Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2019, 12:51   #80
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Dzień 26 czwartego miesiąca roku

Zadziwiająco dobrze jej się spało ten pierwszy raz w nowym łóżku. Tak dobrze, że zaspała pierwszy budzik. Ledwo zwlekła się z pościeli i składając sobie obietnice bez pokrycia, jakimi było zarzekanie się, że już nie będzie tyle piła przed snem, w końcu znalazła się w łazience. Nowe mieszkanie to przede wszystkim problem odnalezienia podstawowych rzeczy. Wszystko więc trwało dłużej, nawet znalezienie durnej szczoteczki do zębów. Zła na siebie, że zaspała i mocno się spóźni, szybko kompletowała garderobę aż doznała olśnienia.
Przez te kilka dni dojazdów utrwaliło jej się w głowie, że będzie musiała jechać do biura półtorej godziny. A teraz miała niecały kwadrans. Odetchnęła z ulgą.

Na spokojnie mogła przeszukiwać szafy i szuflady w poszukiwaniu bielizny, spodni i koszul. Po pół godziny była gotowa do wyjścia i już tylko szukała kluczy, nie pamiętając gdzie je zostawiła.
Zaglądając pod kanapę w salonie usłyszała, że dzwoni jej telefon. Bez zastanowienie wyciągnęła go z tylnej kieszeni spodni i od razu odebrała, przykładając do ucha.
- Corday - odezwała się krótko, nadal mając uwagę skupioną na szukaniu, a nie na osobie po drugiej stronie słuchawki.
- Pani inspektor - w słuchawce zabrzmiał głos Collinsa - Bardzo pilnie chciałbym się z panią spotkać. Sprawa dotyczy niejakiego Andersona. Kiedy mogę liczyć na pani przybycie? - Ton głosu był jak zwykle pretensjonalny i całkowicie sprzeczny ze sposobem budowania zdań.
Od razu pożałowała, że odebrała. Skrzywiła się jakby zjadła coś paskudnego. Musiała zapisać sobie jego numer żeby na przyszłość nie popełniać tego błędu.
- Co się stało? Gdzie on jest? - zapytała.
- Jemu? - odpowiedział pytaniem w taki sposób jakby właśnie miał go przed oczami. - … nic się nie stało. Mam pewne informacje w jego sprawie. Jest pani zainteresowana?
- Proszę mi powiedzieć o co chodzi, a ja przekażę te informacje do odpowiednich służb - powiedziała Corday, zdając sobie sprawę że Collins nie jest pewnie zorientowany, że Anderson to już sprawa dużo wyższego szczebla.
- Informacje mam tylko dla pani i ewentualnie pani przełożonego - odparł z nieco większą niż zwykle irytacją w głosie, ale z jakiegoś powodu nie rzucił jeszcze słuchawką. - Inne służby, o których pani wspomniała, nie byłyby nimi zainteresowane, ale samym Andersonem w roli męczennika i owszem. Oferuję informacje na temat tego co wydarzyło się w dokach.
Irya zmarszczyła brwi. Doskonale wiedziała, że Anderson jest z jakiegoś powodu wrabiany przez wewnętrznych, ale nie rozumiała czemu miał to wiedzieć Collins. Przecież Anderson, jeśli zapędził się w kąt to mógł się zgłosić do niej bezpośrednio...

Przygryzła wargę gdy ją olśniło. Teraz mieszkała w fortecy do której nie miał jak podejść, więc odwiedziny jak wcześniej nie wchodziły w grę.
Zadzwonić nie mógł, bo by go namierzyli. Czy w takim razie właśnie siedział w biurze Collinsa, z pistoletem wycelowanym między jego kaprawe oczka? Możliwe, bo dostać się do niego z ulicy nie stanowiło problemu.
- Dobra, jadę do pana - zdecydowała.

***

Zaparkowała przed głównym wejściem i jeszcze sięgnęła po telefon i napisała wiadomość do swojego przełożonego.
Cytat:
Collins chce o czymś gadać więc jestem u niego. Nie wiem co kombinuje dlatego proszę o kontakt ze mna za pół godziny
Wysłała do Sinclaira, nie zważając na to, że komendant może uznać ją za paranoiczkę. Włączyła jeszcze dyktafon na swoim telefonie i wygasiła ekran, chowając urządzenie do głębokiej kieszeni w płaszczu. Wyszła i skierowała się do frontowych drzwi.
Corday musiała chwile dobijać się do drzwi klubu zanim ktoś jej otworzył. Bramkarz patrzył na nią ze zdumieniem spodziewając się kogoś kto właśnie obudził się po wyrzuceniu z klubu. Obraz młodej blondynki nie pasował mu do żadnego scenariusza.
Irya ostentacyjnie rozejrzała się po wnętrzu przybytku i niechętnie weszła do środka.
Sala była jeszcze w trakcie sprzątania. Kilka osób z obsługi krzątało się z mopami. Inspektor mogłaby przysiąc, że po drodze do biura właściciela minęła kilka osób przypominających ludzi Andersona.
Drogę do gabinetu właściciela niestety znała na pamięć i odmówiła gdy jakiś pracownik zaoferował zaprowadzenie ją.

- Witam panią inspektor - przywitał ją Collins jak zwykle w pełnej krasie swojej obleśności. - Przejdźmy może od razu do konkretów - zaproponował nie podnosząc się nawet z krzesła za swoim biurkiem.
Inspektor po rozejrzeniu się po gabinecie nie zdobyła się na na jakąkolwiek formę przywitania i jedynie przyglądała się właścicielowi klubu wyczekująco. Była nawet szczerze zawiedziona że jej wizja się nie ziściła. Oczywiście zachowała pozory uprzejmego zainteresowania.
- Mam kilku świadków odnośnie wydarzeń, które zaszły między Andersonem i waszymi agentami. Są w stanie zeznać, że Anderson działał w obronie własnej, a oni zamierzali go zabić. Co pani na to? - zapytał po czym odchylił się na krześle z satysfakcją.
Irya ugryzła się w język zanim zdążyła wyprzeć się tych partaczy z wewnętrznego. Zeznania świadków niby mogły wnieść coś do sprawy, ale to był zabagniony temat, cuchnący na kilometr. A znając Collinsa i wiarygodność jego dowodów to cienko to wyglądało. Ale nie dowie się dopóki nie sprawdzi.
- Co to za świadkowie? - zapytała ostrożnie skrywając swoje zniechęcenie. - I czemu akurat przez pana się kontaktują?
- Ludzie którzy przypadkiem znaleźli się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie - odparł z nie opuszczającą twarzy satysfakcją. - Nie kontaktują się przeze mnie tylko to ja ich odnalazłem - dodał pyszniąc się jeszcze bardziej.

- Aha - odparła i sięgnęła za pazuchę po notes, który pachniał nowością i nie skalany był jeszcze żadnym atramentem. - Skąd pana zainteresowanie osobą pana Andersona?
- Nazwijmy to przyjacielską przysługą - odparł Collins wymijająco.
- Komu robi pan tym przysługę? - zapytała unosząc brew jakby nie zrozumiała jego aluzji. Sama podpowiedź widziała niżej w postaci kumpli Andersona. Czyżby to był motyw ich odejścia z Crimeshield?
- Andersonowi - wyartykułował w sposób jakby to było oczywiste, a jego rozmówczyni nie grzeszyła inteligencją.
- Czyli zna go pan osobiście? - dopytała Irya udając dalej mało kumatą, bo chyba w ten sposób Collins był skłonny więcej powiedzieć.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline