Rozmowę przerwało im przyjście kelnerki z ich zamówieniem. Postawiła przed nimi kubki z kawą i talerze. Pomyliła tylko to kto co zamówił, więc policjanci po jej odejściu wymienili się, a humor Dennisa całkowicie wrócił już do normy.
Spojrzenie Corday na chwilę spoczęło na jej talerzu, uśmiechnęła się lekko do siebie na wspomnienie o tym, że za dzieciaka to kradła, żeby było ją stać na coś takiego, po czym wzięła widelec i zaczęła jeść.
- Teraz się chwilę poobijamy, a za niecałą godzinę pojedziemy do biura - powiedziała po przełknięciu pierwszego kęsa, który okazał się być naprawdę smaczny.
Posiłek przerwał im telefon. Na wyświetlaczu widniało nazwisko komendanta.
- Co robisz Corday i gdzie jesteś? - zapytał Sinclair jakby zagajał rozmowę. - Nie kręcisz się przypadkiem w okolicy Masterville?
- Tak Szefie, jestem - odpowiedziała krótko. - Staram się załatwić, żebyśmy nie mieli jednej bardzo upierdliwej roboty. Co potrzeba? - zapytała i w oczekiwaniu na odpowiedź wzięła do ust fasoli w sosie pomidorowym.
- Miałem przed chwilą ciekawą rozmowę z podporucznikiem Jacksonem - ton komendanta był nieodgadniony. - Dotyczyła ona panny Fox i niejakiej Molly Jones. Kojarzysz?
Irya nie mogła powstrzymać szyderczego uśmiechu.
- Zamieniam się w słuch - była to odpowiedź z rodzaju zbywających i zarazem wyrażających zainteresowanie tematem.
- Tak w skrócie Major Fox nadal jest nieświadomy poczynań dziewcząt i lepiej żeby tak pozostało. Zachowanie wszystkiego w tajemnicy ma wyższy priorytet niż panna Jones - w głosie komendanta tym razem można było wychwycić sarknięcie. - Aczkolwiek odnalezienie jej byłoby najlepszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji. - Szyk zdania sugerował, że zostało powtórzone po kimś innym.
- Zdaje sobie z tego sprawę - odparła na to Corday siląc się na powagę. - W każdym razie na chwilę obecną sytuacja wygląda tak, że ta pierwsza jest zabezpieczona, a drugą próbujemy namierzyć. Czy mam się kontaktować w tej sprawie z Jacksonem? Bo w sumie to mógłby postawić jakiegoś stróża.
- Jak tam chcesz. Mówił, że jest do dyspozycji, ale zachowaj dyskrecję. Prześlę ci zaraz jego numer.
- Poproszę - powiedziała i zapakowała sobie kolejny kęs do ust.
- Daj znać jak coś się dowiesz - powiedział Sinclair i rozłączył się. Kilkanaście sekund później przyszła wiadomość z numerem telefonu.
Inspektor miała jeszcze co prawda zapytać czy to jest jedyny temat jaki ma do niej komendant, ale rozłączenie się było wystarczająca odpowiedzią.
- I tak to nasza sprawa awansowała do pół-oficjalnej - powiedziała do Coopera odkładając telefon obok swojego talerza.
- Co ma pani na myśli? - zapytał Dennis.
- Chyba jest jeszcze ktoś komu zależy na tym samym co nam. Ciekawe czy będzie się chciał spotkać, żeby omówić problem - odparła i wybrała numer który podał jej szef. Wzięła do ręki telefon i czekała na odebranie połączenia.
- Podporucznik Matthew Jackson. Słucham - usłyszała w słuchawce.
- Inspektor Corday - odpowiedziała na to Irya. - Kontaktuję się w imieniu Komendanta Sinclaira - dodała w tonie wyjaśnienia. - Czy ma pan czas spotkać się by pomówić o poruszonym z nim temacie?
- Wydaje mi się, że przekazałem już wszystko co było konieczne - zaczął konkretnym wojskowym tonem. - Jeśli ma jednak jakieś pytania to służę pomocą.
- Mój przełożony przekazał mi tą sprawę. Czy kontaktował się pan z panem Foxem lub jego córką? - zapytała.
- Z Majorem skontaktuję tylko w ostateczności. Co do córki to właśnie od niej wszystkiego się dowiedziałem.
To szczerze zaskoczyło Iryę.
- I powiedziała, w którym hotelu się zatrzymała? - zapytała.
- Nie musiała - Jackson zaśmiał się do słuchawki. - Zawsze zatrzymuje się w tym samym. Uprzedzę też pani następne pytanie. Tak, to że zawsze przylatuje wcześniej też wiem.
- Co więc tym razem poszło nie tak?
- Pani mnie pyta? Ja wiem tyle, że dotarła do hotelu sama. Nie wiem z jakiego powodu panna Jones się od niej odłączyła.
- Cóż, staram się po prostu wyciągnąć każdą możliwą informację - odparła na to Inspektor. - Ochrona w hotelu gdzie się zatrzymała, jest dobra, ale jakby pan miał na zbyciu jakiś ludzi to można by postawić tam kogoś dla zwiększenia jej bezpieczeństwa.
- Na jakiej podstawie uważa pani, że pannie Fox coś zagraża? - zapytał Jackson, a w jego głosie można było wyczuć ciekawość.
- Nie mam ku temu podstaw bezpośrednich - przyznała szczerze. - Jedynie w związku z zaginięciem tej drugiej musimy wziąć pod uwagę, że porwanie mogło być motywem.
- Porwanie?! - powtórzył podporucznik. - A dlaczego porwana została tylko jedna z nich, a nie obie. Podobno trzymały się razem.
- Mogło do niego dojść dopiero, gdy się rozdzieliły. Ci źli też potrafią mieć niefart - dodała na koniec z lekkim rozbawieniem. - Ale jak mówiłam, to tylko jeden z motywów który my jako policja musimy wziąć pod uwagę w związku z pochodzeniem osoby do której jest podobna nasza zaginiona. Porwania dla okupu lub uzyskania wpływu na osoby powiązane z porwanym to nie jest rzadka sprawa.
- Rozumiem. Jednak to trochę za mało aby uruchamiać ochronę wojskową i to w przypadku cywila. Nawet jeśli tym cywilem jest rodzina majora. Podejrzewam, że gdyby nawet major Fox o tym wiedział to nie podjąłby takiej decyzji. Nie jest typem człowieka nadużywającego uprawnień.
- Ok, ja jedynie czuję się w powinności ostrzec przed możliwym zagrożeniem - odparła tonem wyjaśnienia. - Jeśli natomiast chodzi o pannę Jones to jesteśmy w trakcie badania tropów. Jeśli uda nam się coś ustalić to jest pan zainteresowany by być informowanym o postępach w naszych poszukiwaniach?
- Jak najbardziej - potwierdził krótko. - Będzie pani o wiele bardziej kompetentnym źródłem informacji niż to dziewczę w hotelu.
Irya uśmiechnęła się pod nosem.
- W takim razie do usłyszenia - powiedziała.
- Do usłyszenia - odpowiedział Jackson i rozłączył się.