Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2019, 09:04   #150
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Przynajmniej w tym miejscu w końcu pojawiło się poczucie bezpieczeństwa. Adrenalina zaczęła się ulatniać i niestety wtedy Irya zaczęła czuć tępy ból głowy. Blodynka już otworzyła usta, żeby przypomnieć prawnikowi, że w każdej chwili może on znów stracić przytomność, ale milczała. To nawet byłoby na swój sposób zabawne, gdyby po tym wszystkim co dziś się stało, zmarł we własnym domu po tym jak zasłabł i uderzył się głową w jakiś kant blatu. Jednak przestało być jej do śmiechu, gdy spojrzała na swoje dłonie i wspomniało jej się, że dosłownie cała zlana była jego krwią. Nawet jej broń.
- Charles, idź się połóż, bo zaraz znów urwie ci się film - powiedziała i poszła w ślad za Morganem, zdejmując płaszcz, który wylądował na podłodze razem z ubraniami mężczyzny. - Powinieneś mieć zrobione przetoczenie krwi - dodała, krzywiąc się z bólu w rozciętej szyi.

Wchodząc do kuchni zobaczyła bladego Morgana, próbującego utrzymać się blatu, na którym stała częściowo opróżniona butelka z wodą. Mężczyzna popatrzył na nią nieprzytomnym wzrokiem, otworzył usta i zaczął lecieć na posadzkę. Inspektor wiedziona odruchami skoczyła ku niemu by go złapać. Zdążyła na tyle, by nie uderzył głową o nic twardego.
- Po prostu cudnie... - fuknęła Irya siedząc w klęczki na zimnej podłodze, z nieprzytomnym Charlesem, który teraz leżał przytulony policzkiem do jej ud. Przyłożyła mu palce do szyi, żeby sprawdzić czy ma chociaż wyczuwalny puls. Żył, ale był osłabiony. Jeśli zdolności Pandoriny go uleczyły to tylko zasklepiając jego rany. Ten i poprzedni dar, który on sam użył na sobie, pozwalał zapewne ignorować ból i utrzymać pełną sprawność, ale w przypadku dużych obrażeń bardzo obciążał organizm. Podstawowa wiedza medyczna Corday podpowiadała, że jednak w tym przypadku odpoczynek i uzupełnanie płynów powinno być wystarczające. Chwilę zapatrzyła się na miejsce gdzie miał rozcięcie, na którego same wspomnienie skręcał jej się żołądek i przejechała mu palcami po skórze, gdzie nie było nawet śladu po bliźnie. Gdyby nie zasychająca krew to można by pomyśleć, że wszystko jej się przewidziało.
- No przecież nie mogłeś mnie posłuchać i po prostu pójść do łóżka... - skomentowała z ironią w głosie. Nagłe zerwanie się, by złapać go nim upadnie sprawiło, że teraz jeszcze bardziej bolała ją szyja. Przyłożyła dłoń do własnej rany, która okazała się wciąż krwawić. Irya zmarszczyła gniewnie brwi.

- Poczekasz sobie - rzuciła do nieprzytomniego i powoli zsunęła go sobie z kolan, układając go w tak zwanej pozycji bocznej ustalonej i z trudem podniosła się z podłogi. Podeszła do zlewu i używając płynu do naczyń dokładnie umyła ręce. Następnie wzięła świeżą ścierkę i po przyłożeniu jej sobie do skaleczenia, zaczęła przeszukiwać szafki.
- Mam nadzieję, że masz tu jakąś apteczkę... - mruknęła z niezadowoleniem, bo jak pamiętała z pierwszej wizyty w tym domu to w łazience nie uświadczyła jej. Szczęśliwie znalazła się w szafce najbliżej drzwi. Po pobieżnym przejrzeniu zastanawiające było, że zawierała więcej elementów służących do opatrywania uszkodzeń ciała niż ta w posiadaniu przeciętnego obywatela. Corday nie była pewna czy Morgan często miał okazję ich używać czy to tylko zapasy profilaktyczne ze względu na jego specyfikę “pracy”.
Na tą chwilę jednak nie zamierzała tego roztrząsać i wyciągnęła wszystko. Przechodząc przez kuchnię w kierunku korytarza, przystanęła przy gospodarzu sprawdzając jeszcze raz czy ma puls. Nadal żył, więc cofnęła się do lodówki i wyciągnęła z niej sok, stawiając go na podłodze przed Charlesem i dopiero po tym poszła dalej.

Od salonu przez korytarz aż do kuchni ciągnęły się drobne ślady po podeszwach zabrudzonych krwią. Jeszcze chwilę temu zdawały się być szkarłatne, ale teraz były po prostu brunatne. Irya starała się na nie nie zwracać uwagi. Przynajmniej dopóki nie doprowadzi siebie do porządku.
Weszła do łazienki i aż wzdrygnęła się widząc własne odbicie w lustrze. Wyglądała jak upiór, który wrócił z krwistej biesiady. Takie widoki zwykła oglądać na zdjęciach z miejsc zbrodni, a nie w lustrze. Jeszcze nigdy nie była w tak okropnym stanie.
"Jeszcze nigdy nie szlajałam się z Heretykiem po podziemiach" pomyślała z ironią. Odsunęła szmatę od szyi i przyjrzała się ranie w lustrzanym odbiciu. Wyglądało brzydko i na pewno będzie blizna, ale w apteczce znalazła przylepne szwy, więc jeśli tylko uda jej się rozgryźć instrukcję ich użycia to nie będzie musiała jechać z tym do lekarza. Dobrze, bo po tych wydarzeniach miała tak pusto w głowie, że nie byłaby w stanie wymyślić historyjki na to co jej się przydarzyło.

Klęła pod nosem i syczała oczyszczając sobie ranę z brudu i krzepnącej krwi, a że ręce wciąż jej się trzęsły nie szło jej to zbyt sprawnie.
Nie miała pojęcia ile czasu minęło gdy zacisnęła ostatni przylepny szew na ranie i na całość przykleiła opatrunek. Miała wrażenie, że trwało to całe wieki. Ale te wyżyny skupienia, na które musiała się wspiąć w międzyczasie sprawiły, że całkiem dobrze zapanowała nad nerwami. Miała już ochotę pójść się położyć, ale cała kleiła się od krwi i nieznośnie śmierdziała tamtymi tunelami. Powoli rozebrała się, rzucając brudne ubranie do wanny gdzie mogło sobie leżeć bez obawy że znowu coś się przez nie ubrudzi. Naga weszła pod prysznic i po włączeniu natrysku poczuła ulgę od przyjemnie ciepłej wody.



***

Charles się obudził. Grymas i przymrużone oczy świadczyły o bólu głowy. Chwilę czasu potrzebował by zogniskować wzrok. Wyglądał jakby go coś przeżuło, wypluło i na koniec wdeptało w ziemię. Rozglądał się po pomieszczeniu jakby zastanawiał się dlaczego nie znajduje się w kuchni, gdzie kojarzył, że stracił przytomność, a zamiast tego leżał na łóżku w gościnnej sypialni i był przebrany. Irya obserwowała go od strony uchylonych drzwi drzwi, ale on zdawał się nie być świadomy jej obecności. Na nocnej półce stała, zostawiona przez dziewczynę, butelka z sokiem, po którą od razu sięgnął by się napić. Podniósł się za szybko co sprawiło, że musiał się podeprzeć, aby zachować pion.

- Tylko nie waż się wstawać - usłyszał głos od strony drzwi. Irya weszła do pokoju trzymając w ręku kieliszek z czerwonym winem, a na twarzy malowała jej się troska i ulga. Miała na sobie świeże ubrania, ale uwagę przykuwał biały opatrunek na jej szyi. Usiadła na brzegu łóżka.
- W samą porę się obudziłeś, bo już poważnie zastanawiałam się nad wezwaniem lekarza - powiedziała i upiła łyk z kieliszka. - Będziesz żył? - zapytała uważnie mu się przyglądając.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline