Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2019, 10:16   #88
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

To był dopiero drugi raz jak wracała do swojego nowego mieszkania. Okazując kartę wstępu budzącemu grozę androidowi, Irya zastanawiała się, czy kiedyś przyzwyczai się do tego typu ochroniarza. W każdym razie jego plusem było to, że nie garnął się do żadnej rozmowy, która po ciężkim dniu była przez Inspektor mocno niechciana.
Po wejściu do apartamentu poszła do kuchni i postawiła na blacie kupione po drodze jedzenie. Chwilę się zastanawiała, aż w końcu zdecydowała, że najpierw zmęczy się w siłowni.

Dniówka spędzona głównie za biurkiem sprawiła, że miała sporo energii do rozładowania. Po godzinie intensywnych ćwiczeń, zdyszana poszła pod prysznic. Żołądek w tym czasie mocno zaczynał się buntować, domagając posiłku. Po kwadransie, owinięta miękkim szlafrokiem Irya zeszła na dół, do kuchni. Podgrzała nieco jedzenie, nalała sobie wina do sporego kieliszka i przeszła z nim do stolika, siadając tak, by mieć przed sobą widok spowitej nocą panoramy miasta, rozciągającej się za oknami. Spokojna muzyka dobiegająca z nagłośnienia w mieszkaniu wprowadzała relaksujący nastrój.


- To już drugi dzień i jeszcze nikt mnie nie napadł w moim własnym salonie - powiedziała z ironią do siebie i upiła wina.
Nikt też już do końca dnia do niej nie zadzwonił. Ojciec zapewne miał urwanie głowy w centrali, bo choć z tego co zauważyła Evans nie był związany ze szczególnie ważnym stanowiskiem, ale to wciąż był dyrektor i główne szefostwo na Marsie może chcieć dostać wyjaśnienia. Za Collinsem zdecydowanie nie tęskniła i dodatkowo w tym wypadku brak wieści był dobrą wiadomością, oznaczającą, że wewnętrzni jeszcze nie rozstrzelali jego dwóch świadków. Natomiast Morgan... Po nim ciężko było czegokolwiek się spodziewać.
Jedząc w zamyśleniu, Iryi wspomniało się, że Sinclair chciał połączyć Andersona z Syndykatem. Wtedy ciekawe mogłyby być motywy dla których prawnik chciał się pozbyć exwojskowego, który jak to sam twierdził, wprowadzał równowagę sił. Natomiast gdy dalej się nad tym zastanawiała, to White i jego zachowanie pasowało jej do maniery mafijnej, również do zlecenia morderstwa rodziny Harrisów. Parker wydawał się pod tym względem czysty, bo dwadzieścia lat temu był jeszcze gówniarzem, tak samo Morgan. No chyba, że ten pierwszy odziedziczył udziały, a nie zakupił. Corday uznała, że w wolnej chwili będzie musiała prześwietlić wszystkich członków zarządu Crimeshield.

Dzień 27 czwartego miesiąca roku

Zgodnie z planem z dnia poprzedniego Irya od samego wejścia do biura z zapałem wertowała raporty. Nie była osobą która jedynie otwiera akta i stawia w nich swój podpis, ale faktycznie czytała co było w nich napisane. Przez co już kilka razy odkąd tu pracowała, kazała tej czy innej osobie wprowadzić poprawki. Ktoś mógłby pomyśleć, że się czepia, ale nie robiła tego z czystej złośliwości, a jedynie dla poprawienia standardów na posterunku, które jak zdążyła zauważyć nie były za wysokie.
Wyczekiwanie do drugiej połowy obyło się od niespodziewanych atrakcji. Sinclair nie dzwonił do niej, więc wyglądało na to, że nie jest potrzebna.
W końcu pośpieszyła Lewis i Coopera, żeby się szykowali do wyjścia. Na parkingu Inspektor chwilę zastanawiała się nad wybraniem najmniej odrapanego radiowozu, bo w jej własnym miejsca dla trzeciej osob było jak na lekarstwo. Lecz po krótkich oględzinach okazało się, że żaden ze służbowych wozów nie spełnia oczekiwań Iryi. Ostatecznie Amy, najniższa z nich, wcisnęła się na tylną kanapę auta Inspektor.

***

Zatrzymali się na parkingu po przeciwnej stronie ulicy od kamienicy Evansów. Budynek mieścił się w tej lepszej części Gotland. Po prawej stronie dużych dwuskrzydłowych drzwi znajdował się domofon z pojedynczym przyciskiem. Blondynka wdusiła ten guzik i sięgnęła dłonią do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
- Słucham - z głośnika wydobył się dobrej jakości męski głos.
- Inspektor Corday z policji Capitolu - przedstawiła się i wyciągnęła odznakę, pokazując ją do niewielkiej kamery. - Chcę pomówić z panią Evans.
Te słowa wystarczyły, żeby została wpuszczona do środka. W hall’u za drzwiami stał dobrze zbudowany mężczyzna w garniturze. Był postury Ramseya, ale znacznie od niego przystojniejszy.


- Pani jest w gabinecie. Proszę za mną - poinstruował gości i ruszył przodem.

Dwa duże pokoje znajdowały się na lewo i prawo od wejścia. Corday rozglądała się po wystroju z zainteresowaniem, ale w nienachalny sposób. Na wprost były schody na piętro, ale gabinet musiał być na parterze gdyż ochroniarz powiódł ich w głąb korytarza.
Zatrzymał się przy drugich drzwiach po lewej i otworzył je do wewnątrz samemu nie ruszając się z miejsca. Młoda kobieta siedziała za biurkiem i początkowo nie zwracała uwagi na przybyszów.


Po chwili powoli podniosła wzrok i zmusiła się do lekkiego uśmiechu i powitania.
- W czym mogę pomóc? - zapytała beznamiętnie. Jej ton głosu nie był odpychający. Sprawiała raczej wrażenie wyjałowionej z emocji. Corday rzuciło się w oczy, że na jej twarzy nie było śladów charakterystycznych dla płaczu. Jej zachowanie bardziej określiłaby jako bliskie rozpadnięcia się na kawałki.
Pytanie tylko czy były to prawdziwe emocje czy kobieta może miała dar aktorski. Irya miała na twarzy współczujący grymas.
- Jestem Inspektor Corday z policji Capitolu, towarzyszy mi konstabl Lewis oraz sierżant Cooper - przedstawiła ich, wyciągając ponownie swoją odznakę. - Prowadzimy śledztwo w sprawie śmierci pani męża - powiedziała to najdelikatniejszym tonem na jaki potrafiła się zdobyć. - Chciałabym zadać pani kilka pytań.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline