Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2020, 15:13   #180
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- To jeszcze mi powiedz na kiedy mam umawiać obiad zapoznawczy z moimi rodzicami - pociągnęła dalej ten temat, starając się przy tym nie śmiać.
- Kiedy chcesz - wzruszył ramionami. - Wypaść może coś w każdej chwili więc to raczej nie ma znaczenia. Ciekawi mnie co chcesz im powiedzieć. Na pewno padnie pytanie o nasze wspólne plany na przyszłość.
- Oni już zostali uprzedzeni. Dobrze przygotuj się na to przesłuchanie - mrugnęła do niego. - Umowie nas na dziesiątego, tego miesiąca - wyciągnęła telefon, żeby zapisać to sobie w kalendarzu.
- Ja mam się przygotować? - żachnął się teatralnie. - Ja im mogę powiedzieć, że łączy nas coś na zasadzie kredytu, ale o wiele surowszych konsekwencjach. I jeszcze, że nie opuszczę cię aż do śmierci. Dosłownie. Ale na pewno będą pytać o ten kredyt.
- O tak, idealna wypowiedź jeśli chcesz, żeby David, z całym zapleczem jakie ma do dyspozycji z racji stanowiska i pozycji, prześwietlił ci życie jak jeszcze nikt wcześniej - popatrzyła na niego z politowaniem. - Jak trochę postarasz się i on cię polubi to oboje będziemy mieć łatwiej w życiu.
- A co mu już w takim razie powiedziałaś?
- Że im ciebie przedstawię - odparła z pełnymi ustami. - Więc można spokojnie ustalić wspólną wersję, która się ładnie sprzeda - dodała już po przełknięciu.
- Słucham uważnie - zaproponował Morgan. - Znasz lepiej Davida i wiesz co łatwiej łyknie.
- Musimy zacząć od wytypowania szczegółów z twojego życiorysu, które wzbudzają podejrzliwość - popatrzyła na dno swojej miski, która była już prawie pusta. - Zostało coś na dokładkę?
- Nie, ale może to i dobrze - odparł zaglądając do torby, a następnie otaksował figurę Iryi.

Blondynka szturchnęła go łokciem w bok i udała urażoną tym komentarzem.
- Fakt, jeszcze robota w terenie mnie czeka - zgodziła się z nim gdy przypomniała sobie co musi jeszcze dziś zrobić. - A właśnie, masz plany na wieczór?
- Spokojnie. Jestem duży i umiem sobie zorganizować czas - powiedział bez żalu. - A co do mojego życiorysu to nie powinien znaleźć nic więcej od ciebie.
- No właśnie pytam, bo chcę cię zabrać ze sobą. Przydasz mi się - ucieszyła się, bo wzięła jego odpowiedź za jednoznaczny brak planów. - A Davida nie lekceważ. Ja od początku wiedziałam że z tobą jest coś nie tak, bo mam ten swój dodatkowy zmysł, ale szczerze to wystarczy przesłuchać wszystkich ludzi, z którymi miałeś do czynienia na Marsie, czyli twoja rodzinę, znajomych ze szkoły i studiów, wykładowców, poprzednich pracodawców... On jest genialnym śledczym.
- I hobbistycznie bada całe życie każdego faceta z jakim tylko się zaczynasz spotykać? - wbił spojrzenie w Iryę. - Niby w jaki sposób przerabianie moje przeszłości miałoby coś zmienić? Nie zmienię jej, a nic mu do tego co robiłem zanim cię poznałem. Nie znajdzie na mnie żadnego paragrafu, a jak zacznie mi utrudniać życie to pożałuje - zjeżył się.

Powinna się zezłościć, bo z jego ust padła groźba pod adresem najważniejszej dla niej osoby, ale zamiast tego szczerze zdziwiła się, że poruszony temat tak bardzo dotknął Charlesa. Odwróciła się na krześle w jego stronę.
- Jak sam dobrze wiesz, bo jesteś najlepszym prawnikiem, nie liczą się fakty tylko to jak zostaną zaprezentowane - powiedziała spokojnym tonem, chcąc go ugłaskać. - To, że nie chcesz mówić o tym co było przed Luną jest zrozumiałe, ale dociekliwych zachęca do szukania odpowiedzi na własną rękę. Ale wystarczy, że wspomnisz, że z rodziną się nie dogadywałeś i nie miałeś od nich wsparcia, zawsze marzyłeś wyrwać się z Marsa więc poświęciłeś się nauce, żeby załapać się na dobre stypendium i na koniec skorzystałeś z pierwszej okazji wyjazdu na Lunę, bo dawało ci to największą szansę na dobrą karierę. A jak jeszcze dodasz, że cieszysz się ze swoich wyborów, bo dzięki temu spotkałeś mnie, to bez problemu kupisz sobie sympatię moich rodziców - na koniec uśmiechnęła się szeroko.
- Najlepszym jakiego znasz - poprawił, ale widać, że jego nastrój się nieco poprawił. - Jeśli jednak twój David zechce mnie prześwietlić to i tak nie mamy żadnego wpływu na formę informacji do jakich dotrze. Są osoby, które mają o mnie dobre zdanie i są takie, które mają złe. Jednak dzisiejszego Morgana już to nie obchodzi. Mars to dla mnie zamknięty rozdział, to etap jaki doprowadził mnie do tu i teraz. Nie będę udawał, że przeszłość lub osoby z nią związane mają dla mnie jakąkolwiek wartość.
- I bardzo dobrze. Przynajmniej odpada wątpliwa przyjemność poznawania teściów - skomentowała ze szczerym zadowoleniem. - A David ceni sobie ludzi ambitnych, którzy sięgają po postawione sobie cele, więc już na starcie masz u niego plus. Nie myśl o nim jak o wrogu, tylko potencjalnym sprzymierzeńcu. Ok?

Morgan nie wytrzymał i wybuchnął szczerym śmiechem.
- Zastanów się co właśnie powiedziałaś - wykrztusił gdy już na tyle się opanował, że był w stanie coś powiedzieć. - Poprosiłaś heretyka, żeby traktował twojego ojca jako sprzymierzeńca. Na pewno dobrze mu życzysz? - rozbawienie go nie opuszczało.
Blondynka poczekała aż prawnik się opanuje.
- Ja tylko proszę ciebie o stosowne zachowanie, żeby David nie miał podstaw do podejrzeń, że jesteś tym heretykiem i zastrzelenia ciebie - westchnęła kręcąc głową.
- Dobrze, że to wyjaśniliśmy, bo jeszcze bym go próbował przekabacić na drugą stronę - zażartował. - Widzę, że nie wszystkie swoje zasady ci wpoił. Miłość do Bractwa i ich fanatyzmu, wbrew pozorom, nie jest taka powszechna. Większość ludzi widzi tylko czubek własnego nosa.
- David nie znosi fanatyzmu pod żadną postacią. I nie wychował mnie, żebym bezmyślnie wykonywała wszystkie rozkazy przełożonych, a idę o zakład, że byłby w stanie zrobić mi takie pranie mózgu - zmrużyła oczy w zamyśleniu.
- W jaki sposób? - zainteresował się.
- Po prostu ma w sobie coś co sprawia, że nie chcesz go zawieść - wzruszyła bezradnie ramionami, bo nie potrafiła tego dobrze ubrać w słowa.
- To chyba jednak nie jego cecha tylko bardziej twoja przypadłość - puścił oko.
- Jasne, śmiej się ze mnie - przewróciła oczami. - Ale wcale nie trzeba parać się Mroczną Harmonią czy Sztuką, żeby potrafić wpływać na ludzi. Jej, chciałabym kiedyś być choć w połowie tak dobra w przesłuchiwaniu jak on - dodała z odrobiną zazdrości.

- Oczywiście, że nie - przytaknął. - Wystarczy im zabrać coś na czym im zależy lub zastosować sposób takiego Andersona. Takie sposoby nawet działają lepiej.
- Nie można odmówić skuteczności tej metodzie - zaśmiała się. - A skoro już o groźbach karalnych mówimy, to wygląda na to, że White złożył mi jednak takie bez pokrycia. Zawału może w końcu dostał? - zapytała z nadzieją w głosie.
- White? - zdumiał się. - Mówisz o tamtym spotkaniu? On chyba próbował wybadać czy można cię kupić. Nie jest aż tak głupi ani nierozważny, żeby w ciemno zastraszać policję. Bardziej bym o to podejrzewał Parkera.
- O tak, miny takich dupków są bezcenne, gdy okazuje się, że nie da się mnie kupić ani tym bardziej zastraszyć - przyznała z satysfakcją.
- Nie martw się. Jak nie ty to znajdzie kogoś innego - machnął ręką. - Ale mówiłaś coś o dzisiejszym wieczorze. O co chodziło?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline