Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2019, 14:50   #140
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Może to prawda, a może bajka przekazywana z ust do ust, żeby nastraszyć. Tak czy inaczej szefom kręgów jest na rękę, że Bractwo się nie cacka - powiedziała i przytuliła się do niego. - Strach to najlepsze narzędzie do kontroli swoich podwładnych.
- Tego akurat jestem pewien, a szansa, że jest inaczej jest nikła - nie zgodził się Morgan. - Polityka Bractwa działa tylko w przypadku pierwszego kręgu wtajemniczenia i tylko tych co pochodzą z wpływowych rodzin, z którymi zależy im na dobrych relacjach. Pozostali nigdy nie opuścili Katedry żywi.
- Jak nie Luna to może na innej planecie - odparła na to nie Irya. - To po prostu kolejna niemożliwa do rozwiązania sprawa, której będzie trzeba poświęcić trochę czasu - dodała wyraźnie nie zrażona powagą sytuacji.
- Heeej! - Morgan przeszył nagle spojrzeniem Iryę. - Ty mnie właśnie manipulujesz pod egzorcyzmy?! Nie wiem czy dotarło do ciebie, że jest mi dobrze tak jak jest, a każda zmiana byłaby tylko na gorsze. Jeśli jakimś cudem Bractwo zostawiłoby mnie przy życiu, to byłbym na celowniku heretyków, a ścisły nadzór Bractwa zrobiłby ze mnie całkowite przeciwieństwo osoby jaką teraz jestem - jego zaskoczenie walczyło z oburzeniem.

- Owszem, nie jestem głucha. Ale przede wszystkim nie jestem ślepa - westchnęła ciężko blondynka. - Chcę tylko żebyś wiedział, że są inne opcje i wcale nie musi wszystko malować się w czarnych barwach. Ale sam już zdecydujesz co wybierzesz, ja ciebie do niczego nie zmuszę, nawet pomimo tego, że większość tych możliwości skończy się dla mnie niewiele mniej przykro co dla ciebie - wzruszyła ramionami.
- Jeśli znajdę tego heretyka, to przynajmniej Pandorina się odczepi na jakiś czas i wszystko będzie po staremu - powiedział najwidoczniej próbując załagodzić sytuację i zmienić temat.
- Naiwniak - zaśmiała się Corday i czule pocałowała go w policzek. - Ale wchodzę w to. Musimy sobie kupić jakieś dresy na tą akcję - powiedziała mocno rozbawiona wizją Charlesa w takim stroju.
- Zapomnij! - odciął się Morgan. - Ale ciebie widzę w czymś skórzanym i bardzo obcisłym - mrugnął. Humor dosyć szybko zaczął mu wracać.
- I pewnie jeszcze w kozakach na koturnach i wysokim obcasie? - Irya zaczęła się śmiać. Nie zamierzała drążyć dalej drażliwego tematu, bo wiedziała, że Charles przyjął to do wiadomości i wróci sam do tematu jak się z nim oswoi.

- Czytasz w moich myślach! - pokiwał głową z przesadnym entuzjazmem i rozbawieniem. - To na kiedy się umawiamy? - zapytał z nieco większą powagą.
Uśmiechnęła się na jego zaangażowanie.
- Dam znać jak sprawdzę jutro swój grafik bo w sumie nie ogarniam kiedy mam dni wolne, bo i tak w nie przychodzę do roboty - odpowiedziała przyznając się przy okazji do pracoholizmu, czy raczej braku lepszej formy na spędzanie wolnego czasu. - Czemu nie nosisz przy sobie broni? - zadała pytanie, które nurtowało ją odkąd do zauważyła.
- Bo jej nie potrzebuję - Morgan najwidoczniej rozumiał stosunek Corday do pracy gdyż odniósł się tylko do drugiej części jej wypowiedzi. - W przypadku ataku z zaskoczenia i tak do niczego mi się nie przyda, a w przypadku napaści potrafię sobie poradzić.
- Wyobrażam to sobie, ale i tak powinieneś nosić. Dla samego pozoru, bo brak broni wygląda podejrzanie - wyjaśniła.
- Na naszą wycieczkę na pewno zabiorę - odparł w formie obietnicy.

- Trzeba załatwić też nierzucające się w oczy auto - mimowolnie Irya przeszła do planowania tego "polowania".
- No to chyba ty masz tutaj większe pole do popisu niż ja - stwierdził z przekonaniem.
- O nie - pokręciła głową. - Nie zrzucisz wszystkiego na mnie. To będzie twoja rola. Ja załatwię ci pistolet i kamizelkę. No i muszę skompletować wdzianko jakie sobie umarzyłeś.
- Aż tak nisko mnie nie oceniaj - skrzywił się Morgan. - Broń mam, ale jeśli ufasz mi, że potrafię załatwić nie rzucający się w oczy samochód to twoja sprawa - powiedział ze śmiechem.
- Jak będzie nieodpowiedni to będziesz musiał wymienić, więc lepiej, żebyś nie odstawił fuszerki - wyjaśniła mu z uroczym uśmiechem.
- Nie odstawiam fuszerek - stwierdził urażony.
- Czyli wszystko jasne - stwierdziła z zadowoleniem Corday i wstała z kanapy. Oparła ręce na biodrach. - A teraz chodź - powiedziała i ruszyła w kierunku schodów.
Morgan opróżnił i odstawił szklankę, a następnie wyraźnie zaintrygowany ruszył za nią.

Poprowadziła go piętro wyżej, gdzie po przejściu krótkim korytarzem weszli do przestronnego pomieszczenia, gdzie centralnie miejsce zajmowało duże łóżko. Tu również zewnętrzne rolety były zaciągnięte prawie do końca, chroniąc przed oślepiającymi promieniami słońca.
- Nocą z tego pokoju są najlepsze widoki, więc zrobiłam z niego sypialnię, bo lubię przed snem popatrzeć na miasto z góry. Pomaga mi to złapać dystans - powiedziała wskazując na panoramę Luny. - Mam tu tylko jedną sypialnię, ale ma ona dużą łazienkę i garderobę. Drzwi wcześniej jest siłownia z sauną - skinęła głową w stronę korytarza, którym przyszli. - Na dole są jeszcze dwie sypialnie, niby gościnne, ale sam zauważyłeś, że słabe jest to mieszkanie jeśli chce się zapraszać gości - zaśmiała się. - Jest też tam gabinet, którego zupełnie nie używam. Także jak zechcesz znieść tu jakieś swoje szpargały to droga wolna - dodała u usiadła na brzegu łóżka. - Chcesz może najpierw wziąć prysznic? - zapytała.
- A czy według ciebie jest taka konieczność - rozbawiony odpowiedział pytaniem.
- Myślisz, że pozwoliłabym, żebyś poszedłbyś tam sam? - odparła z rozbawieniem.
- Jeśli tak stawiasz sprawę… - zrozumienie pojawiło się na twarzy Charles'a - Pokażesz mi gdzie trzymasz suszarkę? - zapytał ewidentnie się nabijając.
- Z największą przyjemnością - powiedziała i wstała z łóżka. Podeszła do niego i zaczęła rozpinać mu koszulę. Tym razem robiła to delikatnie i bez pośpiechu.
Morgan czekał na rozwój wydarzeń, a sam w tym czasie wsunął dłonie pod bluzkę Iryi i wodził palcami po jej nagiej skórze powyżej bioder.

Blondynka powoli zdjęła z niego koszulę i sięgnęła dłońmi do paska jego spodni. Jednocześnie zaczęła całować go lekko w usta. Mężczyzna odwzajemnił pocałunek, ale nie przejmował inicjatywy. Najwidoczniej oceniał nastrój swojej partnerki. Gdy poradziła sobie już z zapięciem jego spodni, on podciągnął jej bluzkę i zdjął ją gdy Irya podniosła ręce do góry. Chwilowy wyraz zaskoczenia spowodowany brakiem bielizny szybko został zastąpiony zadowoleniem z obrazu jaki ukazał się jego oczom.
- Byłam w samym szlafroku gdy zadzwoniłeś... - wyjaśniła rozbawiona jego reakcją. Odrobinę odsunęła się od niego i zsunęła z siebie spodnie, pod którymi już nic nie miała. Zupełnie nieskrępowana własną nagością odwróciła się do niego tyłem i ruszyła w kierunku łazienki. - Chodźmy ciebie umyć - rzuciła zerkając na niego przez ramię.
Morgan również zrzucił spodnie, które i tak opadły mu prawie po same kostki, dogonił ją i bezceremonialnie klepnął w nagi pośladek.
Blondynka złapała go za nadgarstek.
- Zemszczę się - ostrzegła z zadowoloną miną. Odwróciła się ku Morganowi i przylgnęła do niego. Pocałowała go w szyję, wgryzając się dość mocno by pewnym było, że zostaną ślady. Chwilę potem, będąc cały czas w miłosnym uścisku, zniknęli za drzwiami.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline