenie, że Morgan ucieszył się z jej propozycji, a jednocześnie jakby odczuł z jakiegoś powodu satysfakcję.

Irya przekrzywiła lekko głowę i uśmiechnęła się do noego uroczo. Szczerze ciekawiło ją jakim okaże się być typem faceta oraz jak długo będzie ją intrygować jego osoba.
Chwilowo jednak musieli zaniechać rozmowy, bo pojawił się kelner. Sprawnie przyjął ich zamówienia, zabrał karty dań i w końcu oddalił się od ich stolika.

- No więc, Charles - zaczęła - zgadnij kto się dosiadł do mnie w barze "Stelar Palace", gdy przedwczoraj opijałam znalezienie nowego mieszkania - Corday poszerzając uśmiech wyszczerzyła w nim równe jak od linijki ząbki. - Podpowiem, że znasz go z pracy.
Wyraz twarzy Morgana stężał i sugerował, że intensywnie analizuje osoby w swoim otoczeniu.
- Jedyna osoba jaka wydaje mi się realna to Anderson - powiedział w końcu. - Wszystko w porządku? - dodał ze szczerą troską.
- Anderson? - uniosła brew w zdziwieniu. - Macie chyba na swoim punkcie obsesję... Nawet jakby miał spluwę to by go nie wpuścili do tego klubu w obawie o popsucie im reputacji za wpuszczanie obdartusów - wyjaśniła z mrugnięciem oka uznając, że prawnik nie ma wiedzy o renomie klubu. - Z resztą on się chyba i tak już znudził śledzeniem mnie - machnęła ręką, bagatelizując jego temat. - Ale jesteś blisko - dodała w tonie by zgadywał dalej.
- Wbrew pozorom Anderson jest bardzo zaradny i nieraz udowodnił, że potrafi dostać się w wiele miejsc niekoniecznie używając frontowego wejścia. Jeśli nie on to nie mam pomysłu. Wszyscy pozostali są tak mało prawdopodobni, że pewnie musiałbym wymieniać alfabetycznie. Poddaję się - podniósł ręce do góry w geście kapitulacji.
Irya postanowiła przemilczeć wyrażanie swojej opinii na temat Andersona, by nie interesować Morgana skąd wyrobiła sobie własne zdanie o nim.
- Kapitulacja to bardzo dobra decyzja w tym wypadku, bo wymienianie alfabetycznie mogłoby się dość długo zejść - odparła z rozbawieniem. - Nie kto inny jak pan White, we własnej osobie - wyjawiła, przyglądając się z zaciekawieniem reakcji Morgana.
- White?! - Prawnik nie krył zaskoczenia, ale dosyć szybko się opanował. - Opowiadaj - zachęcił opierając łokcie o blat i przysuwając twarz bliżej.

- Siedziałam sobie przy barze z drinkiem, aż przyszedł on, wraz ze swoimi dwoma przydupasami. Bliźniacy przegonili towarzystwo przy barze i White bez zaproszenia się do mnie przysiadł, zaczynając swoją gadkę - opowiedziała w skrócie, ale bez nerwów, zupełnie jakby opowiadała nudny film, do którego obejrzenia została zmuszona.- Cóż, jestem na tym rejonie raptem od miesiąca, a już go drażni moja osoba - rozłożyła bezradnie ręce. - Widać ktoś mu powiedział jak znalazła się panna Harris albo sam połączył fakty - wzruszyła ramionami i popatrzyła na niego wyczekująco, aż ten wyrazi swoją opinię.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline