Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2019, 13:21   #142
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Po ponad godzinie dojechała wreszcie na posterunek. Zaparkowała auto w podziemnym garażu i już miała wysiadać, gdy usłyszała sygnał telefonu. Wyświetlacz informował, że dzwoni Morgan.
- Miałem napisać, że przeżyłem spotkanie ze Stevem, ale musiałem zadzwonić.
- Jak uroczo, już się za mną stęskniłeś? - zapytała z przerysowanym rozczuleniem.
- Taaak, miałem też ochotę usłyszeć twój głos - potwierdził chwytając żart. - Jakie macie plany co do Andersona? Z tego co się dowiedziałem to nadal pracuje u Collinsa. NIe podejmujecie żadnych kroków? - zapytał nie kryjąc zaskoczenia w głosie.
- Cóż ci mogę na to powiedzieć... - westchnęła zastanawiając się ile może mu wyjawić. - Nie każda sprawa prowadzona przez policję kończy się zglebowaniem podejrzanego i pałowaniem go - sarknęła. - Czasem pojawiają się wątki ciekawsze niż czysta przemoc.
- Nie został zatrzymany po przesłuchaniu w sprawie zabójstwa agentów? Puściliście go? - dopytywał Morgan podświadomie przyjmując służbowy ton.

- A skąd u ciebie takie zainteresowanie jego osobą? - zbyła jego pytanie i zadała własne.
- Niezmiennie osobiste, więc tym bardziej interesuje mnie odpowiedź - prawnik nie dawał za wygraną.
- Obyło się bez konieczności zatrzymywania go by uzyskać od niego zeznania - przyznała. - I dobrze, bo komuś mogłaby się stać krzywda tak przy okazji.
- Nawet nie został zatrzymany? - w głosie prawnika było wyraźne niedowierzanie. - Kto prowadzi to śledztwo?!
Irya pokręciła głową.
- To nie jest rozmowa na telefon - stwierdziła. - Chcesz mnie ciągnąć za język to na wieczór przywieź coś dobrego na kolację, to może coś więcej ci powiem.
- No dobra - zmiarkował się Charles. - Ale co do kolacji to chyba mieliśmy gdzieś wyjść - przypomniał.
- Już dziś? Myślałam, że poczekamy aż będę miała dzień wolny w robocie.
- A nie masz wolnego dnia wtedy kiedy chcesz? - zapytał zaskoczony.
- Jestem już w biurze, więc za późno na ucieczkę - zaśmiała się. - Załatwiłeś auto?
- Jeszcze nie, ale załatwię. Masz jakieś preferencje co do koloru? - zażartował.
- Czarny z zaciemnionymi szybami - odparła.
- Da się zrobić - obiecał prawnik.
- To do zobaczenia później. Paa - po rozłączeniu się wysiadła i poszła do biura.

***

Nieodmiennie na biurku czekała na nią sterta teczek i bukiet, którego kwiaty wciąż nie traciły na swojej świeżości. Irya witając się z Amy nie mogła się nie uśmiechać widząc jej zmarnowaną minę i duży kubek z mocną czarną kawą.
- Trzeba było zadzwonić to bym ci podpisała wolne na dziś - Corday szepnęła do Lewis, gdy przechodziła obok niej idąc do pokoju socjalnego po kawę.
- Nie, nie ma takiej konieczności - pokręciła głową, ale widać było po niej, że propozycja była kusząca.

Po sprawdzeniu grafiku, co chyba robiła pierwszy raz od czasu przeniesienia do tej dzielnicy, zabrała się w końcu do pracy. A to nie szło jej najlepiej. Corday była rozkojarzona i co chwilę odpływała myślami, przez co musiała czytać akta na nowo. To sprawiało, że jeszcze mniej chciało jej się tego dnia pracować. Teraz w myślach miała tylko rozmyślanie o polowaniu na heretyka, które było równie niebezpieczne co ekscytujące.

***

Zdawało się, że minęła wieczność nim skończyła pracę. Akt niewiele przez ten dzień ubyło jej z blatu, ale one miały nie być jej problemem przynajmniej jeszcze kolejny dzień, kiedy to miała przepisowy dzień wolny w tygodniu. Dobrze się składało i na pewno ta informacja ucieszy Charlesa. Po drodze zatrzymała się w kilku sklepach by zakupić to co jej było potrzebne.
Zatrzymując się przed budynkiem na szczycie którego mieściło się jej mieszkanie, Irya zauważyła na parkingu czarnego sedana z przyciemnianymi szybami, o jakim wspominała prawnikowi. Znaczyło to tyle, że wywiązał się dobrze ze swojego zadania. I czekał na nią na górze.

Charles siedział przy stole w kuchni i pił herbatę.
- Steve chyba mnie polubił - powiedział odwracając się i rozkładając ręce, aby pokazać brak śladu po kulach.
- Cieszy mnie że się dogadujecie - odparła z uśmiechem i po zamknięciu za sobą drzwi podeszła do kanapy gdzie położyła torby z zakupami jakie poczyniła.


- Bo tęskniłabym za tobą - dodała wyciągając butelki alkoholu z jednego z wielu pakunków jakie przyniosła ze sobą. - Mam jutro wolne - oznajmiła.
- Ale to zabrzmiało w połączeniu z tym co masz w rękach - parsknął Morgan. - Jak jesteś głodna to zaglądnij tam - powiedział wykonując ruch głową w kierunku kuchni, gdzie na blacie leżały pudełeczka charakterystyczne dla jedzenia na wynos Mishimy.
- Ooo, czyli jednak chcesz wyciągać ode mnie poufne informacje - skomentowała, chowając alkohol do lodówki. - Fakt jestem bardzo głodna - przyznała i podeszła do jedzenia, oglądając co przywiózł. Wybrała sobie jedno pudełko i otworzyła. Z przyjemnością powąchała aromat jedzenia i spojrzała na mężczyznę. - Zjesz ze mną?
- A czy wyglądam jak puszka z Cybertroniku? - zażartował wstając od stołu i ruszając za nią. - Gdyby nie ta herbata to umarłbym z głodu.

Morgan podszedł do stołu i zaglądając do środka pudełek zdecydował się na trzecie z kolei. Jako sztućce zdecydował się na pałeczki.
- Gdybyś o tym sama nie wspomniała to pewnie zapomniałabym o Andersonie. Opowiadaj - powiedział po przegryzieniu i połknięciu większej zwitki makaronu.
Wrócili do stołu i rozsiedli się przy nim z jedzeniem.
- Mam nadzieję, że nie przyłożyłeś ręki do jego ucieczki - mówiąc to spojrzała mu prosto w oczy.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline