Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2019, 10:35   #78
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Jadąc na posterunek nie spieszyła się. Potrzebowała chwili by ochłonąć i przestać rozmyślać co mogłaby robić, gdyby nie opamiętała się. Trochę nawet żałowała decyzji, ale to tylko przemawiało przez nią jej wyposzczenie. Szybko odpuściła sobie, bo przecież nie była to okazja, która bezpowrotnie jej przejdzie koło nosa.
Wpierw musiała jak każdy szanujący się policjant sprawdzić go w bazie kryminalnych, urzędu imigracyjnego i może jeszcze w skarbówce. I choć mocno wątpiła, że coś na niego znajdzie, to wolała tego nie zaniedbać.
- O ile Sinclair nie da mi czegoś do robienia - westchnęła i już wiedziała, że nie będzie jej łatwo przestawić myśli na pracę. Do głowy wpadł jej pomysł, żeby wykorzystać podwładnych do prześwietlenia Morgana, ale pokręciła tylko głową na ten bezczelny przejaw nadużywania władzy swojego stopnia.

Dotarła do celu i zaparkowała na swoim miejscu w podziemnym garażu. Wysiadła z auta i idąc do windy wyciągnęła swój notes, przeglądając swoje zapiski z przesłuchania ludzi Collinsa, dla odświeżenia sobie pamięci.

Sinclaira nie było w biurze tak samo jak Ramseya i Coopera. Przeważnie się włóczyli razem, z małymi wyjątkami kiedy Dennis był delegowany do pomocy Iryi. Lewis siedziała zawalona papierkami. Reszta personelu ich biura była w zasadzie dla Corday bezimienna i działała w łańcuszku dowodzenia dużo poniżej co w praktyce ograniczało ich bezpośrednie relacje tylko do powitania.
Inspektor zdjęła płaszcz i zostawiła go na wieszaku. Z samym tylko notesem w ręku podeszła do podwładnej.
- Wiesz może gdzie się Komendant zmył? - zapytała zatrzymując się przed biurkiem Lewis. Ani trochę nie przeszkadzał jej brak przełożonego, ale warto było wiedzieć jak długo te sprzyjające okoliczności będą trwały.
- Było wezwanie. Morderstwo. Standard - odparła Amy, podnosząc zmęczony wzrok znad papierów, starając się przekazać jak najwięcej konkretów w najbardziej efektywny sposób.
- No nie, mi przypadło tylko pobicie a oni sobie wszyscy pojechali do morderstwa - jęknęła z niezadowoleniem Corday. Przysiadła na brzegu biurka podwładnej. - Dokąd? Wiadomo kogo zamordowano? Kto zgłosił? - dopytywała.
- Nikt ważny - uspokoiła swoją przełożoną konstabl. - Pewnie stwierdzą “sprawca nieznany” i śledztwo zostanie umorzone. Swoje muszą jednak odstać i zadbać o nasz wizerunek. Przy pani pobiciu pewnie było przynajmniej kogo przesłuchiwać - dodała z nutą żalu w głosie.
- Niekiedy od trupa można się więcej dowiedzieć - odparła niewzruszona Irya. - Chociaż w tym wypadku to coś mi mówi, że Collins po prostu zakopały by ich w piwnicy swojego klubu - dodała w zamyśleniu i wyprostowała się. Poszła do swojego biurka i usiadła przed nim. Położyła notes na blacie i sięgnęła po pióro, chcąc ogarnąć raport zanim zajmie się tym co miała w planach.
Amy z ciężkim westchnięciem wróciła do papierkowej roboty. Zapewne wolała skończyć zanim Sinclair wróci i dołoży jej sprawy z dnia dzisiejszego.

Irya kątem oka spojrzała na zawaloną robotą koleżankę. Zdecydowanie musiała porozmawiać z Komendantem o tym, że za dużo pracy zwala na Lewis. Ale to musiało poczekać na powrót Sinclaira.
Inspektor zaczęła od sporządzenia raportu z przesłuchania, bazując na swoich skrótowych notatkach. Po opisaniu tego wzięła się za sprawdzenie w rejestrach poszkodowanych. Wszyscy oni okazali się być nienotowanymi freelancerami. Nic dziwnego, w końcu Collins był równie bezkorporacyjny. Oznaczało to tyle, że żaden z nich nie naraził się jeszcze Capitolowi. Irya sporządziła z tego adekwatną notaktę, która stała się załącznikiem do wcześniej napisanego raportu. To zajęło jej niecałe dwie godziny. Następnie zabrała się za przerzucenie przynajmniej części raportów podwładnych i potwierdzenie ich przyjęcia swoją sygnaturą. Nic w tym ciekawego nie było, może poza faktem, że w tej dzielnicy bardzo często dochodziło do morderstw i napadów z bronią w ręku. Pracowała tu raptem miesiąc i już miała opinię, że miała naprawdę dobry nawyk noszenia ze sobą pistoletu dosłownie wszędzie. Przez głowę przeszła jej myśl, żeby porównać statystyki z innymi dzielnicami, ale już zaczynała zbliżać się godzina końca jej dniówki, więc musiało to poczekać.

Mając czyste sumienie, że wszystkie obowiązki zostały dopełnione, nareszcie mogła zająć się tym co najbardziej ją ciekawiło. I poganiało z pracą, aż do teraz. Przeszukiwanie informacji informacji o Morganie było dla niej mocno absorbujące. Nawet w którymś momencie Amy nieopatrznie zapytała czy potrzebuje pomocy. Znając jej skuteczność, Irya nie odmówiła i poprosiła ją o przeszukanie jego danych, tłumacząc to bardzo prosto, jeszcze sprawą napaści jego klienta na nią. Choć pochodził z Marsa to był Capitolczykiem więc rejestry na Lunie miały o nim podstawowe informacje. Na pierwszy ogień poszła więc karta obywatela, podatki i rejestr kryminalny.
Już po godzinie miały wszystko to do czego udało się dotrzeć.
Prawnik nie był notowany, płacił grzecznie podatki, a nawet po jednej kontroli skarbówki dostał zwrot. Wydatki, uwzględniając jego przychody, wskazywały na umiarkowaną rozrzutność. Amy nawet znalazła informacje o jego rodzinie. I zadziwiające dla Iryi było to, że Charles majątku nie odziedziczył, bo jego rodzna nie należała do zamożnych. To oznaczało, że mężczyzna do wszystkiego doszedł sam. Ta informacja postawiła prawnika w innym świetle.

- 36 lat. Nienotowany. Nieżonaty. O, nie jest też rozwodnikiem, ani nie posiada dzieci - wyliczyła Amy, a na jej twarzy malowało się zdziwienie, bo przecież Morgan wydawał się być idealną partią dla każdej kobiety marzącej o życiu w dobrobycie.
Nawet Iryę to zastanowiło, choć ona szybko obstawiła, że mężczyzna zwyczajnie nie chciał głupio stracić tego na co pracował całymi latami.
- Zakładam, że potencjalne kandydatki na żony odstraszała intercyza - skomentowała Corday z lekkim rozbawieniem. - Nie zdziwiłabym się, gdyby pan prawnik każdej chętnej pokazywał papiery, w których byłyby zapisy, że w razie rozwodu musi mu wypłacić odszkodowanie za stracony czas - dodała i zaśmiała się, gdy sobie taką scenę wyobraziła. - Dzięki za pomoc. A teraz zbieraj się - spojrzała na zegarek. - Jesteś i tak o pół godziny za długo - dodała i mrugnęła do Lewis.

Wkrótce Irya została w biurze jako jedyna kobieta, kończąc sobie robić notatki o Morganie. Po tym już miała się zebrać do domu, ale złapała się jeszcze za ostatnie raporty jakie leżały na jej biurku, żeby od jutra zacząć na świeżo, z czystym od akt blatem. Zeszło jej się na tym kolejne dwie godziny. Ale cel osiągnęła. Wstała od biurka i się przeciągnęła. Zabrała tylko notes i skierowała się do wyjścia, po drodze zabierając płaszcz.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline