Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-01-2019, 14:49   #81
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Można powiedzieć, że tak - potwierdził, ale jego pewność siebie nieco osłabła.
- Czyli kontaktował się pan z Andersonem osobiście. Tak? - dodała w retorycznym tonie. - Dobrze, więc proszę o podanie danych tych osób, które pan znalazł.
- Oto one. - Wyciągnął z szuflady biurka kartkę gdzie zapisane były cztery nazwiska i adresy. Adresem zamieszkania wszystkich czterech było południowe Old Town. Dzielnica akurat niedaleko doków.
Zanim Collins miał okazję coś więcej dopowiedzieć, Irya złożyła kartkę i schowała ją do kieszeni.
- Rozmawiał pan z nimi? Lub wysłał pan kogoś do nich? - dopytała.
- Oczywiście. W jakiś sposób musiałem zweryfikować ich przydatność - wyjaśnił Collins. - To zresztą nie powinno mieć żadnego znaczenia - dodał jakby czując się trochę pewniej w temacie.
Corday była przeciwnego zdania, bo to mogło oznaczać, że Collins miał okazję do nakłaniania domniemanych świadków do składania konkretnych zeznań. Takich, które są jemu na rękę. Z resztą w tej sprawie Inspektor czuła, że niestety same zeznania na niewiele się zdadzą.
- Kogoś jeszcze pan o tym informował? - dopytała.
- Nie - odparł krótko.
Irys skinęła głową w zamyśleniu. W głowie zrodziło jej się tak wiele pomysłów jak może wykorzystać te informacje.
- Czy wie pan gdzie przebywa Anderson? - złożyła notes i schowała go do kieszeni.
- Jeśli to pytanie służbowe to odpowiedź brzmi nie - wyszczerzył się.
Inspektor przewróciła oczami, ale powstrzymała się od komentarza.
- Tak z ciekawości. Co pana skłoniło do tej chęci pomocy Andersonowi? Bo chyba zdaje sobie pan sprawę z tego że dowodził on grupą która zaatakowała pana siłownię?
- To już, że tak powiem, moje prywatne ustalenia z Andersonem. Może on sam powie wam dlaczego skorzystał z mojej pomocy. - Collins nie chciał wiele wyjawić, ale najwidoczniej jego natura nie pozwoliła mu nie podzielić się satysfakcją.
- W takim razie to będzie wszystko. Z pewnością poczynione zostaną odpowiednie kroki w tej sprawie - powiedziała i odwróciła się na pięcie, kierując do drzwi.
Collins wstał i ruszył w jej kierunku. Dziewczyna już prawie uwierzyła, że mężczyzna może posiadać jakieś przyzwoite odruchy, ale na szczęście okazało się, że jego celem był barek stojący pod ścianą. Przez resztę drogi do wyjścia nie była przez nikogo niepokojona.

Corday wyszła z klubu i zatrzymała się dopiero przed swoim autem. Rozejrzała się po ulicy i dopiero wsiadła do środka. Odpaliła silnik i sięgnęła po telefon, na którym wyłączyła nagrywanie. Wpatrując się w ekran, zastanawiała się co dalej. W teorii mogła wszystkim zająć się na własną rękę, ale podejrzewała, że Komendant mógłby się zirytować za jej samowolę i działanie za plecami. Zdecydowanie wygodniej było jej mieć Sinclaira po swojej stronie.
Wybrała numer do przełożonego i jednocześnie wyjechała na ulicę. Szef odebrał po trzecim sygnale.
- Opowiadaj - usłyszała po drugiej stronie.
- Gdzie pana znajdę? - odparła, dając tym do zrozumienia, że nie jest to rozmowa na telefon.
- Północny Gotland. Hotel przy 23 przecznicy. Znajdziesz po radiowozach - odparł ze zmęczeniem w głosie.
- Ok, zaraz będę - powiedziała i rozłączyła się.

***

Po drodze poczuła głód, bo jeszcze tej doby niczego nie jadła. Zboczyła więc z tracy i wzięła coś na wynos. Po wypiciu kawy przynajmniej zniknął jej niesmak jaki towarzyszył jej od spotkania z Collinsem. Wkrótce dotarła na miejsce
Na hotel został przerobiony zwykły pięciopiętrowy budynek. Na ścianie od bocznej uliczki wisiał neon z migającą literą “E”. Przed budynkiem zaparkowany był radiowóz oraz samochodu koronera i Sinclaira. Tam też i sama zaparkowała. Wysiadła, zabrała ze sobą zapakowane kanapki i skierowała się do wnętrza hotelu.
Recepcja mieszcząca się zaraz koło klatki schodowej miała zaledwie kilka metrów kwadratowych i nie była wyposażona w nic poza ladą oraz półką z przegródkami na klucze . Funkcjonariusz musiał już skończyć zbieranie zeznań od recepcjonisty gdyż bezczynnie opierał się plecami o kontuar. Recepcjonista natomiast gapił się w malutki telewizorek.
- Gdzie jest Sinclair? - zapytała Irya.

- Komendant jest na trzecim piętrze - Policjant ożywił się i stanął prosto. - Drzwi z żółtą taśmą. Widać od schodów - dodał starając się być pomocny, ale tylko na tyle by nie musieć ruszać się z miejsca. Inspektor skinęła mu głową i ruszyła we wskazanym kierunku.
Budynek był w kiepskim stanie. Schody skrzypiały, farba odłaziła ze ścian, światło było ciemnopomarańczowe, a dookoła unosił się zapach stęchlizny.
- Jakie urocze miejsce - sarknęła pod nosem Irya.
Wskazane drzwi rzeczywiście łatwo było znaleźć. Sinclair stał w korytarzu, a funkcjonariusze wynosili czarny worek z pokoju hotelowego.
Corday stanęła pod ścianą, żeby zrobić przejście dla nich, a kiedy ci ją minęli, od razu ruszyła do przełożonego. Z ciekawości zajrzała do wnętrza pokoju, z którego wyniesiono ciało.
- Ma pan chwilę? - zapytała. - Taką dłuższą, bo temat rzeka - dodała. Wyciągnęła przy okazji przed siebie torbę z kanapką, bo wzięła też jedną dla niego.
- Nie lubię takich spraw - komendant wyznał wyciągając rękę po torbę. - Konkretnych śladów całe gówno. Nie ma widocznej przyczyny śmierci kolesia. Rysopis sprawcy nic nie wnosi. Parka wynajęła sobie pokój na godziny we wiadomym celu. Na łóżku ślady ostrzejszej zabawy. Oboje pod względem wyglądu i zachowania pasują do takiego miejsca jak pięść do nosa - Sinclair omiótł wzrokiem pomieszczenie dając do zrozumienia co ma na myśli. Potem odwinął kanapkę, obwąchał ją, zaglądnął pod górną warstwę jakby sprawdzał czy nie jest zbyt zdrowa po czym odgryzł kawałek jaki tylko zmieścił mu się w ustach. - Mam - odpowiedział w końcu na pytanie z jeszcze pełnymi ustami.
- To zapraszam do mojego auta - zaproponowała i ruszyła przodem. - To trup jest tu jeden czy dwa? - zapytała dla podtrzymania rozmowy. - A dlaczego rysopis sprawcy na nic się nie zdaje? Freelancer?
- Zobaczymy co znajdą technicy, ale zakładam, że freelancer. A jak freelancer to żaden rysopis nam nic nie da. Kobieta zniknęła, a recepcjonista nie ma pojęcia jak i kiedy - stwierdził szef podążając za podwładną po schodach.
- To faktycznie nieciekawie - pokiwała głową. - Denat miał dokumenty? Bo wątpię żeby w takim miejscu meldował się pod prawdziwym nazwiskiem.
- W tym problem, że miał. To jeden z dyrektorów zarządu Capitolu - Powód dla którego Sinclair miał podły humor był całkowicie zrozumiały.
- O kurwa - Irya otworzyła szerzej oczy. Kręcąc głową w niedowierzaniu skrzywiła się i ponownie rozejrzała po tym miejscu, chcąc się upewnić że ta speluna jej się nie przyśniła. - Będzie ciekawie - skomentowała, bo zdała sobie sprawę, że najpewniej śledztwo w tej sprawie spadnie na nią, a już na pewno przesłuchania osób z otoczenia denata. - Ciekawe czy centrala przyśle kogoś do nadzoru nad tą sprawą.
- Pewnie Thompson wezwie mnie na dywanik, a ja mu powiem to co zwykle. Cudotwórcą nie jestem - Sinclair wyglądał na pogodzonego z sytuacją i nie była to widać dla niego pierwszyzna.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 25-01-2019, 12:06   #82
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
W ponurych nastrojach opuścili hotel i podeszli do zaparkowanych aut. Corday wskazała przełożonemu drzwi swojego wozu od strony pasażera, a sama zajęła miejsce na fotelu kierowcy. Po zamknięciu drzwi wyciągnęła swój telefon i włączyła odtwarzanie nagranej rozmowy z Collinsem. Nie obawiała się że ktoś to usłyszy, bo auto miała świetnie wygłuszone.
- Co pan o tym myśli - zapytała gdy nagranie się skończyło.
- Nie mam pewnie tak dobrego obrazu na sprawę jak ty... - zaczął dając do zrozumienia, że ma świadomość tego, że jego inspektor nie ze wszystkiego mu się spowiada. - ... ale wygląda na to, że Collins wyciągnął świadków, którzy jeśli nie oczyszczą z zarzutów Andersona to przynajmniej przystopują pieski Mitchella w ich vendetcie. Pytanie brzmi na ile Ci świadkowie są wiarygodni i na ile byś chciała żeby byli wiarygodni? - Skierował przeszywający wzrok na podwładną.
- Najchętniej dałabym to nagranie wewnętrznym. Byłaby duża szansa, że już nigdy byśmy nie zobaczyli Collinsa na oczy - powiedziała rozmarzonym tonem. - Ale Anderson jest kapitolczykiem i sam pan widział jak to wyglądało. Z resztą znam wersje poszukiwanego i potwierdza to co zakładaliśmy - sięgnęła po resztę kawy w kubku i wypiła do końca. - Tak, kiedy wewnętrzni znudzili się pilnowaniem mnie to Anderson to wykorzystał i przez to miałam okazję z nim pomówić na osobności - wyjaśniła. - Wtedy nie chciał pomocy, ale może zmienił zdanie. Albo jedynie Collins wykorzystuje lojalność jego ludzi. Obiecał im że oczyści ich kumpla. Tak, oni już nie pracują dla Crimeshield. Odeszli po wczoraj i dziś już widziałam ich w ochronie klubu Collinsa.

- Jeśli to co mówi Collins to prawda i Anderson sam do niego przyszedł z jakąś propozycją, to by tłumaczyło dlaczego ludzie Andersona mimo spuszczeniu wpierdolu ludziom Collinsa finalnie u niego wylądowali. Druga sprawa to już kwestia twoich preferencji. Jeśli chcesz mieć sprawę byłych wojskowych z głowy to przekazujesz nagranie Mitchelowi i nie przejmujesz się nimi więcej. Ale to nie ściąga ci z głowy Collinsa i Crimeshield. Myślisz, że teraz się między nimi uspokoi? - Sinclair sprawiał wrażenie jakby znał już odpowiedź.
- Taa, dopiero się zacznie, bo w końcu Collins ma jak się postawić Crimeshield i zaczną robić nam burdel na ulicy jeszcze gorszy niż mamy - westchnęła. - Od strony Crimeshield słyszałam pogłoski jakoby Anderson był kretem wewnętrznych, ale sam zainteresowany zaprzecza. Więc co, ktoś go po prostu nie lubi i wrobił korzystając z kontaktów? Crimeshield się nie przyzna, ale brak Andersona i jego kumpli jest dla nich mocno niekorzystne.
- Konfliktu między Collinsem i Crimeshield nie unikniemy w żaden sposób - skwitował sytuację. - Nie lubimy się z Mitchellem, bo zbyt często wchodzimy sobie w paradę, ale jakbym miał się zakładać to raczej bym obstawiał, że zlecenie załatwienia Andersona nie jest w jego stylu. Według mnie możesz próbować iść w tym kierunku. Rozmowa z Mitchelem nie zaszkodzi.
- Nie wykluczam, że to właśnie Anderson Collinsowi powiedział, żeby się ze mną skontaktował, ale wolałabym z nim pomówić osobiście - stwierdziła. - Mam listę potencjalnych świadków i teraz chce po nich pojeździć. Nie wyglądają zachęcająco, tym bardziej że Collins się już z nimi widział, ale kto wie, może przez to Anderson będzie miał okazję mnie zaczepić - wzruszyła ramionami.

- Odradzam - sprzeciwił się Sinclair. - Miałaś kontakty pozasłużbowe z Andersonem. Śledztwo przejęli wewnętrzni. Kontaktując się ze świadkami podkopujesz ich już i tak kiepską wiarygodność. Jeśli jakąkolwiek w ogóle mają - zakończył dobitnie. - Ja nie mam zasobów, ale jeśli Ty jakieś masz lub kogoś komu możesz zaufać to zleć ich obserwację. Może nie spodoba ci się to co zaproponuję, bo nie lubię Collinsa tak samo jak i ty, ale z tego co wiem to spora gałąź jego działalności opiera się na prywatnych detektywach. Może jego w to wciągniesz?
- I już tą gałęzią podziałał znajdując tych świadków - Irya zwróciła uwagę na ten szczegół, który też oznaczał, że możliwości Collinsa wyczerpały się. - Same nazwiska spisane na kartce nic nie wniosą dopóki nie spisze się ich zeznań. Przecież nawet jeśli sprawa została nam zabrana to gdy ktoś sam przyjdzie do nas z informacjami to możemy je przyjąć. Problemem będzie tylko umiejętnie je przekazać. Może od razu uderzę do Mitchella? - dodała na koniec ale po tonie głosu nie dało się określić czy mówiła serio, czy tylko żartowała.
- Kwestia zeznań leży po stronie wewnętrznych. My nie mamy w tym momencie podstaw żeby to robić. Zawsze mogą skorzystać z naszej pomocy, ale przejmując inicjatywę możemy ich tylko wkurwić, a możesz mi wierzyć, że znam się na tym - zaśmiał się brzydko. - Collins gówno zna się na naszych procedurach, a my w tej sytuacji możemy tylko przypadkiem przypilnować świadków. Poza tym może się odnośnie Mitchela mylę. Jak mu dasz wszystko na tacy to nie sprawdzisz jakie podjął kroki.

- Gdyby nie dzisiejszy denat to bym zaryzykowała - przyznała. - A tak to chyba mogę tylko kazać Collinsowi pilnować zdrowia świadków i przekazać ich listę Mitchellowi - mogła jeszcze zadzwonić do Davida po poradę, ale wolała nie mówić tego pomysłu na głos.
- Jak tyle to wracam do biura - Sinclair odczekał chwilę i pociągnął za klamkę drzwi, a potem ruszył w kierunku swojego samochodu. W czasie rozmowy nawet nie spostrzegli jak zniknął radiowóz i samochód koronera.
Corday oparła głowę o zagłówek fotela i wbiła spojrzenie w podsufitkę. W chwilach takich jak ta, nieco żałowała, że nie miała w zwyczaju olewać pewnych spraw. Potrzebowała chwili na ułożenie sobie wszystkiego w głowie. Śmierć dyrektora mocno pomieszała jej w planach, bo stawała się priorytetowa.
- To po kolei - powiedziała pod nosem i włączyła muzykę ustawiając ją jak zwykle głośno.


[media]http://www.youtube.com/watch?v=XQEBzauVIlA[/media]

Sięgnęła po telefon i po krótkim zastanowieniu zaczęła pisać pierwszą wiadomość.
Cytat:
Spokojnie mogłam się zakładać kto wam podebrał pracowników
Wysłała do Morgana, ciekawa czy go to obejdzie. Nie czekając jednak na jego odpowiedź, zabrała się za treść kolejnej wiadomości.
Cytat:
Złe wieści. W tanim hotelu na naszym terenie znaleziono trupa jednego z dyrektorów zarządu Capitolu. Jestem na miejscu, denat w drodze na stół patologa
Wysłała to do Davida, by go uprzedzić, że lada chwila zacznie się kocioł.
Na koniec zostawiła sobie temat Collinsa.
Cytat:
Musi pan zlecić obserwację. Potrzebna będzie gdy przyjdą funkcjonariusze ich przesłuchać. Z początku dwie pierwsze osoby
Zostawiła tak wiele niedopowiedzeń na ile mogła, by treść była dla niego zrozumiała, a jednocześnie zupełnie bez sensu bez znajomości tematu. Wydało jej się najbardziej odpowiednie, żeby nie ryzykować życiem wszystkich zainteresowanych zeznawaniem na rzecz Andersona.

Wyłączyła nagłośnienie i wysiadła z auta. Chciała obejrzeć sobie miejsce zbrodni na własne oczy. I obejść budynek dla sprawdzenia możliwych dróg ucieczki mordercy.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 25-01-2019, 14:27   #83
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Corday zaczęła od oględzin budynku. Prawa jego strona sąsiadowała z innym budynkiem i uniemożliwia jakąkolwiek drogę ucieczki. Z lewej strony znajdowała się zaśmiecona uliczka z koszami na śmieci prowadząca na tyły. Jedyna interesująca rzecz rzucająca się w oczy to drabina przeciwpożarowa. Na tyłach, na które wychodziły tylko okna, znajdowało się jeszcze bardziej zaśmiecone podwórko prowadzące do następnej przecznicy, gdzie znaleźć można było wraki dwóch samochodów, arkusze blachy falistej, kartony oraz złom wszelkiej innej kategorii z kilkoma wózkami dziecięcymi włącznie. Związku ze sprawcą jednak nie można było stwierdzić.

W międzyczasie dostała odpowiedzi na swoje wiadomości.
Morgan odpisał pierwszy.
Cytat:
Jedyna szalona opcja to Collins., ale jakim cudem do niego trafili?
Kolejna przyszła od Davida.
Cytat:
Już o tym wiemy. Jest z tym małe zamieszanie. Masz z tą sprawą coś wspólnego?
Ostatnia wiadomość pochodziła od Collinsa.
Cytat:
Nic nie muszę, ale tyle wysiłku mnie to już kosztowało, że przypilnuję swoich inwestycji.
- Ciekawe czy on zdaje sobie sprawę z tego, że jest dupkiem - skomentowała z ironią ostatnią wiadomość. Pozostawiła ją bez odpowiedzi. Żeby odpisać pozostałym Irya zatrzymała się przy jednym z wraków.
Cytat:
Jesteś bystry, domyślisz się
Odesłała Morganowi i od razu zaczęła pisać wiadomość do ojca.
Cytat:
Mam tyle wspólnego, że potrzebowałam spotkać się z przełożonym i tak wylądowałam na miejscu zbrodni jak już dyrektora wynosili w worku. Jeszcze tu jestem. Sprawdzam czy niczego nie przeoczyli
I wysłała.

Na koniec schowała telefon do kieszeni i skupiła się na pracy. Uważnie rozglądając się po otoczeniu, ostrożnie podeszła do drabiny przeciwpożarowej. Była to najbardziej prawdopodobna droga ucieczki więc od niej planowała przeszukać miejsce pod kątem śladów.
Irya musiała się mocno wybić żeby doskoczyć do łańcucha drabinki, która powinna pod jej ciężarem wysunąć się do poziomu jezdni. Ku swojemu zaskoczeniu usłyszała jedynie krótki zgrzyt zardzewiałego metalu, a prowadnica puściła może tylko o centymetr. Droga przeciwpożarowa albo nie była dawno używana, albo ktoś zeskoczył z poziomu pierwszej platformy. Sprawca, jeśli tędy uciekł, to był bardzo wysportowany albo mocno ryzykował zwichnięciem nogi.
Corday spojrzała w dół. Zeskoczenie z takiej wysokości musiało zostawić jakieś ślady lądowania niżej, a wszechobecny bród tylko to ułatwiał. Niestety jak długo by się nie wpatrywała to nie była w stanie niczego znaleźć. Poświęciła jeszcze chwilę ale w końcu się poddała, uznając że najwidoczniej morderca nie tędy uciekał. Wycofała się i wróciła do wnętrza budynku
Przepuszczona przez recepcjonistę trafiła znowu pod drzwi na trzecim piętrze. Pokój był urządzony na granicy ekonomiczności. Irya wolałaby przespać się w swoim samochodzie niż w takim miejscu. Ciekawość powiodła ją pod zamknięte na stałe okno, gdzie potwierdziła tylko swoje domysły, że jedynym sposobem wyjścia z pokoju były drzwi. Żaden sprzęt, poza łóżkiem nie zdradzał śladów jego używania. Chcąc, nie chcąc, musiała zgodzić się z szefem, że cel ich wizyty tutaj wskazywał tylko na jedno.

- Jak bardzo trzeba być zdesperowanym, żeby przyjść do takiego miejsca na seks - skomentowała kręcąc głową. Na upartego można było tłumaczyć, że przyszedł na spotkanie z kochanką tu, żeby żona nie dowiedziała się przez uprzejmych donosicieli, których by nie brakowało w lepszych lokalach.
Wychodząc z pokoju sprawdziła jeszcze wyjście na dach. Było zaryglowane od wewnątrz. Mimo to postanowiła sprawdzić tą drogę. Odblokowała zasuwę i wyszła na dach.
Dach był chyba nie remontowany od lat. Każdy krok jednocześnie wydawał odgłos uginającej się blachy i mlasku podeszwy odrywanej od warstwy brudu. Corday poza swoimi śladami nie była w stanie dostrzec żadnych innych.
Zawróciła się i wróciła do budynku. To sugerowało, że wyszedł głównym wyjściem. Nie było to niemożliwe, szczególnie w takim miejscu i jeśli nie było krzyków podczas morderstwa. Jeśli były jakiekolwiek nagrania z monitoringu to technicy już by je zabezpieczyli, więc już chyba to była jedyna nadzieja, że takowe istniały. Musiała się jeszcze dowiedzieć w jakich okolicznościach znaleziono denata. Obstukała buty z brudu na niewiele bardziej czystej wykładzinie na korytarzu i skierowała się do recepcji.

- Kto znalazł ciało w pokoju? - zapytała recepcjonistę, opierając się o blat. Uśmiechnęła się przy tym przyjaźnie.
- Ja. Zanim się zorientowałem minęły dwie godziny za jakie zapłacili i poszedłem ich pogonić. Gdy nikt nie odpowiadał nacisnąłem klamkę i znalazłem kolesia leżącego koło łóżka. Jak zobaczyłem jego wybałuszone oczy to trochę spanikowałem. Babki nigdzie nie było.
- To musiało być nieprzyjemne - skomentowałą ze współczuciem. - Jak się ta para zachowywała jak tu weszli? Byli trzeźwi, czy raczej wstawieni alkoholem? - spytała.
- Nawet jeśli to nie na tyle, żeby było to po nich widać. Koleś widać rządził, a laska wykonywała polecenia - przerwał na chwilę jakby szukał w głowie dobrego określenia. - Niby zachowywała się jak dziwka, ale miała klasę.
- Jej ubrania wyglądały na drogie, czy zwyczajne? - ciągnęła dalej wypytywanie o dziewczynę. - W sumie, to mógłbyś mi opisać jej cały wygląd? Sylwetka, wysokość, kolor włosów? Miała na sobie jakąś biżuterię? Lub coś charakterystycznego, na co od razu zwracało uwagę?

- Koleś był dobrze ubrany. Płaszcz, pod spodem gajer. Musiał nieźle wybulić. Ona też miała płaszcz, ale szczelnie zawiązany. Kaptur. Widziałem tylko czerwone usta. O! włosy! - przypomniał sobie. - Czarne i proste. Wystawały spod kaptura. Takie lśniące. Buty wysokie, na obcasie, znikały pod płaszczem. Cholernie zgrabnie się poruszała - Mężczyzna ewidentnie skupił praktycznie całą uwagę na kobiecie. A sprawiał wrażenie, że nie każda ładna kobieta wywiera na niego taki wpływ.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 28-01-2019, 13:53   #84
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Opis kobiety pasował Iryi do takiej, która by sobą zainteresowała dzianego gościa u władzy, z kryzysem wieku średniego na karku.
- Czyli nie widziałeś jej twarzy? - dopytała Irya.
- Przysiągłbym, że miała ciemnobrązowe oczy, ale przecież nie widziałem jej twarzy. Specjalnie ją chowała - odpowiedział jakby sam się głośno zastanawiał.
To było dziwne, żeby pamiętać kolor oczu, ale już nie twarz. A może tylko recepcjonista był zaspany i nie do końca kontaktował w tamtej chwili.
- Widziałeś może czym tu dojechali? Własnym samochodem czy taryfą? - zadała kolejne pytanie.
- Taryfa. Na pewno taryfa. Nic nie stało przed budynkiem - odparł wyrwany z zamyślenia.
- A czy w tym czasie, za który mieli opłacony, miałeś tu jeszcze jakiś gości? Ktoś wchodził wtedy albo wychodził z hotelu? - ciągnęła dalej Corday.
- Nie. O tej porze było pusto - odpowiedział drapiąc się po głowie jakby miało mu to pomóc w myśleniu.
- Jest pan tego pewien? - Irya naciskała by pomyślał bardziej.
- Ta. Dwóch kolesi wynajmuje pokoje, ale wyszli z samego rana do roboty - odpowiedział patrząc się na przegródki na klucze.
- Dobrze. Którędy mogłaby więc w tym czasie wyjść ta kobieta? - spytała wprost.
- A bo ja wiem - wzruszył ramionami. - Wyjście przeciwpożarowe, albo dach. Tędy bym widział, a w kiblu byłem zanim przyszli.

Wszystkie wspomniane miejsca Irya zdążyła już sprawdzić i żadne nie nosiło śladu by ktoś z nich skorzystał w ostatnim czasie. Tak więc teraz albo gość się nie chciał przyznać, że przysnął, albo ta sytuacja robiła się nieprzyjemnie znajoma.
- Czy tą para rozmawiała o czymś między sobą? - spytała. - Czy może któreś z nich wcześniej już tu widziałeś? - dodała myśląc, że w końcu skądś musieli wpaść na pomysł, żeby tu akurat się spotkać.
- Nie gadali ze sobą. Ona tylko kiwała głową jak on coś pytał - zrobił pauzę. - Nie widziałem ich tutaj wcześniej. Ją bym zapamiętał, a on nawet jak kiedy tu był z kimś innym to nie zwróciłem uwagi - dodał z zakłopotaniem na twarzy.
Inspektor pokiwała głową ze zrozumieniem. Z ironią pomyślała sobie, że skoro nikt nie widział jej wychodzącej to równie dobrze wciąż mogła ukrywać się tu w hotelu, czekając aż się uspokoi.
- Puste pokoje zamykacie tu na klucz czy są otwarte? - zadała pytanie jakie wpadło jej do głowy w związku z własnymi mało poważnymi przemyśleniami.
- Zamknięte. Klucze mam tutaj. - Wskazał przegródki za plecami.
- Okej. To będzie wszystko - stwierdziła uznając, że już nic więcej nie uzyska z rozmowy z nim. Sięgnęła po wizytówkę i położyła przed nim na ladzie. - Gdyby się coś panu przypomniało to proszę dzwonić na posterunek. Żegnam.

Wyszła z recepcji na zewnątrz budynku i zatrzymała się na chodniku. Rozejrzała się po pobliskich budynkach, przyglądając czy gdzieś nie ma kamer, które skierowane by były na ulicę, tak żeby zarejestrować przejeżdżający samochód kierujący się do obskurnego hotelu.
Długo jednak nie musiała czekać żeby się rozczarować. Ten region nie posiadał tego typu udogodnień dla pracy policjanta.
Corday zmrużyła oczy. Teraz w pełni rozumiała irytację swojego przełożonego, bo sama zaczęła ją podzielać.
- Chujek prosił się o to - prychnęła pod nosem, przeklinając to jak się zaczął ten dzień. Mogła już tylko wrócić się do swojego auta. Nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić w związku z tymi wydarzeniami, więc po prostu pojechała na posterunek rozeznać się bardziej w sytuacji.

***

- Mitchell będzie za niecałą godzinę - usłyszała gdy tylko weszła w pole widzenia Sinclaira po przekroczeniu drzwi biura. - Zrób sobie kawę, albo wypij co tam lubisz. Będziesz gadać ja ba będę ładnie wyglądać - podjął decyzję i zamknął się w swoim gabinecie.
Zaskoczył ją tym stwierdzeniem na tyle, że nie powstrzymała się i parsknęła śmiechem. Nie mogąc się opanować, po prostu wyszła z biura, korzystając z możliwości zrobienia sobie przy okazji kawy. Kolejnej, bo ten dzień nie zapowiadał się na taki co kończy się po jednej.

Wróciła po kilku minutach z kubkiem aromatycznego napoju. Usiadła przed swoim biurkiem i przepisała dane dwóch pierwszych osób z listy Collinsa, żeby mieć co przedstawić wewnętrznym. Oryginał z całą listą schowała do tylnej kieszeni spodni.


Gdy szef wewnętrznych stanął w drzwiach Irya od razu zwróciła na niego swoją uwagę. Wzięła do ręki kubek i kartkę. Komendant też go musiał zauważyć, bo wyszedł ze swojego gabinetu.
- Chodźmy do pokoju przesłuchań. Tam chyba będzie … najlepiej - Sinclair dodał ostatnie słowo dopiero po chwili i ruszył przodem.
Corday od kiedy tu pracowała używała tego pomieszczenia tylko dwa razy i od tego czasu nic w nim się nie zmieniło. Sinclair zabrał krzesło spod ściany, podsunął je do bocznej krawędzi stołu oparciem do przodu i usiadł na nim okrakiem. Corday usiadła sobie przy stole, kładąc na blacie przed sobą kubek, po uprzednim upiciu z niego kawy.
- No dobra o co chodzi - zapytał Mitchell spoglądając raz na jedno raz na drugie.
- Zgłosili się do nas świadkowie, którzy twierdzą, że widzieli co się wydarzyło w dokach. Wtedy gdy zbiegł Anderson - Inspektor zgodnie z ustaleniami przejęła inicjatywę w tej rozmowie.

- No i co w związku z tym? - Zapytał Mitchell zachowując asertywność. - Okazało się, że to nie Anderson zabił moich ludzi? - dodał nie szczędząc sarkazmu.
- Świadkowie widzieli jak agenci wyprowadzili skutego Andersona z samochodu - odparła Irya. - Chwilę rozmawiali, aż jeden z agentów sięgnął po broń, drugi rozkuł zatrzymanego, a wtedy Anderson zaczął się bronić. Były wystrzały i na koniec Anderson zbiegł.
- Czyli w skrócie moi ludzie wywieźli Andersona na zadupie, chcieli go załatwić, a ten zabił ich w samoobronie? - upewnił się używając tendencyjnego tonu sugerującego brak jakiejkolwiek wiary w usłyszane słowa. Mitchell popatrzył na swoich rozmówców jakby co najmniej postradali zmysły. - Rozumiem, że robicie to tylko ze względu na procedury - powiedział dając do zrozumienia, że żadna inna opcja nie mieści mu się w głowie.

- Śledztwo zostało przejęte przez wydział wewnętrzny - skinęła głową Corday potwierdzając, że rozmowę przeprowadzają ze względu na procedury. - Musi pan przyznać, że do tej pory sytuacja wyglądała niekorzystnie jeśli chodziło o kompetencje agentów eskortujących zatrzymanego. Zeznania świadków dają nowe światło na wydarzenia, które doprowadziły do śmierci agentów - powiedziała zupełnie nie zrażona tonem mężczyzny.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 30-01-2019, 09:47   #85
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- A w świetle tych waszych świadków jak wyglądają? - wypalił Mitchell. - Nie jak niekompetentni, a jak odwalający jakąś samowolkę albo jak skorumpowani. No dobra - uspokoił się po chwili niezręcznej ciszy. - Sami się do was zgłosili? To trochę podejrzane. Nie uważacie?
- No cóż jeśli tak już patrzymy co jest podejrzane... - zaczęła Corday. - Po co Anderson miałby zabijać agentów? Rozpatrując samą jego kartotekę, to nie miał on powodu, żeby się do tego posuwać, żeby odzyskać wolność- zwróciła uwagę na ten istotny aspekt sprawy.
- Ale mógł pyskować i cwaniaczyć - odparował MItchell. - Moi ludzie mogli zachować się mało proceduralnie i postanowili spuścić mu wpierdol tak dla zasady. On, nie dość, że wykorzystał szansę na ucieczkę to jeszcze ich zabił. Zawsze jest ten pierwszy raz. Taka wersja też jest prawdopodobna i pasuje do kartoteki Andersona.
- Owszem zatrzymany mógł pyskować - zgodziła się z nim Inspektor. - Ale wtedy wystarczyłby mocno zahamować, żeby skutecznie obić mu gębę i się nie spocić przy tym, bo wyciąganie ex wojskowego żeby mu naklepać to już nie świadczy dobrze o pomysłowości samych agentów, nawet gdy zatrzymany jest związany - dodała tonem jakby stwierdzała coś niebywale oczywistego.
- Co nie zmienia faktu, że Anderson odpowiada za podwójne zabójstwo. Był przeszkolony do unieszkodliwienia przeciwnika. Wybrał ich wyeliminowanie. Za to powinien odpowiedzieć - zakończył swoje twierdzenie z pytającym wyrazem twarzy skierowanym do Inspektor.

- Czy w takim wypadku, mając na względzie zawodową przeszłość Andersona, nie powinien on być przewożony z zachowaniem szczególnego bezpieczeństwa czyli w furgonie więziennym, w asyście uzbrojonych funkcjonariuszy? - zapytała, ale nie czekając na odpowiedź mówiła dalej. - Jednak to wciąż nie zmienia faktu po co miałby to robić? Jego kartoteka jest czysta jak łza, a podczas naszego zatrzymania pozostał on niewzruszony na zaczepki i współpracował co zostało odnotowane w jego aktach.
- Adwokat Andersona na rozprawie byłby naprawdę bardzo wdzięczny za pani opinię, ale to nie jest moja rola zastanawiać się dlaczego poszukiwany coś zrobił lub nie zrobił. Pod tym względem wręcz sprawia pani wrażenie bardzo nieobiektywnej. Zastanawiam się czy tylko w tej konkretnej sprawie, czy to taka tendencja ze strony pani inspektor - tym razem dla odmiany zwrócił się w stronę komendanta.
Sinclair wyglądający jakby dobrze się bawił odruchowo spojrzał na podwładną spodziewając się, że ta coś na to odpowie, ale dopiero po kilku sekundach zorientował się, że Mitchell tym razem patrzy wyczekująco na niego.
- Inspektor Corday ma generalnie tendencje tego typu. Ale jej dywagacje mogą się przydać do przygotowania odpowiednio silnych dowodów do aktu oskarżenia - komendant stanął w obronie podwładnej, a Mitchell po chwili o dziwo pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Kwestia motywów nas nie interesuje, ale jeśli faktycznie świadkowie zeznają, że agenci zainicjowali zagrożenie śmiertelne dla Andersona dając mu prawo do samoobrony to trzeba się im przyjrzeć - skwitował szef bezpieczeństwa wewnętrznego. - Dajcie tą listę.
Mina Corday pozostała niewzruszona, choć po drodze niejako została nieco obrażona, ale przynajmniej miło było, że przełożony się za nią wstawił.

- Proszę - podała kartkę z listą nazwisk. - Gdyby zgłosiły się kolejne osoby również przekażemy ich dane panu - powiedziała uprzejmym tonem.
- W porządku - zabrał kartkę z blatu i wstał w kierunku wyjścia, ale odwrócił się przed drzwiami. - Trochę mnie zaskoczyliście. I to pozytywnie - dodał wychodząc z pomieszczenia.
- To chyba coś nowego - skomentowała Irya, gdy zostali sami w sali i spojrzała pytająco na Sinclaira.
- Lepiej nie wyprowadzajmy go z błędu - zaproponował szef nie odrywając oczu od drzwi.
- To pozostaje nam już tylko czekać jakie da to nam efekty - powiedziała wstając od stołu, wzięła do ręki kubek z kawą. - Collins w każdym razie jest w gotowości.
Sinclair popatrzył na podwładną z mieszaniną zaskoczenia i aprobaty, ale nie odezwał się już.

***

Informacje ze wstępnych wyników badań denata przyszły niedługo po spotkaniu z Mitchellem. Irya z komendantem od razu udali się do prosektorium.
- Określiłbym to jako nietypowy zawał serca - zaczął Patel. - Powodem było niedokrwienie mięśnia sercowego, ale bez jakichkolwiek tego przyczyn. Wykluczyliśmy chorobę wieńcową oraz wysoki poziom cholesterolu. Nie znaleźliśmy również żadnego zatoru.
- Gość który go znalazł martwego wspominał, że miał wytrzeszczone oczy - Irya nawiązała do tego co sama się dowiedziała. - Ma jakieś obrażenia zewnętrzne?
- Zadrapania sugerujące szamotaninę oraz dekilatne zasiniaczenie podbrzusza, ale na pewno nie miało to wpływu na jego stan terminalny.
- Może wziął za dużo środków na erekcję? - zasugerowała Corday.
- Żeby efektem był zawał musiałby takie środki stosować przewlekle lub zażyć sporą dawkę.Toksykologia to potwierdzi, ale w składzie krwi nie znaleźliśmy większych anomalii - odparł Patel. - Efekty uboczne kilku środków, na przykład połączenie ich z alkoholem, zweryfikujemy dopiero po toksykologii.
- Więc mamy minimum dwa tygodnie czekania - podsumowała Inspektor, nauczona własnymi doświadczeniami. - Jakieś ślady duszenia? - rzuciła kolejną sugestię.
- Żadnych poza tymi o których już wspomniałem.
- Nieciekawie - skrzywiła się Irya i podeszła do stołu, na którym jeszcze leżało ciało dyrektora.


Przyjrzała się uważnie trupowi, chcąc obejrzeć gdzie umiejscowione są wspomniane przez patologa obrażenia. Zlokalizowała zadrapania głównie w okolicy szyi i lewego przedramienia, a zasiniaczone miejsce znajdowało się z lewej strony klatki piersiowej - na żebrach.
- Podsumowując, znamy przyczynę śmierci, ale nie wiemy jak do tego doszło, przynajmniej dopóki nie dowiemy się czy czymś się nafaszerował? - powiedziała. Zadrapania wyglądały jakby zadane dobrze wypiłowanymi paznokciami.
- Na pewno znajdziemy czynnik, ale nie gwarantuję, że dowiemy się jak dokładnie został zaaplikowany - potwierdził Patel.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 31-01-2019, 13:40   #86
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Inspektor próbowała sobie wyobrazić czym mógł oberwać denat, żeby otrzymać takie obrażenia. Tępy przedmiot? Łokieć? Z pięści? A może kopniak? Znajomość z Yoshim pozwoliła Corday podejrzeć nieco sztuki walki jego szkoły. Do tego jej przyjaciel lubił opowiadać o tym i potrafił zaciekawić swojego rozmówcę tematem. Stąd kojarzyło się jej, że podobno byli tacy mistrzowie sztuk walki, że potrafili jednym ciosem zabić. Może to tylko przechwałki, ale zapytać patologa zawsze warto.
- A czy taki cios - Irya wskazała na zasinienie na klatce piersiowej denata, które znajdowało się w okolicy serca. - Zadane w odpowiednim momencie, mogłoby być śmiertelne?
Patolog spojrzał na nią i krzyżując przed sobą ręce, zaczął się zastanawiać nad tym co powiedziała. Skrzywił się i wzruszył ramionami.
- Nawet gdyby to uszkodzenia wewnętrzne powinny iść w linii od zasinienia - stwierdził kręcąc głową. - A tu uszkodzeniu uległo jedynie samo serce.
Corday zasępiła się. Z medycyny sądowej znała się tylko tyle ile opowiadali jej patolodzy w trakcie takich spotkań i z notatek swojego ex, które kiedyś przeglądała z nudów. Więc nawet dla niej logiczne było to na co zwrócił uwagę Patel.
- No to trzymamy kciuki, że toksykologia da nam w czym wybierać - skomentowała Irya i westchnęła ciężko. Spojrzała na zegarek. - Spodziewamy się może wizytacji z centrali? - zapytała komendanta i odchodząc od trupa skierowałą się do wyjścia z prosektorium.

- Na razie nikt nigdzie mnie nie wezwał, ale to tylko kwestia czasu. Póki co mam ważniejsze rzeczy, żeby się nimi przejmować - odparł komendant ze wzruszeniem ramion i zrównał krok z podwładną.
- Ważniejsze rzeczy? - Irya uniosła brew patrząc kątem oka na przełożonego. Wyszli na korytarz i tam się zatrzymała. - Wydał pan już jakieś polecenia w sprawie śmierci dyrektora?
Sinclair również się zatrzymał, odwrócił się i przetarł twarz dłonią.
- Trup to trup. Zrobiliśmy co trzeba. Teraz pracują nad tym technicy. Nie mam zamiaru traktować go inaczej niż innych wezwań - odparł szczerze do bólu. - Teraz mam zamiar wrócić do roboty, ale wcześniej się muszę napić.
Zanim jednak Sinclairowi było dane zrealizować swoje plany, na korytarz wyszedł Ross.
Gdy technik uzmysłowił sobie ich obecność ruszył w ich kierunku.
- Niewiele mamy - zaczął prosto z mostu. - Jedyne ślady jakie znaleźliśmy na pościeli to drobinki krwi na poduszcze. Grupa krwi niezgodna z denatem. Niewiele więcej możemy zrobić.
W Iryi aż się zagotowało słysząc odpowiedź Sinclaira. Już miała dać upust i powiedzieć co o tym myśli, ale powstrzymała się, widząc technika. Zacisnęła szczęki wysłuchując tego co miał do powiedzenia.
- Czyli mamy tylko tyle, że jak znajdziemy tą laskę to niby będzie jak ją powiązać ze sprawą - powiedziała, starając się nie brzmieć na tak bardzo poirytowaną jak była naprawdę. - Dzięki Ross - dodała i gestem ręki kazała mu zostawić ją samą z komendantem.
- Serio?! Trup to trup i tyle?! Założyć ręce i nic nie robić? - Inspektor warknęła na niego wyraźnie rozsierdzona jego nastawieniem. - Mamy do sprawdzenia korporacje taksówek, żeby ustalić którą jechał dyrektor, może uda się namierzyć kierowcę i rozpytać o tą nieznajomą. No i przede wszystkim musimy przesłuchać osoby z otoczenia dyrektora - w miarę jak wymieniała rzeczy do zrobienia, w końcu opanowała się i skończyła wypowiedź, wbijając wyczekujące spojrzenie na przełożonego.

Twarz Sinclaira stężała, a w oczach pojawiła się złość. Już otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale zamknął je nie wypowiadając ani słowa. Po chwili rysy twarzy złagodniały.
- Jeśli uważasz, że coś znajdziesz to szukaj - odpowiedział w końcu, a jego głos był zadziwiająco spokojny. - A jeśli chodzi o sprawdzenie jego otoczenia to… - zawiesił głos. - postaraj się nie spieprzyć mu opinii - powiedział w końcu i odwrócił się idąc w kierunku schodów.
Irya nie spodziewała się totalnej kapitulacji i to ją zupełnie zaskoczyło. Jeszcze gdyby brzmiał sarkastycznie, ale tak nie było. Po prostu, najzwyczajniej w świecie, zgodził się ze swoją podwładną. Chyba musiał być zmęczony albo faktycznie go przekonała.
Ruszyła w końcu za nim.
- Jak Patel całkiem z nimi skończy to trzeba zaznaczyć w protokole przekazania do kremacji, żeby Cleaner się mu przyjrzał - kontynuowała swoją listę, gdy zrównała z nim krok.
- To akurat ma zlecone nawet jak toksykologia coś wykaże - odparł Sinclair dosyć rzeczowo. jak na siebie.
- Ja mam tylko nadzieję, że moje złe przeczucia nie potwierdzą się - powiedziała Irya, chowając dłonie do kieszeni spodni. - A pan ma nie pić. Przynajmniej do czasu wezwania na dywanik szefa - dodała cicho, ale ton wyraźnie wskazywał, że nie podlega to dyskusji.

***

Po powrocie do biura polecenia zostały wydane podwładnym. W całym wydziale było czuć napiętą atmosferę w związku z trupem VIPa w prosektorium. Sinclair zamknął się w swoim biurze, a Corday zasiadła w końcu za swoim biurkiem. Na razie nie miała za bardzo na czym pracować, dlatego miała ograniczone pole działania. Sprawa była beznadziejnie wymagająca. Wręcz idealna dla niej. Co prawda była duża szansa, że sprawa w ten czy inny sposób zostanie im odebrana, ale Irya miała cichą nadzieję, że tak się nie stanie. Nawet liczyła, że gdyby śledztwo natknęło się na Heretyków, to Bractwo owszem wmiesza się, ale nie odsunie ich od działań. To za bardzo przypominało jej wydarzenia, które ją dotknęły, a niczego bardziej nie chciała jak dobrać się do prawdy leżącej za tym.
Inspektor nie lubiła siedzieć bezczynnie więc zaczęła dłubać w informacjach na temat denata.

Dyrektor Patrick Evans został wybrany z okręgu Gotland jako jeden z 690 członków zarządu Capitolu w ostatnich wyborach. Wypłynął jako przedsiębiorca wynajdujący i wykupujący w imieniu Capitolu dobrze prosperujące firmy freelancerskie. Z czasem jego skuteczność i obszar działań był coraz szerszy. Majątek inwestował w akcje korporacji co w naturalny sposób spowodowało, że stał się jednym z bardziej zauważalnych akcjonariuszy. Nie wiadomo w jaki sposób wygrał wybory w swoim okręgu. Co prawda nie było wzmianek o jakichkolwiek konfliktach z prawem, ale nie było też żadnych działań w celu zdobycia popularności wśród mieszkańców. Jedyne ciekawostki jakie wpadły inspektor w oko to wzmianki o tym, że był kobieciarzem. Kłóciło się to mocno z wizerunkiem dobrego męża, ale jego żona ucinała wszelkie zapędy wścibskich reporterów poszukujących sensacji.
Karen Taylor wyszła za 14 lat starszego Evansa w wieku 18 lat i wszystko wskazywało na to, że było to intratne posunięcie. Pochodziła ona z równie jak on dosyć zamożnej wtedy rodziny. Ich staż wynosił 11 lat i nie mieli dzieci.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 05-02-2019, 13:15   #87
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Teraz Inspektor zrozumiała co miał na myśli Sinclair, gdy rozmawiali na korytarzu. W tym wypadku wystarczy wspomnienie znalezienia go w tanim hotelu, gdzie płaci się za godziny i już wszystko stanie się jasne co takiego tam robił. Irya westchnęła, bo to wymagało znalezienie "oficjalnego" podejrzenia jakie policja będzie używać w kontaktach z mediami, bo takie wkrótce się pojawią.
Blondynka wysłała jeszcze zapytanie do Presidental Security Service (PSS) czy Evans był objęty ich ochroną. Na koniec wyciągnęła notes i zaczęła sobie rozpisywać z jakimi osobami z otoczenia Evansa będzie musiała przeprowadzić rozmowy. Była to podstawa do umówienia z nimi spotkań, bo niestety te osoby, przynajmniej najbliższa rodzina i współpracownicy, nie przyjdą zeznawać na posterunek. Zapowiadało się więc dużo zwiedzania. Corday już zastanawiała się, kogo ze sobą weźmie do towarzystw. Pod uwagę brała tylko Coopera i Lewis, bo miała pewność, że oni będą się odpowiednio zachowywać, a przede wszystkim wyglądać.
Na pierwszy ogień Irya zdecydowała się zainteresować 28 letnią wdową. Uniosła głowę i wypatrzyła swojego podwładnego.

- Cooper, pojedziesz ze mną przesłuchać Panią Evans, także bądź w gotowości, bo jeszcze nie wiem czy to będzie jeszcze dziś czy dopiero jutro - oznajmiła mu. - To samo tyczy się ciebie, Lewis - dodała spoglądając na biurko obok, gdzie Amy słysząc to aż schowała twarz za stertą dokumentów. Dennis otworzył usta, ale tylko się zapowietrzył i na koniec pokiwał głową, że przyjął to do wiadomośći.
Wstępna analiza Inspektor skutkowała krótką ilością nazwisk. Na pierwszej pozycji była żona, a na następnych szofer będący jednocześnie ochroniarzem. Informacja zwrotna z PSS dała do zrozumienia, że Evans zajmujący się departamtemtem rejestracji firm wydziału Luna nie znajdował się na tyle wysoko w ocenie ryzyka aby być objęty ochroną. Kolejna na liście była sekretarka. Evans był osobą lubiącą pokazywać się publicznie i miał dosyć napięty grafik wypełniony głównie takimi rozrywkami jak teatry, rozgrywki sportowe, otwarcia lokali i wszelkiego typu imprezy organizowane w dzielnicy Gotland. Irya oceniła, że jego rodzina, z którą nie miał regularnych kontaktów ze względu na “zapracowanie”, mogła niewiele wnieść do sprawy. Jego żona utrzymywała o wiele częstsze kontakty ze swoją rodziną, ale dosyć mało prawdopodobne było, że mogliby mieć przydatne informacje lub chęć do podzielenia się nimi. Pozostałych bliskich współpracowników Evansa inspektor umieściła na liście rezerwowej w sytuacji gdyby rozmowa z pozostałymi nie przyniosła żadnych skutków.
Corday kończąc spisywać nazwiska do swojego podręcznego notesu, zamknęła go i odłożyła na bok. Sięgnęła już po telefon, żeby umówić spotkanie z panią Evans, ale uznała, że wpierw przejdzie się do komendanta.

Wstała od biurka, biorąc do ręki notes, i poszła do biura przełożonego. Zatrzymała się przed drzwiami, zapukała i otworzyła je, nie czekając na pozwolenie.
- Jak wieści z frontu? - zagaiła, wchodząc do środka.
- Na razie bez ofiar - odparł Sinclair półżartem.- Jutro rano jadę na dywanik do Thompsona. Bez obaw. Ciebie ze sobą nie zabieram.
- Ok - odparła nieco zdziwiona, ale również z pewną dozą ulgi, bo służbowe spotkanie z Davidem byłoby dla niej krępujące. - To w takim razie umawiam spotkania z ludźmi Evansa - powiedziała. - Z jego żoną, sekretarką i takie tam - dodała dla uściślenia.
- Ustaw terminy na popołudnie. Jakby coś wyniknęło na spotkaniu, żebym miał czas dać ci znać - poinstruował podwładną.
- Jasne... - skinęła głową mrużąc lekko oczy co też miał na myśli. - Coś jeszcze? - dopytała, stając w rozkroku, skierowana do wyjścia.
- Nie. Dzisiaj to by było na tyle - powiedział po chwili zastanowienia. Corday miała wrażenie, że chodzi mu coś po głowie, ale była przekonana, że nie było co coś czym chciał się w tej chwili z kimkolwiek dzielić.
Inspektor zawahała się czy odejść.
- Na pewno? - zaryzykowała to pytanie.
- Na pewno - odpowiedział z większą pewnością w głosie, a jego oczy wwiercały się w kobietę jakby podejrzewał ją o czytanie w myślach.
- Ok - wzruszyła ramionami, ale na jej twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech, który spowodował, że lampki ostrzegawcze w oczach Sinclaira zapaliły się jeszcze jaśniej.

Wyszła od komendanta i wróciła do swojego biurka. Sięgnęła po stacjonarny telefon i otworzyła notes. Wybrała numer do biura dyrektora Evansa, bo za jego pośrednictwem mogła najszybciej dotrzeć do osób ją interesujących.
Połączenie zostało odebrane tuż przed tym jak inspektor miała się rozłączyć. Sekretarka wypowiedziała beznamiętną, zapewne już wiele razy powtarzaną tego dnia, regułkę że biuro w dniu dzisiajszym nie pracuje, ale gdy inspektor przedstawiła się ta, zbita z tropu, natychmiast zamilkła. Po wyjaśnieniu sytuacji Corday miała umówiony termin spotkania z sekretarką oraz potwierdzenie danych kontaktowych wdowy. O dane szofera zapytała tylko przy okazji, bo stwierdziła, że będzie on obecny w czasie wizyty u pani Evans.
Po rozłączeniu się Inspektor poinformowała Lewis i Coopera jaki jest plan na kolejny dzień. Poinstruowała ich jak mają się ubrać na spotkanie.
- Nie martwcie się, ja będę mówić - pocieszyła ich, widząc na ich twarzach skwaszone miny.
Na koniec podwinęła rękaw koszuli i spojrzała na zegarek. Było już całkiem późno, lada chwila kończyła się jej dniówka. W zamyśleniu spojrzała na dokumenty leżące na jej biurku. Niestety śmierć dyrektora nie sprawiła, że w magiczny sposób inne problemy się nie tworzyły. One dalej były i się piętrzyły, niezależnie od tego, która sprawa miała priorytet. Irya sięgnęła po pierwszą z wierzchu teczkę. Co prawda następnego dnia spotkania miała umówione dopiero w drugiej połowie dnia i mogła spokojnie zająć się bieżączką z rana, ale skoro już wzięła pierwszy raport to mogła go przeczytać i postawić swój podpis…

Dobre trzy godziny nadgodzin później, Corday przewertowała sporą stertę akt odrobinę się zmniejszyła, ale w międzyczasie doszły nowe, więc w ostatecznym rozrachunku nie wyglądało to wiele lepiej niż w chwili gdy zaczęła. Ostatecznie to poczucie głodu przekonało ją by dać sobie spokój i wyjść.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 07-02-2019, 10:16   #88
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

To był dopiero drugi raz jak wracała do swojego nowego mieszkania. Okazując kartę wstępu budzącemu grozę androidowi, Irya zastanawiała się, czy kiedyś przyzwyczai się do tego typu ochroniarza. W każdym razie jego plusem było to, że nie garnął się do żadnej rozmowy, która po ciężkim dniu była przez Inspektor mocno niechciana.
Po wejściu do apartamentu poszła do kuchni i postawiła na blacie kupione po drodze jedzenie. Chwilę się zastanawiała, aż w końcu zdecydowała, że najpierw zmęczy się w siłowni.

Dniówka spędzona głównie za biurkiem sprawiła, że miała sporo energii do rozładowania. Po godzinie intensywnych ćwiczeń, zdyszana poszła pod prysznic. Żołądek w tym czasie mocno zaczynał się buntować, domagając posiłku. Po kwadransie, owinięta miękkim szlafrokiem Irya zeszła na dół, do kuchni. Podgrzała nieco jedzenie, nalała sobie wina do sporego kieliszka i przeszła z nim do stolika, siadając tak, by mieć przed sobą widok spowitej nocą panoramy miasta, rozciągającej się za oknami. Spokojna muzyka dobiegająca z nagłośnienia w mieszkaniu wprowadzała relaksujący nastrój.


- To już drugi dzień i jeszcze nikt mnie nie napadł w moim własnym salonie - powiedziała z ironią do siebie i upiła wina.
Nikt też już do końca dnia do niej nie zadzwonił. Ojciec zapewne miał urwanie głowy w centrali, bo choć z tego co zauważyła Evans nie był związany ze szczególnie ważnym stanowiskiem, ale to wciąż był dyrektor i główne szefostwo na Marsie może chcieć dostać wyjaśnienia. Za Collinsem zdecydowanie nie tęskniła i dodatkowo w tym wypadku brak wieści był dobrą wiadomością, oznaczającą, że wewnętrzni jeszcze nie rozstrzelali jego dwóch świadków. Natomiast Morgan... Po nim ciężko było czegokolwiek się spodziewać.
Jedząc w zamyśleniu, Iryi wspomniało się, że Sinclair chciał połączyć Andersona z Syndykatem. Wtedy ciekawe mogłyby być motywy dla których prawnik chciał się pozbyć exwojskowego, który jak to sam twierdził, wprowadzał równowagę sił. Natomiast gdy dalej się nad tym zastanawiała, to White i jego zachowanie pasowało jej do maniery mafijnej, również do zlecenia morderstwa rodziny Harrisów. Parker wydawał się pod tym względem czysty, bo dwadzieścia lat temu był jeszcze gówniarzem, tak samo Morgan. No chyba, że ten pierwszy odziedziczył udziały, a nie zakupił. Corday uznała, że w wolnej chwili będzie musiała prześwietlić wszystkich członków zarządu Crimeshield.

Dzień 27 czwartego miesiąca roku

Zgodnie z planem z dnia poprzedniego Irya od samego wejścia do biura z zapałem wertowała raporty. Nie była osobą która jedynie otwiera akta i stawia w nich swój podpis, ale faktycznie czytała co było w nich napisane. Przez co już kilka razy odkąd tu pracowała, kazała tej czy innej osobie wprowadzić poprawki. Ktoś mógłby pomyśleć, że się czepia, ale nie robiła tego z czystej złośliwości, a jedynie dla poprawienia standardów na posterunku, które jak zdążyła zauważyć nie były za wysokie.
Wyczekiwanie do drugiej połowy obyło się od niespodziewanych atrakcji. Sinclair nie dzwonił do niej, więc wyglądało na to, że nie jest potrzebna.
W końcu pośpieszyła Lewis i Coopera, żeby się szykowali do wyjścia. Na parkingu Inspektor chwilę zastanawiała się nad wybraniem najmniej odrapanego radiowozu, bo w jej własnym miejsca dla trzeciej osob było jak na lekarstwo. Lecz po krótkich oględzinach okazało się, że żaden ze służbowych wozów nie spełnia oczekiwań Iryi. Ostatecznie Amy, najniższa z nich, wcisnęła się na tylną kanapę auta Inspektor.

***

Zatrzymali się na parkingu po przeciwnej stronie ulicy od kamienicy Evansów. Budynek mieścił się w tej lepszej części Gotland. Po prawej stronie dużych dwuskrzydłowych drzwi znajdował się domofon z pojedynczym przyciskiem. Blondynka wdusiła ten guzik i sięgnęła dłonią do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
- Słucham - z głośnika wydobył się dobrej jakości męski głos.
- Inspektor Corday z policji Capitolu - przedstawiła się i wyciągnęła odznakę, pokazując ją do niewielkiej kamery. - Chcę pomówić z panią Evans.
Te słowa wystarczyły, żeby została wpuszczona do środka. W hall’u za drzwiami stał dobrze zbudowany mężczyzna w garniturze. Był postury Ramseya, ale znacznie od niego przystojniejszy.


- Pani jest w gabinecie. Proszę za mną - poinstruował gości i ruszył przodem.

Dwa duże pokoje znajdowały się na lewo i prawo od wejścia. Corday rozglądała się po wystroju z zainteresowaniem, ale w nienachalny sposób. Na wprost były schody na piętro, ale gabinet musiał być na parterze gdyż ochroniarz powiódł ich w głąb korytarza.
Zatrzymał się przy drugich drzwiach po lewej i otworzył je do wewnątrz samemu nie ruszając się z miejsca. Młoda kobieta siedziała za biurkiem i początkowo nie zwracała uwagi na przybyszów.


Po chwili powoli podniosła wzrok i zmusiła się do lekkiego uśmiechu i powitania.
- W czym mogę pomóc? - zapytała beznamiętnie. Jej ton głosu nie był odpychający. Sprawiała raczej wrażenie wyjałowionej z emocji. Corday rzuciło się w oczy, że na jej twarzy nie było śladów charakterystycznych dla płaczu. Jej zachowanie bardziej określiłaby jako bliskie rozpadnięcia się na kawałki.
Pytanie tylko czy były to prawdziwe emocje czy kobieta może miała dar aktorski. Irya miała na twarzy współczujący grymas.
- Jestem Inspektor Corday z policji Capitolu, towarzyszy mi konstabl Lewis oraz sierżant Cooper - przedstawiła ich, wyciągając ponownie swoją odznakę. - Prowadzimy śledztwo w sprawie śmierci pani męża - powiedziała to najdelikatniejszym tonem na jaki potrafiła się zdobyć. - Chciałabym zadać pani kilka pytań.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 08-02-2019, 12:33   #89
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Tak. Wiem - kiwnęła głową. - Dostałam informację z biura męża. O co konkretnie chodzi?
- Na początek będą to standardowe pytania - uprzedziła Irya. - Kiedy ostatni raz widziała się pani z mężem?
- Wczoraj rano - odparła kobieta.
- Czy zwykł mówić pani o swoich planach na dany dzień?
- Tylko jeśli miały one ze mną bezpośrednio coś wspólnego. Przeważnie uprzedzał tylko, że wróci później. - Zbieranie myśli sprawiało chyba kobiecie problem.

Corday wyraźnie widziała po rozmówczyni, że ma bardzo ograniczony zestaw pytań nim ta się załamie i rozmowa się skończy. Musiała więc uważnie przeanalizować o co musi pytać.
- Czy w ostatnim czasie zachowywał się jakoś inaczej? Był może nerwowy albo niespokojny, albo wręcz przeciwnie, zadowolony? - na koniec dodała pomocnicze przymiotniki.
- W zasadzie tak zachowywał się przez cały czas - odpowiedziała pani Evans, a przez ułamek sekundy na jej twarzy zagościł cień uśmiechu.

Irya zeźliła się na samą siebie, że się pośpieszyła. Kobieta mogła być przecież otumaniona lekami uspokajającymi i gorzej kontaktować. Ale przynajmniej z kontekstu wychodziło, że zachowanie dyrektora pozostawało bez zmian.
- Czy miał jakiś bliskich znajomych, którymi spędzał czas? - zapytała z nadzieją, że natrafi na kogoś kto będzie bardziej kontaktowy od zrozpaczonej żony.
- Co chwilę spędzał z kimś czas! Przez większośc czasu go nie było! - wdowa zaczęła odpowiedź pretensjonalnym wybuchem, ale chyba zmiarkowała, że policja nie jest odpowiednim adresatem. - Ale bliskich znajomych nie miał żadnych - dodała już spokojnym głosem.

Wyglądało na to, że pani Evans miała niemałą zadrę, która ją uwierała w kwestii męża. Inspektor spojrzała na swoich podwładnych.
- Zostawcie nas same - powiedziała do Amy i Coopera. - Czy znała pani kogoś z tych osób, z którymi się spotykał? - kontynuowała gdy drzwi do gabinetu się zamknęli i zostały tylko we dwie. Corday w końcu usiadła przy biurku na jednym z krzeseł przed nim stojących.
- Po raz kolejny wypytuje pani o osoby z jego otoczenia i nie rozumiem do czego pani zmierza - sytuacja jaka zaszła w gabinecie wyraźnie wybiła na moment kobietę z otępienia. - Znałam ich jedynie z widzenia. W większości przypadków byłam tylko osobą towarzyszącą i miałam się ładnie prezentować - zakończyła z przekąsem.

Irya nie tracąc współczującego wyrazu twarzy, wnikliwie przyglądała się wdowie, starając się odgadnąć czy jej reakcja spowodowana była bólem po stracie męża, czy ogólnym nagromadzeniem goryczy wywołanej frustracją do jakiej doprowadzało ją małżeństwo i bardzo przedmiotowa rola jaką w nim pełniła.
- Pani Evans - zaczęła po dłuższej chwili milczenia. - Nie ukrywam, że sprawa nie jest prosta i na tym etapie śledztwa każda informacja jaką możemy uzyskać jest ważna. Pytam o osoby z otoczenia, bo niewątpliwie ostatnia osoba, która widziała go przed śmiercią nie była mu obca - wyjaśniła swoją dociekliwość. - Z zeznań świadków, mamy częściowy opis tej osoby. Kobieta, średniego wzrostu, dobrze ubrana, zadbana i przyciągająca uwagę, włosy czarne, długie i proste. Oczy ciemnobrązowe. Czy kojarzy może pani taką osobę ze spotkań?

- Sam wygląd zewnętrzny niewiele mi mówi - wdowa przymknęła oczy i ścisnęła palcem wskazującym oraz kciukiem nasadę nosa. - To była czyjaś osoba towarzysząca czy partner biznesowy? - zapytała otwierając po chwili oczy.

Tyle co zauważyła Inspektor to fakt, że wdowa nie wyłapała aluzji. Albo ta była za mało zaznaczona. Irya na szybko przeanalizowała własną wypowiedź i zdecydowała się na bardziej bezpośrednie podejście do tematu.
- Ich spotkanie, tej kobiety i pani męża, miało miejsce w tanim hotelu w bardzo parszywej dzielnicy Southside, gdzie nie uświadczy się monitoringu - powiedziała. - Na miejsce dojechali taksówką.

Jeśli pani Evans przechodziła przed chwilą mentalny spadek formy to wypowiedź inspektor podziałała na nią jak kubeł zimnej wody. Usta zacisnęła w kreskę, a ja spojrzenie nabrało ostrości.
- Rozumiem - odparła krótko. Jeśli coś się w niej gotowało to nie dała tego po sobie poznać. Ogarnęła wzrokiem biurko i sięgnęła po datownik oprawiony w skórę. Wertowała strony aż w końcu zatrzymała się w miejscu, którego szukała. Spomiędzy kartek wyciągnęła prostokątny kartonik i położyła go na blacie przed inspektor.
- Myślałam, że to już przeszłość, ale jeśli ta wizytówka nie pomoże to więcej nie będę w stanie dla pani zrobić - stwierdziła zamykając datownik.

Wyzytówka zawierała pojedyncza nazwę: “Magdalenes” , adres sugerujący granicę Cherry Blossom District, który był w większości zdominowany przez Mishimę, z dzielnicą Southside oraz numer telefonu.
Inspektor wzięła do ręki wizytówkę i schowała do kieszeni. Zaraz też sięgnęła do wewnętrznej strony swojego płaszcza, wyciągając inny kartonik. Położyła go na blacie, w miejsce wizytówki burdelu.
- Dziękuję za rozmowę - powiedziała wstając z fotela. - Gdyby jednak przypomniało się pani coś jeszcze to zostawiam kontakt do siebie - dodała.
- MIłego dnia - odparła wdowa żegnając się standardową formułką.

Irya wychodząc na korytarz w pierwszej chwili zobaczyła Coopera, który zaglądał do sąsiednich pomieszczeń starając się jednocześnie przynajmniej jedną stopą nadal dotykać dywanu w hallu. Gdy w końcu skierowała wzrok na Amy, ta wpatrując się przełożonej prosto w oczy skierowała tendencyjnie spojrzenie w kierunku drzwi wejściowych, gdzie stał otrzepując garnitur Charles Morgan.

Corday nie ukrywała zdziwienia na jego widok. Luna przecież nie była na tyle mała by był na niej tylko jeden prawnik rozchwytywany przez wyższe sfery, więc zaskakujące było to, że służbowo ciągle na niego wpadała. W myślach zaśmiała się, że powinna była zaparkować samochód na tyłach kamienicy, bo może to go ściągnęło tutaj. Irya skrzyżowała ręce przed sobą.
- Pani Evans jest w gabinecie, ale radzę chwilę odczekać - odezwała się do prawnika. - Pomówię jeszcze z kierowcą i zostawię was samych - dodała z lekkim uśmiechem.
- Pani Inspektor - Morgan użył tytułu jako powitania, ale ton głosu i wyraz twarzy mówiły “Cześć Irya”. - Dam jej parę minut - odparł ze skinieniem głową.
- Kuchnia jest wolna - Corday usłyszała za plecami propozycję Coopera, który zdążył już pewnie poznać cały układ parteru mimo, że przez cały czas nie opuścił hall'u, a ochroniarz nie spuszczał z niego oka.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 08-02-2019 o 12:35.
Raga jest offline  
Stary 11-02-2019, 14:10   #90
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Dziękuję - rzuciła przez ramię do podwładnego. Musiała zapamiętać, żeby w drodze powrotnej pochwalić Dennisa za jego wścibstwo. Chłopak miał zadatki na dobrego śledczego. Inspektor spojrzała na ochroniarza.
- Rozumiem, że pan jest też kierowcą, pomówmy - powiedziała i skinęła głową w kierunku kuchni.
Pomieszczenie znajdowało się w tylnej części kamienicy, na końcu hall’u. Służyło głównie do przygotowywania posiłków, które albo były na tacach przenoszone do jadalni, albo zjadane przez pracowników tutaj. Mężczyzna zajął miejsce za stołem, oparł przedramiona o blat i czekał cierpliwie na rozwój wydarzeń.
Inspektor zajęła miejsce naprzeciw niego i wyciągnęła notes oraz wieczne pióro.
- Kiedy ostatni raz widział pan dyrektora Evansa? - zapytała, uważnie przyglądając się ochroniarzowi.
- Wczoraj rano. Odwiozłem go do biura - odparł mężczyzna.
- Czy pan Evans często korzystał z taksówek?
- Czasem informował, że nie będzie mnie potrzebował. Czasem przywozili go ludzie, z którymi się spotykał. Czasem jednak używał taksówek - potwierdził w końcu.
- Czy jest mi pan w stanie powiedzieć taksówkami jakich firm zwykle wtedy wracał?
- Wydaje mi się, że najczęściej miały logo Crimeshied. Jest chyba najpopularniejsza w okolicy - odparł po krótkim namyśle.
- Ok - skomentowała krótko. - Czy kiedy wczoraj wiózł pan dyrektora to zachowywał się jakoś inaczej? Wspominał o swoich planach na dzień?
- Nie - zaprzeczył. - Rzadko ze mną rozmawiał o sprawach niezwiązanych ze mną, ale miał dziwnie dobry humor. Był podekscytowany.

- Czy zdarzyło się panu kiedyś spotkać dyrektora w towarzystwie prostytutek? - spytała, zastanawiając się jak bardzo Evans krył się ze swoim "hobby".
- Formalnie nie - odparł zaskoczony bezpośredniością pytania. - Ale jedną taką kiedyś odwoziłem na jego polecenie.
Irya musiała się mocno powstrzymać, żeby nie ujawnić na swojej twarzy uśmiechu triumfu.
- Kiedy to miało miejsce? Mógłby pan ją opisać? Może wie jak się nazywała? - drążyła dalej. - Dokąd pan ją odwiózł?
- Ładna, zgrabna, długie nogi, długie ciemne włosy - wyliczał ochroniarz. - To było dwa lub trzy tygodnie temu. Dokąd? Do ich rezydencji. A jak się nazywała to nie pamiętam. Wie pani, że mają jakieś głupie imiona. Lexi, Crystal, Heaven, Skye czy takie tam. Kto by to pamiętał.
- Tak to prawda. Do tego i tak są to imiona fałszywe - Irya pokiwała głową ze zrozumieniem. - Ale ta konkretna dziewczyna nie była zwyczajna, prawda? Miała w sobie to "coś"? Przyciągała spojrzenie?
- Zna pani “Magdalenes”? Pewnie nie. Tam wszystkie są takie. No może nie te o najmniejszym stażu - poprawił się. - Mnie osobiście nie stać, ale chyba każdy facet je zna.
Wyglądało na to, że na tą wycieczkę najlepiej jej będzie zabrać komendanta.
- Jeszcze tylko jedno pytanie - obiecała. - Czy zdarzało się by ktoś kiedyś groził panu Evansowi, zastraszał go w jakiś sposób?
- Niestety nie pomogę. Jeśli tak było to nie byłem obecny przy takich rozmowach.
- Dobrze. Gdyby coś się panu przypomniało, co mogłoby mieć związek ze sprawą, to proszę do mnie dzwonić - mówiąc to dokończyła zapisywać swoje ostatnie uwagi w notesie po czym go zamknęła. Drugą ręką sięgnęła po swoją wizytówkę i podała ją mężczyźnie. - Dziękuję za rozmowę - wstała od stołu i skierowała się do hallu.

Morgana w korytarzu już nie było. Najwidoczniej znajdował się za zamkniętymi drzwiami gabinetu. Ochroniarz doprowadził funkcjonariuszy do drzwi, które zamknął dopiero gdy pokonali schodki na chodnik.
- Całkiem owocne było spotkanie - podsumowała Inspektor, kierując się prosto do swojego auta. - Cooper coś wywęszyłeś, kiedy ochroniarz nie patrzył ci na ręce? - zapytała gdy już otworzyła drzwi pojazdu i czekała, aż Amy wciśnie się na tylne siedzenie.
- Patrzył cały czas - odparł z zawodem w głosie Dennis. - Dom wygląda porządnie. Zbyt porządnie. Wie pani jak wtedy gdy o pozory dba się bardziej niż jest naprawdę.
- To że pani Evans dbała o pozory to nie ulega żadnym wątpliwościom - skomentowała, gdy już siedzieli wszyscy w środku. - Bo pan dyrektor to już nie szczególnie. Także żona ma motyw, choć jej współpraca z nami temu może zaprzeczyć - wzruszyła ramionami. W każdym razie Iryi przeszło przez myśl, że gdyby ona miała chodzącego na dziwki, zdradzającego męża to własnoręcznie by go wykastrowała. - Teraz jeszcze odbębnimy spotkanie z asystentką Evansa.

Corday wyjechała na drogę, ostatni raz tylko rzucając spojrzenie na kamienicę Evansów, których losy przypominały jej tanią telenowelę która oglądała jako dzieciak. Wtedy fabuła tego serialu wydawała jej się być wyssana z palca i nieprawdziwa, ale niestety odkąd miała wgląd w życie wyższych sfer to odnosiła wrażenie, że niestety ta tania telenowela była filmem dokumentalnym.
- Któreś z was orientuje się czy "Magdalenes" leży w naszym rejonie? - rzuciła luźne pytanie do swoich podwładnych.
Cooper zamyślił się, a Lewis prawie zakrztusiła na tylnym siedzeniu.
- Chyba formalnie leży w dzielnicy Cherry Blossom, ale dosyć blisko granicy. Zresztą to przybytek bez przynależności tak, że chyba i tak nikt nie będzie się burzył - Dennis powiedział po chwili.
- Czyli Freelancerzy - podsumowała krótko Irya.
- Firma tak. Nie wiem jak pracownicy - doprecyzował sierżant.

***

Dojazd do biura dyrektora Evansa zajął im trochę czasu. Mężczyzna ewidentnie nie hołdował zasadzie Iryi, że dobrze jest mieszkać blisko swojej pracy. Inspektor zaparkowała na miejscu dla gości i razem ze swoimi podwładnymi weszła do budynku. Już od wejścia czuło się napiętą atmosferę. I nic dziwnego, bo każdy bał się o swój stołek, który mógł stracić wraz z przyjściem osoby która zastąpi wakat dyrektora.
Okazując odznaki, policjanci bez problemu znaleźli osobę której poszukiwali. Asystentka dyrektora Evansa była przybita, ale kontaktowa i współpracująca. Dowiedzieli się od niej, że poprzedniego dnia dyrektor przyjechał rano do biura, ale po chwili zamówiła dla niego taksówkę, korzystając z usług firmy Crimeshield, bo szef miał mieć jakieś spotkanie. Nie było ono wpisane w jego terminarz. Natomiast kiedy Irya spytała jej czy kojarzy firmę o nazwie "Magdalenes", to ta z początku zaprzeczyła, ale po chwili wydało jej się, że coś kojarzy. Po sprawdzeniu w rejestrach okazało się, że nazwa ta figuruje w przelewach biura dyrektorskiego.
Wielce zaskakująca była to informacja, że Evans płacił za dziwki w ten sposób. Zupełnie się z tym nie krył.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172