| - To jeszcze mi powiedz na kiedy mam umawiać obiad zapoznawczy z moimi rodzicami - pociągnęła dalej ten temat, starając się przy tym nie śmiać.
- Kiedy chcesz - wzruszył ramionami. - Wypaść może coś w każdej chwili więc to raczej nie ma znaczenia. Ciekawi mnie co chcesz im powiedzieć. Na pewno padnie pytanie o nasze wspólne plany na przyszłość.
- Oni już zostali uprzedzeni. Dobrze przygotuj się na to przesłuchanie - mrugnęła do niego. - Umowie nas na dziesiątego, tego miesiąca - wyciągnęła telefon, żeby zapisać to sobie w kalendarzu.
- Ja mam się przygotować? - żachnął się teatralnie. - Ja im mogę powiedzieć, że łączy nas coś na zasadzie kredytu, ale o wiele surowszych konsekwencjach. I jeszcze, że nie opuszczę cię aż do śmierci. Dosłownie. Ale na pewno będą pytać o ten kredyt.
- O tak, idealna wypowiedź jeśli chcesz, żeby David, z całym zapleczem jakie ma do dyspozycji z racji stanowiska i pozycji, prześwietlił ci życie jak jeszcze nikt wcześniej - popatrzyła na niego z politowaniem. - Jak trochę postarasz się i on cię polubi to oboje będziemy mieć łatwiej w życiu.
- A co mu już w takim razie powiedziałaś?
- Że im ciebie przedstawię - odparła z pełnymi ustami. - Więc można spokojnie ustalić wspólną wersję, która się ładnie sprzeda - dodała już po przełknięciu.
- Słucham uważnie - zaproponował Morgan. - Znasz lepiej Davida i wiesz co łatwiej łyknie.
- Musimy zacząć od wytypowania szczegółów z twojego życiorysu, które wzbudzają podejrzliwość - popatrzyła na dno swojej miski, która była już prawie pusta. - Zostało coś na dokładkę?
- Nie, ale może to i dobrze - odparł zaglądając do torby, a następnie otaksował figurę Iryi.
Blondynka szturchnęła go łokciem w bok i udała urażoną tym komentarzem.
- Fakt, jeszcze robota w terenie mnie czeka - zgodziła się z nim gdy przypomniała sobie co musi jeszcze dziś zrobić. - A właśnie, masz plany na wieczór?
- Spokojnie. Jestem duży i umiem sobie zorganizować czas - powiedział bez żalu. - A co do mojego życiorysu to nie powinien znaleźć nic więcej od ciebie.
- No właśnie pytam, bo chcę cię zabrać ze sobą. Przydasz mi się - ucieszyła się, bo wzięła jego odpowiedź za jednoznaczny brak planów. - A Davida nie lekceważ. Ja od początku wiedziałam że z tobą jest coś nie tak, bo mam ten swój dodatkowy zmysł, ale szczerze to wystarczy przesłuchać wszystkich ludzi, z którymi miałeś do czynienia na Marsie, czyli twoja rodzinę, znajomych ze szkoły i studiów, wykładowców, poprzednich pracodawców... On jest genialnym śledczym.
- I hobbistycznie bada całe życie każdego faceta z jakim tylko się zaczynasz spotykać? - wbił spojrzenie w Iryę. - Niby w jaki sposób przerabianie moje przeszłości miałoby coś zmienić? Nie zmienię jej, a nic mu do tego co robiłem zanim cię poznałem. Nie znajdzie na mnie żadnego paragrafu, a jak zacznie mi utrudniać życie to pożałuje - zjeżył się.
Powinna się zezłościć, bo z jego ust padła groźba pod adresem najważniejszej dla niej osoby, ale zamiast tego szczerze zdziwiła się, że poruszony temat tak bardzo dotknął Charlesa. Odwróciła się na krześle w jego stronę.
- Jak sam dobrze wiesz, bo jesteś najlepszym prawnikiem, nie liczą się fakty tylko to jak zostaną zaprezentowane - powiedziała spokojnym tonem, chcąc go ugłaskać. - To, że nie chcesz mówić o tym co było przed Luną jest zrozumiałe, ale dociekliwych zachęca do szukania odpowiedzi na własną rękę. Ale wystarczy, że wspomnisz, że z rodziną się nie dogadywałeś i nie miałeś od nich wsparcia, zawsze marzyłeś wyrwać się z Marsa więc poświęciłeś się nauce, żeby załapać się na dobre stypendium i na koniec skorzystałeś z pierwszej okazji wyjazdu na Lunę, bo dawało ci to największą szansę na dobrą karierę. A jak jeszcze dodasz, że cieszysz się ze swoich wyborów, bo dzięki temu spotkałeś mnie, to bez problemu kupisz sobie sympatię moich rodziców - na koniec uśmiechnęła się szeroko.
- Najlepszym jakiego znasz - poprawił, ale widać, że jego nastrój się nieco poprawił. - Jeśli jednak twój David zechce mnie prześwietlić to i tak nie mamy żadnego wpływu na formę informacji do jakich dotrze. Są osoby, które mają o mnie dobre zdanie i są takie, które mają złe. Jednak dzisiejszego Morgana już to nie obchodzi. Mars to dla mnie zamknięty rozdział, to etap jaki doprowadził mnie do tu i teraz. Nie będę udawał, że przeszłość lub osoby z nią związane mają dla mnie jakąkolwiek wartość.
- I bardzo dobrze. Przynajmniej odpada wątpliwa przyjemność poznawania teściów - skomentowała ze szczerym zadowoleniem. - A David ceni sobie ludzi ambitnych, którzy sięgają po postawione sobie cele, więc już na starcie masz u niego plus. Nie myśl o nim jak o wrogu, tylko potencjalnym sprzymierzeńcu. Ok?
Morgan nie wytrzymał i wybuchnął szczerym śmiechem.
- Zastanów się co właśnie powiedziałaś - wykrztusił gdy już na tyle się opanował, że był w stanie coś powiedzieć. - Poprosiłaś heretyka, żeby traktował twojego ojca jako sprzymierzeńca. Na pewno dobrze mu życzysz? - rozbawienie go nie opuszczało.
Blondynka poczekała aż prawnik się opanuje.
- Ja tylko proszę ciebie o stosowne zachowanie, żeby David nie miał podstaw do podejrzeń, że jesteś tym heretykiem i zastrzelenia ciebie - westchnęła kręcąc głową.
- Dobrze, że to wyjaśniliśmy, bo jeszcze bym go próbował przekabacić na drugą stronę - zażartował. - Widzę, że nie wszystkie swoje zasady ci wpoił. Miłość do Bractwa i ich fanatyzmu, wbrew pozorom, nie jest taka powszechna. Większość ludzi widzi tylko czubek własnego nosa.
- David nie znosi fanatyzmu pod żadną postacią. I nie wychował mnie, żebym bezmyślnie wykonywała wszystkie rozkazy przełożonych, a idę o zakład, że byłby w stanie zrobić mi takie pranie mózgu - zmrużyła oczy w zamyśleniu.
- W jaki sposób? - zainteresował się.
- Po prostu ma w sobie coś co sprawia, że nie chcesz go zawieść - wzruszyła bezradnie ramionami, bo nie potrafiła tego dobrze ubrać w słowa.
- To chyba jednak nie jego cecha tylko bardziej twoja przypadłość - puścił oko.
- Jasne, śmiej się ze mnie - przewróciła oczami. - Ale wcale nie trzeba parać się Mroczną Harmonią czy Sztuką, żeby potrafić wpływać na ludzi. Jej, chciałabym kiedyś być choć w połowie tak dobra w przesłuchiwaniu jak on - dodała z odrobiną zazdrości.
- Oczywiście, że nie - przytaknął. - Wystarczy im zabrać coś na czym im zależy lub zastosować sposób takiego Andersona. Takie sposoby nawet działają lepiej.
- Nie można odmówić skuteczności tej metodzie - zaśmiała się. - A skoro już o groźbach karalnych mówimy, to wygląda na to, że White złożył mi jednak takie bez pokrycia. Zawału może w końcu dostał? - zapytała z nadzieją w głosie.
- White? - zdumiał się. - Mówisz o tamtym spotkaniu? On chyba próbował wybadać czy można cię kupić. Nie jest aż tak głupi ani nierozważny, żeby w ciemno zastraszać policję. Bardziej bym o to podejrzewał Parkera.
- O tak, miny takich dupków są bezcenne, gdy okazuje się, że nie da się mnie kupić ani tym bardziej zastraszyć - przyznała z satysfakcją.
- Nie martw się. Jak nie ty to znajdzie kogoś innego - machnął ręką. - Ale mówiłaś coś o dzisiejszym wieczorze. O co chodziło?
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |