| -Mistrzu, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy by temu zapobiegnąć.- odparł poirytowany Arlo.
-Najwyraźniej nie dość. Teraz możemy stanąć na skraju urwiska i jedynie pomachać orkom, albo ruszyć na około i zmarnować kolejne tygodnie na marsz.- sarknął starzec.
-Milcz.- Alusair ucięła pretensje maga, który w sekundę pokłonił się lekko i odsunął o dwa kroki w tył.
-Staniemy do walki tak, czy siak.- oznajmiła królowa.
Venora spojrzała na Bestekesa.
- Owszem mieliśmy jeszcze jedną opcję. Wycofać się - zaczęła. - Ale wtedy równina zostałaby zniszczona, gdy starły by się nasze wojska z siłami orków, zabijając wszystkich. A polegli zasilili by armię nieumarłych. I nie, nie są to moje domysły, a słowa orczych szamanów, którzy sprowadzili Yurthusa do jaskini.
-Oczekuje pomysłów jak przeprowadzić moje wojsko na drugą stronę rozpadliny- Alusair patrzyła na Venorę, ale swoje słowa kierowała do wszystkich zebranych w namiocie.
Paladynka nawet nie starała się myśleć nad rozwiązaniem tego problemu. Była zmęczona po walce i całej nocy czuwania nad rannymi w zimnie i deszczu, a dodatkowo poirytowało ją nastawienie maga.
Alusair w milczeniu przyglądała się grupie doradców i sług wokół topornego stołu. Nikt jednak nie wyrywał się przed szereg z propozycjami rozwiązania problemu, jaki bez wątpienia blokował plany regentki.
-Co mówili zwiadowcy?- odezwała się w końcu, masując palcami skronie. Stary człek w szarej szacie z kapturem odchrząknął i wystąpił krok do przodu, by być lepiej widocznym.
-Spora część wyrwy nie nadaje się do prowadzenia walki. Orkowie są lżej opancerzeni, skoczni i będą mieli znaczącą przewagę nad naszymi siłami.- wyjaśnił nie spuszczając wzroku z Alusair. -Na szczęście Tymora nie odwróciła się od nas całkowicie. Milę na północny zachód od miejsca, gdzie biegła ścieżka znajduje się najłagodniejszy fragment osuwiska. Ziemia jest tam ubita, a skał nie ma wiele. To najlepsze miejsce by posłać kawalerię. O ile można tutaj mówić o najlepszym miejscu…- skomentował osobnik. Venora kojarzyła jego twarz, ale imię chyba wypadło jej z głowy.
-Jakie mamy szanse posyłając tam konnicę?- spytała.
-Cóż, to otwarta przestrzeń, do tego w zagłębieniu. Będziemy łatwym celem dla każdego orka. Zasypią nas gradem strzał, kamieni i zapewne garnców z płonącą oliwą. Byle tylko zatrzymać kawalerię.- zasugerował jeden z najwyżej usytuowanych w hierarchii Rycerz Purpurowego Smoka. - Czyli nim uderzymy, ktoś powinien zadbać o to by orkowie nie mogli się przygotować na odparcie ataku.- odparł spoglądając na Bestekesa. -Rozpadlina jest zbyt wielka, by nasze zaklęcia dotarły z południowego krańca.- wyjaśnił starzec, wzruszając bezradnie ramionami. -Oczywiście wielu mych uczniów może wznieść się w powietrze za pomocą magii, ale będą łatwym celem dla łuczników, no i zmarnują zaklęcia, a nie jestem w stanie przewidzieć ile ich będą potrzebować na tak srogi bój- wyjaśnił.
-Wnioski?- Alusair mrużyła oczy z rosnącej irytacji.
-Wniosek jest prosty.- dobiegł ich melodyjny głos, u wejścia do namiotu. Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli w tamtym kierunku, a ich oczom ukazał się ciężkozbrojny woj, którego twarz zakrywał hełm w kształcie smoczej głowy.
-Potrzebujecie smoka. A tak się składa, że jednego znam…- Venora od razu uśmiechnęła się pod nosem na jego widok.
- Witaj Silwerze, niezmiernie się cieszę, że przybyłeś - odezwała się paladynka. Paladynka obdarowała smoka uśmiechem zmęczonym, ale pełnym wdzięczności za to, że go widzi. Następnie skierowała swój wzrok na Regentkę. - Pani, wspominałam ci o nim. Silwer jest znakomitym wojownikiem i zarazem srebrnym smokiem - przedstawiła go.
Smok skinął głową przed królową. To był raczej zwykły gest grzeczności, niż oddawanie czci królowej. Silwer żył na tych ziemiach, długo przed kilkoma pokoleniami przodków Alusair i pewnie nie miał zwyczaju się przed nikim kłaniać.
-Witaj Silwerze.- rzekła królowa, również nie pokazując przed smokiem odrobiny zawahania, czy lęku. -Ta wyprawa sporo kosztowała królestwo. Być może Cormyru nie stać na opłacenie twych usług- zaczęła.
-Tak…- odparł przeciągle -Uwielbiam tarzać się w złocie…- dodał. -Jeszcze bardziej lubię zapach diamentów. Moje leżę ma dość miejsca by pomieścić cały wasz królewski skarbiec. Ale robię to z innych pobudek- kontynuował.
-Po pierwszę nienawidzę smrodu orków oraz hałasu jaki wokół siebie robią. Po drugie jestem tu ze względu na Venorę. Powiedzmy, że walka u jej boku, daje dziwny dreszcz emocji, jakiego dawno nie czułem…- rzekł, zdejmując hełm z głowy.
-Tak więc tym razem Władczyni krain Purpurowego Smoka, Tymora ci sprzyja. Twój skarbiec nie utraci nawet jednej monety- mówiąc to uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
-Rozprawiamy właśnie o tym, jak zaplanować bitwę. Po wyprawie Venory, równiny u podnóża gór na północny wschód stąd zmieniły się w wielką rozpadlinę.- Alusair mówiła z pełną powagą, lecz Silwer spojrzał na Venorę, nieznacznie kręcąc głową.
-Nie możemy posłać kawalerii w pierwszej linii, a to był nasz największy atut- ciągnęła królowa. -Piechota przegra z orkami jeśli spotkają się na dnie rozpadliny.-
Silwer słuchał z uwagą, aż w końcu potrząsnął głową.
-Niech czekają. Kiedy pierwsza linia hordy zbiegnie z osuwiska, odetnę ich od reszty i wasi łucznicy zdziesiątkują zielonoskórych. Piechota zrobi miejsce kawalerii, która ruszy do przodu, dobije pozostałych przy życiu i zaatakuje kolejne oddziały orków- zaproponował.
Alusair spojrzał na Venorę, a następnie na resztę zebranych.
-Co o tym sądzicie?- zapytała.
Słuchając jak smok proponuje wykorzystać wojska i jego własną osobę, Venora przypomniała sobie jaką miała naiwną nadzieję na początku wyprawy. Mianowicie, że ominie ją uczestniczenie w planach organizacji sił. Była bardzo naiwna. Ale musiała przyznać, że w pewien sposób pochlebiało jej to, że z jej powodu smok zdecydował się do nich dołączyć. Przynajmniej był jeden plus jej ciągłego ściągania na siebie problemów.
- To chyba najlepszy plan jaki mamy - paladynka odważyła się wyrazić swoje zdanie jako pierwsza.
Nikt nie podważył zdania Venory. Rycerka czuła na sobie wzrok wszystkich uczestników zebrania. Nawet Alusair i Silwer przyglądali się Venorze uważnie.
-Tak zatem będzie. Jutro w samo południe ruszamy na pole bitwy- rozkazała, a chwilę później jej doradcy powoli zaczynali opuszczać namiot.
-Wiesz jakimi siłami dysponuje wróg?- Silwer spoważniał, zbliżając się o kilka kroków w stronę wygodnego siedziska Alusair.
-Moi zwiadowcy oraz mistrzowie magii wieszczącej uznali, że horda Tanar’ruka jest tak wielka jak horda Obuolda na Północy. Może nawet większa…- Alusair spojrzała na Venorę -Orkom ponoć towarzyszą czarty. Demony. Kto wie co jeszcze- skończyła.
-Czy twoja armia sprosta temu wyzwaniu?- spytał smok.
Alusair spuściła wzrok w zadumie.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |