Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2019, 01:16   #148
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- To nieco zmienia postać rzeczy - odparł Billy jakby w końcu ktoś zaczął mówić zrozumiałym dla niego językiem. - Daję wam ostatnią szansę. Nie spieprzcie jej.
- Cieszy mnie, że się zrozumieliśmy - powiedziała Irya ucieszonym tonem. Głównie przez to, że skutecznie udało jej się odwrócić jego uwagę od próby sięgnięcia po mroczne sztuczki... - Twoi podwładni są niewidoczni dla tych, żyjących wyżej, bo oni nie chcą ich widzieć i jest ich tak wielu. To czyni ich doskonałym materiałem do prowadzenia obserwacji, które chcielibyśmy, żeby dla nas wykonywali. Będziemy bezpośrednio do ciebie zgłaszać nasze zapotrzebowanie i rejon... - jak również zgrabnie rozkojarzyć udawaną okazją na zarobek, a przy tym znudzić przydługim monologiem przez co urobiła sobie idealną okazję. - Zatem dla wykazania naszej dobrej woli chcielibyśmy dać w prezencie... - Corday powoli sięgnęła dłonią za pazuchę i reszta zadziała się już szybko. W mgnieniu oka wyciągnęła pistolet i w błyskawicznym tempie oddała trzy strzały.


Trzy świsty zamiast huku stłumionego w tłumiku i choć na to wyjście Inspektor nie zabrała ze sobą pistoletu, który zawsze nosiła na służbie, to dobrze znała każdą sztukę broni jaką miała w posiadaniu. W tak ciasnym pomieszczeniu wystarczyło jej ułożenie dłoni względem ręki by wiedzieć w co celuje. Pierwsza kula w korpus, druga wyżej i ostatnia w głowę.

… i trafiła w pustkę. Billy, który właśnie siedział przed nią nagle zniknął. Irya była niemal przekonana, że na ułamek sekundy przed pierwszym strzałem zobaczyła u niego triumfalny uśmieszek. Mogłaby powiedzieć, że kolejne rzeczy wydarzyły się w ułamku sekundy, ale dla niej odbyło się to jakby w zwolnionym tempie.
Struga krwi buchnęła z szyi Morgana, a ona wyczuła ciemność materializują się za jej plecami. Zanim zdążyła poruszyć jakimkolwiek mięśniem znalazła się w twardym uścisku silnych ramion i poczuła zimną stal na gardle. Morgan z otwartymi w zaskoczeniu oczami, złapał się za szyję próbując zatamować krwawienie i upadł pod ścianę.

- Prawie mnie zabiłaś - Billy szepnął Iryi do ucha. - Trzeba było lepiej wycelować w głowę.
- Skąd znasz odwrócenie mrocznej fortuny Ilian? - wycharczał Charles nie mogąc powstrzymać swojej głupiej ciekawości, ale Billy zignorował jego pytanie, bo jego uwaga skupiona była na blondynce.
- Zaintrygowałaś mnie. Daj mi powód, żeby cię nie zabijać - poprosił dziewczynę napastnik.

Corday w tej całej beznadziei sytuacji w jakiej się znalazła zauważyła jedną rzecz. Heretycy z jakimi miała do czynienia w miarę używania swoich mocy byli bardziej przez nią wyczuwalni. Jednak aura Billego była taka sama jak przed chwilą. Blondynka zaklęła w myślach i gorączkowo szukała sposobu na przeżycie. Na szyi miała nóż i a przed sobą widziała Charlesa, którego stan był zły, a nawet kurewsko do dupy. Nie trzeba było jej opinii medyka, żeby wiedzieć, że z takimi obrażeniami, bez natychmiastowej pomocy, miał żadne szanse na przeżycie. Więc nawet, gdyby jakoś udało jej się zastrzelić tego pieprzonego heretyka to jeszcze była cholernie daleka droga na powierzchnię. Niezależnie od tego co się wydarzy… dla Charlesa był już koniec. W myślach Inspektor odmawiała litanię złożoną ze wszystkich przekleństw jakie tylko znała. Nie rozumiała tylko dlaczego w tej chwili bardziej martwiła się losem prawnika niż faktem, że zaraz do niego dołączy, a to tylko pogłębiało jej rozgoryczenie.

- Ładnie, jesteś apostatą - odezwała się w końcu, starając się nie brzmieć na tak spanikowaną jak była naprawdę. - Uciekłeś z Bractwa, bo nie odpowiadał ci celibat? - zapytała przez zaciśnięte zęby, a następnie sięgnęła lewą dłonią do noża, od strony szyki, tak żeby odpychać ostrze, a nie próbować ciągnąć od siebie. Miała na rękach wzmocnione rękawiczki tak samo jak płaszcz więc na cięcia były odporne. W pierwszej chwili próbowała tylko uniemożliwić Billemu zranienie jej. Niestety był znacznie silniejszy od niej i nie była pewna czy byłaby wstanie go przed tym powstrzymać tylko jedną ręką.
- Nienawidzę Bractwa - wycedził Iryi do ucha gdy ta najwyraźniej uderzyła w czuły punkt. - Nigdy nie miałem i nigdy nie będę miał z nimi nic wspólnego. Każdego zatłukł bym nawet gołymi rękami. Wiesz ilu z nas regularnie zabijają? Przychodzą z miotaczami płomieni i oczyszczają miasto z tych, których uważają za nieczystych - powiedział mając zapewne na myśli zmutowanych mieszkańców.

Na te słowa Irya przypomniała sobie obraz poprzedniego peronu jaki mijali po drodze do tego miejsca. Były na nim ślady pozostałości budowli takich jak tutaj i osmalone ściany. W tej konkretnej chwili nie obraziłaby się, gdyby akurat teraz Inkwizytorzy zrobili nalot na tą pieprzoną dziurę. Sama chętnie by wykorzystała swoje ostatnie chwile, by zapewnić, że Billy im nie ucieknie.
- To w takim razie Luna jest bardzo chujowym wyborem miejsca zamieszkania - stwierdziła Irya nie tracąc zacięcia nawet w obliczu śmierci. - Nikt ci nie mówił, że całość należy do Bractwa i reszta tylko dzierżawi teren? - po tych słowach opuściła rękę trzymająca pistolet wzdłuż ciała co mogło zostać wzięte za kapitulację. I tak miała zginąć, więc przynajmniej mocniej go pokąsa. Wtedy wystrzeliła, próbując trafić heretyka w nogę.

Billy zasyczał z bólu co wywołało na twarzy Inspektor uśmiech pełen satysfakcji, że tym razem trafiła.
- Suka! - wycedził przez zęby i pchnął Corday do przodu jednocześnie przeciągając jej ostrzem po szyi. Irya poczuła pieczenie rany i ciepło krwi. Na szczęście ostra krawędź przejechała głównie po jej dłoni, którą tak bardzo starała się odsunąć nóż, więc rana nie była głęboka.

Chłód Morgana się wzmógł, a on podniósł się z ziemi zbyt sprawnie niż wskazywałby to jego stan. Irya, która upadła na ziemie, zamrugała w zdumieniu. Paradoksalnie spłynęła na nią ulga czując natężenie mrocznej harmonii bijącej od niego.
- Odsuń się! - powiedział Charles zdecydowanym głosem w kierunku napastnika, a ten o dziwo posłuchał. Morgan na chwilę zawahał się, jakby coś analizował, po czym ciemność w nim niemal eksplodowała. Naładowana adrenaliną i nową nadzieją Irya nie czekała na efekt tego co robił i odwróciła się na pięcie i lewą dłonią trzymając się za szyję, uniosła prawą rękę by oddać strzały w Billa.
W tym czasie za nią w powietrzu pojawił się czarny obrys prostokąta, który wypełnił się czernią jak próżnia kosmosu. Morgan złapał Irye za przedramię i pociągnął za sobą wpadając w portal. Irya w ostatniej chwili jeszcze była w stanie zobaczyć, że przynajmniej jedna z kul dosięgła Billego, który rzucił się w uniku na podłogę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 06-07-2019 o 02:08.
Mag jest offline